Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pamiętasz?

Max osunął się na ziemię, a ja odrazu klęknęłam przy nim. Podniosłam wzrok na Arthura, ale on właśnie wsiadał do helikoptera. Uciekł... 

— Max... — Wszyscy do nas podeszli, aby sprawdzić w jakim stanie jest chłopak. 

— Nic mi nie jest... To tylko draśnięcie... — Trzymał się za prawe ramię. 

Opuściłam wzrok, po czym się podniosłam. Dziewczyny podeszły do blondyna, a ja odeszłam kawałek i spojrzałam na helikopter w oddali. Gdyby nie moja chwila słabości, nikt nie zostałby ranny. To wszystko moja wina... 

W tym momencie poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, dlatego odrazu odwróciłam się do tej osoby. 

— Nie przejmuj się... — Powiedział Tobias, a ja się do niego przytuliłam. 

Zacisnęłam w dłoniach materiał jego bluzki. On w tym czasie zdjął swoją kurtkę, a następnie zawiesił mi ją na ramionach. Po chwili mnie objął, po czym spojrzał w kierunku reszty. 

— Chyba pora wracać... — Wszyscy się z nim zgodzili. 

Już po chwili byliśmy w samochodzie. Przez całą drogę opierałam się czołem o szybę. Cały ten czas, to właśnie wujek Arthur chciał mnie zabić. To on to wszystko ukartował. To za jego pośrednictwem, Royal prawie mnie zastrzelił. 

— Stephanie! — Pomachał w moim kierunku, kiedy wychodziłam ze szkoły. 

— Wujek Arthur! — Pobiegłam w jego kierunku, aby go uściskać. — Co...co tu robisz? — Zadałam pytanie, kiedy mnie podniósł. 

— Twoim rodzicom coś wypadło, dlatego to ja przyjechałem cię odebrać... — Ruszyliśmy do samochodu. — Powiedzieli, że wrócą około osiemnastej... Masz na coś ochotę? — Zapytał, a ja kiwnęłam głową. — Na co? — Zadał kolejne pytanie. 

— Na lody miętowe z czekoladą... — Powiedziałem, a mężczyzna się zaśmiał. 

— A wolno ci je jeść przed obiadem? — Pokręciłam głową na nie. — To jedziemy na lody... — Ogłosił, a ja wyrzuciłam ręce ku górze. 

— Jej! — Ucieszyłam się. 

Poczułam jak po moim lewym policzku spływa samotna łza. Chcę mi się płakać, kiedy wezmę pod uwagę to, jaki był dla mnie kiedyś. Kochany, miły i opiekuńczy. Nigdy się przy nim nie nudziłam jako dziecko. Zawsze, gdy przyjeżdżał, znajdował dla mnie czas, mimo że ciągle był zawalony pracą. 

— Halo?... Przy telefonie... Ale jak to?... Rozumiem... — Tata się rozłączył, a następnie oparł o szafkę, na której stał telefon. 

— Coś się stało, tato? — Zapytałam, kiedy podeszłam do niego. 

Spojrzał na mnie, a następnie klęknął przede mną i przytulił. 

— Tato? — Przytuliłam go, a on po chwili się odsunął. 

— Wujek jutro nie przyjedzie... — Widziałam, jak w jego oczach szklą się łzy. 

— Dlaczego? — Zapytałam. 

— Jesteś dużą dziewczynką, ale nie powinienem ci tego mówić... — Próbował jakoś zmienić temat, ale ja nie ustępowałam. 

— Dlaczego wujek nie przyjedzie? — Zapytałam, a przy tym wydęłam dolną wargę. 

— ... Samolot, którym leciał, miał usterkę silników... Wpadł do morza... — Powiedział po chwili. 

— Ale wujek umie pływać... — Ponownie mnie przytulił, a z moich oczu odrazu po płynęły łzy. — Przecież umie.... — Zaczęłam łkać. 

Przytuliłam swoje skrzypce do piersi i jak najbardziej skuliłam się na fotelu pasażera. Widziałam jak Heaven spojrzał na mnie kątem oka. Około dziesięć minut później, byliśmy już w domu. Jak najszybciej wyszłam z samochodu, po czym ruszyłam w kierunku drzwi. 

— Stepha?! — Zawołali za mną wszyscy, ale Heaven im wytłumaczył moje zachowanie. 

Przytuliłabym go za to. Wbiegłam do swojego pokoju, gdzie odrazu zabrałam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się, zniszczyłam swoją fryzurę, a następnie wskoczyłam pod prysznic. Uderzył we mnie strumień zimnej wody, ale potrzebowałam tego, aby ochłonąc. Jakim cudem on wtedy przeżył? Oparłam głowę o przedramiona, które położyłam na ścianie. 

Woda spływała mi wzdłuż kręgosłupa, kiedy to ja zacisnęłam pięści z całej siły, a po chwili zauważyłam krew, która ściekała mi po palcach i mieszała się z płynem znikającym w spływie. Dlaczego całe moje życie, to jedna wielka porażka? Poczułam łzy napływające do moich oczu. Za jakie kurwa grzechy, to wszystko spotyka właśnie mnie? 

Może po jakichś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki, a następnie wróciłam prosto do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, ale nawet się nie przykryłam. Założyłam prawe przedramię na czoło, po czym zaczęłam gapić się w sufit jak zaczarowana. 

— Stephanie...— Zawołał mnie do siebie, a ja odrazu do niego podeszłam. — Ile lat dzisiaj kończysz? — Zapytał, a ja odrazu zaczęłam liczyć na palcach. 

— Sześć... — Pokazałam sześć palcy. 

— A czego się zaczęłaś uczyć w tym roku? — Zadał kolejne pytanie, a ja zaczęłam myśleć. 

— Gry na skrzypcach... — Odpowiedziałam po chwili. 

— Mam coś dla ciebie... — Wyjął zza pleców czarne pudełko, o dość nietypowym kształcie. — Zobacz czy ci się spodobają... — Położyłam kuferek na podłodze, a następnie otworzyłam. 

Moim oczom ukazały się czarno czerwone skrzypce, o bardzo nietypowym kształcie. Uśmiechnęłam się szeroko, a następnie podbiegłam do wujka, aby go przytulić. 

Poczułam jak po skroniach zleciały mi łzy. Przewróciłam się na prawy bok, i złapałam w dłoń swoją grzywkę. Zacisnęłam powieki jak najmocniej się dało, po czym skuliłam się na łóżku w kulkę. Uderzyłam lewą pięścią w materiał materaca, aby się wyżyć, ale nie pomogło. To wszystko mnie przerasta... 

Po paru sekundach poczułam jak materac za mną się ugina, a następnie, że ktoś kładzie mi swoją ciepłą rękę, na mojej lodowatej skórze. 

— Przeziębisz się... — Zauważył mój brat, ale ja nawet nie zareagowałam. 

Po chwili mnie przykrył, a gdy to zrobił, wypuściłam akurat urywany oddech, który starałam się jakoś unormować. Usiadł za mną, a następnie zmusił mnie, żebym się do niego odwróciła. 

— Stepha, co jest? — Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego ramiona z całej siły. 

Pokręciłam głową, dając do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać, a rudowłosy odrazu to zrozumiał. Zaczął mnie głaskać po głowie, a przy tym nucił jakąś piosenkę, którą po chwili rozpoznałam. To melodia, którą grałam z resztą zespołu na koncercie, kiedy było ponowne otwarcie klubu. Podniosłam na niego wzrok zaskoczona, a on się do mnie uśmiechnął i założył mi włosy za ucho. 

— Anioły nigdy nie umierają... Pamiętasz? — Zapytał, a ja kiwnęłam głową, po czym jeszcze bardziej się popłakałam. — Zabiję X, jak tylko znowu się pokaże... — Wzdrygnęłam się na jego słowa. 

— Tobias... — Odezwałam się cicho zaniepokojona. 

— Chciał cię zabić... Dwukrotnie... Zranił Maxa... Chciał skrzywdzić nas wszystkich... Nie pozwolę, aby takie ścierwo żyło na tym świecie... — Kiwnęłam głową i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. 

Jak tam wam mija pierwszy dzień w szkole?
Ja się aktualnie obawiam o swoje życie, bo przyjaciółka stoi zaraz obok😅😅

Mam nadzieję, że rozdział się wam jak zawsze podobał życze wam miłego dnia i powodzenia, aby przeżyć w tym piekle!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro