rozdział 17 jesteś dla mnie ważna
Wstałam rano czując, że mi niedobrze. Ben jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, więc powoli uwolniłam się z jego uścisku. Wymruczał tylko jakieś niezrozumiałe słowa i poszedł spać dalej. Poszłam do kuchni. Zobaczyłam, że zegar wskazuje 9 rano. Dzisiaj wracają rodzice i naprawdę tego nie chcę. Odgrzałam w mikrofali lazanię i zrobiłam sobie herbatę. Zjadłam niewielki kawałek. Z nudów zaczęłam przeglądać instagrama. W głowie cały czas miałam myśli, że powinnam się teraz uczyć, więc w końcu odpaliłam jakiś filmik na you tobie i pijąc herbatę słuchałam o upadku cesarstwa zachodnio-rzymskiego. Obejrzałam chyba z 10 filmików.
- Co ty robisz?
Wzdrygnęłam się. Dlaczego on zawsze musiał pojawiać się tak nagle i czemu do cholery brzmiał jakby był na mnie zły.
- Piję herbatę.
- To widzę, ale dlaczego uczysz się w niedzielę?
- I tak nie mam nic lepszego do roboty.
Wzruszyłam ramionami.
- Wyłącz to.
Niechętnie, ale posłusznie wyłączyłam filmik o germanach.
- Stało się coś?
- Tak, dlaczego się tak dużo uczysz?
Nieprawda, uczę się za mało.
- Cóż przez Ciebie i tak ostatnio, uczę się mniej, o mój Boże jutro jest test z biologii. Jak tak dalej pójdzie to nie przyjmą mnie nigdzie na studia.
Wstałam z zamiarem pójścia do pokoju, żeby się trochę pouczyć. Jeszcze nie wszystko jest stracone, ale Ben mnie przytrzymał i zamknął w szczelnym uścisku, tak, że nie mogłam się wyrwać. Westchnęłam.
- Puścisz mnie?- zapytałam cicho- Proszę.
W moich oczach zaczęły zbierać się już łzy.
- Nie- wyszeptał do mojego ucha- Nie mogę pozwolić, żebyś sobie to dalej robiła, musisz odpocząć.
- Muszę się pouczyć.
- Nie, ty i tak pewnie wszystko umiesz. Przypomnisz sobie przed lekcją i będzie dobrze.
Prychnęłam.
- Jeśli tak Ci zależy na tym, żebym odpoczęła to pozwól mi uczyć się teraz, żebym nie musiała tego robić w nocy- powiedziałam z udawaną pewnością siebie.
Chociaż stałam tyłem do niego wyczułam, że zacisnął szczękę, ale rozluźnił uścisk i w końcu mnie puścił.
- Zatem nie będę Ci przeszkadzał, wezmę tylko swoje rzeczy i idę.
Teraz to już naprawdę miałam ochotę się rozpłakać.
- Nie zostaniesz?- zapytałam cicho.
- Nie chcę patrzeć jak niszczysz sobie zdrowie. Poza tym nie dałbym Ci się skupić.
Teraz to już naprawdę nie kontrolowałam płaczu. Bez namysłu podbiegłam do niego i się przytuliłam. Chłopak na początku nie zrobił nic, zdziwiony moją reakcją. Jednak już po chwili oplótł mnie rękoma.
- Nie chcę, ja naprawdę nie mam siły i ochoty się uczyć. Nie chcę pisać tej olimpiady i ogólnie mam już dość, ale muszę, bo inaczej rodzice znowu będą się czepiać, a ja nie mam na to siły.
- Cii, już spokojnie- szeptał gładząc, mnie po włosach.
Nieco się uspokoiłam i odsunęłam od niego. Nawet nie chcę wiedzieć jak teraz wyglądam. Chłopak nic nie mówił i ja też nie wiedziałam co powiedzieć.
- Dlaczego właściwie aż tak bardzo zależy Ci na tym, żebym odpoczęła?
- Bo mi na Tobie zależy, jakkolwiek dziwnie, by to nie brzmiało. Wiem jakie zdanie mają o mnie ludzie i wiem, że pewnie ty też tak myślisz, ale.
- Akurat tym się nie przejmuj. Ja też wiem co ludzie o mnie myślą i nie zamierzam Cię oceniać przez pryzmat tego jak widzą Cię inni.
Przytuliłam się do niego jeszcze raz. Naprawdę nie miałam już na wszystko siły. Chciałam tylko odpocząć.
- To co idziesz się uczyć na ten sprawdzian?
Pokręciłam głową.
- Odgrzać Ci lazanię?
- Jakbyś mogła. Ty nie będziesz jeść?
- Jadłam jak spałeś.
Odgrzałam mu lazanię i zrobiłam nam herbatę. Kierowaliśmy się do pokoju.
- Wezmę buty do twojego pokoju.
- Po co?
- Żeby jak twoi rodzice wrócą móc się spokojnie ewakuować oknem.
Uśmiechnęłam się. Siedliśmy na łóżku. Tym razem już normalnie usiadłam obok niego. Moja psychika była w bardzo słabej kondycji, więc dlatego tym bardziej cieszyłam się, że go mam. Gdy tylko skończył jeść oparłam głowę na jego ramieniu. On wolną ręką zaczął sunąć po moim udzie. Było to w jakiś sposób uspokajające i przerażające.
- Powinnam zadzwonić do Keiry.
- Dzwoń.
Weszłam na messengera i wybrałam rozmowę bez kamerki. Po chwili zobaczyłam Keirę i Ricardo, i na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Cześć Sami.
- Hej
- Włącz kamerkę.
Zastanowiłam się chwilę, ale chyba nie chciałam, żeby wiedziała jak wyglądam.
- Nie
- No weź, Sami
Westchnęłam i włączyłam kamerkę.
- Boże Sami płakałaś.
- Wydaje Ci się.
- Yhy jasne.
- Ben coś ty jej zrobił?- zapytała, gdy najwidoczniej zobaczyła chłopaka siedzącego obok mnie. Nie miałam siły na tą rozmowę i Ben chyba to zauważył bo położył dłoń na moim udzie i lekko je ścisnął.
- Wyglądamy na takich, że to on mi coś zrobił?
- Nie, ale to co się stało?
- Nic takiego, nieważne.
- Ważne.
- Lepiej powiedz jak ty się czujesz?
- W miarę dobrze, na tyle ile to możliwe. To co się dzieje?
- To dość trudny temat.
- Możesz i powinnaś mi powiedzieć w końcu się przyjaźnimy.
- Kochanie jeśli Sami nie chce mówić to ma jakieś powody.
Wiedziałam, że on się domyślał, ale stwierdziłam, że to nie w porządku. Keira mówi mi o swoich problemach i może, i moje są błahe na podług jej, ale powinnam jej powiedzieć.
- Możecie do mnie przyjechać? Wtedy porozmawiamy.
Zgodzili się, więc się rozłączyłam. Stwierdziłam, że czas najwyższy pójść do lustra. Przeraziłam się na swój widok, ale stwierdziłam, że skoro i tak mnie już widzieli to nie będę robić makijażu. Umyłam tylko twarz i przeczesałam skołtunione włosy, i wróciłam do pokoju. Bez namysłu położyłam się. Miałam dość. Leżałam na brzuchu i już za chwilę poczułam jak Ben sunie palcami po moich plecach. Wiedziałam, że zapraszanie ich tutaj nie było najmądrzejszym pomysłem, ale najwyżej wyjdą oknem jak ostatnio. W końcu postanowiłam się podnieść. Czułam się już odrobinę lepiej. Chłopak patrzył na mnie ze zmartwieniem. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie i zaczął się powoli przysuwać, patrząc mi w oczy jakby szukał w nich pozwolenia. Skinęłam głową i już po chwili on złączył nasze usta w pocałunku. Był zupełnie inny niż wszystkie poprzednie. Taki delikatny. Po chwili się od siebie oderwaliśmy i natychmiast przytuliłam się do jego klatki piersiowej, a on gładził mnie po włosach. Mogłabym tak trwać wieczność. Niestety usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Wpuściłam przyjaciół do środka.
- Chcecie coś do picia?
Pokręcili głowami, więc poszliśmy do mojego pokoju. Usiadłam obok Bena, a oni zajęli miejsca po drugiej stronie łóżka.
- Dzisiaj znowu tu jesteś? Wprowadziłeś się do niej czy co?- Keira skierowała te słowa do Bena, a on tylko wzruszył ramionami. Dobrze, że nie wie jak dużo prawdy jest w tym co powiedziała.
- To co się stało Sami?
- Raczej nic konkretnego, po prostu przytłacza mnie to wszystko- zauważyłam, że Ricardo patrzy na mnie ze współczuciem i zrozumieniem.
Opowiedziałam jej mniej więcej o moich rodzicach i wszystkich obowiązkach. O tym, że na większość zajęć chodzę, bo muszę, a nie bo chcę. Słuchała tego ze skupieniem.
- Oh, Sami- przytuliła mnie- czemu dopiero teraz mi to mówisz? Znaczy ja tak myślałam, że coś jest nie tak. Już jak przyszłaś na ten konkurs to wyglądałaś jakbyś wcale nie chciała tam być i też wiem jak to wygląda u Ricardo- mówiła gdy ja płakałam przytulona do niej. Cóż za ironia. Niedawno płakałam przytulając się do Bena, a teraz do Keiry.
- Zdecydowaliśmy się na tą operację w Stanach- powiedziała.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu znowu ją przytuliłam. Z boku na pewno wyglądałoby to idiotycznie dwie dziewczyny przytulające się na środku łóżka i dwóch facetów siedzących po dwóch stronach łóżka.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę we czwórkę aż w końcu oni musieli się zbierać.
- Ty nie idziesz?- Keira skierowała te słowa do Bena.
- Zostanę jeszcze chwilę.
- Okej, pa Sami- przytuliła mnie- i pamiętaj jak będziesz miała jakiś problem to śmiało mów.
Z tymi słowami wyszła. Znowu zostałam sama z Benem. Tym razem jednak cieszyłam się z tego. Leżałam sobie na łóżku, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
matka: Będziemy za 5 minut. Czekaj na nas w salonie.
- Ja pierdolę.
- Co się stało?
- Muszę iść do salonu. Rodzice zaraz będą.
- Mam sobie iść?
Musiałam schować moją dumę do kieszeni.
- Jakbyś mógł to zostań.
- Zazwyczaj chcesz się mnie pozbyć, co się zmieniło?
- Nic- powiedziałam i z tymi słowami go zostawiłam. Usiadłam na kanapie wiedząc, że to nie będzie łatwa rozmowa, jeśli każą mi na siebie czekać w salonie. Po niecałych 5 minutach rzeczywiście usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Nie za bardzo wiedziałam jak mam się zachować, więc po prostu milczałam, gdy weszli do salonu.
- Masz nam coś do powiedzenia- powiedziała matka, a ja starałam się sobie przypomnieć co ma na myśli- Tak też myślałam, jak zawsze- powiedziała ewidentnie wkurzona- ja rozumiem, że pieniądze, które masz na swoim koncie są twoje i możesz je wydawać, ale żeby tak wielką kwotę, to chyba powinnaś nas poinformować na co te pieniądze poszły co?
- Wpłaciłam to na zbiórkę charytatywną- powiedziałam cicho wiedząc jakie jest jej podejście do tego tematu.
- Na zbiórkę?! Nie umiesz swoim własnym rodzicom zapewnić tego o co Cię prosimy, a pomagasz obcym ludziom, na głowę upadłaś.
Było to dawno i nie sądziłam, że jeszcze o tym wspomną.
- Ja mam nadzieję, że weekend poświęciłaś na nauce, a nie głupotach. Ja skończyłam.
Teraz ojciec zmierzył mnie groźnym spojrzeniem i zaczął mówić:
- Zdobyłaś niedopuszczalną dla naszej rodziny ocenę, z prostego przedmiotu jakim jest w-f. Czy ty w ogóle myślisz. Jak mogłaś dostać tak mierny stopień? Jesteś zdecydowanie naszą największą porażką. Teraz idź do pokoju i masz się uczyć. Przypominam o piątkowej olimpiadzie.
I wyszli. Tak po prostu mnie tu zostawili. W moich oczach zaczęły się już zbierać łzy, gdy szłam do pokoju. Po przekroczeniu progu mojego pokoju już ich nie hamowałam. Nawet nie próbowałam udawać przed sobą, że nie ucieszyłam się na widok Bena. On, gdy zobaczył mnie w takim stanie od razu wstał.
- Co się stało?
Ja jednak nie miałam siły ani ochoty mu nic tłumaczyć. Przytuliłam się, a on mi na to pozwolił. Płakałam. Trzeci raz w tym dniu. W końcu się trochę uspokoiłam i spojrzałam na zmartwionego Bena.
- To powiesz mi co się stało?
- Nic nowego i szczególnego. Jakoś mnie ich słowa szczególnie nie przejęły, po prostu chyba jestem wyczerpana całym tym dniem.
Przytuliłam się ponownie do niego.
- Kazali mi się uczyć- powiedziałam cicho.
- Zamierzasz to zrobić?
- Nie.
- Więc co z jutrzejszym sprawdzianem z biologii?
- Wyjątkowo się Ciebie posłucham.
Siedliśmy na łóżku. Oparłam głowę o jego ramię, a on kciukiem gładził wewnętrzną część mojej dłoni. Zbyt przyjemne uczucie.
- Mogę zapalić?
- Jeśli się podzielisz.
Zaśmiał się kręcąc głową, ale po chwili wyjął paczkę papierosów i wyciągnął w moją stronę. Wyjęłam jednego z paczki. On zrobił to samo, a po chwili oba podpalił.
- Dostałam propozycję zaśpiewania na festiwalu.
- Zgodzisz się?
- Nie wiem jeszcze, myślisz, że powinnam?
- Tak-odparł bez zawahania- w sensie to twoja decyzja i jeśli nie masz ochoty to nie, ale na twoim miejscu bym się zgodził.
Pokiwałam głową. Zawsze to jakaś sugestia. Przez następne godziny głównie siedzieliśmy w przyjemnej ciszy. Siedziałam między nogami Bena i zdecydowanie było to wygodne. Zwłaszcza, że on ciągle jeździł palcami obu rąk po moich udach albo trzymał je po prostu zaplecione na brzuchu.
Było jakoś po 9, gdy chłopak powiedział:
- Powinienem już się zbierać.
Zrobiło mi się przykro i czułam, że znowu będę płakać. Wiedziałam przecież, że ta chwila nie może trwać wiecznie, ale nie chciałam jej przerywać. Przesunęłam się tocząc wojnę w myślach. Ben już chciał schodzić z łóżka, gdy postanowiłam się odważyć go zapytać:
- Zostaniesz na noc?
- Podaj jeden argument, dlaczego miałbym to zrobić- powiedział z tym bezczelnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Bo pewnie nie będę mogła w nocy zasnąć, a znając mnie zacznę się uczyć.
- A ze mną będziesz mogła zasnąć?
- Tak- powiedziałam ledwie słyszalnie.
Wpatrywał się we mnie chwilę, aby zaraz połączyć nasze usta w krótkim pocałunku.
- Czyli zostaniesz?- zapytałam cicho.
- Tak- odpowiedział równie cicho. Następnie wstał, aby wyłączyć światło.
Ja nie wiem co mam w głowie, pewnie nic, ale zaczęłam się w nim zakochiwać. Co jest idiotyczne, bo jeszcze niedawno go nie lubiłam. Równocześnie wiedziałam, że on raczej nie traktuje tego wszystkiego poważnie i z jednej strony się cieszyłam, bo rodzice nigdy by tego nie zaakceptowali, ale z drugiej skręcało mnie w żołądku, bo mimo wszystko chciałabym, żeby coś do mnie poczuł. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Przysięgam, że to najwygodniejsza poduszka. On oplótł mnie rękoma i już po chwili usnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro