90. Twoje ciało (+18)
Pov: Kylian
Wpakowałem Neya do taksówki. Troszkę musiałem z nim walczyć, bo mój narzeczony dalej chciał się bawić. Nie miał problemu z tym, że nie może ustać na nogach.
Ostatecznie zgodził się wsiąść do auta pod warunkiem, że będzie mógł siedzieć na moich kolanach. Uśmiechnąłem się do siebie.
Wdrapał się na mnie i usiadł bokiem. Zanim zauważyłem, wtargnął językiem do moich ust, zachęcając mnie do wspólnej zabawy.
Smakował alkoholem i czymś słodkim. Nigdy nie miałem dość jego smaku, więc łapczywie odwzajemniłem całusa, przejmując nad nim kontrolę.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie zdyszani. Kiedy miałem Neymara blisko siebie, świat dla nas nie istniał.
Droga na 12 piętro naszego hotelu w Mediolanie, wydawała się najdłuższa na świecie. Chciałem mieć Neya tu i teraz, całe moje ciało krzyczało, głodne jego bliskości.
Wpadliśmy do pokoju, całując się i potykając o napotkane przedmioty. Chwyciłem go i podniosłem do góry, tak że oplatał mnie teraz udami. Ocierał się o mnie i jęczał w moje usta.
Zaniosłem go aż pod spore okno, które ukazywało widok na całe miasto. Światła Mediolanu pięknie kotrastowały z nagą skórą Neya.
Szyba był zimna, a nasze ciała tak gorące. Pośpiesznie rozebrałem mojego narzeczonego do naga i podziwiałem go na tle nocnego Mediolanu.
- Jesteś taki piękny mon cheri, piękniejszy niż Mediolan nocą.
- Pragnę cię, Kyky, błagam... Nie zostawiaj mnie tak!
- Tylko podziwiam, uwielbiam twój widok - dodałem, po czym znów zbliżyłem się do niego.
Również zdjąłem z siebie ostatnie ubrania i znów połączyłem nasze usta w pocałunku. Następnie przeniosłem się na jego szyję i zacząłem zostawiać na niej słodkie ukąszenia. Rozkoszowałem się jego cichymi jękami.
Odwróciłem go pewnym, zdecydowanym ruchem, tak że stał przodem do okna. Chwyciłem jego kark swoją dłonią i przycisnąłem jego ciało do szyby. Pisnął zaskoczony nagłym zimnem.
Zacząłem się o niego ocierać, głodny jego ciała. Sięgnąłem dłonią po lube o smaku kokosowym. Wziąłem sporo na palce i zacząłem błądzić nimi między jego pośladkami w poszukiwaniu jego słodkiej dziurki.
Po chwili udało mi się ją znaleźć, wsunąłem w niego delikatnie palec w tym samym czasie drugą ręką wciąż trzymając go władczo za kark.
Był tylko mój, na mojej łasce, w moich rękach. Kochałem to i on też to uwielbiał.
Zacząłem poruszać w nim palcem, najpierw powoli, metodycznie, a potem coraz szybciej. Wił się przede mną.
Dodałem kolejny i kolejny palec, aż poczułem, że starczy, że jest gotowy.
Zacząłem się w niego wsuwać, powodując jego głośne westchnięcia.
- Ach, Kyky! - zawołał, mocno opierając się dłońmi o okno.
- Skup się na pięknym widoku, mon cheri, zaraz poczujesz przyjemność, jaką pragnę ci dać.
Pokiwał głową i czekał aż skończę się w niego wpychać. W końcu wszedłem cały. Oplotłem dłońmi jego talię i przycisnąłem go jeszcze bliżej siebie.
- Kyky, proszę, zacznij się ruszać... - zawołał pomiędzy jękami.
Nie potrzebowałem dodatkowego zaproszenia. Zacząłem w szybkim tempie wbijać się w niego, doprowadzając go do totalnej ekstazy. Jego głośne jęki wypełniły pomieszczenie. Jego dłonie błądziły po szybie, w poszukiwaniu oparcia. Przycisnąłem jego słabe ciało do niej, tak że nawet jego policzek się o nią opierał.
Sądząc po odgłosach jakie wydawał, musiałem idealnie trafiać w jego prostatę. Mój słodki chłopiec jak zwykle brał wszystko, co mu dawałem.
Jeszcze kilka pchnięć i Ney doszedł obficie. Jego ciało drżało, a ja trzymałem je pewnie w swoich ramionach, nie ustając w pogoni za własnym orgazmem.
Widząc jak słaby jest, postanowiłem ułożyć go na łóżku na brzuchu. Wspiąłem się na niego i kontynuowałem szybkie pchnięcia. Jęczał i namawiał mnie do szybszego tempa.
Słyszałem jego szybki oddech. Kilkanaście pchnięć później rozlałem się w nim obficie. Wyszedłem z niego i obróciłem go na plecy.
Obsypałem jego twarz pocałunkami, które przerywałem co chwila tylko po to by wypowiedzieć kilka komplementów na jego temat. Uśmiechał się do mnie.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem. - Nie byłem zbyt ostry, mon cheri?
- Kyky, było cudownie... Daj mi dziesięć minut i mogę znowu... - odparł, leżąc bezsilnie na poduszkach.
- Wątpię, czy będziesz mógł chodzić następnego dnia, kochanie - dodałem.
- Proszę, ja chcę, Kyky... Bardzo chcę.
- No dobrze, mon cheri. Przygotuję dla nas jacuzzi. Chciałbyś mnie poujeżdżać?
Pokiwał głową, a ja podszedłem do wielkiej wanny, jaka znajdowała się w naszym pokoju. Nalałem wody, uruchomiłem ją i dodałem płynu, który już po chwili zamienił się w bombelki. Mój chłopiec podszedł do wanny i wszedł do środka.
Wyciągnął do mnie ręce, prosząc bym dołączył. Jego widok bardzo szybko potrafił nakręcić mnie do granic możliwości, więc byłem gotowy na kolejną kolejkę. Usiadłem obok niego w jacuzzi i usadziłem go na moich kolanach.
Był już rozciągnięty, więc bez trudu wziął mnie w siebie. Zaczął poruszać się w górę i w dół, zagryzając wargę. Patrzył mi prosto w oczy. Był to zdecydowanie najseksowniejszy widok w całym moim życiu.
Czułem jak bardzo go pragnę i że bez niego nie wyobrażam sobie już ani chwili mojego życia. Moja dłoń znów zaborczo owinęła się na jego karku. Przyciągnąłem go dość brutalnie do pocałunku. Ney pozwolił mi wtargnąć w jego usta językiem.
Przygryzałem jego wargi i ssałem je. Chciałem, by każdy wiedział, że należy do mnie. Żeby nikomu nawet nie przyszło do głowy, by go dotknąć.
Jego ciało wyginało się w tak piękny sposób, obserwowałem każdy jego nawet najmniejszy ruch, gdy mnie ujeżdżał. Myślę, że ten widok, będzie mnie nawiedzał w każdym moim śnie.
- Tak, mon cheri, spraw sobie przyjemność - odparłem. - Weź to, czego potrzebujesz.
- Ach, Kyky... Jesteś taki duży - wyszeptał i spojrzał na mnie swoimi oczyma, w których było już widać ślady łez z powodu ogromnego podniecenia.
Czułem, że traci siły, więc chwyciłem jego talię w moje dłonie i pomogłem mu unosić się w górę i w dół. Brał mnie tak dobrze, czułem jak ponownie się zaciska.
Doszedł z moim imieniem na ustach, a ja chwilę po nim.
Przyciągnąłem go do siebie i zamknąłem w swoich ramionach. Woda obmywała nasze zmęczone ciała.
- Byłeś cudowny, mon cheri... Mój skarb - odparłem, po czym pocałowałem go w czoło delikatnie.
Ney owinął ramiona wokół mnie i wtulił się we mnie.
- Kyky, tak mi dobrze - wyszeptał. - Proszę, niech to nigdy się nie skończy.
Delikatnie przejechałem kciukiem po jego ustach. Zacząłem pieścić opuszkami palców jego nos i policzki. Był taki piękny i idealny w moich oczach. Wzdychał i przymykał oczy.
Niech to nigdy się nie skończy, mon cheri.
___________________________
No to macie 1k czystego smuta neybappe, mam nadzieję, że wam się podobało.
Macie jakieś specjalne życzenia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro