Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obietnica

Tobias

Wszedłem do kuchni, gdzie zastałem wszystkich, poza Stephą. 

— Stepha jeszcze nie wstała? — Zapytałem zaskoczony, bo w końcu ostatnio budzi się pierwsza. 

Głównie przez tamte koszmary. 

— Właśnie chyba nie... Sami się zdziwiliśmy, że nie spotkaliśmy jej rano... — W tym momencie usłyszałem muzykę. 

Spojrzałem na pozostałych, a oni na mnie. Po chwili wszyscy ruszyliśmy w kierunku, skąd dobiegała niesamowicie spokojna melodia, która zaczęła delikatnie przyśpieszać. Zatrzymaliśmy się dopiero na tarasie, gdzie dostrzegliśmy Stephe, która grała na skrzypcach. Uśmiechnąłem się na widok jej uśmiechu. 

W życiu bym się nie spodziewał, że może być ona aż tak utalentowana. Ta melodia ma w sobie coś tajemniczego. Tak jakby próbowała w niej skryć jakąś tajemnice, której w pewnym stopniu się obawia. Spokojne dźwięki, które po chwili zamieniają się w nieco bardziej piskliwe, tworzą ze sobą harmonię, którą jest w stanie przekazać tylko Stepha. 

Ta melodia płynie prosto z jej serca. Tajemnica, odrobina strachu i coś, czego nie jestem w stanie rozszyfrować. Po paru chwilach opuściła smyczek, a gdy spojrzała w naszym kierunku lekko podskoczyła. Zwróciła wzrok na nas, a z jej oczu można było wyczytać czystą chęć mordu. 

— Możecie mnie nie straszyć? — Zapytała spokojnie, po czym podeszła do kuferka w kształcie skrzypiec. 

— Zagraj coś jeszcze, Stepha... — Poprosiła Kylie.

— O tak! — Dołączyły się dziewczyny, a rudowłosa spojrzała na nie zaskoczona. 

— ... — Uśmiechnęła się półgębkiem i opuściła wzrok zakłopotana.

— O co chodzi? — Zapytał Max, który zauważył jej nagłą zmianę. 

— ... Nie umiem grać przed publicznością... — Odpowiedziała po chwili, a przy tym odwróciła wzrok. — Wszystko mi się wtedy myli... — Wytłumaczyła, a my spojrzeliśmy na siebie. 

— Ale przecież, gdy grasz na perkusji... — Zaczął Luka, ale Stepha mu weszła w słowo. 

— Po pierwsze, skrzypce, a perkusja, to dwa całkiem inne od siebie instrumenty. Po drugie, zauważcie, że bębny są za pozostałymi członkami zespołu, więc cała uwaga nie skupia się na mnie, tylko na tych, co są z przodu. Po trzecie, może zwykle na to nie wygląda, ale za każdym razem gdy staje na scenie, to trzęsę się niemiłosiernie i mam wrażenie, że za moment zemdleję. I.... Po czwarte, jestem solistką przy grze na skrzypcach, więc gdybym miała przed kimś grać, to cała uwaga jest skupiona tylko na mnie, a widownia wychwyca każdy jeden mój błąd... Poza tym... Trauma nie znika... — Ostatnie zdanie powiedziała już nieco ciszej. 

— Jaka trauma? — Zapytałem. 

— Na skrzypcach gram od piątego roku życia... Gdy miałam dziesięć, wystąpiłam przed całą szkołą na prośbę nauczycielki... W czasie występu potknęłam się i przewróciłam na środku sceny... Wszyscy wpadli w brecht, a dodatkowo to nagrali... — Wszyscy się zdziwiliśmy, kiedy usłyszeliśmy taką informację. 

— Byłaś... — Zaczęła Ivy, ale zacięła się. 

Pewnie nie wiedziała jak dobrać słowa. 

— Pośmiewiskiem szkolnym... Tak... — Schowała instrument do futerału, chwilę wcześniej coś od niego odmontowując. 

— Właściwie to... Jak się na skrzypcach łapie akordy, czy jak to się tam nazywa, skoro nie ma tych... No... Progów, czy jak to tam... — Spojrzała zaskoczona na Ashley'a, który stanął nad nią. — I tak wogóle, to te skrzypce mają mega dziwny wygląd... — Powiedział przyglądając się instrumentowi o czerwonej i czarnej barwie. 

— Aaa... Przy skrzypcach nie ma akordów... Akordy są przy gitarze... Tutaj się układa palce na strunach w taki sposób, aby stworzyć pożądany dźwięk... Potem się tylko pociera smuczkiem o strunę w jednym z pięciu różnych sposobów gry... A skrzypce mają taki kształt nie bez powodu... Chciałam żeby były niepowtarzalne i się wyróżniały... I poza kształtem, wyróżniają je kolory... — Zamknęła pokrowiec. 

— Czarny i czerwony coś oznaczają? — Zapytała Roonie. 

— To dwa moje ulubione kolory... O co chodzi, Max? — Zwróciła się do niego, kiedy zobaczyła jego skonsternowaną minę. 

Patrzył w swój telefon. 

— Informacje od Jamesa... X zamierza się wybrać do teatru, a tam ma się spotkać z Jamesem... Tam go dorwiemy... — Spojrzał na mnie. — Stepha... — Spojrzał na nią wymownie, a następnie zwrócił wzrok na futerał z instrumentem. 

— ... — Spojrzała, na pokrowiec, po czym szybko zwróciła wzrok na blondyna. — Ty chyba nie... — Zacięła się. 

— Będziesz się musiała przemóc... — Powiedział, a w oczach mojej siostry dostrzegłem strach. 

Przełknęła ślinę, a ja do niej podszedłem i położyłem dłoń na jej ramieniu. 

— Stepha, jesteś jedyną osobą w naszym gangu, która może obserwować salę ze sceny, a przy tym odwracać uwagę, kiedy my będziemy się rozeznawać na terenie... Zmieniłaś wygląd, więc cię raczej nie pozna... — Kiwnęła głową, ale po jej minie mogę wywnioskować, że nadal ma wątpliwości co do tego, co powiedział Max. 

Po tym co powiedział Max, na cały dzień Stepha zniknęła na strzelnicy. Wieczorem wszedłem do jej pokoju, ale zastałem ją już śpiąca. Coś czuje, że stara się wrócić do formy. Albo pokazać wszystkim, że Fallen Angel wcale nie umarła i nadal tu z nami jest, choć jest trochę inna niż była wcześniej. Nakryłem ją pościelą i sięgnąłem do lampki, aby ją wyłączyć, ale w tym samym momencie usłyszałem, jak Stepha mówi przez sen. 

— X... Znajdę... Cię.... — Spojrzałem na nią zaskoczony, a następnie przykucnąłem przy jej łóżku. 

Założyłem jej włosy za ucho i przyjrzałem się jej twarzy. Jak dalej tak będzie o tym wszystkim myśleć i martwić się na każdym jednym kroku, to wogóle nie odpocznie, a powinna. Dwa dni temu wyszła ze szpitala. Nadal powinna wypoczywać, aby zregenerować się w stu procentach, ale nie umie tego zrobić. Sprawa X ją wymęczy. W końcu przez to wszystko padnie. 

— Przestań się tym wszystkim martwić, siostra... Jak tylko spotkamy X, to odrazu właduję mu kilkanaście kulek w łeb za to, co chciał ci zrobić... Nie daruję mu tego, że chciał cię zabić... Obiecuję...— Wyszeptałem, a następnie zgasiłem światło i wyszedłem z jej pokoju. 

— Tobias? — Spojrzałem na Heaven'a, który stał przede mną. 

— Śpi... — Zarumienił się delikatnie i odwrócił wzrok. — Chcesz jej to w końcu powiedzieć? — Zapytałem, kiedy odetchnął zrezygnowany. 

— Od wczoraj próbuje ją jakoś złapać, żeby móc z nią na ten temat porozmawiać, ale... Cały czas jest zajęta i ma inne sprawy na głowie... — Odparł lekko smutny. 

— Zamartwia się X... Bez przerwy o tym myśli i wszystko inne spada na drugi plan... — Zatrzymałem się. — Martwię się o jej zdrowie... Niby teraz zasnęła, ale pewnie znowu się obudzi w środku nocy i nie będzie mogła już spać... Ona się wykończy, jak dalej będzie w ten sposób funkcjonować... — Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. 

— Trzeba wymyślić coś, aby chociaż na chwilę odwrócić jej uwagę... — Spojrzałem na chłopaka. — Co? — Zapytał nie rozumiejąc o co mi chodzi. 

— Podsunąłeś mi pomysł... — Uśmiechnąłem się podejrzanie. 

Wiem, późno.
Hehe.
Nie wyrobiłam się wcześniej, przepraszam.

W każdym razie, nawet pomimo tego, mam nadzieję, że rozdział się podobał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro