Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Żegnaj...

3

Od godziny chodzę w tę i spowrotem, bo nie umiem usiedzieć w jednym miejscu. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś mnie unosi ponad ziemię, a po chwili usadza na białej kanapie. 

— Terapia antystresowa... — Odezwał się James, który zaczął mi robić masaż skroni i głowy. 

— Nie jesteś zbyt dobrym masażystą... — Powiedziałam po chwili, kiedy głowa mnie bardziej bolała, niż wcześniej. 

— Pierwszy raz coś takiego robię... — Pochylił się nade mną. 

— Heaven będzie zazdrosny, jak nas tak nakryje... — Zaśmiałam się. 

— Nie będzie... — Uśmiechnął się, a ja usłyszałam jak ktoś odbezpiecza pistolet. 

— James... — Doszedł mnie głos Heaven'a, dlatego spojrzałam w tym kierunku. — Metr odległości, albo coś ci odstrzelę... — Powiedział, a przy tym okręcił swój srebrny pistolet, na którym wcześniej nie zauważyłam graweru. 

— Ta jest... — Odezwał się brunet i odsunął się ode mnie lekko przerażony. 

— Oj, chyba jednak będzie... — Zaśmiał się Luka, który właśnie wchodził do salonu. 

— Wszystko słyszałeś? — Zapytałam, a on wzruszył ramionami. 

— Minus tego mieszkania, to dość cienkie ściany... Wszystko tu słychać... Twoje jęki w środku nocy też... Albo jak mówisz podczas tego wszystkiego... — Zatrzymałam jego dalszą wypowiedź, poprzez rzucenie w niego poduszką. 

— Dobra, ok! Rozumiem! — Powiedziałam, a on sie lekko zaśmiał. 

Zapomniałam, że pokój jego i Roonie jest zaraz obok mojego i Heaven'a. Tak, mamy go razem, bo Max stwierdził, że jeden pokój przerobi na magazyn broni. No nic. Mi to tam nie przeszkadza. Heaven'owi też nie, bo ma mnie przynajmniej cały czas na oku. Po chwili spojrzałam na obraz kanarka w klatce, który wisi na ścianie w salonie, przez co do mojej głowy spowrotem zawitały czarne myśli, które dzisiaj nie dają mi spokoju. 

— Pora się szykować! Wszyscy! Wyruszamy za dwie godziny! — Powiadomił nas Max, a my odrazu ruszyliśmy się szykować. 

Gdy weszłam do pokoju, natychmiast wyjęłam z szafy swoje rzeczy, które przygotowałam na dzisiejszy dzień. Założyłam czarne body z dekoltem pod samą szyję. Na końcach rękawów miałam dziury na kciuki, dlatego też były one niczym rękawiczki, które i tak założyłam osobno. Na szyję założyłam swoją maskę, którą mogę wciągnąć na nos. Na nogi wciągnęłam czarne wojskowe spodnie, a na stopy tego samego koloru martensy. 

Zarzuciłam na siebie jeszcze kamizelkę kuloodporną, a następnie zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. Pistolet, nóż i kilka w zapasie. Włosy związałam w kucyka, po czym spojrzałam na Heaven'a. Kiwnął głową, a po chwili oboje zeszliśmy do garażu, gdzie mamy się spotkać z resztą. Po paru minutach wszyscy się zebrali. Usiadłam na motorze, zaraz za Heaven'em, a chłopak odrazu odpalił ścigacz. 

Parę chwil później już jechaliśmy w kierunku nieskończonej budowy, która była po drugiej stronie miasta. Nie wykończony wieżowiec, który miał zostać jednym z najwyższych budowli w mieście. Kryjówka idealna, bo nikt by się nie spodziewał, że w takim miejscu możnaby ją zrobić. Zsiadłam z siedziska, po czym spojrzałam na Tobiasa, który właśnie wychodził z samochodu Maxa. Kiwnął głową, a ja odpowiedziałam mu tym samym. 

Odbijemy rodziców i pozostałych za wszelką cenę. Nikt nie stanie nam na drodzę, a nawet jeśli, to i tak dostanie ołowiową kulkę w łeb. 

— Teraz takie pytanie... Robimy wielkie wejście, czy po cichu? — Zapytałam Maxa, który również wysiadł z samochodu. 

— Musimy jakoś odwrócić uwagę jego podwładnych... Więc wielkie... — Wyjął z bagażnika jakąś walizkę na dokumenty, którą ostrożnie podał Jamesowi. — Wiecie co robić... — Kiwnęliśmy głowami, a następnie ja, Heaven, Tobias i James ruszyliśmy w kierunku frontowego wejścia. 

Pozostali mają iść pod tylne, a gdy my zwrócimy na siebie uwagę, oni polecą szukać tamtych. My w czasie poszukiwań, mamy znaleźć X i doprowadzić do tego, że więcej wschodu słońca nie zobaczy. Plan idealny? Się okaże. Nie wiemy co może pójść nie tak. 

— Co jest tak właściwie w tej teczce? — Zapytał Tobias, kiedy ją otwierałam. 

— Bomba... — Odebrałam ją od chłopaka, który lekko się przeraził, tak samo, jak pozostała dwójka. — Będziemy mieć dwadzieścia sekund, żeby się ukryć, więc lepiej już się chować i szykować pistolety... — Położyłam teczkę pod drzwiami, a następnie wyjęłam z niej urządzenie, które następnie przyczepiłam do powłoki. 

Założyłam na nos maskę, a przy tym spojrzałam na chłopaków, którzy ukryli się za kolumnami przy wyjściu. Ustawiłam te dwadzieścia sekund, a następnie kliknęłam czerwony przycisk i szybko uciekłam za kolumnę. Po chwili usłyszałam głośny huk, a następnie nasza czwórka weszła do budynku. Ja i Heaven szliśmy na przodzie rozglądając się wokół, czy aby nikogo tu nie ma. 

W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś odbezpiecza pistolet, ale nim się obejrzałam usłyszałam strzał. Zobaczyłam Jamesa, który zakrył własnym ciałem Heaven'a. Podniosłam wzrok i broń, po czym strzeliłam w kierunku, skąd dochodził huk strzału. Usłyszałam jęknięcie i jak ktoś upada. Dodatkowo zobaczyłam jak z piętra spada snajperka. Spojrzałam na Jamesa, którego na bok odciągnęli Heaven i Tobias. 

— Kurwa... — Powiedział mój brat. 

— Czemu żeś mnie obronił? Nie pierwszy raz bym oberwał... — Odezwał się Heaven. 

— Jakbyś zginął, Stepha by popełniła samobójstwo, bo nie umiałaby żyć w świecie, w którym cię nie ma... — Powiedział ledwo, a ja zobaczyłam rozrastającą się plamę krwi na jego białej koszulce. 

— Nic nie mów... Szybciej się wykrwawisz, jak będziesz to robił... — Powiedziałam i zdjęłam swoją maskę, którą następnie przyłożyłam do rany, którą miał na samym środku klatki piersiowej. 

— Stepha, to nic nie da... — Z jego kącików ust zaczęła wydobywać się krew, ale mimo tego się uśmiechnął. 

Wszyscy spojrzeliśmy na niego zaskoczeni, a przy tym poczułam napływające łzy do oczu. 

— Ani się waż bawić w bohatera, ty cholerny aktorzyno... — Zaśmiał się delikatnie. 

— Wiesz czemu się zawsze pytałem, dlaczego nie dajesz się pocałować w usta? — Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, a on wyraźnie skrzywił się z bólu i przymknął oczy. — Bo byłem w tobie zakochany od momentu, w którym cię poznałem... — Na tę informację szerzej otworzyłam oczy. — Chciałem ci to powiedzieć dawno temu, ale wiedziałem, że jak się dowiesz... To możesz zerwać naszą znajomość... A tego nie chciałem... — Jeszcze bardziej przymknął oczy, z których zaczął znikać blask. — Tyko, że od czasu mojego postanowienia... Zaczęłaś się zmieniać... Bo poznałaś Heaven'a... Chciałem, żebyś była szczęśliwa... A chyba tylko przy nim będzie to możliwe... — Powiedział, a z moich oczu poleciały łzy. 

— O czym ty do cholery gadasz? Ani mi się waż tu umierać! — Krzyknęłam na niego, a Tobias i Heaven przyglądali się temu smutni. 

— Przepraszam, Stepha... Za wszystko... A w szczególności za to, że nigdy ci tego nie powiedziałem... — Jego oczy coraz bardziej robiły się martwe. 

— Chłopaki, idźcie przodem... — Zwróciłam się do nich. 

— Ale... — Odezwał się Tobias. 

— Proszę... — Poprosiłam, a Heaven odrazu złapał Tobiasa za ramię i pociągnął za sobą. 

— Zauważyłam to już dawno temu... — Powiedziałam. — Ale widziałam, że się przed czymś cały czas powstrzymujesz w moim towarzystwie... — Przysunęłam się do niego. 

— Stepha... — Położyłam mu dłonie na policzkach, które stawały się coraz bardziej szare. 

Zbliżyłam się, a następnie złączyłam swoje usta z jego, jednak były już zimne. Odsunęłam się od niego, ale miał zamknięte oczy i już nie oddychał.

Żegnaj... — Opuściłam wzrok i złapałam swój pistolet w rękę. — X! Idę po ciebie! — Wydarłam się na całe gardło. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro