Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter Nine.

9. First, it is important what you think. 

Uchyliłam niechętnie powieki i od razu zaczęłam zastanawiać się kto wyrwał mnie z cudownej krainy Morfeusza. Zwlokłam się powoli z łóżka i chwytając szlafrok, ruszyłam do przedpokoju. 
Przekręciłam kluczyk w zamku i uchyliłam drzwi, uprzednio nawet nie patrząc kim jest osoba, która usiłuje się dostać do środka. 
Gdy zobaczyłam kto stoi przed moim mieszkaniem lekko mnie zamurowało osoba, której zupełnie się nie spodziewałam jest teraz przede mną.
Zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, zostałam mocno przytulona, odwzajemniłam uścisk.

- Naomi - wychrypiała mi do ucha.

Przytuliłam przyjaciółkę jeszcze mocniej chcąc dodać jej otuchy, mimo tego że nie znałam powodu jej roztrzęsienia, czułam, że stało się coś poważnego.

- Co się dzieje Spencer? - zapytałam, lekko się od niej odsuwając i przepuszczając ją z walizką w drzwiach.

- Mogę się u ciebie zatrzymać? - zapytała słabo, ignorując moje wcześniejsze pytanie.

Pokiwałam zgodnie głową, w głębi ducha cieszyłam się, że tu będzie, bardzo ją kocham.

- Oczywiście, głupio pytasz - machnęłam lewą ręką - usiądźmy i wszystko mi opowiesz, później zajmiemy się walizką.

Jak zaproponowałam, tak zrobiłyśmy i rozsiadłyśmy się w moim małym salonie, obie na kanapie.

- Nie wiem od czego zacząć - wzięła głęboki oddech i poprawiła w zdenerwowaniu włosy - pokłóciłam się z Michaelem - wydusiła, a kiedy chciałam jej przerwać uniosła palec w górę, ze chce kontynuować - pewnie myślisz, że to nic - popatrzyła na swoje splecione dłonie - był u mnie motocyklem i on... Gdy się posprzeczaliśmy wsiadł na niego i odjechał - kiwnęłam lekko głową i objęłam ją ramieniem, spodziewając się najgorszego - on, gdy jest zdenerwowany jedzie bardzo szybko - czułam, że zbiera jej się na płacz, pogładziłam lekko jej ramie - miał wypadek, poważny - rozpłakała się - on nie chce mnie znać, mówi, że czuje obrzydzenie do mnie. A ja... ja nie wiem co zrobić, bo on i ja, my... - płakała coraz bardziej, a ja nie wiedząc co zrobić, mocno ją przytuliłam - ja... Jestem w ciąży - płakała coraz bardziej, a ja zachłysnęłam się powietrzem.

Czy wszystkie moje przyjaciółki zachodzą teraz w ciążę?

- Będzie dobrze, kochana dasz radę Michael jeszcze do ciebie wróci - zaczęłam ją pocieszać, w czym niestety nie byłam najlepsza.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie i otarła łzy, zauważyłam, że nie nakładała makijażu, co było raczej dziwne.

  - Nie rozumiesz... Ja go chyba nie kocham, ale - pociągnęła nosem - ja noszę jego dziecko i nie dam rady... nie chcę tego - płakała coraz bardziej.

- Hej, popatrz na mnie - powiedziałam i odnalazłam wzrokiem jej zamglone oczy - dasz radę, przejdziemy przez to razem, możesz ze mną mieszkać. Znajdziemy dobrego lekarza, zrobimy pokój dla maleństwa i... - Nie zdążyłam skończyć, mojej wypowiedzi, ponieważ Spenc zakryła mi dłonią usta.

- Jesteś na prawdę wspaniała, ale nie jestem pewna, czy zdołam pokochać to dziecko - powiedziała, a ja zastanawiałam się jaki jest prawdziwy powód.

- Gdy ostatni raz rozmawiałyśmy... - zaczęłam mówić - było u ciebie wszystko w porządku, tak dużo się wydarzyło przez parę dni - podsumowałam i  westchnęłam ciężko.

- Wtedy jeszcze o niczym nie wiedziałam - mruknęła - zaraz po rozmowie poczułam się źle, wymiotowałam, było mi nie dobrze - skarżyła się - postanowiłam, następnego dnia, że zrobię test i chciałam najpierw powiedzieć o tym Michaelowi, ale później się pokłóciliśmy i tak wyszło, że... - wzięła głęboki oddech, a po chwili opowiadała dalej - wyszło tak, że wsiadł na motocykl i pojechał, szybko, jak zwykle, kiedy jest zły. Byłam zdenerwowana, ale zaczęłam do niego dzwonić, po paru godzinach - mówiła tak szybko, jakby chciała wyrzucić z siebie źle wspomnienia - dostałam telefon, że Michael miał wypadek i jest w szpitalu, wzięłam taksówkę i pojechałam tam i... On był dalej na mnie zły - zająkałam się - powiedział, że to koniec i nie chce mnie znać... - urwała.

- A co z tobą? - spytałam - powiedziałaś mu?

- Nie... - westchnęła - najprawdopodobniej to usunę.

- Jak tak możesz? - dziewczyna lekko wzdrygnęła się na mój ton - jak możesz mówić, że "to" zlikwidujesz?! To jest dziecko, człowiek, a nie jakiś wirus w komputerze, że możesz go usunąć - w tej chwili mało obchodziło mnie to, że dziewczyna jest prawdopodobnie na skraju załamania, wybuchłam, bo chodzi o czyjeś życie.

- Wiem, ale...

- Nie ma żadnego, ale - przerwałam jej i powiedziałam dobitnie - poradzimy sobie i zaraz zapiszę cię do ginekologa - oświadczyłam i wstałam po laptopa.

Kiedy omijałam Spenc na kanapie, dziewczyna zatrzymała mnie i chwyciła za dłoń.

- Naomi? - jej głos był bardzo cichy.

- Tak? - spojrzałam na nią, ciekawa o co chodzi.

- Dziękuję - powiedziała nieśmiało, a ja lekko kiwnęłam głową, delikatnie się uśmiechając.

Bez słowa ruszyłam do sypialni, gdzie był mój laptop i wzięłam go z komody, szybko wracając do salonu.

- Wiesz, który to miesiąc? -  spytałam po czym usiadłam obok niej.

- Skąd mam wiedzieć, skoro nie byłam jeszcze u lekarza? - spytała retorycznie, na co ja przewróciłam teatralnie oczami - Zapisz mnie do kogoś jak najszybciej - powiedziała.

- Zapiszę cię do najlepszego lekarza jakiego znajdę - sprostowałam i wpisałam w wyszukiwarkę Google poszukiwaną frazę.

- Ktoś do ciebie dzwoni - powiedziała, a ja od ruchowo zamknęłam na ławę gdzie zazwyczaj leży mój telefon.

Tym razem był wyciszony, a dziewczyna kiedy zobaczyła, że dzwoni Ryan, pisnęła podekscytowana i sama odebrała.

- Spenc oddaj to - szepnęłam, na co ona się roześmiała.

- Hej jesteś chłopakiem Naomi? - jestem pewna, że gdybym mogła zabiłabym ją w tym momencie wzrokiem.

Moja przyjaciółka zagryzła lekko wargę i słuchała co mówi mężczyzna po drugiej stronie. 
Odstawiłam laptopa i oczywiście postanowiłam odzyskać swój telefon, ale w końcu z tego zrezygnowałam, gdyż nie chciałam aby stało się coś dziewczynie, a tym bardziej dziecku.

- Naomi mi dużo o tobie opowiadała - powiedziała 'słodko'.

- To nie prawda! - krzyknęłam, nie mając pewności, że chłopak mnie usłyszał.

- Daj spokój - skierowała tym razem swoje słowa do mnie - oczywiście, że... - nie dokończyła, bo w końcu wyrwałam jej telefon z zaskoczenia.

- Przepraszam cię za nią - powiedziałam, nadal miażdżąc wzrokiem, dziewczynę - to nie prawda co ci powiedziała.

- Nie obchodzi mnie co powiedziała o tobie twoja przyjaciółka - usłyszałam jego głos - w pierwszej kolejności jest ważne co ty myślisz, a więc co myślisz? - zadał pytanie po czym pożegnał się i rozłączył.

Nie dowiedziałam się nawet, po co dzwonił natomiast jego słowa, szumiały w mojej głowie przez dłuższy czas. Nawet podczas rozmowy z Spencer, nie mogłam wyłączyć myślenia, tak jak przed paroma dniami poradził mi Ryan, a może w cale nie chciałam wyłączyć w tym momencie myśli.

Co tak naprawdę sądzę o tym mężczyźnie?

Rozdział poprawiony przez Zaczarowana78

Słowa: 1018

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro