Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ostatni demon

4


Szłam przez korytarz, zabijając każdego pionka X, który akurat stanął mi na drodze. Strzeliłam po raz drugi do gościa, który jakimś sposobem przeżył postarzał, a w tym samym czasie usłyszałam, jak ktoś mnie woła przez głośniki. 

~ Zapraszam cię na ostatnie piętro, Stephanie... ~

Usłyszałam głos Arthura, dlatego odrazu kopnęłam w drzwi ewakuacyjne, a następnie zaczęłam wybiegać co drugi stopień, na samą górę. Po chwili się już tam znalazłam. Powoli wyszłam zza drzwi, a w pomieszczeniu zobaczyłam pozostałych, do którzy byli namierzeni z broni, przez pionki X. 

— Nie poszło po waszej myśli... — Odezwał się Arthur, na którego twarzy był uśmiech. 

Trzymał pistolet przy głowie Heaven'a. Szerzej otworzyłam oczy na ten widok. 

— No już... — Zaczął. — Puść broń i kopnij w moim kierunku, chyba, że chcesz, aby twój kochaś zginął, tak samo, jak tamten drugi... — Czułam jak gotuję się od środka. 

Spojrzałam na swój pistolet, a następnie na wszystkie bliskie mi osoby. Heaven ledwo zauważalnie pokręcił głową na nie, abym tylko tego nie robiła. To samo zrobiła reszta, ale gdy zauważyłam, jak X tylko bardziej przykłada broń do głowy szatyna, automatycznie poluzowałam uścisk na rączce. Opuściłam głowę, zmarszczyłam brwi i zacisnąłem usta w wąską linię. 

Jestem bezsilna. Nieważne co zrobię, wszyscy możemy tu zginąć. Chwila. X chciał od samego początku mnie... I mnie zabić... 

Podniosłam wzrok i parsknęłam śmiechem, czym zaskoczyłam praktycznie każdego w pomieszczeniu. 

— Myślisz, że już wygrałeś? To coś ci zdradzę... Jest wręcz przeciwnie... — Przyłożyłam lufę swojego pistoletu do mojej głowy, czym przeraziłam wszystkich. 

Nawet samego Arthura, któremu uśmiech zszedł z twarzy. 

— Opuść broń... — Zarządał. 

— Chciałeś mnie zabić osobiście, ale jak sama sobie strzelę w łeb, to twoja zemsta się nie dokona... — Wszyscy chcieli ruszyć w moim kierunku, aby mnie zatrzymać, ale powsztrzymali ich podopieczni X. 

— Boisz się to zrobić... — Powiedział mężczyzna.

— Myślisz, że nie byłabym w stanie strzelić sobie w łeb? Miałam już dwie próby samobójcze, kiedy to twój braciszek mnie zgwałcił. Nie boję się śmierci... — Uśmiechnęłam się szerzej, a w drugiej ręce otworzyłam nóż. 

Blondyn popchnął Heaven'a na podłogę, a on sam ruszył w moim kierunku, aby mnie zatrzymać. 

— Stephanie, opuść..! — Przełożyłam palec wskazujący na spust, który następnie nacisnęłam. 

Ale jedyne co się stało, to tylko i wyłącznie przeskok mechanizmu. 

— Ups? Brak nabojów... — Szeroko otworzył oczy na moje słowa. — Przegrałeś... — Rzuciłam nożem w jego prawą rękę, w której trzymał nóż. 

Jęknął z bólu, kiedy go trafiłam, a przy tym wypuścił broń, która z hukiem uderzyła o ziemię. Złapał się za nadgarstek przy krwawiącej dłoni, a ja w tym czasie wyrzuciłam z rączki magazynek. Włożyłam pełny, a następnie wycelowałam w głowę X. 

— Powiedzieć ci ciekawostkę? — Zapytałam, a on spojrzał na mnie. — Twój brat i jego żona byli pierwszymi osobami, jakie kiedykolwiek zabiłam... Ty będziesz ostatnią... Jesteś ostatnim demonem mojej przeszłości, który jakkolwiek zatruł mi życie... I będziesz ostatnią osobą, która zginie z mojej ręki... — Po moich słowach nacisnęłam spust, a kula przeleciała zaraz obok jego szyi, uszkadzając jego skórę. 

— Zabijcie ją! — Rozkazał, ale nikt nie posłucha człowieka, który nagle zamienił się w trzęsącą się surykatkę. 

— Chciałeś się na mnie zemścić? Jeśli tak, to popełniłeś wielki błąd... — Spojrzał na mnie. — Pozdrów ode mnie George'a i Anę w piekle... — Ponownie nacisnęłam spust, ale tym razem dostał prosto w środek czoła. 

Podniosłam wzrok na podwładnych mężczyzny, ale gdy tylko to zrobiłam, wszyscy uciekli. Przeszłam kawałek dalej i złapałam za swój nóż, aby uwolnić pozostałych. 

— Stephanie? — Odwróciłam się w kierunku mojej matki. 

— To długa historia... — Powiedziałam, a ona odrazu podeszła, aby mnie przytulić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro