Powtórz to, proszę...
Od trzech dni, praktycznie nie wychodzę z pokoju. Cały czas noszę moją miśkowatą bluzę i spodnie koszykarskie. Nie mam na nic ochoty. Reszta się martwi, ale nie mają czym. Po prostu potrzebuję czasu, aby to wszystko przemyśleć. Tobias mi przynosi jedzenie, ale ledwo co przechodziło mi przez gardło.
Cały czas przeszukiwałam każde możliwe strony z informacjami, odnośnie tamtej katastrofy lotniczej, ale wszędzie było to samo. Że wrak nadal leży na dnie Morza Wschodniochińskiego, i że wydobycie go, prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe. Przygryzłam paznokieć prawej ręki, a konkretniej na kciuku.
Jakim sposobem on do cholery przeżył? Przecież nie wydostał by się z wraku tonącego samolotu, całkowicie samemu. Dodatkowo ciśnienie by go zabiło. Chyba że, nie było go na pokładzie...
W tym momencie ktoś zamknął mi laptopa przed nosem. Spojrzałam zaskoczona na osobę, która prawie mi przytrzasnęła palce.
— Koniec leniuchowania... Wstawaj, zabieram cię gdzieś... — Powiedział uśmiechnięty Heaven, a ja mrugnęłam kilkukrotnie.
— Ale... — Zaczęłam, ale nie było mi dane skończyć.
— Żadnego „ale”, wstawaj z wyra, ale już... — Zabrał mi laptopa, po czym podniósł mnie niczym księżniczkę.
— Dobra, już! Sama mogę iść! — Powiedziałam głośno, na co chłopak się zaśmiał i mnie odłożył.
— Czekam na ciebie na dole... — Kiwnęłam głową na jego słowa, po czym szybko się przebrałam w ubrania, które nie wyglądają, jakbym je zapierdoliła bezdomnemu.
Zauważyłam, że powoli zaczyna zachodzić słońce. Ubrałam się całkiem jak nie ja. Założyłam na siebie jasno niebieską sukienkę z bardziej rozkloszowanym dołem, sięgającym kawałek nad kolano, bez ramiączek z dekoltem w serduszko, a na to zarzuciłam szarą koszulę, którą zawiązałam w talii. Rękawy podwinęłam do łokci. Natomiast na stopy wciągnęłam balerinki z zapięciem na kostce.
Wyglądam jak inny człowiek. Na lewe udo założyłam kaburę, do której włożyłam swój pistolet i nóż, a także telefon. Już po chwili schodziłam po schodach, a przy ścianie czekał na mnie szatyn, który był ubrany w białe jeansy, błękitną koszulkę z dekoltem w V, a na to miał założoną skórzaną kurtkę. Na nogach miał adidasy. On też wyglądał inaczej niż zazwyczaj.
Gdy mnie zauważył, na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec, a także szeroki uśmiech, w którym po chwili wygięły się jego usta, które mam ochotę pocałować i robić to bez przerwy. Stepha, kurwa! Stop! Opanuj chcicę!
— Chodź... — Złapał mnie za rękę, a następnie pociągnął w kierunku schodów do garażu.
Po drodze zauważyłam, że nikogo nigdzie nie ma. Gdzie resztę wywiało? No nic. Już po chwili siedziałam z Heaven'em w czarnym Chevroletcie Camaro. Pojęcia nie mam gdzie jedziemy, bo szatyn nie chciał mi tego powiedzieć. Zostaje mi tylko gapienie się na krajobraz. Może coś wywnioskuję.
Po jakiejś półtora godzinie, znaleźliśmy się w zatoce, a dokładniej w zatoczce, znajdującej się na Big Sur. Oboje wysiedliśmy z samochodu, a ja spojrzałam na ten zniewalający widok, którego piękno było tylko potęgowane przez zachodzące już słońce. Po chwili ruszyliśmy w kierunku zejścia. Oboje zdjęliśmy buty, aby nasze stopy mogły zatopić się nasze stopy.
Ruszyliśmy powoli w kierunku brzegu, a woda odrazu otoczyła nasze nogi. Zaczęliśmy spacerować wzdłuż plaży, ale przy tym nawet się nie odezwaliśmy. Co jakiś czas widziałam, że na mnie spoglądał. Chciał coś powiedzieć, ale bił się z własnymi myślami.
— Nadal o tym myślisz? — Zapytał nagle, ale tylko kiwnęłam głową.
Nie miałam ochoty jakkolwiek się odzywać. Po paru sekundach poczułam, jak ścieka ze mnie woda. Spojrzałam zaskoczona na szatyna, a on tylko łobuziarsko się do mnie uśmiechnął.
— O nie! Teraz rozpocząłeś wojnę! — Podbiegłam do niego i kopnęłam powierzchnię wody.
Zaśmiał się, po czym ponownie mnie ochlapał. Wojna ta trwała tak długo, aż w pewnym momencie zobaczyliśmy na wodzie krople deszczu. Rozejrzeliśmy się wokoło, aż w końcu nasze spojrzenia trafiły na niebo. Ciemne chmury przysłoniły je całe. Heaven złapał mnie za rękę, po czym pociągnął w kierunku zejścia. Obiecałam mu coś ostatnio...
— Heaven... Czekaj... — Zatrzymałam się nagle, tym samym zmuszając go do tego samego.
— Stepha? — Spojrzał na mnie zaskoczony.
— Ostatnio... Chciałeś ze mną porozmawiać... O... O nas... — Zaczęłam.
— Stepha, za moment lunie... Musimy... — Weszłam mu w zdanie.
— Zakochałam się w tobie, Heaven... — Zamarł na moje słowa, a deszcz zaczął padać jak z cebra.
W ciągu kilku sekund, z naszych ubrań kapała woda. Przez chwilę patrzył mi w oczy, a ja starałam się, aby nie uciec spojrzeniem od jego wzroku.
— Powtórz to, proszę... — Odezwał się po chwili, a jego głos drżał.
— Kocham cię, Hea... — Wpił się w moje usta, zanim skończyłam mówić.
Położył swoje dłonie na moich policzkach, a ja złapałam za krawędzie jego kurtki. Napierał na mnie z taką siłą, że po chwili oboje wylądowaliśmy w piachu. Całowaliśmy się, jakby jutro miało nie nadejść. Delikatnie przesunął jedną swoją rękę, aby oprzeć się zaraz obok mojej głowy, natomiast palcami lewej połaskotał mój dekolt, a następnie ramię.
Po chwili się odsunął. Miał przyśpieszony oddech, tak samo jak ja. Przyłożył swoje czoło do mojego, a następnie spojrzał mi w oczy. Złapałam kołnierz jego kurtki, aby ponownie go pocałować, ale jedyne co, to musnął lekko moje wargi. Już miałam zapytać, czy coś się stało, ale Heaven mnie wyprzedził.
— A ja... Kocham ciebie, Stephanie... — Poczułam jak mocniej zabiło mi serce po jego słowach.
Delikatnie mnie uniósł, a po chwili oboje wpadliśmy w swoje ramiona. Chłopak przycisnął moje ciało do swojego z całej siły, a ja nie pozostałam mu dłużna. Powiedział, że mnie kocha. Również darzy mnie takim uczuciem jakim jest miłość. W tym momencie poczułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy, które chłopak odrazu starł, gdy poleciały, po czym ponownie pocałował mnie w usta.
Czułam jak zaciska swoje dłonie na moich ubraniach, a także wybrzuszenie na jego spodniach, kiedy to przycisnął mnie do siebie całkowicie, a ja znalazłam się na jego kolanach. Obwiązałam rękoma kark chłopaka, którego dłonie zjechały na moje pośladki. Nagle odczepił się od moich ust, po czym zaczął obcałowywać moją szyję.
Nie wiem co powiedzieć, więc powiem tylko tylne, że mam nadzieję, iż rozdział się podobał!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro