Chapter thirty-two.
Jeśli końcówka jest jakaś nie ogarnięta to przepraszam, ale już po trzeciej a ja staram się napisać coś sensownego (miło jeśli docenicie moje starania komentarzem).
32. It was a mistake.
- Zróbmy sobie zdjęcie - proponuję.
Jesteśmy na moście, na którym zawieszone są kłódki. To miejsce idealne dla par, my też jesteśmy parą, ale parą przyjaciół.
- No proooszę - przedłużam literę, ale kiedy widzę jego minę przewracam oczami - po co mnie tu zabrałeś jak nie będę miała pamiątki?
- Możesz sobie coś kupić - wzrusza ramionami.
- Co kłódkę? - burczę - Ryaaan.
Unosi oczy do góry po czym teatralnej przewraca oczami, a końcu wyciąga swój telefon i robi nam kilka zdjęć.
- Zadowolona? - pyta.
Po chwili podaje mi komórkę, żeby pokazać zdjęcia. Przeglądam je i w końcu wybieram najlepsze.
- Świetnie - stwierdzam - prześlij mi je - wskazuję wybraną fotografię - albo wszystkie. Tak, wyślij mi wszystkie.
- Oczywiście - przewraca oczami - chodź zawiesiny sobie kłódkę - widząc moją minę dodaje - żeby nasza przyjaźń się nie zerwała.
Uśmiecham się szeroko i potakuję, po chwili znajdujemy się w małym sklepiku. Sprzedają tu jedynie to, co da się zawiesić na barierę mostu.
Ryan, ze względu na to, że dzięki nas duża różnica wzrostu musiał się do mnie nachylić, aby coś powiedzieć i pokazać.
- Popatrz - wskazuje na jedną z kłódek - można na niej coś wygrawerować.
- Ojeju.
Podskoczyłam jak mała dziewczynka, zresztą czasami nadal nią jestem, co prawda w tym roku będę miała już dwadzieścia jeden lat, ale Ryan nadal potrafi wypominać mi to, że jestem dzieckiem. Oczywiście. On ma już dwadzieścia pięć, więc ja mogłabym mówić, że jest staruszkiem.
- Ile Pan będzie robił napis? - zapytał sprzedawcę.
- Zależy jak długi - odpowiedzią tamten.
Mężczyzna, z którym tu przyszłam zastanowił się przez chwilę po czym oznajmił, że chce dwadzieścia dwie literki, z czego dziewięć na odwrocie.
- Mam kilka zamówień, ale myślę, że w godzinę czy dwie się wyrobię - odpowiedział.
- Świetnie, to... - urwał - Mogę panu napisać co chciałbym wygrawerować?
Tamten wzruszył ramionami i przesunął mu swój notes pod nos i podał długopis. Ryan nabazgrał coś, zasłaniając mi widok, przez co nie mogłam przeczytać.
- Dzięki, to my wpadniemy za jakiś czas.
- Hej, jak chcesz z nią zerwać to wybrałeś za bardzo romantyczny sposób - zaśmiał się sprzedawca.
Rozszerzyłam oczy. Co tam jest napisane?
- My nie... - jednak moja wypowiedź przerywa ciemnowłosy.
- Nie zrywam z nią - zaśmiał się - chodź, pójdziemy na gofry - zwraca się do mnie.
Opuszczamy, więc sklepik i ruszamy w nieznanym mi kierunku. W końcu mam okazję zapytać go jaki napis zamówił. Jednak on odpowiada, że to niespodzianka. Jęczę i tupię sfrustrowana nogą, ale on zdaję się tym wcale nie przejmować.
- Przekażę Rickowi, że bardziej jęczysz na tym wyjeździe niż z nim w sypialni - wybucha śmiechem, ale dostaje ode mnie po karku (tam mogłam dosięgnąć).
- Przestań jesteś okropny - rumienię się.
- Zaprzeczysz?
- Dupek z ciebie wiesz? - pierwszy raz go tak nazwałam.
Znów się śmieje, tak głośno, że mam wrażenie, że zaraz ludzie zaczną się na nas gapić.
- Pewnie tego nie robicie. Masz traumę z pod łóżka?
Czuję i wiem, że jestem całą czerwona. Jak długo będzie jeszcze wypominał mi tę fatalną kryjówkę? Na litość Boską minęło dwa lata! To on powinien być zażenowany bardziej niż ja.
- A ty co? Twoja jest w ciąży, mógłbyś się bardziej opanować - dogryzam -przynajmniej poczekać do ślubu.
- My przynajmniej to robimy.
-We troje. To obrzydliwe, tak z dzieckiem.
Chłopak wywraca oczami, ah no tak ja widzę wszystko inaczej niż przeciętni ludzie.
- Jesteś straszna.
- Dzięki - burczę.
Kilkanaście minut później, kontynuujemy nasz spacer zajadając się lodami. Smakują na prawdę dobrze, a dzisiejszy dzień po prostu nie mógł się bez nich odbyć. W rzadko ciepłej Anglii zawitało nareszcie słońce. A my korzystamy z tego najlepiej jak potrafimy. Oglądamy śliczne miejsca, może nie wszystkie są niesamowite, bo w niektórych walają się wszędzie śmieci, przez co świat przypomina wysypisko. To straszne, że człowiek, nie potrafi uszanować natury oraz drugiego człowieka.
- Nad czym myślisz?
- Nad tym bałaganem - wyznaję - to przykre, że ludzie tak bardzo zaśmiecają planetę...
Chłopak, patrzy na mnie jakby zdziwiła bo moja odpowiedź, ale zanim zdążę policzyć w myślach do dziesięciu odpowiada:
- Rzeczywiście jest syf - przyznaje mi rację - nigdy tego nie zrozumiem.
Po jakimś czasie Ryan proponuję, żeby wrócić po naszą kłódkę, bo nie może się doczekać, aby pokazać mi co zażyczył sobie, aby zostało wygrawerowane. Przyznam, że mnie też zjada od środka ciekawość. Co on mógł wymyślić?
W końcu pojawiamy się w malutkim budynku, czekamy chwilę w kolejce (którą składa się z jakiejś dziewczyny oraz Ryana). Później mężczyzna, kiedy jest jego kolej mówi, o co chodzi i po chwili otrzymuje to, co chciał.
- Dzięki - mówi Ryan do sklepikarza.
Wręcza mu z uśmiechem banknot, chyba jest zadowolony z efektu, który otrzymał mnie oczywiście nie pozwala obejrzeć kłódki, wciąż ten sam argument - "chcę żebyś miała niespodziankę".
Widzę, że pan za kasą przygląda nam się z zainteresowaniem, o kilka sekund za długo. Dlatego łapię Ryana za ramię i ciągnę w stronę wyjścia.
- Co jest?
- Myślę, że ten facet jest pedofilem - mówię z kamienną twarzą.
Po chwili jednak mój rozmówca głośno się śmieję.
- Skąd ten pomysł? - pyta nadal rozbawiony.
- Nie wiem - wzruszam ramionami - tak jakoś.
Po chwili ja również wybuchem cichym śmiechem i tak chichoczemy oboje. Czy mężczyźni chichoczą?
Po chwili Ryan, mówi że powinniśmy pójść w końcu na most i zawiesić to co kupił. Jestem podekscytowana, wiem że są tam tylko słowa, ale na pewno będą dla mnie ważne. Czuję, że tak będzie. W końcu to Ryan je wymyślił, on nie napisał by czegoś pustego, tak jak zrobiłby to Rick.
A właśnie Rick... Od wczoraj nie mam z nim żadnego kontaktu. Przyznam, że zapomniałam wysłać mu nawet jakiejś wiadomości, że wszystko u mnie w porządku. Właściwie sam, również by mógł się zainteresować, a nie czekać, aż ja to zrobię.
W końcu znaleźliśmy odpowiednie miejsce do przymocowania, naszej białej kłódki na barierce.
- Okej możesz przeczytać grawer.
Miałam ochotę przewrócić oczami, bo zachowuje się jaby to było coś okropnie ważnego. Cieszę się jeśli takie się okaże, ale czy to nie głupie, że on jak i ja ekscytujemy się taką małą rzeczą?
Odbieram od niego "narzędzie zbrodni" i przez chwilę się w nie wpatruję, są na tym tylko nasze imiona. Posyłam mu pytający spojrzenie a on jakby się ocknął mówi:
- Odwróć na drugą stronę.
Robię to i czytam napis:
"IT WAS A MISTAKE"
- To była pomyłka? - marszczę brwi - co?
- Poznaliśmy się przez twój błąd - wyjaśnia - to była pomyłka, której mam nadzieję, że nie żałujesz.
- Oczywiście, że nie żałuję - potwierdzam.
Na moją twarz wdarł się piekący rumieniec. To było trochę dziwne rozmawiać z nim w taki sposób, nie znaczy, że coś mi nie odpowiadało, po prostu czułam, że to nieodpowiednie.
Zawiesiliśmy kłódkę i wyrzuciliśmy kluczyk, wiem, że tak było w tym zwyczaju. Ryan spogląda na mnie i obejmuje mnie niepewnie ramieniem.
- Za przyjaźń - szepcze.
- Za przyjaźń - wtulam się w niego i przymykam oczy.
Słowa: 1090
Buziaki! ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro