Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter Twenty-seven.

Jak tam święta?

27. This isn't my girlfriend.

- Muszę już iść - przyznałam, kiedy kończyłam swoją kawę - powinnam pojechać do szpitala, a mam jeszcze parę spraw do załatwienia - wyjaśniłam.

Nie czekając na żadną reakcję, podniosłam się z krzesła i powoli ruszyłam do wyjścia. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, każdy wstał i się ze mną szybko pożegnał, a Ryan zaproponował, że mnie podwiezie. Na początku się nie zgodziłam, ale nalegał. No dobra, może chciałam żeby ze mną pojechał, tak tylko trochę.

- W porządku - westchnęłam jakbym rzeczywiście nie chciała, aby mnie zawiózł.

Wziął kluczyki do samochodu i razem wyszliśmy, zdążyłam jeszcze zerknąć ukradkiem na Marnie, która jak się okazało obserwowała mnie czujnym okiem. Nie wydawała się zadowolona.

- Wszystko dobrze? - zapytał mężczyzna, kiedy wsiedliśmy do auta.

- W kwestii? - dopytałam, bo nie byłam pewna.

- W kwestii...- westchnął i zastanowił się - w kwestii twojej przyjaciółki. Czasami miałem wrażenie, że bardzo ci zależy na tym dziecku. Nawet bardziej niż jej.

Coś kazało mi sądzić, że nie mówi prawdy, a chodziło mu o coś innego. Jednak postanowiłam nie drążyć tematu i mu po prostu odpowiedzieć.

- To prawda, bardzo mi na nim zależy - przyznałam - Spenc po prostu jest bardziej typem imprezowiczki - wyjaśniłam -  jeszcze trochę minie, zanim przestawi się na tryb "jestem mamą".

Mówiąc to zakreśliłam cudzysłów, chociaż nie byłam pewna czy to widział. Jego wzrok był wbity w jezdnię i tylko co jakiś czas na mnie zerkał.

- Słuchaj Naomi - powiedział nagle i gwałtownie zjechał na pobocze.

Byłam zdezorientowana, nie miałam pojęcia co on robi. Rozejrzałam się dookoła, byliśmy na dość ruchliwej ulicy.

- To nie najlepsze miejsce na parkowanie - stwierdziłam szybko.

- Nie obchodzi mnie to - zapewnił i nachylił się w moją stronę.

Ze zdezorientowania i zdenerwowania, nie wiedziałam co mam zrobić, lekko się odsunęłam. A może powinnam się wtedy przysunąć do niego, a wszystko potoczyłoby się inaczej?

- O co ci chodzi? - mój głos lekko zadrżał na jego bliskość, głupi, zdradliwy głos.

- Marnie - powiedział, jakby jedno imię mogło wyjaśnić jego dziwne zachowanie.

Zakochał się?

Spojrzałam na niego wyczekująco, nie chciałam powiedzieć nic głupiego. Nigdy nie potrafię się ugryźć w język.
Na myśl przyszły mi wspomnienia z przed kilku dni. To było wtedy, kiedy zaczęłam myśleć głośno. To naprawdę zajmuje wysokie miejsce na mojej liście żenujących sytuacji.

Kiedy chłopak zauważył, że mu się przyglądam, właściwie jestem pewna, iż widział od początku, przecież on też wciąż się we mnie wpatrywał.

Jednak postanowił się odezwać dopiero teraz:

- Tylko się nie zakochaj - usłyszałam jego rozbawiony ton. 

Chyba za późno.

- Co? - zmarszczył brwi, a ja  spłonęłam rumieńcem.

- Co z Marnie? - potrząsnęłam głową, wyrywając się z zamyśleń. 

Jestem pewna, że byłam czerwona, zawsze, kiedy przypominam sobie o tamtym wydarzeniu, zaczynam się rumienić.

 - Jeśli nie odpowiada ci moja relacja z nią to...

 - To co? - przerwałam mu - Ryan, przyjaźnimy się, możesz spotykać się z kim chcesz.

 - Wiem - przytaknął - ja tylko... Jeśli nie chcesz, żebym się z nią spotykał, wystarczy, że mi o tym powiesz. 

Zmarszczyłam brwi i patrzyłam na niego z zainteresowaniem, co miał na myśli mówiąc mi takie rzeczy? 

- Przyjaźnimy się - powtórzyłam - nie musisz pytać mnie o zdanie o twoim związku.

- A chcesz się przyjaźnić?

Nie, chcę czegoś więcej.

- Boże, tak. O co ci w ogóle chodzi?  

W tamtym momencie, wydawało mi się, że najlepsze co mogę zrobić to udawać zirytowaną. Może gdybym powiedziała mu o moich uczuciach odwzajemniłby je? Nie jestem w stanie tego stwierdzić.

- O nic mi nie chodzi.

Po powiedzeniu tego odpalił samochód, który wcześniej zgasił i włączył się do ruchu. Chciałam nawiązać jakoś temat, ale kiedy zaczynałam mówić, chłopak pogłaśniał muzykę. Umilkłam więc i dalej jechaliśmy nic się nie odzywając. Słuchaliśmy tylko, jakiegoś kiepskiego kawałku lecącego, aktualnie w radiu.

Po niedługim czasie, dotarliśmy pod budynek, w którym znajdowało się moje mieszkanie. Zaczęłam wtedy dukać podziękowania. W odpowiedzi dostałam jedynie jakiś pomruk. Westchnęłam i już bez słowa wyszłam z auta, mocno zatrzaskując za sobą drzwi, tylko dlatego, że Ryan tego nienawidzi.

Rozejrzałam się dookoła, sypał śnieg. Cieszyło mnie to, bo tutaj w Seattle, białego puchu zawsze było mało. Mimo że nie lubiłam zimy, ze względu na chłodną temperaturę, uważałam, że śnieg jest piękny i uroczy. Uwielbiałam, kiedy płatki spadały mi na włosy, a ja mogłam dokładnie się im przyjrzeć. Każda była inna, ale wszystkie wyglądały ślicznie. Chętnie bym sobie zatrzymała taką śniegową gwiazdkę, żałowałam, że tak się nie da. Wszystko co jest pięknie i wyjątkowe, nie jest na stałe, a tak przynajmniej mi się wtedy wydawało.  Czy miałam rację? Później się okazało.

Okryłam się mocniej szalem, który nie był mój. Swojego nie wzięłam, albo go zgubiłam, nie pamiętam. W każdym razie, okryłam się szalem Spencer, muszę jej go zawieźć do szpitala - pomyślałam.
Byłam przy drzwiach mojego budynku mieszkalnego, kiedy usłyszałam za sobą chrupanie śniegu, ktoś musiał iść naprawdę szybko, ale nie biec. Przynajmniej tak mi się wydawało. Odruchowo moja głowa przekrzywiła się, abym mogła zobaczyć kto to taki. Chyba każdy z nas ma odruch, kiedy słyszymy, że ktoś jest za nami, odwracamy się, aby sprawdzić kim jest. To nie działa chyba tylko w tłumie i w mieście. No dobra może jednak nie wszyscy tak mają, ale ja zaliczam się do osób, które wykonują taki odruch. Przynajmniej jestem pewna, że nikt mnie nie napadnie. Właściwie nie mam takiej pewności. Dlaczego moje myśli są dzisiaj tak bezsensowne?

- Naomi - spoglądam na Ryana, który wyszedł z samochodu i podszedł do mnie.

- Coś się stało? - zapytałam - dziwnie się dzisiaj zachowujesz.

Mężczyzna wpatrywał się we mnie, przez chwilę w milczeniu. Jego oczy były lekko czerwone, a mi przez myśl przeszła pewna rzecz. Używki. Ale to było niemożliwe. Ryan, nie był na tyle nieodpowiedzialny, aby zażyć narkotyki, a później wsiąść do samochodu. Chociaż naćpanym ludziom, do głowy przychodzą różne lekkomyślnie pomysły. Nie ma takiej opcji, z resztą był dopiero ranek. Wolałam, tym razem ugryźć się w język, co miałam w tamtym momencie mądrego do powiedzenia? Nic. "Hej Ryan, brałeś coś?". To byłoby okropne.

- Przepraszam za tamto, Naomi - odezwał się - jestem trochę poddenerwowany.

Zauważyłam - chciałam powiedzieć, ale wolałam to zostawić dla siebie, nie zabrzmiałoby to miło.

- Mogę ci jakiś pomóc? - zapytałam - wiesz, przyjaźnimy się i jeśli potrzebujesz...

- Przestań to ciągle powtarzać - przerwał mi, sprawiając wrażenie zirytowanego.

- O czym mówisz?

- Jesteśmy przyjaciółmi - zacytował mnie - w kółko to powtarzasz.

Zacisnęłam usta. O co mu chodziło? To on chciał żebyśmy nimi byli, ja tylko potwierdzam jego słowa.

- Bo to prawda.

- Serio? - jego głos był ironiczny.

Tym razem ja kazała mu przestać. Zaczęło mnie denerwować to, iż odkąd wstał tego ranka z łóżka, ciągle odzywa się do mnie, jakbym zrobiła coś okropnego. W niektorych momentach miałam wrażenie, że dostał męskiego okresu.

- Jeśli masz zamiar odzywać się do mnie takim tonem, to lepiej wróć do domu - odwarknęłam - ktoś, twoja dziewczyna tam na ciebie czeka.

- To nie jest moja dziewczyna - zaprzeczył.

Kiwnęłam tylko głową, głównie po to, żeby dał mi już spokój. "To nie jest moja dziewczyna", a co mówił parę minut temu? Po tym odwróciłam się do niego tyłem i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Od których, podczas rozmowy, nieznacznie się odsunęłam.

- Naomi!

Odwróciłam się gwałtownie i spiorunowałam go wzrokiem. Czy tak trudno mu pojąć, że potrzebuję chwili spokoju.

- Daj mi po pro...

Jednak to co zrobił kompletnie mnie zaskoczyło. Jego zimne wargi dotknęły moich ust. A ja poczułam, że w końcu mogę oddychać. Odwzajemniłam pocałunek, nie przeszkadzał nam nawet chłód na zewnątrz, myślę że to dlatego, iż nasze serca rozpalały nas w środku.

Słowa: 1213

Przepraszam za przerwę z rozdziałami, mam sporo nauki.

Kooochaam was mocno! ♡

Zaczarowana78 Dziękuję za korektę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro