3.
Cold uśmiechnął się pod nosem, jak to przeważnie miał w zwyczaju. Ten uśmiech oznaczał tylko jedno – miał Barry'ego w garści. Doskonale wiedział już, że Allen zgodzi się na wszystko, by tylko mu pomóc. W końcu życie siostry Snarta było zagrożone. I nie chodziło o to, że mężczyzna wcale się o nią nie martwił. Owszem, stawiał rodzinę wysoko w hierarchii, chociaż domyślał się, że Lisa świetnie sobie poradzi, mimo wszystko. Najgorsze było to, że w ogóle ktokolwiek miał czelność podnieść rękę na niego czy na jego siostrę. To należało ukrócić. Za wszelką cenę.
- Owszem, mam – odpowiedział, odwracając się i pochodząc do swojej kurtki, którą wcześniej zdążył zdjąć. Wyjął z wewnętrznej kieszeni złożone dokumenty i wrócił do Flasha, rozkładając papiery na stole.
- Zdobyłem je, chociaż łatwo nie było – wyznał z niejaką dumą w głosie.
- Nie wątpię – mruknął jedynie Barry, nie spoglądając na Colda. I tak czuł, że stali zdecydowanie za blisko siebie, a to było w obecnej chwili dość niebezpieczne.
- Trochę zrozumienia, Barry. Ryzykowałem – zauważył Cold z cwanym uśmieszkiem na ustach. – Tu, tu, tu i tutaj. – Wskazał palcem na mapie cztery punkty. – W tych miejscach rozstawieni są strażnicy na zewnątrz. Przemieszczają się cały czas praktycznie, więc to twardy orzech do zgryzienia. Dodatkowo kamery – to nam może spędzić sen z powiek.
Allen pokręcił głową, zaciskając przy tym usta. Był bardzo sceptyczny. Ta misja wydawała się tak ryzykowna jak nigdy dotąd. A co było dodatkowym utrudnieniem – nie mógł powiedzieć o niej nikomu. Żaden z jego przyjaciół ze STAR Labs nie będzie miał pojęcia, co zamierzał zrobić.
- To tak pilnie strzeżone miejsce, że mysz się nie prześliźnie, a co dopiero człowiek... - wyraził swoje obawy młody brunet.
- Myszy nie potrafią przechodzić przez ściany – zauważył Cold, unosząc lekko brwi i przewiercając wzrokiem Allena, który dopiero teraz podniósł na niego wzrok. Doskonale wiedział, co Snart miał na myśli. Był zorientowany w umiejętnościach Flasha, a ta konkretna bardzo im się w tej sytuacji przyda.
Barry odetchnął i odwrócił wzrok, ponownie utkwiwszy go w mapie. Wodził po niej zamyślonym spojrzeniem, a w głowie analizował miliony myśli naraz. Przeszkadzały mu tylko te jedne – myśli o mężczyźnie, stojącym teraz tak blisko, tuż obok.
- Będą potrzebne dodatkowe, bardziej szczegółowe plany, ale...
- Zdobędę je – zapewnił go Snart, przerywając mu wypowiedź. Nie chciał słyszeć żadnego „ale". Nie po to tutaj przychodził.
- Ale nadal nie wiem... - dokończył Barry mimo wszystko, krzyżując ręce na klatce piersiowej i prostując plecy. - ...czy w ogóle włamanie się tam będzie możliwe.
- Barry... - szepnął Cold, nie odwracając wzroku od towarzysza. Postąpił dwa kroki w jego stronę. Allen zareagował od razu, dość gwałtownie cofając się. Również o te dwa kroki. Nie, przecież nie mógł mu pozwolić się zbliżyć. Nie po tym wszystkim, co się działo wcześniej.
- Co robisz? – zapytał, marszcząc brwi i zaciskając co chwilę nieco nerwowo usta, jakby nie chciał, by wydobyło się z nich coś zakazanego. Zakazane słowa, oddechy, westchnięcia.
- Przekonam cię, że warto mi pomóc – odpowiedział Snart, ani na moment nie zatrzymując się i nie odwracając wzroku od Allena. Doskonale wiedział, co zadziała na Barry'ego i miał zamiar to wykorzystać. W pełni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro