Chapter Twenty-four.
24. You changed me.
Kiedy weszłyśmy do środka uderzył we mnie mocny zapach alkoholu, spoconych ciał i dymu papierosowego. Po raz kolejny zaczęłam zastanawiać się, czy ciężarna kobieta tutaj pasuje. Cóż chyba już mam odpowiedź... Dookoła kręciło się sporo ludzi, niektórzy tańczyli, inni stali z kubeczkiem i popijali jakiś alkohol. Byli też tacy, którzy wybrali obściskiwanie się przy ścianach, nie tylko z płcią przeciwną.
Kto by pomyślał, że Ryan ma tylu znajomych? Ściągnęłyśmy okrycia wierzchnie i odłożyłyśmy je w wyznaczone miejsce.
- Idę poszukać jakiegoś fajnego faceta - usłyszałam głos Spencer, obok swojego ucha.
Przewróciłam na nią oczami, to takie typowe dla niej. Zostawić mnie samą, a sama rusza na podryw. Może jeszcze kogoś wrobi w dziecko? O Boże, ona ma głupie pomysły.
- Uważaj na siebie - podniosłam głos, aby przekrzyczeć głośną muzykę.
Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. A ja zostałam w tym samym miejscu jeszcze przez kilka minut. Obserwowałam tańczących ludzi, dziwiąc się, że tyle osób się tu zmieściło. Co prawda, zauważyłam inne ustawienie mebli, a raczej ich brak, naprawdę chciało im się to wynosić?
W końcu postanowiłam zajrzeć do kuchni, cóż prawdopodobne było to, że właśnie tam znajdę gospodarza, a nie ukrywam o to mi właśnie chodziło.
Jednak przeciśnięcie się przez taki tłum, na drugą stronę, wcale nie było proste, jak wydawało do wcześniej. Przestałam liczyć na ośmiu, ile razy ktoś mnie nadepnął lub we mnie wpadł.
Jednak po kilkunastu minutach, przeprawa przez ten tłum odniosła efekty i zobaczyłam wejście do kuchni. Przecisnęłam się do niego i przekroczyłam próg. Tam, było o wiele mniej ludzi w porównaniu do "parkietu". W ogóle, było tam tylko kilka osób, a między innymi Ryan.
Odchrząknęłam, aby zwrócić na siebie uwagę. Byłam szczęśliwa, że udało mi się znaleźć chłopaka.
- Naomi - uśmiechnął się szeroko - w końcu jesteś.
Chciałam mu powiedzieć, że byłam tam od dłuższego czasu, ale postanowiłam ugryźć się w język. To nie jego wina, że mnie nie zauważył, zresztą szansę na to były małe.
- Tak - kiwnęłam głową, nie wiedząc co powiedzieć więcej.
Postanowiłam, że poproszę o alkohol, on zawsze trochę bardziej mnie ośmiela, a nie wypiję dużo. Tylko trochę.
- Ryan - mężczyzna uniósł na mnie pytające spojrzenie - gdzie znajdę alkohol?
- Nie piłeś jeszcze nic? - zdziwił się.
Przytaknęłam, przecież przed chwilką sam twierdził, że dopiero przyszłam.
- I bardzo dobrze - stwierdził z ironicznym uśmiechem - nie masz dwudziestu jeden lat.
Westchnęłam ciężko, choć wątpię, że to usłyszał, przez panujący w całym domu hałas.
- Naprawdę się tym przyjmujesz? - uniosłam brwi do góry - jestem pełnoletnia.
- Ale nie możesz pić alkoholu - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.
- Przestań - bąknęłam - denerwujesz mnie.
- Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
Machnęłam na niego ręką i wyszłam z tego pomieszczenia. Nie miałam co tam robić. Odczuwałam, że wszyscy bawią się świetnie, tylko ja wyglądam jak przygłup.
Kolejne godziny imprezy minęły mi na unikaniu Ryana. Na początku wcale tego nie robiłam, dopiero kiedy poczułam się nieproszona. Przez niejaką Marnie Thompson. Szatynkę, która stanowczo przesadziła z makijażem. A żeby cię jutro wysypało na tej okropnej twarzy.
Obserwowałam mojego przyjaciela od dłuższego czasu, właściwie prawie przez cały czas i ta idiotka nie opuszczała go na krok. Za to ja, niestety spuściłam z niego wzrok. Mimo, że byłam w pomieszczeniu z ogromnymi drzwiami, przez które widziałam prawie cały parkiet, było tu cicho. Naprawdę cicho, nie mam pojęcia jakim cudem. Być może pokój był jakiś wyciszany? Właściwie to najbardziej prawdopodobne.
- Tutaj jesteś - usłyszałam, głęboki oddech za sobą.
Lekko podskoczyłam, nie sądziłam, że ktoś tutaj przyjdzie. W dodatku innym wejściem. Siedziałam przecież zdała od hałasu i tych wszystkich ludzi.
Odwróciłam się w stronę Ryana, który się tutaj pojawił.
- Jesteś zła? - zapytał.
Usiadł obok mnie i lekko, niepewnie mnie objął. Jakby bał się, że mogę się odsunąć. Nie zrobiłabym tego.
Westchnęłam cicho i podniosłam wzrok na jego twarz. Patrzyłam mu w jego, przepiękne oczy, a on mi.
Mój Boże, zahipnotyzował mnie.
- Nie jestem zła - odchrząknęłam.
Po tych słowach udało mi się oderwać od niego wzrok, jakby mój głos przerwał niewidzialną barierę, która jakimś cudem tutaj powstała.
- Na pewno?
- Nie mam za co się gniewać - wzruszyłam lekko ramionami.
Nie odgrywałam wzroku od moich dłoni splecionych i ułożonych na nogach. W tamtym momencie obserwowania własnych palców, wydawało mi się najlepszym pomysłem.
- Nie masz - przytaknął - za pół godziny północ - zmienił lekko temat.
Kiwnęłam głową, to by było na tyle tego roku. Czy był dobry? Nie wiem, z pewnością dobre było to, że poznałam Ryana. W dość dziwnych okolicznościach. Nadal mi wstyd jak o tym pomyślę...
- Chciałbym spędzić ten ostatni czas tego roku z tobą - wyznał i podniósł mój podbródek do góry.
Odruchowo spojrzałam na jego twarz, lekko się uśmiechał, odwzajemniłam to.
- Też bym chciała - przytaknęłam - dziękuję.
- Za co? - zdziwił się.
Moje policzki nabrały różowego koloru, ale w tym świetle i tak raczej tego nie widać. Było mi głupio, ale czułam, że powinnam to powiedzieć.
- Za ten rok, co prawda, nie byłeś przez cały, ale... - odchrząknęłam i zaczęłam cicho kontynuować - dziękuję, zmieniłeś mnie.
Zmienił mnie. To prawda, od kiedy pojawił się w moim życiu, nabrało ono więcej barw. Zazwyczaj w jego towarzystwie bawiłam się niesamowicie dobrze, nawet jeśli nie robiliśmy nic nadzwyczajnego.
- Ty też moje zmieniłaś, Naomi - uśmiechnął się szerzej - zależy mi na tobie.
- Mnie na tobie też... - urwałam.
Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do środka. Był to średniego wzrostu blondyn, ubrany w skórzaną kurtkę i ciemne spodnie.
Odsunęłam się nieznacznie od Ryana, nasza poza mogła wyglądać dość dwuznacznie, a przecież nie jesteśmy razem.
- Witam piękną panią - mężczyzna ukłonił się teatralnie - nazywam się Chucho.
Chucho? Co to za imię, pierwszy raz słyszę. Na pewno nie jest stąd.
Uśmiechnęłam się niezręcznie, poczułam jak uścisk mojego przyjaciela, zwiększa się na moim ramieniu.
- Chucho jest Hiszpanem - odezwał się Ryan, jakby czytał mi w myślach i wiedział, że się nad tym zastanawiałam.
Kiwnęłam głową i powoli podniosłam się do pozycji stojącej. Przedstawiłam się, po czym wyciągnęłam rękę do mężczyzny, którą on zamiast uścisnąć, pocałował. Czułam jak po raz kolejny dziś, się rumienię.
- Kreska, nie mówiłeś, że masz taką dziewczynę - zaśmiał się - to koniec z Marnie?
Kreska? Co to w ogóle ma znaczyć? Marnie. On był z Marnie. Kiedy Rick powiedział mi kim jest ta dziewczyna, to znaczy jak się nazywa, nie wspominał, że to była sympatia Ryana. Powiedział tylko, że to dawna znajoma.
- Przestań tak na mnie mówić - warknął.
- A co już nie wcią... - nie dokończył, bo przerwał mu wbiegający do pomieszczenia chłopak, którego jeszcze nie zdążyłam poznać.
- Co wy tu robicie? Zwłaszcza ty Ryan, jesteś gospodarzem. A za pięć minut północ - wydyszał, musiał czymś się zmęczyć, zapewne tu biegł - szybko, chodźcie na zewnątrz.
Założyłam na siebie mój płaszczyk, w którym tu przyszłam i szybko wyszłam na dwór. Straciłam z oczu, mojego przyjaciela, ale nie było czasu aby go znaleźć, za dwie minuty miał być nowy rok.
Stanęłam, w tłumie ludzi i razem z nimi zaczęłam odliczać.
- Pięć!
- Cztery!
- Trzy!
- Dwa!
Jak zwykle poczułam lekką tremę, nie wiem przed czym, może przed tym co wydarzy się w nowym roku, jaki on będzie? Nie miałam czasu jednak się nad tym zastanawiać, bo odliczanie dobiegło końca.
- Jeden!
Fajerwerki wystrzeliły, kolorując niebo, kilka osób otwierało szampana, żeby później go rozlać i podawać kolejno, każdej osobie. Pary się całowały, jak było w zwyczaju. Pocałunek o północu w sylwestra.
Przeleciałam wzrokiem po wszystkich, ale on zatrzymał się na dwójce ludzi. Ryan i Marnie. Pocałował ją, albo ona jego. Bez różnicy, zrobili to teraz. O północy.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy to odgłos fajerwerków czy tak głośno eksplodowało moje serce.
Słowa: 1226
Niedługo okładka zostanie zmieniona. Dostałam prace od kilku osób, jednak te dwie bardzo mi się spodobały. Możecie napisać, która według was jest lepsza, bo nie mogę się zdecydować. Okładki stworzyła exceptional_queen ♡
Buziaki ♡
Dziękuję za poprawę rozdziału Zaczarowana78
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro