Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter Six.

6. Write your own script.
 

- To dlaczego teraz ze mną rozmawiasz zamiast płakać w poduszkę? 

Od odpowiedzi ratuje mnie dzwonek mojego telefonu, sięgam po niego i nie sprawdzając kto dzwoni odbieram. 

- Słuch... - nie zdążyłam skończyć wyrazu, ponieważ przerwał mi szloch. 

Szloch, który rozpoznam wszędzie. 

- Co się dzieje Spencer? - spytałam z niepokojem. 

- Ja... - znów płacz - to nie jest rozmowa na telefon - wyjąkała - mogę do ciebie przyjechać? 

- Jasne - ożywiłam się - kiedy? 

- Spodziewaj się mnie jak najwcześniej - pociągnęła nosem. 

- To coś poważnego? 

- Wszystko ci opowiem jak przyjadę. 

- Dobrze, będę czekała - odpowiedziałam, jak najłagodniej. 

- Kocham cię Naomi. 

- Ja Ciebie też Spenc, trzymaj się. 

Kiedy to wypowiedziałam usłyszałam odgłos, przerywanego połączenia. Czułam się podle - moja przyjaciółka cierpiała, a ja nie mogę jej teraz pomóc. 

- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Ryana, a jego ręka spoczęła na moim ramieniu. 

- Tak - spojrzałam na niego - po prostu coś złego dzieje się z moją przyjaciółką.

- Na pewno będzie dobrze - uśmiechnęłam się lekko, Ryan z pewnością nie był mistrzem pocieszania.

- Zobaczymy - westchnęłam - poczęstujesz się ciastem? - zmieniłam temat.

- Nie, dzięki - jego kąciki ust lekko podniosły się ku górze.

Zmarszczyłam brwi, powinnam mu zaproponować coś na samym początku.

- Napijesz się czegoś? Może jesteś głodny? - zapytałam.

- Niczego nie potrzebuję Naomi - odezwał się, śmiejąc.

Ohh Boże, jaki on ma cudowny śmiech! Dopiero to zauważyłam.

- Co cię do mnie sprowadza?

Mężczyzna przewrócił oczami, a później wbił wzrok w moją twarz.

- Muszę mieć konkretny powód? - pokręciłam głową - no właśnie. Chcę się z tobą zaprzyjaźnić, więc jestem - wzruszył ramionami.

W duchu uśmiechnęłam się na jego słowa. Jednak nie pozwoliłam, aby mógł coś odczytać z mojej twarzy.

- Nie wiem jak się z kimś zaprzyjaźnić - przyznałam cicho - zawsze jakoś to wychodziło samo.

- Ja też nie wiem - powiedział - Nie mam przyjaciół, po za paroma idiotami - wyszczerzył się - po prostu zróbmy to na swój sposób - mruknął - napiszmy własny scenariusz.

- Może coś z tego wyjdzie - przyznałam.

- Oczywiście, że tak - pokiwał głową - to co powiesz na film?

- Jasne, czemu nie - zmarszczyłam lekko brwi na tą propozycję, ale na moich ustach rozciągnął się uśmiech.

Wstałam z kanapy, po czym ruszyłam do sypialni po laptopa.

- Zaraz wrócę - powiedziałam na odchodne.

Wkroczyłam do mojego pokoju i ze stolika nocnego wzięłam, to po co przyszłam. Po drodze do salonu włączyłam urządzenie i postawiłam na ławie przed Ryanem.

- Znajdziesz coś? - spytałam, a on pokiwał głową.

- Jakie filmy lubisz?

Przeniósł laptopa na swoje kolana i spojrzał pytającym wzrokiem na mnie.

- Wybierz cokolwiek tylko nie science fiction i nie horror - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego na kanapie.

Zerknęłam na ekran monitora i śledziłem wzrokiem myszkę, którą poruszał mężczyzna. Ciekawe zajęcie. Polecam.

- Może pójdziemy do kina? - odezwał się, kiedy nie mogliśmy znaleźć nic ciekawego.

- W porządku, wybierz co ci się podoba - mruknęłam.

Ryan włączył stronę kina, swojego ulubionego jak mnie poinformował i zaczął przeglądać repertuar.

- Nie grają dziś nic ciekawego - powiedział - zamknij oczy i coś wylosuj - zaproponował, na co się zaśmiałam, ale wykonałam polecenie.

- Idziemy na Spaceman - powiedział, po czym dodał - jakiś dramat.

- Mnie pasuje - kiwnęłam głową - za ile jest? - przeniosłam wzrok na jego twarz.

- Za dokładnie dwadzieścia trzy minuty, jak się pośpieszymy to zdążymy - powiedział.

Po czym wyłączył paroma kliknięciami laptopa i podniósł się z kanapy.

- Mogę skorzystać jeszcze z toalety? - zapytał na co pokiwałam głową i wstałam.

- Chodź za mną - poprowadziłam go do drzwi łazienki, przez całą drogę czułam jego wzrok na moich plecach - to tutaj - chrząknęłam i wskazałam na wejście do pomieszczenia - poczekam w salonie.

Ryan uśmiechnął się zniewalająco i kiwnął głową, następnie zniknął w toalecie. Westchnęłam cicho, dlaczego ten mężczyzna wydaje się być taki tajemniczy? 
Odeszłam od drzwi i ruszyłam do salonu, rozmyślając o chłopaku, przebywającym aktualnie w moim domu.
Może kiedy lepiej się poznamy otworzy się przede mną? Kompletnie nie znam tego człowieka, nie wiem nawet jak się nazywa...

- Idziemy? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos Ryana.

Kiwam nieśmiało głową i kieruję swoje kroki do przed pokoju, gdzie zakładam zwykłe czarne trampki. Chłopak zakłada również swoje buty, po czym wychodzimy, a ja zamykam za nami mieszkanie.

- Ile zostało nam czasu? - pytam, częściowo po to, aby przerwać tę okropną ciszę.

- Jakieś piętnaście minut - mruknął - teraz czternaście.

- Jesteś pewny, że zdążymy? - skrzywiłam się lekko - to daleko.

Chłopak przewrócił oczami, chyba zaczynałam go powoli denerwować.

- Mam samochód Naomi - wyjaśnił - damy radę.

- Skoro tak mówisz - westchnęłam i przyśpieszyłam kroki, zanim zejdziemy z tych schodów minie wieczność - ja też mam samochód - odezwałam się, na co chłopak się roześmiał.

O co mu chodzi? Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego niepewnie, postanowił chyba mnie zignorować, bo nie skomentował moich słów. 
Kiedy w końcu udało nam się wyjść z budynku, okazało się, że zostało tylko dziewięć minut do seansu.
Jaki to na sens, aby tam jechać? Skoro i tak nie zobaczymy początku filmu.

- Chyba, jednak nie zdążymy - ohh czasami myślimy podobnie.

- To co robimy? - zadałam pytanie, cichym głosem.

Czy ja zawsze muszę mieć jakiś dziwny głos?

- Co powiesz, żeby się gdzieś przejechać? Mogę pokazać ci parę fajnych miejsc - podrzucił kluczyki, które wyjął wcześniej z kieszeni spodni.

Czy tylko ja zawsze mam obawy, kiedy wsiadam do samochodu z osobą, którą dopiero poznałam? 
Brawo Naomi, dopiero teraz panikujesz...

- Może się przejdziemy? - wzruszyłam ramionami.

Chłopak zeskanował wzrokiem moją twarz, po czym na jego ustach zaczął błąkać się dziwny uśmiech.

- Czy ja dobrze myślę? - spytał retorycznie - Ty się boisz ze mną jechać - to było stwierdzenie, nie pytanie przynajmniej takie odniosłam wrażenie.

- Ja... - zająkałam się, co utwierdził go w przekonaniu, że ma rację - Nie znamy się jeszcze dobrze i... - przegryzłam w zdenerwowanie wargę.

- Dobrze, nie tłumacz się - zaśmiał się cicho, a ja poczułam, że robię się czerwona - możemy iść na spacer - wzruszył ramionami, zgadzając się.

- Więc gdzie idziemy?

- To twoje rejony prowadź - uśmiechnął się lekko, a ja przytaknęłam.

Pokażę mu niesamowite miejsce, które odkryłam jakiś czas temu. Mało kiedy tam chodzę, ale jest tam naprawdę niesamowicie. Ludzie chyba zapomnieli, że na tym świecie istnieją cząstki niebiańskiego raju, gdzie jedynym dźwiękiem jest cisza i pomruki natury.
A ja? Ja mam zamiar im o tym przypomnieć, chociażby pokazując takie miejsce jednej osobie.

Chwyciłam Ryana za dłoń i pociągnęłam w ciemną uliczkę, trochę straszne, ale tylko tak można się tam dostać.

- Zwariowałaś? - zaśmiał się i wyrównał nasze kroki, tak, że szliśmy ramię w ramię.

- Nie, ale ty zwariujesz jak to zobaczysz - powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

Kiedy dotarliśmy do końca uliczki, zmarszczyłam brwi, brama która była zawsze otwarta tym razem, została zamknięta na kłódkę.

- Kurczę - zagryzłam wnętrze policzka  - trzeba tędy przejść, ale jest zablokowane - zmarszczyłam brwi.

Chłopak puścił moją dłoń i podszedł do ogrodzenia. Chwila... My naprawdę jeszcze do tej pory trzymaliśmy się za ręce?

- Możemy przez to spokojnie przeskoczyć - odwrócił się twarzą do mnie, a ja pokręciłam przecząco głową.

- Nie dam rady - przyznałam od razu, na co on wywrócił oczami.

- Pomogę ci - zapewnił - naprawdę chcę zobaczyć to miejsce - uśmiechnął się.

Był mistrzem manipulacji, właśnie dlatego się zgodziłam. To zupełnie nie fair. Cóż całe życie jest nie fair.

- Jak zamierzasz to zrobić - uniosłam prawą brew do góry.

- Nic prostszego. Ile ważysz?

Otworzyłam szerzej oczy, on naprawdę o to zapytał?

- Dziewczyny nie pyta się o wagę! - bąknęłam.

- Kurde, a myślałem, że o wiek - zaśmiał się, a ja wzniosłam oczy do góry - dobra chodź tu, podniosę cię.

Podeszłam do niego, a on kładąc obie dłonie pod moimi pośladkami, bez problemu mnie uniósł.

- Musisz tam usiąść - poinstruował mnie, wskazując głową na dach jakiejś małej budki obok ogrodzenia - później po prostu się zsuniesz na ziemię, rozumiesz? - pokiwałam głową.

Ryan stanął na jakimś, większym kamieniu i spokojnie posadził mnie na wcześniej wspomnianym dachu.

-Teraz zjedź po tym tyłkiem - mruknął, a ja z lekką nie pewnością spełniłam jego polecenie i już po chwili stałam na ziemi.

- Dziękuję - powiedziałam - Teraz ty tu chodź.

- Co? - mruknął - ja idę do domu, ty tu sobie siedź - wzruszył ramionami i zaczął się oddalać.

Wytrzeszczyłam oczy, byłam przerażona.

- Chyba mnie tu nie zostawisz?! - podniosłam głos, ale on nie reagował - Ryan!

Szedł dalej, ale w końcu się odwrócił i powolnym krokiem wrócił w moją stronę.

- Boże tylko żartowałem - wybuchnął  śmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą. 

1312 słowa

Rozdział poprawiony przez Zaczarowana78 której bardzo dziękuję za poświęcony czas ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro