5
Następnego dnia deszcze nie padał, a Baekhyun nie przeszedł. Chanyeol czuł się przez to oszukany. Nie przez Byuna, a przez pogodynkę mówiąca, że zapowiada się ciepły dzień i samą pogodę, która trwała w typowo letnim stanie. To sprawiało, że nienawidził lata jeszcze bardziej. Czekał na jesień i zimę, ponieważ oczekiwał, że te zimne pory przekonają syna Dongwoo do częstszego odwiedzania ich domów.
W końcu Baekhyun nie lubił zimna, tak?
Przynajmniej tyle zdołał się o nim dowiedzieć.
Chłopiec ponownie nie pojawił się przez długi czas. Skończył się lipiec, a rozpoczął sierpień.
Baekhyun zjawił się dokładnie trzeciego sierpnia.
Dopiero tego dnia padał deszcz. Było zimno i głośno przez dźwięk kropli uderzajacych o chodnik.
- Zapomniałeś o czymś? - Zapytał go Luhan zauważając, że wzrok bruneta utkwiony jest za oknem.
- Tak, muszę wrócić do domu. - Rzucił Chanyeol podnosząc się z krzesła. Wciąż nie powiedział Luhanowi o chłopcu, którym chciał się zaopiekować. Blondyn wiedział o jego istnieniu. Kiedyś przed zamknięciem, kiedy nie było wielu klientów, młodszy mężczyzna opowiedział mu o Byunie. Rozmawiali o nim jak o dziecku, chociaż oboje dobrze wiedzieli, że ten dawno już nim nie jest. Park nie miał okazji poznać go jako nastolatka, dlatego w tamtym czasie w jego wyobraźni wciąż był jedynie małym chłopcem.
Mężczyzna obiecał sobie, że przy następnej okazji powie współpracownikowi o spotkaniu różowowłosego.
- Spakujesz mi to? - Zapytał patrząc na talerzyk z nieruszonym ciastem. - I jeszcze jeden kawałek.
-Niech będzie. - Mruknął jego towarzysz patrząc na niego podejrzliwie. Mimo to nic nie powiedział i odszedł w stronę lady.
Chanyeol w tym czasie spakował swoje rzeczy i ubrał kurtkę.
- Co z ekspresem?
- Kupię jutro i przywiozę. - Odparł przypominając sobie o powodzie jego odwiedzin w kawiarni. - Nie ma sensu go naprawiać. Jeśli raz się zepsuł to zrobi to ponownie. - Odebrał od rozmówcy biały, dobrze mu znany kartonik i pożegnał się po czym szybko wyszedł z budynku.
Padało coraz szybciej, a on zastanawiał się czy Baekhyun da radę wejść do jego domu. Będzie miał z tym problem, ponieważ okna i drzwi były zamknięte.
Ostatnio myślał o daniu mu zapasowego klucza, ale uznał, że nie ufa mu jeszcze na tyle, aby dać pełny dostęp do całego swojego majątku.
Jechał dość szybko rozglądając się na boki z nadzieją, że dojrzy gdzieś tą jasną, uroczą czupryne. Niestety nigdzie nie widział specyficznych, farbowanych włosów.
Kiedy zaparkował samochód w garażu ponownie wyszedł do ogrodu i pozwolił, aby deszcz moczył jego strój.
Baekhyuna nie było na zewnątrz, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że udało mu się wejść do środka.
Niestety po odkluczeniu drzwi Chanyeola powitało tak samo puste i ciche miejsce jak te, które za sobą pozostawił.
Był rozczarowany. Sądził, że deszcz będzie zwiastunem ich spotkania. Niestety prawdopodobnie był to tylko jego wymysł. Zrobiło mu się trochę głupio. Wybiegł z kawiarni jak szalony i pędził do domu po nic. Elfik po prostu się nie pojawił.
Kiedy już pogodził się z jego nieobecnością wziął ciepły prysznic i usiadł do pracy. Musiał opłacić rachunki i poszukać ekspresu na stronach sklepów. Miał swoje wymagania i chciał, żeby przez długi czas służył jego kawiarni.
Skończył po godzinie i nie potrafił znaleźć sobie zajęcia. Deszcz, który podczas pracy przestał padać, ponownie zaczął znaczyć ulice.
Chanyeol widząc to westchnął i ruszył do salonu. Poogląda jakieś komedie, zje coś kalorycznego i pójdzie spać. Miał ochotę zrobić dokładanie to czego nie robi normalnie. Dorzucił do tego jeszcze wypicie czegoś nie zdrowego.
Była dopiero siedemnasta, więc miał cały wieczór na zrealizowanie swoich planów.
Na stole leżało już wszystko na co miał ochotę, a on był w trakcie wybierania filmu kiedy usłyszał ciche przekleństwo. W pierwszej chwili pomyślał, że głos był jedynie wytworem jego wyobraźni, ale dźwięk się powtórzył.
Mężczyzna rozpoznał go i niepewnie przypasował do twarzy Baekhyuna. Wydawało mu się to niemożliwe, ale z drugiej strony... Wciąż padał deszcz.
Zanim zdążył chociażby wstać z kanapy usłyszał głośne trzęśnięcie, a w pokoju pojawił się młody Byun.
Chanyeol zamarł, kiedy jego spojrzenie spotkało ciało chłopca.
Ktoś go skrzywdził.
Na samą tą myśl jego serce przyspieszyło.
- Znowu się lampisz. Przestań! - Wrzasnął młodszy. Od razu można było zauważyć, że nie jest w dobrym humorze, ale kto będąc na jego miejsce byłby szczęśliwy?
Mężczyzna najpierw zwrócił uwagę na jego ubiór. Ciemne spodnie i bluza były poszarpane. Gdzieniegdzie widoczne były rozdarcia. To była dokładnie ta sama bluza, którą jakiś czas temu pożyczył mu Park. Wyglądał w niej tak uroczo, że nie umiał mu jej odebrać. Teraz przez swój rozmiar zdawała się jeszcze bardziej nasycać obraz skrzywdzinego przez los dzieciaka.
Jego twarz miejscami była podrapana, ale rany nie były duże. Wyglądało raczej na to, że chłopiec na nią upadł lub przejechał policzkiem po wypukłej powierzchni. Różowe wargi było rozcięte w takim miejscu, że krew powoli spływała na jego skórę.
Bardzo bolało go też to, że dłonie, którymi kochał się zachwycać były całe w siniakach. Na szczęście nie były poranione.
- Co ci się stało? - Zapytał być może nieco zbyt ostro. Od razu się za to skarcił.
Przecież to Baekhyun.
I bez tego istniało małe ryzyko, że dowie się co przytrafiło się tej drobnej istotce.
- Nie powiem ci. - Oświadczył pewnym siebie głosem. Starszemu pomyślał, że Baek mógłby choć raz dobrowolnie go o czymś powiadomić.
Nie nalegał. Zaczął powoli poznawać chłopca i wiedział, że to tylko pogorszy sprawę.
- Idź się umyj, jesteś cały brudny. Łazienka jest na piętrze. Zaraz przyniosę Ci coś do przebrania. - Byun nie odpowiedział, ale Chanyeol nawet nie spodziewał się podziękowań. Odprowadził wzrokiem chwiejące się ciało po schodach i zaraz też nimi ruszył.
Miał problem ze znalezieniem mu ubrań. Nastolatek był bardzo szczupły i sporo niższy niż on. Park brał też pod uwagę to, że na pewno nie zostanie na noc.
Do tego zdążył już przywyknąć. Zastanawiało go tylko gdzie młodszy się wybiera.
Zrezygnował z szukania odpowiedniej koszulki, bo i tak każda jedna byłaby na niego zbyt duża. Skupił się bardziej na spodniach. Przecież elfik był niziutki.
W końcu przygotować mu zwężene u dołu dresy. Nie miał pomysłu na to co innego utrzymałoby się na niewielkim ciele.
Zapukał do łazienki z grzeczności. Nie sądził, aby dzieciak miał się go w jakiś sposób wstydzić. Ponieważ woda nawet na moment nie przestała lecieć Chanyeol zdecydowałem się na wejście do środka. Odłożył ubrania na półkę przy zlewie i opuścił pomieszczenie ledwo powstrzymując się przed spojrzeniem w stronę chłopaka.
Poczekał na niego w salonie, gdzie przygotował apteczke, którą ostatnim razem zostawił w kuchni. Młodszy przyszedł po kilku minutach. Ubrania wisiały na nim jak na wieszaku, ale Park nawet tego nie skomentował, ponieważ nie spodziewał się niczego innego.
Mężczyzna poklepał dłonią miejsce obok i odwrócił się bokiem na kanape, uprzednio sięgając po apteczke. Baekhyun zanim usiadł sięgnął po ciasto, którego ogromny kawałek umieścił w swoich ustach. Chanyeol westchnąłem widząc, jak dziewietnastolatek wyciera brudne od czekolady palce w jego koszulkę. Nawet przed sobą samym nie przyznałby się do tego, że dostrzega coś uroczego w jego dziecinnym zachowaniu.
Delikatnie chwycił jego rękę i zaczął odkażać niewielką, ale dość mocno krwawiącą ranę. Teraz, kiedy Byun miał na sobie lżejsze ubrania Chanyeol mógł dostrzec więcej rozcięć na jasnej skórze.
Zasłonił ranę sporym plastrem i zajął się kolejną, w okolicy ramienia.
Kiedy skończył chciał przenieść się na drugą rękę, ale poczuł na twarzy dłoń.
- Co jest? - Warknął przenosząc wzrok na pełne policzki nastolatka.
-Chciałem czekoladę. - Rzucił, a mężczyzna ponownie westchnął. - Przypadkiem cię uderzyłem. - Dodał, a Chanyeol naprawdę chciał upomnieć go o to, że nie powinien mówić z pełnymi ustami.
- Poczekaj aż skończę. - Mruknął w zamian. Szybko zakończył opatrywanie najpoważniejszych ran i pozwolił dzieciakowi zabrać się za niezbyt zdrowy posiłek składający się głównie ze słodyczy.
- Może zrobię Ci coś bardziej pożywnego? - Zapytał patrząc jak łapczywie pożera kolejne kawałki ciasta. Musiał być bardzo głodny przez co Park zaczął się zastanawiać czy to możliwe, że nic dziś nie jadł?
- Nie chcę. Jestem zmęczony.
- Dlaczego ostatnio nie przechodziłeś?
- Byłem za miastem.
- Gdzie? - Dopytywał podsuwając mu paczkę kruchych ciastek. Lepiej żeby zjadł to niż nic. Jeśli będzie go potem bolał brzuch to będzie miał nauczkę na przyszłość.
- Nie ważne. - Mruknął, a Chanyeol zdał sobie sprawę, że był dla niego dużo milszy niż w stosunku do swoich rodziców. Powiedziałem mu dlaczego go nie było, a Sohye ostatnio spławił.
O nic więcej nie pytał i pozwolił chłopcu w spokoju zjeść oba opakowania ciastek i to przyniesione z kawiarni. Po zjedzeniu jeszcze kilku kostek czekolady uznał, że więcej nie może i położył się dokładnie tak samo jak ostatnim razem, kiedy zasnął w domu Chanyeola.
Jego głowa spoczęła na udzie mężczyzny, a dłonie zacisnęły się na koszulce w okolicy miejsca, w które wtulał twarz.
- Zniszczyłem twoją bluzę. - Rzucił zamykając oczy.
- Znajdziemy ci inną. - Mruknął Park ściszając głośność w telewizorze, aby młodszy mógł spokojnie zasnąć.
-------------
Ktoś jeszcze pisał dziś próbną maturę??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro