6
Chanyeol nie był zdziwiony, kiedy następnego ranka zauważył, że jego dom opustoszał. Nie spodziewałem się, że Baekhyun zostanie. Nawet ranny wciąż przed nim uciekał. Miał nadzieję, że kolejne dni spędzi w ciepłym domu, któregoś ze swoich przyjaciół. Uważał, że Baekhyun powinien odpocząć. Był cały poobijany.
Ku jego zaskoczeniu spotkał Baekhyuna jeszcze tego samego dnia.
Z samego rana pojechał odebrać ekspres, zaś wieczorem postanowił zawieść go do kawiarni.
Już od progu czuł dziwne ciepło. Było wręcz duszno. Ogrzewanie zdecydowanie działało zbyt mocno i obiecał sobie, że od razu zgani za to Lubana, o ile ten wciąż znajdował się w ich dobytku. Na szczęście był już wieczór, dlatego w kawiarni były tylko dwie pary i jacyś uczniowie.
Poprosił jednego z baristów o przyniesienie z samochodu ekspresu i przywitał się z całą resztą załogi.
- Gdzie Luhan? - Zapytał zdejmując bluze. Dwie dziewczyny stojące za ladą wymieniły ze sobą krótkie spojrzenia i posłały mu firmowy uśmiech.
- Przyszedł jakiś chłopak i szef zabrał go do gabinetu.
-Ah tak? - Mruknął zaskoczony. Nigdy nie widział w otoczeniu blondyna nikogo poza Sehunem. - W takim razie pójdę się przywitać. - Dodał ruszając na zaplecze sklepu. Wąskim korytarzem przeszedł do ostatnich drzwi.
Słyszał cichą rozmowę. Był pewny, że Luhan robi komuś wykład. Często dzielił się swoimi mądrościami, jednak ludzie słuchający jego rad zwykle nie kończyli zbyt dobrze.
Zapukał do pomieszczenia, a głos ucichł. Wziął to za nieme zezwolenie na wejście do maleńkiego gabinetu.
Nie było tam wiele miejsca. Pomieszczenie teoretycznie miało należeć głównie do Chanyeola zajmującego się sprawami papierowymi, ale koniec końców zabierał je do domu.
Wystrój był zimny. Dominował głównie szary i czarny kolor. W centrum pokoju stało potężne biurko, a pod ścianą półka z dokumentami i jasno szara kanapa, przed którą stał Han.
- Cześć. - Rzucił Park przyglądając się gościowi zawiniętemu w granatową bluzę, która bez wątpienia jeszcze wczoraj należała do Chanyeola. - Co tu robisz, Baekhyun? Szukałeś mnie? - Zapytał zaskoczony. Nieco zaczerwieniona twarz zwróciła się w jego kierunku. Był tak mocno zakryty materiałem, że brunet był w stanie dostrzec jedynie jego rozwiane włosy oraz oczy. - Zimno ci? Przynieść koc? - Dopytywał podchodząc do skulonego chłopca.
-Kto by cię szukał? - Prychnął najmniejszy z ich zgromadzenia ponownie przenosząc wzrok na zdezorientowanego Chińczyka.
- Baekhyun jest przyjacielem Sehuna. Gdybyś przychodził częściej to byś go spotkał. - Pouczył go przyjaciel. Podszedł do biurka i zabrał z niego kubek z herbatą, którą podał nastolatkowi. - Powinna być już dobra. - Byun nie podziękował. Park zauważył, że naprawdę rzadko zdarzało mu się dziękować lub przepraszać za coś.
- Opiekowałem się kiedyś Baekhyunem, pamiętasz? To syn Dongwoo.
-Naprawdę? - Zapytał Luhan siadając na fotelu za biurkiem. Wyższy wybrał miejsce obok dziewiętnastolatka. - Nie zgadłbym, że jesteś jego synem. Jesteś dużo ładniejszy. - Zaśmiał się przyglądając milczącemu chłopakowi.
- Wygląda jak Sohye. Poznałeś ją.
- Poznałem wielu ludzi. Poproś Dongwoo, żeby przyszedł kiedyś z nią.
-Całe dnie opiekuje się dzieciakami.
- No tak, zapomniałem. Ile lat ma już Yuu?
- Pięć. - Odparł Chanyeol patrząc na chłopca pijącego ciepły napój.
-Naprawdę? Matko... Pamiętam jak była malutka.
- Widziałeś ją cztery lata temu. Czas nie stoi w miejscu. - Zaśmiał się mężczyzna dotykając dłoni nastolatka, który przeniósł na niego swój wzrok. - Nic cię nie boli? - Zapytał mając na myśli rany, które opatrywał mu dzień wcześniej.
- Trochę ręka.
- Biłeś się z kimś? - Wtrącił Luhan. Już wcześniej zwrócił uwagę na opatrunki, ale czekał na odpowiednią chwilę aby zadać to pytanie. Znał Baekhyuna już jakiś czas i od Sehuna nauczył się, że najważniejsze w rozmowie z nim jest wyczucie odpowiedniego momentu na pytania.
- Tak jakby. - Rzucił, a Park postanowił im nie przerywać z nadzieją, że dzięki blondynowi dowie się czegoś nowego.
- Z kim?
- Sąsiadem Tao. - Luhan kiwnął głową i oparł się o oparcie.
- A dlaczego? - Baekhyun spojrzał na uważnie słuchającego Parka. Nigdy nie obchodzili go co myśli o nim Luhan, dlatego uważał go za dobrego rozmówcę. Teraz wszystko się komplikowało przez ich znajomość.
- Nazwał mnie dziwką. - Prychnięcie ponownie przyglądając kubek do warg.
- Nie możesz atakować ludzi przez coś takiego.
- A może to on się na mnie rzucił?
- Akurat. - Parsknął starszy, a Byun uśmiechnął się lekko. Miał racje. To on zwykle rozpoczynał bójki.
Chanyeol starał się wyłapać każde ich słowo, ale stracił skupienie po usłyszeniu powodu, przez który jego elfik jest poraniony.
Dlaczego ktoś miałby nazwać go dziwką? W jego oczach był tylko niewinnym, zagubionym dzieciakiem. Dlaczego więc ktoś miałby rzucić w niego takim słowem? Przecież Baekkie nie był taką osobą.
- Niezłe zgromadzenie. - Usłyszał nad sobą. Przeniósł wzrok w stronę drzwi i skupił go na Sehunie, który podszedł w stronę dzieciaka. Rozczochrał jego włosy i usiadł na oparciu kanapy przy jego ciele. - Śpisz dziś u nas czy przyszedłeś się tylko przywitać? - Zapytał wpatrując się w nastolatka. Jego uśmiech był dziwny. Chanyeol był pewny, że nigdy nie widział, aby uśmiechał się tak do kogokolwiek. Nawet do Luhana, a przecież był jego chłopakiem.
- Będziemy grać w fifę?
- Co tylko zechcesz. - Odparł Sehun. Dla Parka to było niecodzienne. To nie był Sehun, którego on znał. Był zbyt miły i ugodowy. Chanyeol obiecał sobie, że porozmawia z nim, gdy tylko znajdzie chwilę.
- W takim razie przyjdę.
- Możesz przyjść do mnie. - Mruknął Park.
-U ciebie byłem wczoraj.
- Jak dla mnie możesz być codziennie.
- Znacie się? - Zapytał Sehun patrząc uważnie na bruneta.
- To syn mojego przyjaciela. - Na jego odpowiedź kiwnął oszczędnie głową i zaczął bawić się grzywką siedzącego obok chłopca.
- Dlaczego tu tak ciepło? - Westchnął Chanyeol, kiedy zrozumiał, że rozmowa została zakończona. Nie mógł uwierzyć, że Byun siedzi całkowicie zawinięty w materiał.
- Baekhyunowi było zimno.
- Jakby się nie szwędał po mieście to byłoby mu ciepło. - Rzucił Luhan, a Park zaskoczony spojrzał w jego stronę. Od razu otrzymał delikatny uśmiech, który odwzajemnił. Czyżby znalazł sojusznika w walce o normalne życie dla Baekhyuna?
- Daj mu spokój. - Warknął Sehun podnosząc się. Pociągnął za sobą Byuna i zarzucił mu na głowę kaptur. - Zawiozłem torty, pomogłem Pani Choi z ciastkami, przywiozłem kwiaty na jutro i odebrałem przesyłkę z poczty. Jadę do domu. - Powiadomił mężczyzn i krótko się żegnając pociągnął Baekhyuna w stronę wyjścia.
Chanyeol rozsiadł się bardziej na kanapie i westchnął ciężko. Naprawdę nic już nie rozumiał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro