Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21


-  Co stało się z kobietą, z którą przychodziłeś się mną opiekować? Co stało się z twoją dziewczyną? 

Chanyeol w pierwszej chwili całkowicie ucichł. Później spojrzał na Baekhyun'a z zastanowieniem i uśmiechnął się delikatnie. Widział, jak nastolatek zastyga w bezruchu z oczami szeroko otwartymi, jakby nie mógł uwierzyć w to co widzi.

Uśmiech Chanyeol'a nigdy nie był tak przepełniony bólem.

Mężczyzna nic nie mówiąc westchnął cicho i spojrzał w stronę białego sufitu. Był idealny, równy i bez najmniejszej plamy.

- Pamiętasz ją? 

- Tak. - Odparł Baekhyun. Co prawda jego wspomnienia były jak przez mgłę. Wiedział, że drobna, zawsze uśmiechnięta kobieta była przyjaciółką jego matki, a później stała się dziewczyną Park'a. Sądził, że zawsze już będą razem. Byli zakochani, dlatego od dłuższego czasu jego umysł nachodziła myśl związana z tym gdzie się podziała.

- Jirin umarła trzy lata temu. - Młodszy spojrzał na  rozmówce z niedowierzaniem, po czym przesunął się nieco, a Chanyeol uznał to za zaproszenie i usiadł bliżej dziewiętnastolatka. Nie zdawało się, żeby oczekiwał kontynuacji. Wpatrywał się w swoje drobne dłonie z miną, która była nadzwyczajnie niepewna. Wydawał się być złym na siebie za to, że zadecydował zadać to pytanie. Byun przecież nigdy nie żałował swoich słów i czynów, więc dlaczego teraz było inaczej? - Stała na balkonie kłócąc się ze znajomą. Wypadła, kiedy zaczęły się szarpać. 

- To był wypadek?

- Tak uznano. - Przytaknął opierając plecy o poduszki. Było ich tu wyjątkowo wiele, ponieważ odnalazł wszystkie, które miał w domu, aby Baekhyun'owi było ciepło i wygodnie. Niektóre z nich dawno zostały skopane na ziemię, ale wiele wciąż znajdowało się na materacu. - Straciłem ją w ciągu jednego wieczora. Wyszła z domu i już nie wróciła.

- Przykro mi. 

- To nic. Byliśmy razem osiem lat. Jestem wdzięczny za to, że była przy mnie tak długo. - Odparł Chanyeol wabiąc tym samym wzrok młodszego. Może i słowa Park'a brzmiały dość pozytywnie, ale on sam nie wyglądał dobrze. Jego oczy były zamglone, a usta zaciśnięte. Zdawał się powstrzymywać płacz.

Baekhyun pierwszy raz ponownie zobaczył w nim tego młodego nastolatka, który widniał na wszystkich zdjęciach rodzinnych należących do jego rodzicielki. Tego, który dawał mu słodycze w tajemnicy przed rodzicami i nosił na barana, kiedy tylko o to poprosił. To dziwne. Minęło tyle lat, od kiedy ostatni raz go takim widział. Teraz był dorosłym i silnym mężczyzną.

Kimś, kim Baekhyun marzył, aby się stał.

Nastolatek zagryzł dolną wargę i ponownie spojrzał na swoje dłonie. Były mniejsze niż te Park'a. Młodsze, bardziej dziecięce, nie wypracowane. 

- Chanyeol?

- Tak?

- Może weźmiemy rzeczy i ... Pójdziemy na dół obejrzeć tą dramę, którą lubisz?

- Robisz to, żeby mnie pocieszyć, prawda? - Zaśmiał się cicho i delikatnie objął ramiona młodszego, który gwałtownie zaprzeczył ruchem głowy.

- Nie prawda. Jestem ciekaw jak się skończy. - Odparł nieszczerze, próbując się przy tym uśmiechnąć.

Baekhyun nigdy się tym nie przejmował, ale...

Chanyeol musiał być okropnie samotny.

Mieszkał całkiem sam w tym dużym, pedantycznie zadbanym domu. Nie miał nikogo wokół siebie. Jego rodzice od dawna żyli we Francji, ukochana dziewczyna nie żyła, nie był w związku, nie miał współlokatora, nie miał nawet głupiego zwierzęcia, które mogłoby dotrzymać mu towarzystwa. 

Co wieczór wracał do pustego domu, jadł coś, oglądał ogłupiające seriale i zasypiał w ich trakcie. 

Myśl o tym bolała nastolatka. 

Nigdy, naprawdę nigdy by się do tego nie przyznał, ale naprawdę kochał Chanyeol'a. Nie ważne jak wiele dni spędzili oddzielnie Baekhyun wciąż traktował go jak najbliższego członka rodziny. Wiedział, że mógł mu ufać i na nim polegać. Wiedział, że Park ze swoją nadopiekuńczością zawsze zrobi wszystko, aby młodszy czuł się przy nim jak najlepiej.

Dlaczego nie miał nikogo, kto zrobiłby to samo dla niego?

- Więc chodźmy. - Rzucił starszy, po czym wstał i wyciągnął dłoń do nastolatka. Może to umysł osłabiony silną chorobą, ale Baekhyun poczuł się przez to źle. On też chciał wyciągnąć w jego kierunku pomocną dłoń, ale nie umiał. 

Powoli podniósł się z materaca i zabrał jak najwięcej poduszek. Widząc to Park poszedł w jego ślad, dodatkowo zabierając kołdrę. 

Ostrożnie zeszli piętro niżej i położyli wszystko na kanapę. Mieli problem z tym, aby zmieścić wszystko na dość wąskim z natury meble. Jedna z poduszek spadła na stolik i uderzyła w szklankę z wodą, która natychmiast wylała się na podłogę. Inna została przy schodach, gdzie wypadła z ramion Baekhyun'a, z kolei kołdra smętnie wisiała przewieszona przez oparcie. Chanyeol szybko wyszedł po ręczniki papierowe, którymi wytarł napój. Baekhyun w tym czasie starał się ułożyć wszystko tak, aby było im jak najwygodniej. 

- Najpierw dam ci leki, w porządku?

- Tak. - Odparł cicho, a Chanyeol podszedł do stołu jadalnego, na którym leżała taca z kilkoma kolorowymi opakowaniami. Trzy z tabletek spoczęły w dłoni nastolatka wraz z kubkiem świeżej wody. 

Później oboje usiedli na kanapie. Baekhyun siedział z kolanami podciągniętymi do klatki piersiowej, a Chanyeol z nogą zarzuconą na nogę. Oboje mieli kołdrę na ramionach i opakowania ze słodyczami w dłoniach.

Park wcześniej odnalazł odpowiedni serial, który leciał już od kilku minut, ale tak naprawdę żaden z nich się tym nie przejął. W głowię Baekhyun'a cały czas przewijały się słowa Park'a. Sądził, że wraz z Jirin zerwali jakiś czas po tym jak przestał ich widywać. Nie mógł uwierzyć, że kobieta po prostu umarła.

Nigdy nie rozumiał śmierci. Miał problem z akceptacją jej istnienia. Zawsze zdawało mu się to niesamowicie niesprawiedliwe. Co prawda w końcu umierali wszyscy, ale Byun nie mógł zaakceptować tego jak łatwe to było. Wystarczyła jedna nieodpowiednia decyzja, aby stracić to na co pracowało się całe życie.

Cierpieli wszyscy wokół. 

Baekhyun zastanawiał się czy ktokolwiek zatęskniłby za nim. Zawsze sprawiał problemy, nie był chciany i kojarzył się bardziej ze złem niż dobrem.

Mimo to w głowie dziewiętnastolatka pojawiła się myśl, że tak, ktoś by zatęsknił. Tą osobą byłby samotny Chanyeol, który w pewnym sensie podobny był do niego samego. 

Oboje byli samotni. Oboje nie mieli nikogo, mimo, że wokół było wiele osób. 

- Chanyeol?

- Tak?

- Przepraszam, że czasami jestem nieznośny. - Rzucił cicho, a mężczyzna w pierwszej chwili spojrzał na niego z zaskoczeniem i zdezorientowaniem. Później, jakby dokładnie go rozumiejąc, ciepło się uśmiechnął i zmierzwił jego splątane po śnie włosy. 

- To nic, Baekhyun. - Zapewnił przyciągając go nieco bliżej, do ciepłego uścisku, którego nastolatek nie zaznał od dawna. - Kocham Cię takim jakim jesteś. - Dodał delikatnie gładząc jego przykryte kołdrą ramiona. 

Byun prychnął, ale pozwolił mu na to bez słowa sprzeciwu. 

Chciał, aby Chanyeol zawsze był obok. Żeby nigdy nie znikł, ponieważ był jedynym stałym elementem jego życia. Jedyną osobą, do której mógł przyjść o każdej porze dnia czy nocy, niezależnie od tego jak wiele lat zaprzepaścił przez brak kontaktu. 

 - Dziękuję. 

---------------

Tym razem więcej Byun'a niż Chan'a. Miła odmiana?

Kocham was, elfiki. <3 <3

PS: Zapomniałam - Zapraszam na mojego Namjin'a, jeśli lubicie ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro