23
Baekhyun leżał w całkowitego ciszy, pozwalając, aby dłonie Chanyeol'a co jakiś czas delikatnie dotykały jego ud, gładząc je. Wzrok wbity miał w telefon, którego nie wyłączał nawet na moment. Chanyeol zezwolił sobie na uważną obserwacje jego osoby. Nastolatek z kimś sms'ował. Marszczył brwi na większość odpowiedzi jakie otrzymał. Czasem cicho wzdychał, innym razem wywracał oczami wyraźnie zirytowany rozmówcą.
- Wszystko w porządku? - Zapytał starszy, ale nie otrzymał odpowiedzi. Różowe koszyki przysłoniły oczy Baekhyun'a, kiedy ten westchnął i podniósł się z łóżka, na którym leżał.
Chanyeol znów mu uległ. Wystarczyło kilka słów, dotyków i zadziorny, pewny siebie uśmieszek, aby młodszy miał go wokół swoich zgrabnych paluszków. Tym razem nie miał wyrzutów sumienia. Wiedział, że to co robi jest nieodpowiednie, ale kochał patrzeć na uroczą twarz Baekhyun'a wykrzywioną w przyjemności i słuchać jego cichych jęków. Rodzice chłopca z pewnością zabiliby go, gdyby tylko wiedzieli jak Chanyeol zajął się nim podczas choroby.
Drobna sylwetka podeszła do stolika, na którym leżała paczka zapełniona papierosami. Starszy obserwował jak ze środka znika używka, a następnie jak kartonik ze specyficznym odgłosem upada na mebel.
- Nie powinieneś tu palić.
- Nie powinieneś sypać z dzieckiem najlepszego przyjaciela.
- Udam, że tego nie słyszałem. - Mruknął rzucając w mniejszą postać pogniecioną koszulką.
- Muszę wracać.
Chanyeol poczuł nieprzyjemny ból w sercu. To nie tak, że sądził, że Baekhyun zostanie przy nim, że będą żyli długo i szczęśliwie, ale wciąż nie chciał, aby odchodził. Nie był długo, wciąż nie był w pełni zdrowy, ale na tyle, że Park nie mógł zatrzymać go obok.
- Dokąd? - Odpowiedziała mu cisza. - Gdzie musisz wracać, Baekkie?
- To nie twoja sprawa.
- Do kogo?
- Nikogo. - Odparł prosto, po czym odpalił papierosa i nieśpiesznie podszedł do okna, jakby ciesząc się możliwością pozostawienia w środku ciężkiego dymu.
Po kilku dłuższych minutach Byun zaczął zbierać z ziemi swoje ubrania. Zabrał też telefon, po czym rzucił w stronę Chanyeol'a krótkie spojrzenie i uciekł do łazienki.
Park westchnął, po czym odrzucił z siebie pościel i również wstał. Była dziesiąta rano. Wciąż miał cały dzień do zagospodarowania. Luhan uskarżał się na jego brak w ich lokalu. Faktem było, że odkąd Baekhyun zachorował starszy nie udał się do pracy. Wszyscy to rozumieli, prawdopodobnie ani Luhan ani Sehun nie mieli mu tego za złe. Sami martwili się stanem tego nierozsądnego nastolatka.
- Kiedy wrócisz? - Zapytał Park, kiedy wraz z Baekhyun'em usiadł na kanapie z porcją płatków czekoladowych w dłoniach. Sam ich nie lubił, ale kupił je z myślą o młodszym, który uwielbiał słodkie przekąski oraz słodkie śniadania.
- Nie wiem. - Rzucił młodszy wzruszając ramionami. Jego stopy znajdowały się na udach Chanyeol'a, ale z jakiegoś dziwnego powodu wcale mu to nie przeszkadzało. Skarpetki na stopach Baekhyun'a śmiesznie odstawały, ponieważ były zdecydowanie za duże. To była jedyna rzecz, która mu nieco przeszkadzała zważywszy na jego naturę perfekcjonisty.
- Dziś?
- Nie.
- Może jutro?
- Nie sądzę.
- Więc kiedy?
- Prawdopodobnie, gdy zacznie padać. - Odparł posyłając mu delikatny uśmiech. Był uroczy dokładnie jak cała postać Baekhyun'a. Problem polegał na tym, że bez wyrzutów sumienia wykorzystywał swój urok, aby na nowo zyskać nieco miejsca w sercu Chanyeol'a.
- Zapowiadali słońce.
- Więc nieco poczekasz. - Zaśmiał się, po czym odstawił miskę na stolik i przeciągnął się niczym kot. Chanyeol uważnie śledził go wzrokiem, kiedy nachylił się nad starszym i złożył głośny pocałunek na jego policzku. - Do zobaczenia, Chanyeol.
- Pamiętaj, żeby codziennie pisać.
- Spróbuję. - Odparł po czym powoli wyszedł z budynku. Park westchnął głośno, kiedy uświadomił sobie, że znowu został całkowicie sam w dużym domu. Chciał, żeby Baekhyun został tu na zawsze, ale wiedział, że to niemożliwe. Prawdopodobnie musiałby go przywiązać do kaloryfera, choć być może i z tej sytuacji znalazłby wyjście.
Kiedy znudzony ciągłym siedzeniem uznał, że pora wstać było nieco po dwunastej. Najpierw pozmywał naczynia pozostawione po śniadaniu, później pościelił łóżko na piętrze i odkurzył. Z czystym sumieniem uznał, że może opuścić dom.
Na zewnątrz było dość chłodno, dlatego wziął ze sobą bluzę zanim wyszedł. Było dość ponuro, ponieważ słońce schowało się za chmurami. Mimo to na zewnątrz było naprawdę wiele osób. Spotkał nawet sąsiadów mieszkających kilka domów dalej. Lubił ich, mieli psa, którego naprawdę uwielbiał.
W kawiarni również było sporo osób. Tętniło w niej życiem.
- Chanyeol! - Rzucił Luhan, kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły. Mężczyzna uśmiechnął się do przyjaciela, który pomagał przy kasie jakiejś dziewczynie. Chanyeol jej nie znał, a zwykle to on odpowiadał za zatrudnienie. Musiała być tu całkowicie nowa. Była dość młoda, wciąż przed trzydziestką. Miała naprawdę ładną figurę i długie, naturalnie ciemne włosy. Jej skóra była blada, a ona sama niewysoka.
- Hej, Luhan. - Odparł podchodząc bliżej. Kilka osób wysłało w jego kierunku uśmiechy. Dawno tu nie był, ale większość pracowników go lubiła. Zawsze starał się im pomagać i rozwiązać jak najszybciej wszystkie problemy. - Park Chanyeol. - Powiedział wyciągając dłoń w kierunku kobiety stojącej za kasą.
- Shin Sangri.
- Sangri jest nową kasjerką.
- Nie wiedziałem, że zamierzamy kogoś zatrudnić.
- Hajin odeszła kilka dni temu. Potrzebowałem kogoś na jej mieście. - Wyjaśnił Luhan, delikatnie go uściskając. - Sangri, Chanyeol jest moim wspólnikiem.
- Miło mi Pana poznać. - Powiedziała z szerokim uśmiechem. Był naprawdę ładny. Oczywiście nie tak jak Baekhyun'a, ale wciąż był naprawdę urokliwy. Jej głos był cichy i spokojny.
- Wystarczy Chanyeol. - Zapewnił, po czym skupił całą swoją uwagę na przyjacielu. - Jesteś zajęty?
- Nie, chodźmy do biura.
W biurze o dziwo, lub też nie, znaleźli Sehun'a. Mężczyzna siedział na kanapie, oparty o poduszkę. Rozmawiał z kimś, trzymając telefon między swoimi smukłymi dłońmi.
- Chanyeol. - Rzucił, kiedy tylko podniósł wzrok na drzwi i wchodzące do środka postacie. Nie wyglądał na zaskoczonego. - Baekhyun właśnie pisał, że możesz przyjść.
- Ostrzegał cię? - Prychnął starszy, siadając obok.
- Coś w tym rodzaju.
- Dlaczego nie pracujesz?
- Nie mam dziś nic do roboty.
- Możesz pomóc reszcie przy sprzątaniu. - Zasugerował, niezbyt dyskretnie spoglądając na telefon blondyna. Baekhyun informował, że idzie właśnie spotkać się z osobą o imieniu, którego Park nigdy wcześniej nie słyszał. - Kim jest Lay?
- Powinieneś przynajmniej udawać, że nie czytasz tych wiadomości. - Zaśmiał się Luhan, pchając się na kolana swojego chłopaka, który niemal automatycznie objął go ramionami.
- Lay to przyjaciel Baehyun'a. - Odpowiedział Sehun, nie przejmując się słowami mniejszego. - Chyba najlepszy po mnie.
- Uważasz się za najlepszego przyjaciela Baek'a? - Prychnął Chanyeol spoglądając na twarz mężczyzny, na której dominował przebiegły uśmiech.
- Oczywiście. Jestem nim. - Zapewnił. - Ale z Lay'em widzi się częściej. Dzięki niemu ma pieniądze. - Wyjaśnił, ale zaraz skrzywił się, jakby uświadamiając sobie co powiedział. Chanyeol natychmiast wyprostował się zaciekawiony.
- Pracują razem?
- Chyba... Można tak powiedzieć.
- Gdzie? Co robią?
- Nie mogę ci powiedzieć. - Rzucił krzywiąc się na ciekawość Park'a. Zaraz jednak przeniósł wzrok na Luhan'a, którego wzrok ukazywał, że nie jest zadowolony z jego odpowiedzi. Rozmawiali już kiedyś o tym. Starszy uważał, że Chanyeol może "otrząsnąć" Baekhyun'a, co było dla Oh'a nie do zrozumienia. Przecież Byun był najlepszy taki, jakim był teraz. Nie rozumiał dlaczego tak bardzo chce go zmienić. Był silny, samodzielny i miał wokół siebie aurę tajemniczości, która zawsze mu imponowała. Nie chciał go innym.
- Mogę ci pokazać. - Oznajmił nagle Luhan. A Sehun słysząc to westchnął i ponownie przeniósł wzrok na twarz swojego pracodawcy. Wydawał się więcej niż zadowolony, a on stwierdził, że zapowiadają się kłopoty dla całej ich trójki.
--------------------------
Wybaczcie, znowu długo czekacie. Ostatnio nie mam na to opowiadanie weny :C
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro