Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter one

1. Mistake.

Ostatni raz spojrzałam w lustro i poprawiłam moje długie blond włosy. Dzisiaj są urodziny mojego chłopaka - Harrego, nie mogę się doczekać, aż zobaczy moją niespodziankę.
Chwyciłam klucze do mojego auta i ruszyłam w stronę garażu. Zerknęłam na godzinę w telefonie - świetnie zostało mi tylko dziesięć minut. Mruknęłam z niezadowoleniem pod nosem i wcisnęłam mocniej pedał gazu. Jak na złość dziś był duży ruch, uderzyłam pięścią sfrustrowana w kierownicę. Po chwili jednak, wzięłam głęboko oddech, aby się uspokoić i znów spojrzałam jaki mam czas. Okazało się, że jestem spóźniona, a Harry nie toleruje spóźnień, przewróciłam oczami na to jak bardzo mam dokładnego chłopaka.
W końcu dotarłam do parku, oczywiście z niemałym opóźnieniem. Zostawiłam samochód na parkingu i pobiegłam w stronę gdzie miałam spotkać się z Harrym. Zobaczyłam na tym miejscu chłopaka w kapturze, uśmiechnęłam się pod nosem, że wybrał dziś - co robi rzadko, sportowe ubranie - o wiele bardziej lubię go w tym stylu.
Z racji tego, iż stał tyłem do mnie postanowiłam go zaskoczyć ruszyłam, więc biegiem w jego stronę. Kiedy byłam w odpowiedniej odległości skoczyłam mu na plecy, chłopak był widocznie zdezorientowany, ale kiedy przyciągnęłam jego usta do swoich, po krótkiej chwili odwzajemnił pocałunek.

- Naomi?! - usłyszałam obok głos, ale nie zważałam na niego Harry, całował dziś inaczej, lepiej - Naomi! - znów krzyk, chciałam to zignorować, ale dopiero po chwili rozpoznałam tak bardzo znajomy głos.

Oderwałam się jak poparzona od chłopaka i spojrzałam przerażona, ale i zdezorientowana w stronę osoby, która nawoływał moje imię.

- O mój Boże - zakryłam dłonią swoje usta, kiedy spostrzegłam mojego chłopaka w eleganckim stroju przyglądającego się mi uważnie.

- Co to miało być? - tym razem usłyszałam głęboki głos za sobą.

- Kim ty w ogóle jesteś? - podniosłam głos.

- Kim ja jestem? - usłyszałam cichy śmiech - to ty dziewczynko, rzucasz się na mnie i przysysasz mi się do ust - oblizał wargi - nie mówię, że mi się nie podobało - posłał mi leniwy uśmiech, a ja spaliłam buraka, zapominając o towarzystwie, mojego chłopaka.

- Ja tu też jestem - Harry, nieźle się zdenerwował, a ja poczułam, że będzie trudno mi wyjaśnić tą sytuację.

- Ja myślałam, że to ty Harry - nawet ja słyszałam jak żałośnie to brzmi.
- Gdyby ci na nim zależało nie pomyliłbyś go - odezwał się nieznajomy, a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.

- On ma rację - przyznał mój chłopak- To koniec.

- Będziesz słuchał jakiegoś głupka? Błagam wyjaśnijmy sobie to na spokojnie - jęknęłam, czując jak zbiera mi się na płacz.

- Wiem co widziałem.

- On wie - powtórzył nieznajomy.

- A Ty co? W echo się bawisz? - burknęłam.

Zamiast odpowiedzi otrzymałam tylko szeroki uśmiech, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

- Harry przepraszam - próbowałam go w jakiś sposób udobruchać.

- Nie pasujemy do siebie spójrz - wskazał na swoją sylwetkę - jestem zawsze elegancki, a ty ubierasz się jak bezdomny, albo dziś - prychnął - jak z pod latarni.

- Co proszę? - wytrzeszczyłam oczy, miałam na sobie rozkloszowaną pastelową, sukienkę w kwiatki, sięgającą przed kolanko.

- Czy ja tak wyglądam? - zwróciłam się do nieznajomego, który aż zachodził się śmiechem.

- Wyglądasz tak powiedzmy na dziesięć lat - stwierdził, a ja zacisnęłam usta w cienką linię.

Jeden bierze mnie za dziecko, drugi za pannę lekkich obyczajów. Kim ja w ogóle jestem?

- Żegnaj Naomi - Harry zaczął się oddalać, a ja mimo wszystko poczułam łzy.

- Błagam nie zostawiaj mnie! - krzyknęłam, aż kilka osób się obejrzało, niestety Harry tego nie zrobił.

- Zadowolony? - wysyczałam po chwili do nieznajomego.

- Jak nigdy - posłał mi ten irytujący uśmiech.

- Nienawidzę cię.

- Nawet mnie nie znasz, ale bez obaw mała, niedługo poznamy się lepiej - mrugnął do mnie - a przy okazji jestem Ryan! - dodał, kiedy odwróciłam się aby wrócić do samochodu.
Zignorowałam go, najchętniej pokazałabym mu środkowego palca, ale ja tak się nie zachowuję.
***

- Jakim cudem pomyliłaś swojego chłopaka? - moja przyjaciółka wybuchła śmiechem, tak głośnym, że musiałam odsunąć telefon od mojego ucha, aby nie ogłuchnąć.

- Tak się śpieszyłam i bałam się, że będzie zły i tak wyszło - powiedziałam z żalem do samej siebie.

- Ja tam się cieszę, nigdy go nie lubiłam - przewróciłam na tą uwagę oczami.

- Spencer - upomniałem ją.

- No co? Nie udawaj, że nie działał ci na nerwy - zanim zdążyłam odpowiedzieć kontynuowała - a ten facet, dobrze całował? - zamknęłam oczy na wspomnienia jego ust, ale zaraz oprzytomniałam.

Naomi, co ty robisz?

- Nie, było okropnie - powiedziałam to takim tonem, że sama bym sobie nie uwierzyła.

- No proszę cię! Musiał być niesamowicie - zaśmiała się.

- Błagam zmieńmy temat. Zrobiłam z siebie idiotkę, a Harry uznał, że ubrałam się jak z pod latarni - wyjąkałam.

- A co miałaś na sobie?

- Tę sukienkę w kwiatki - nie skończyłam mówić, bo przerwał mi głośny śmiech.

- Matko, co z niego za dupek! Kto jak kto, ale ty nie ubierasz się jak dziw... - skrzywiłam się lekko na to określenie i nie pozwoliłam jej dokończyć.

- Ryan powiedział, że wyglądam jak dziesięciolatka - mruknęłam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że użyłam jego imienia.

- Ryan? - krzyknęła moja przyjaciółka.

- Wiesz co muszę kończyć, zadzwonię jutro po pracy. Cześć.

- Nie myśl sobie, że... - i w tym momencie przerwałam połączenie.

Odetchnęłam z ulgą i ignorując przychodzące wiadomości na mój telefon, udałam się do kuchni.
Zająłem miejsce na blacie, prawda była taka, że nienawidzę siedzieć na krzesłach - wolę na stole.
Z mojego miejsca przyglądałam się widokowi za okna, mój mały apartament znajdował się na trzecim piętrze, niestety od lat winda jest zepsuta - tak przynajmniej słyszałam, bo nie mieszkam tu za długo.
Strasznie mi się nudziło, nie miałam co ze sobą zrobić, zawsze mogłabym zachowywać się jak wariatka i ciągle dzwonić do Harrego, jednak nie miałam na to siły.
Zaskoczyłam z blatu i podeszłam do wielkiego lustra w przedpokoju i popatrzyłam w moje odbicie. Widziałam w nim, dziewczynę z rozmazanym makijażem i smutnymi szarymi oczami, tak naprawdę są niebieskie, ale używam soczewek. Przeczesałam palcami u ręki moje lekko już rozczochrane włosy i zjechałam wzrokiem na moją sukienkę. Cofnęłam się krok w tył- i rzeczywiście wyglądam jak mała dziewczynka, brakuje mi tylko kucyków. Co poradzę, że lubię takie dziewczęce ubrania?
Westchnęłam głośno i udałam się do mojej sypialni, aby zmyć makijaż. W pokoju zajęłam miejsce przy mojej toaletce i wyjęłam płyn do demakijażu.
Kiedy już moja twarz była czysta, użyłam trochę korektora na moje niedoskonałości i odrobinę tuszu do rzęs- najczęściej jednak decydowałam się na hennę, bo nigdy nie mogłam na moje szczęście, narzekać na moje rzęsy, były długie i gęste- ale niestety jasne.
Włosy związałam w niedbałego kucyka i zrzuciłam z siebie sukienkę.
W samej bieliźnie zaczęłam szukać dresów, w których mogłabym pobiegać.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, przekonana, że to Spencer odebrałam, nawet nie patrząc kto dzwoni.

- Spenc naprawdę nie mam ochoty rozmawiać - powiedziałam na wstępie.

- Co tak nie miło księżniczko? - chyba śnię to jakiś obcy facet, odsunęłam na chwilę od siebie telefon i spojrzałam na ekran nieznany.

- Przepraszam to chyba pomyłka - oznajmiłam i już miałam się rozłączyć, kiedy się odezwał.

- Nie Naomi to nie pomyłka.

- Skąd wiesz jak się nazywam? I kim jesteś? - zaczęłam się niepokoić.

- To ja Ryan możesz zapisać sobie ten numer mała - zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, znów zaczął mówić - dzwonię tylko powiedzieć, że masz ładną bieliznę - zachichotał.

- Co? - wyjrzałam przez okno i faktycznie chłopak stał na balkonie, przyglądając mi się z cwanym uśmiechem.

- Skąd wiesz gdzie mieszkam?! - nim mi odpowiedział, rozłączyłam się i szybko ubrałam spodnie dresowe i bokserkę.

- Co Ty tu robisz? - spytałam podniesionym głosem, patrząc przez szybę na mężczyznę.

- Wpuścisz mnie? - zignorował moje pytanie, a ja pokręciłam głową.

- Nie znam cię - przypomniałam, chłopak prychnął i zaskoczył z balkonu, pisnęłam cicho i czym prędzej otworzyłam drzwi i wychyliłam się za barierkę.
Na całe szczęście chłopakowi nic się nie stało i teraz stał z szerokim uśmiechem i machał do mnie.

- Chodź tu - krzyknął, a ja pokręciłam głową.

- Nie, jesteś zupełnie nieodpowiedzialny!

- Poważnie - zaśmiał się - Słyszałem o sobie gorsze rzeczy.

- Jesteś głupi - powiedziałam, już po raz drugi dzisiaj.

- No błagam to nudne. Wyzwij mnie chociaż porządnie - pokręciłam głową, on naprawdę myśli, że powiem coś złego na głos? Przy kimś? Chyba śni- Chyba że się boisz? - posłał mi prowokujące spojrzenie.

- Idź już - nakazałam po czym odwróciłam się, aby wrócić do domu.

- Nie martw się kochanie nie długo się spotkamy. Polubiłem cię - krzyknął, a ja zniknęłam za drzwiami od balkonu.
Rzuciłam się na łóżko, tego wszystkiego jest za wiele. Odechciało mi się robić cokolwiek, nawet biegać.

Gdybym tylko wiedziała, że spotkanie nieznajomego, będzie miało, aż taki wielki wpływ na moje dotychczasowe życie, na mnie.

1359 słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro