Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter three.

3. Sick leave.

W nocy moje plecy bolały niemiłosiernie, zaczęłam żałował, że nie posmarowałam ich żadną maścią. Wypiłam już dwie tabletki przeciwbólowe, łudząc się, że chociaż odrobinę złagodzą to uczucie.
Postanowiłam dziś pójść do pracy i poprosić o zwolnienie, sprzątanie, kiedy nie mogę się zginać nie jest najlepszym pomysłem. Ostatnio ruch w hotelu nie jest największy, więc pan Denny powinien pozwolić mi na urlop. Swoją drogą dziwne, że tak mało ludzi wynajmuje pokoje, przecież jest lato. Weszłam do łazienki i po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych, wzięłam szybki, zimny prysznic, aby chociaż trochę się rozbudzić. Ta noc niestety jak już wspominałam nie należała do najlepszych.
Ubrałam się jak najszybciej w zwykłą bawełnianą koszulkę i krótkie spodenki. Wypiłam mocną kawę i zjadłam szybkie śniadanie. Po czym wybrałam się samochodem do mojego miejsca pracy, aby być trochę wcześniej i poprosić o zwolnienie.

Weszłam do budynku i witając się z kilkoma osobami po drodze ruszyłam od razu do biura mojego szefa.
Zapukałam mocno w drewniane drzwi i po usłyszeniu proszę weszłam niepewnym krokiem do środka.

- Naomi? Coś się stało? Dlaczego jesteś tak wcześnie? - zadał od razu kilka pytań, widocznie był zdziwiony, że mnie widzi.

Zagryzłam w zdenerwowaniu wargę, wydaje się, że mężczyzna ma dziś dobry dzień i będzie bardziej skłonny dać mi wolne.

- Um... Ja spadłam ze schodów i... -chciałam od razu się wytłumaczyć - bardzo się potłukłam - ciągnęłam zażenowana - czy mogłabym dostać dziś wolne?

Pan Denny postukał się palcem po nosie, po czym wstał i podszedł do okna. Dzięki czemu miałam chwilę, aby się rozejrzeć, mało kiedy bywam w tym pomieszczeniu. Wszystko jest tu wykonane z dość kosztownych materiałów. Meble są z ciemnego, naturalnego drewna, a do tego w jednej ze ścian jest biblioteczka. Na drugiej wisi telewizor, a pod nim stoi półka z różnymi nagrodami.
Czy wspominałam, że ten pokój jest ogromny?

- Co się z wami wszystkimi dzieje? -odezwał się mój szef - Każdy chce urlop - westchnął głęboko.

Może dlatego, że są wakacje? - chciałam zasugerować, ale uznałam, że to niegrzeczne.

- Ale i tak pewnie jesteś niezdolna do pracy - podrapał się po głowie - idź, ale do lekarza. Później się okaże, na ile dostaniesz zwolnienie.

Pokiwałam głową i rzucając szybkie do wiedzenia wyszłam z biura właściciela hotelu.
Od razu skierowałam się do pobliskiego szpitala, gdzie zostałam przyjętej niemal od razu.
Okazało się, że to nic poważnego, ale dostałam zwolnienie z pracy na tydzień. Postanowiłam, więc dostarczyć je od razu do hotelu.
Weszłam przez główne drzwi i machnęłam tylko na powitanie do Coco na recepcji, chciałam podejść i zamienić z nią parę słów, ale pewna para gości mi to uniemożliwiała.

- Cześć Dylan - kiedy zobaczyłam znajomą twarz, od razu się rozpromieniłam.

Chłopak był młodszy ode mnie o dwa lata i pracował tu dorywczo. Był na prawdę bardzo przystojny, jednak nic mnie do niego nie ciągnęło.

- Naomi! Hej - posłał mi szeroki uśmiech - Nie pracujesz dziś? Stało się coś? - zapytał, na co machnęłam ręką w geście, że to nie ważne.

- Wracam za tydzień, niezdara ze mnie - zaśmiałam się pod nosem.

W tym samym momencie zobaczyłam, że z biura wyszedł mój szef.

- Panie Denny! - wykrzyknęłam, aby zwrócić na siebie jego uwagę - muszę lecieć - skierowałam się do Dylana i ruszyłam w stronę mojego szefa.

- Byłaś u lekarza? -zapytał na wstępie, na co od razu pokiwałam głową.

Mężczyzna posłał mi wyczekujące spojrzenie, a ja podałam mu zwolnienie lekarskie.

- Na szczęście to nic poważnego, mocno się potłukłam - wyjaśniłam, kiedy mój szef przeglądał dokument.

- W takim razie do zobaczenia za tydzień panno Lynn - powiedział sympatycznie, na co się uśmiechnęłam.

- Do widzenia - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia.

Prawdę mówiąc, byłam podekscytowana tą możliwością, spędzenie siedmiu dni w ciepłym i wygodnym łóżku, zamiast wstawać wcześnie do pracy, było to moim zdaniem o wiele lepszą alternatywą.
Tym razem na recepcji spotkałam tylko Coco postanowiłam, więc do niej podejść.

- Cześć - przywitałam się.

- Hej co się stało, że cię dziś nie ma? - zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi.

Wzruszyłam ramionami, ale kiedy zobaczyłam jej nieustępliwe spojrzenie, uznałam, że lepiej będzie jak jej wszystko wyjaśnię.

- Jestem taką niezdarą i spadłam ze schodów, nic poważnego się nie stało, ale mam tygodniowe zwolnienie - powiedziałam, a ona zakryła sobie dłonią usta.

- Ojejku biedulka - westchnęła, a ja ponownie wzruszyłam lekceważąco ramionami.

Postanowiłam zmienić temat, ponieważ mówienie o sobie nie sprawia mi za dużej przyjemności.

- To co z tą kawą? Może wpadłabyś dzisiaj do mnie jak skończysz pracę? - zaproponowałam.

Coco przytaknęła, a na jej twarzy rozciągają się szeroki uśmiech.

- Wpadnę około dziewiętnastej, a teraz już uciekaj, bo szef patrzy na mnie jak by chciał mnie zjeść - dokończył szeptem, na co zachichotałam cicho.

Żegnając się szybko z przyjaciółką, wyszłam z budynku, kierując się w stronę parkingu, gdzie zostawiłam mój samochód.

- Naomi! - automatycznie się odwróciłam w stronę właściciela głosu.

Zmrużyłam oczy, przez świecące mi w twarz słońce. Na początku nie rozpoznałam osoby nawołującej moje imię, lecz po chwili okazało się, że jest nią mężczyzna z parku.

- Ryan - powiedziałam, kiedy do mnie podszedł.

Był ubrany w ciemne spodnie i granatową koszulkę z dziwnym nadrukiem.

- Cześć - uśmiechnął się szeroko.

Mogłabym nawet przez chwilę sądzić, że zachowuje się jak normalny człowiek.

- Cześć - kiwnęłam głową.

Jego uśmiech stał się jeszcze większy, kiedy się z nim przywitałam.
Przeszło mi przez myśl, że w takim wydaniu wygląda naprawdę dobrze.

- Masz ochotę wyjść na kawę? - zapytał uprzejmie.

Byłam pewna, że moja szczęka jest na ziemi, był naprawdę bardzo grzeczny, co do niego nie pasuje. Mimo, że nie znam tego mężczyzny jestem pewna, że na opinię "niegrzecznego chłopca".
Ale czy każda dziewczyna marzy o takim facecie?
Przejrzałam mu się dokładnie, przez całe życie rodzice wpajali mi do głowy, żeby nie ufać nieznajomym. A co ja teraz robię?

- Och, daj spokój nie interesujesz mnie w takim sensie - poruszył brwiami - jeżeli wiesz co mam na myśli.

Hej, co ze jest mną nie tak?

- Nic, po prostu - chwila czy ja powiedziałam to na głos? - nie oczekuję niczego od ciebie, chcę do zaprzyjaźnić. Nie interesują mnie dziewczyny.

Chwilę przetwarzałam to co mi powiedział, a w pewnym momencie pokrył mnie krwiście czerwony rumieniec.

- Jesteś gejem? - wypaliłam.

Skarciłam się w głowie za moją bezpośredniość, nie chciałam go urazić. Jednak Ryan homoseksualistą? Nie wyglądał na takiego i na pewno się tak nie zachowywał.
Moje rozmyślania przerwał głośny śmiech mężczyzny.

- Z pewnością nie jestem gejem - oznajmił, nadal chichocząc.

Matko jaka ja jestem głupia...

- Przepraszam, nie chciałam cię urazić - powiedziałam szczerze.

- Spokojnie nie mam nic do takich ludzi - przerwa na chwilę - ale co powiesz na tę kawę? Zamiast stać na chodniku i blokować przejście?

Rozejrzałam się w około, racja staliśmy na samym środku ruchliwego chodnika, niektórzy ludzie wymijając nas, cicho przeklinali pod nosem.

- Kawa brzmi świetnie - uśmiechnęłam się szeroko.

- Ładnie wyglądasz, kiedy jesteś szczęśliwa - powiedział, a ja po raz kolejny dzisiaj czułam jak się rumienię.

1107 słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro