Rodzeństwo
Ta dwójka powoli nie daje mi oddychać. Jak tylko zobaczyli, że się obudziłam, to natychmiastowo do mnie przylgneli. Z tego co widzę, to trafiłam do szpitala.
— Za moment stracę oddech... — Powiadomiłam tą dwójkę, która jest bardzo chętna do tulenia, a oni odrazu się odsunęli.
— Pamiętasz co się stało? — Zapytał Luka, a ja spróbowałam sobie przypomnieć cokolwiek.
— Eee... Wyszłam z mieszkania Jamesa, bo pomógł mi zrozumieć, że jestem zakochana w Heaven'ie, pojechałam prosto do domu, zatrzymałam się na czerwonym świetle i zadzwoniłam, żeby się upewnić, że wróciliście do domu, podczas rozmowy jakieś pachołki Royala we mnie przywaliły, potem oberwałam drugi raz, a Royal osobiście strzelił mi jedną kulkę, a chwilę wcześniej wbił nóż w bok... Potem w sumie nie za bardzo wiem co się działo, bo chyba straciłam przytomność... — Wymieniłam wszystko co pamiętałam, a Roonie i Luka na siebie spojrzeli.
— Jest cała i zdrowa... — Zaśmiali się jednocześnie, a ja wywróciłam oczami.
— Eee... Nie żeby coś, ale chce mi się pić... — Powiedziałam, a oni na mnie spojrzeli.
— Pójdę kupić coś do kafejki... I przy okazji dam znać reszcie... — Odsunął się od łóżka chłopak, a następnie ruszył do drzwi.
— Tylko nie pisz po prostu, że się obudziłam... Daj im trochę dreszczyku... Przykładowo, że dostałam drgawek albo, że wdało się zakażenie... — Na moje słowa Luka się zaśmiał.
— Oj tak, Stepha wróciła... — Skomentował.
— Teraz tylko czekać, aż jej zejdzie znieczulenie od leków... — Dodała Roonie, która wcisnęła guzik na ścianie, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
Luka poszedł do kafejki, za to co ja zrobiłam? Mrugnęłam kilkukrotnie, ponieważ nie wiedziałam o co chodzi dziewczynie.
— Co masz na myśli? — Zapytałam.
— No wiesz, mimo wszystko jesteś nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, jak indyk farszem na święto dziękczynienia... — Uśmiechnęła się krzywo. — Jak ci zejdzie to znieczulenie, to coś wątpie, że dalej będziesz miała tak dobry humor... — Uciekła wzrokiem na drzwi, które się otworzyły.
Do sali weszła kobieta o ciemniejszej karnacji z czarnymi, kręconymi włosami i fartuchu lekarskim.
— Widzę, że się obudziłaś... Jak się czujemy? — Zapytała, gdy tylko do mnie podeszła.
— Jest ok... — Odpowiedziałam.— Czuję się trochę, jakbym była na haju...— Dodałam, a kobieta się zaśmiała.
— To przez leki... Nie martw się, to uczucie minie... — Kiwnęłam głową.
— Mam pytanie, mogę się podnieść? Mam dość leżenia... — Po chwili, kiedy kobieta sprawdziła wszystkie parametry na ekranach, nacisnęła guziczek przy łóżku.
Teraz w połowie siedziałam, a w połowie dalej leżałam.
— Nie forsuj się za bardzo... Minęły dopiero cztery dni od operacji, więc musisz wypoczywać... — Powiedziała kobieta, a następnie ruszyła do drzwi. — W razie gdyby coś się działo, proszę mnie powiadomić... — Roonie kiwnęła głową, a następnie spojrzała na mnie.
Już nie podoba mi się jej wzrok.
— Czyli co, podkochujesz się w Heaven'ie? — Uśmiechnęła się w moim kierunku, a w tym samym czasie do sali wrócił brunet.
— Błagam cię, zabierz ją ode mnie... — Zwróciłam się do Luki, kiedy podał mi butelkę wody.
— Co się stało? — Zapytał.
— Chciałam się nieco dowiedzieć o tej jej sympatii do Heaven'a... — Powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
— Ej, ja też jestem tego ciekawy... — Oboje na mnie spojrzeli, a ja odkręciłam butelkę.
— Czym ja sobie zasłużyłam na takich przyjaciół? — Zapytałam samą siebie, a następnie przyłożyłam krawędź butelki do ust.
Zaśmiali się z mojego komentarza. Przechyliłam butelkę, aby wziąć pierwszego łyka, kiedy to do sali z hukiem otworzyły się drzwi.
— Luka, jak to Stepha możliwe, że się nie obudzi i ma zostać dawcą organów?! — Zapytali pozostali członkowie gangu, gdy weszli do sali.
— Ale żeś wymyślił...— Powiedziałam do niego, a reszta pobladła na mój widok.
— Chciałaś żeby mieli trochę dreszczyku... — Zaśmiał się.
Zakręciłam butelkę, a następnie położyłam ją na szafce. Spojrzałam na pozostałych, ale oni tylko stali i mi się przyglądali.
— Ej, nie gapcie się tak na mnie. Nie moja wina, że wyglądam jakbym była wyciągnięta prosto z psiego gardła... — Wzruszyłam ramionami.
Zauważyłam jak dziewczyny w ciągu kilku sekund się rozklejają. Po chwili do mnie podbiegły, ale zatrzymały się kiedy chciały mnie przytulić.
— Jestem na lekach, więc nic nie czuję... — Uświadomiłam im, a ona natychmiast mnie przytuliły.
— Nigdy więcej masz nas tak nie straszyć... — Odezwał się Ashley, a ja na jego słowa tylko wywróciłam oczami.
— Przecież to nie ja to zaplanowałam... — Zauważyłam.
— To X... A raczej Royal, który był zastraszony przez X... — Powiedział Max, a ja widziałam w jego spojrzeniu ulgę.
— O co chodzi, Kylie? — Zapytałam, kiedy złapała mnie za głowę i spojrzała na moje włosy.
— Stepha, czy ty farbujesz włosy? — Zapytała.
— A co? — Pytanie na pytanie, serio Stephanie?
— Bo przy odroście masz inny kolor włosów... — Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
— Od... — Szybko policzyłam w myślach. — ... Czwartego roku życia były farbowane... Farbowałam je dalej, bo szczerze... Nie lubię swojego naturalnego koloru włosów... — Wzruszyłam ramionami.
Wszystkich zaskoczyłam swoją wypowiedzą. Uważnie mi się przyglądali, a ja zauważyłam Heaven'a i Tobiasa, którzy przyglądali mi się z ulgą w oczach. Pojęcia nie mam o co im chodzi.
— W takim razie, jaki masz kolor włosów naturalnie? — Zapytał ostrożnie Steve.
— Rude... — Odpowiedziałam cały czas mierząc wzrokiem w Tobiasa, który naprawdę dziwnie mi się przyglądał.
— Wy naprawdę jesteście rodzeństwem... — Powiedział Luka, ale kompletnie nie słuchałam.
— Ta... — Teraz dotarły do mnie jego słowa. — Chwila moment, co? Jakie rodzeństwo? — Zapytałam ze zmarszczonymi brwiami, a wszyscy po sobie spojrzeli.
— Może lepiej będzie, jak sami sobie to obgadacie... — Powiedział Max, a wszyscy poza rudowłosym wyszli z sali.
Wziął głębszy wdech, po czym do mnie podszedł i usiadł obok. Przez chwilę milczał, ale po jego wyrazie twarzy, wiedziałam, że zastanawia się jak zacząć.
— Podczas operacji, zatrzymała ci się akcja serca. Zanim cię znaleźliśmy, straciłaś naprawdę dużo krwi. Oddałem ci swoją. Mamy tę samą grupę, ale zanim zaczęli ją pobierać, zrobili mi badania, czy wogóle mogę ci ją oddać. To wtedy odkryli, że... Zgodność naszego DNA, wynosi ponad dziewięćdziesiąt procent... — Spojrzał mi w końcu w oczy, a ja zamarłam. — Ty raczej nigdy nie wiedziałaś o tym, że powinienem mieć siostrę bliźniaczkę. Została porwana ze szpitala tego samego dnia, kiedy się urodziliśmy... Stepha, ja... — Zaciął się, kiedy się do niego przytuliłam.
Poczułam jak mnie objął i wplątał palce w moje włosy. Miałam wrażenie, jakby nagle każdy gwóźdź od skrzyni, w której się ukrywam, został wyjęty, a mojej duszy ktoś podał rękę, aby ta prawdziwa ja wyszła na wierzch. Poczułam jak z moich oczu wypływały łzy, których w żaden sposób nie byłam teraz w stanie powstrzymać. Wyplątał swoje palce z moich włosów, a następnie zaczął je delikatnie głaskać.
— I pomyśleć, że ktoś tak bardzo kochany, jak alergia na orzechy, może być moim bratem bliźniakiem... — Skomentowałam tą sytuację, a Tobias się zaśmiał.
— A idź z tą alergią, tylko dech w piersi zapiera... — Dodał swoje pięć centów.
Teraz to ja się zaśmiałam, do czego się dołączył, jednak po chwili spoważniał i na mnie spojrzał.
— Stepha, Royal nie żyje... — Uniosłam brwi zaskoczona.
— Jak to? — Zapytałam.
— Zarówno ode mnie, jak i od Heaven'a dostał cały magazynek w łeb... — Złapał mnie za dłonie, którym się przyjrzał. — Niby to X wszystko ukartował, ale to Royal był wykonawcą tego wszystkiego... I to przez niego cierpiałaś... — Spojrzał mi w oczy.
— Cóż... — Zaczęłam. — Sama bym mu strzeliła kilka kulek w łeb... — Zaśmiał się z mojego komentarza, a następnie spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym ponownie przytulił.
I tak oto mamy pierwszy rozdział!
Dajcie znać co myślicie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro