Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Obudził się, gdy promienie słońca zaczęły razić jego oczy. Spojrzał za okno zajmujące całą ścianę. Bardzo wiało, ale pogoda sama w sobie nie była zła. Było jasno i nie zapowiadało się na deszcz.
Jesień była całkiem przyjemna. Oczywiście wciąż czekał na zimę oraz śnieg. Był pewny, że Baekhyun będzie go częściej odwiedzał. Przecież nienawidził zimna.
Właśnie Baekhyun.
Spojrzał w stronę kanapy i od razu zauważył, że brakuje na niej nastolatka. Była za to otwarta, wciąż do połowy pełna paczka czekoladowych ciastek.
Prawdopodobnie wyszedł przez okno.
Widząc to westchnął i podniósł się z fotela. Wszystko go bolało. Miał wrażenie, że czuję każdy mięsień.
Był nieco zdziwiony nieobecnością nastolatka, ale z drugiej strony to było do przewidzenia. Baekhyun'a nie można uwięzić.
Zjadł więc śniadanie, starając się przy tym nie myśleć o Byun'ie. Był rozczarowany. Nie rozumiał dlaczego ten wciąż ucieka. Przecież w jego domu miał wszystko, czego mógłby zapragnąć.
Umył naczynia i ubrał się.
Jego dzień zawsze był monotonny. Codziennie robił to samo niemal o tej samej porze.
Jego życie było uporządkowane.
Był czwartek, a w czwartki zwykle sprzątał cały dom i robił większe zakupy, aby nie musieć się tym kłopotać przez kilka dni.
Dom zawsze był czysty. Park lubił porządek w swoim życiu, ale również w swoim otoczeniu. Starał się, aby wszystko wokół było na swoim miejscu.
Większość czasu spędzał w salonie, dlatego skupił się na tym pomieszczeniu. Umył podłogę, wytarł kurze, powynosił niepotrzebne przedmioty.
Kiedy skończył nieco się odświeżył. Było już po trzynastej, a on postanowił, że pora uzupełnić zapasy jedzenia.
Przed wyjściem przygotował listę zakupów. Wciąż miał nieco jedzenia w lodówce, ale brakowało mu podstawowych produktów. Pomyślał, że dobrym pomysłem będzie umycie okien, dopóki wciąż jest dość ciepło, dlatego dopisał też kilka środków czystości. Do listy dodał też kilka słodyczy, ponieważ dobrze wiedział, że Baekhyun je uwielbia.
Problem pojawił się, kiedy ubrał bluzę i buty, po czym sięgnął do kieszeni płaszcza, wiszącego przy drzwiach.
Kluczy nie było.
Wsunął dłoń do drugiej kieszeni, ale tam również go nie było.
- Żart?-Mruknął do siebie i ściągnął płaszcz, aby uważniej go przeszukać.
Zaczął rozglądać się wokół i spacerować po mieszkaniu. Zapasowe klucze mieli jego rodzice, którzy wciąż byli we Francji.
Warknął i opadł na kanapę rozumiejąc co się stało.
Baekhyun zabrał jego klucze.
Drzwi były szczelnie zamknięte.
Spojrzał w stronę okna. Przez płot w ogrodzie nie uda mu się przeskoczyć, z kolei reszta okien była na tyle wysoko, że miałby problem z wejściem z powrotem, jeśli już znalazłby się na zewnątrz.
Zostawał też płot na zewnątrz. Był wysoki, a Chanyeol nie był tak zwinny jak Baekhyun. Mało kto był.
Wybrał numer Luhan'a z nadzieją, że młodszy postanowił go odwiedzić.
Blondyn odebrał za drugą próbują.
- Cześć. - Przywitał się radośnie. Park słyszał, że jest w kawiarni.
- Baekhyun jest z tobą?
- Nie. Zbroił coś?
- Tak jakby. - Rzucił rozglądając się wokół. - Wiesz gdzie jest?
- Nie mam pojęcia.
- Zabrał moje klucze i nie mogę wyjść z domu. - Wyjawił z ciężkim westchnęciem.
- Słabo... - Mruknął Luhan, zdając się wcale nie być zaskoczonym. - Nas też kiedyś zamknął. Wrócił po tygodniu.
-Tygodniu?!
- Tak. - Potwierdził. Park usłyszał jak ktoś go woła. - Wykorzystaj ten czas dla siebie. Zabiorę mu klucze jak tylko się u nas pojawi. Muszę lecieć. Zadzwonię później.
-Pa. - Rozłączył się i napisał SMS do Dongwoo. Było małe prawdobieństwo, że Baekhyun u nich jest.
Spróbował znaleźć dla siebie jakieś zajęcie, ale nie było to proste.
Nudził się.
Na początku zajął się pracą, później zjadł zrobiony przez siebie posiłek i w końcu usiadł przed telewizorem.
Dzień zleciał mu szybko, a Baekhyun wciąż się nie pojawił.
Położył się wyjątkowo wcześnie. Rzadko miał okazję tak się wyspać. Zwykle wstawał o świcie, mimo, że nie miał narzuconego harmonogramu. Nie należał do osób, które lubiły marnować czas na sen. Tym razem nie nastawił budzika, postanawiając nadrobić każdy ranek, kiedy poczucie obowiązku zmuszało go do wstania z łóżka.
Wyszedł z sypialni niewiele przed dwunastą. Zjadł śniadanie i biorąc niedokończoną paczkę ciastek ( wcześniej zakupionych dla Byun 'a) zaszył się w salonie.
Wciąż kusiło go, aby spróbował się wydostać z budynku, ale z drugiej strony... Po co? Przecież nikt na niego nie czekał, nikt go nie potrzebował. Nie miał niczego ważnego do zrobienia.
Kiedy włączył wiadomości zdał sobie sprawę, że mniej więcej w podobnym okresie czasu poznał swoją pierwszą, prawdziwą miłość. Ta nagła myśl nieco go zawstydziła. Kto normalny zwróciłby na to uwagę?
Uśmiechnął się na wspomnienie związku i niemal mechanicznie spojrzałem w bok, na szafkę, w której schowaj był drogocenny dla niego album.
Dziewczyna nazywała się Jirin. Poznał ją mając dwadzieściajeden lat. Ich związek trwał osiem lat.
Miał związanych z nią masę wspomnienień.
Te najstarsze zdecydowanie było jego ulubionym. Ich pierwsze spotkanie odbyło się w Dongwoo. Jirin była dobrą przyjaciółką Sohye.
Chanyeol czuł, że wszyscy wokół cicho tworzą niewiarygodne przypuszczenia na temat ich przyszłości, ponieważ dobrze dogadywali się już od samego początku.
Jirin była drobną koreanką. Jadła tyle, ile przeciętna osoba w jej wieku. Z naturą po prostu była szczupła i niewysoka. Miała naturalne, ciemne włosy i oczy o niespotykanie jasnej barwie, jak na azjatkę. Były brązowe i wydawały się być dużo bardziej przenikliwe, niż te należące do innych, znanych Park'owi osób.
Była bardzo otwarta, ale też skora do kłótni.
Zeszli się szybko.
Spędzali razem wiele czasu, ponieważ pracowali w tym samym miejscu. Gdy się poznali żadne z nich nie miało ani pieniędzy, ani ich dochodu. Dowiadując się o tym postanowili rozpocząć wspólne poszukiwania. Dla obojga była to pierwsza praca, dlatego starali się wspierać nawzajem.
Dwa miesiące później Chanyeol przedstawił ją oficjalnie jako swoją dziewczynę.
Była bardzo dziewczęca. Nie kobieca, a dziewczęca. Cały czas słuchała muzyki i często żartowała, że gdyby nie Chanyeol to dawno już zadebiutowałaby w jakimś popularnym zespole.
Lubiła błękit, ponieważ uważała, że kolor nieba kojarzy jej się z nadzieją. Podczas którejś z licznych rozmów stwierdziła, że tylko ono jej nie ogranicza.
Miała dobre serce. Uwielbiała dzieci, a zwłaszcza Baekhyun'a.
Chciał, aby i oni mieli kiedyś uroczego potomka.
Była jedyną osobą, którą Chanyeol tak mocno pokochał. Wierzył, że spędzą ze sobą jeszcze wiele lat, ale Ona była nieprzewidywalna. Pakowała się w problemy, miała wielu wrogów i cały czas rozpoczynała kłótnie.
Mimo to, Park wierzył, że to miłość, która nigdy się nie skończy.
Jakąś część jego duszy wciąż nie mogła pogodzić się z jej końcem.
Brunet westchnął i wstał.
Odłożył do opróżnione pudełko ciastek i zaczął wspinać się po schodach.
Powtarzał sobie, że Baekhyun niedługo wróci. Przecież nie mógł zostawić go na długo. Chanyeol był przecież dorosłym, poważnym człowiekiem.
Samotność i brak zajęć nie wpływały na niego dobrze. Bał się, że jeszcze trochę i zacznie się nad sobą użalać.
Postanowił, że mu tego nie wybaczy.
Musiał oduczyć tego dzieciaka podobnych zachowań.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro