84. Dziś nie jest lepiej
Uwaga! Przemoc!
Pov: Neymar
Był już późny wieczór, a mój Kylian nadal nie powrócił do domu. Zastanawiałem się, ile zejdzie im w tym Rzymie. Było mi głupio prosić, by chłopaki ze mną zostali, ale sami zdecydowali, że chcą ze mną tu być.
Poszli więc po jakieś śpiwory i inne przybory do spania. Ja w tym czasie, rozścieliłem im kanapę w moim i Kyliana domku.
Nagle usłyszałem pukanie do środka i zobaczyłem Rodrygo. Stał sam i przyglądał mi się uważnie. Może pochopnie oceniłem sytuację, ale byłem przerażony i chciałem jak najdalej od niego uciekać.
Nim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, młody Brazylijczyk chwycił mnie za dłoń, którą wykręcił mi do tyłu. Chciałem krzyknąć, ale drugą zakrył mi usta. Byłem w szoku i bardzo się bałem, ale wiedzałem, że jeśli nic nie zrobię, będzie tylko gorzej. Ze wszystkich sił uderzyłem mojego napastnika łokciem w korpus i zacząłem uciekać.
Usłyszałem jego jęk za plecami. Następnie poczułem jak jego ręka oplata moją kostkę i ściska ją. Potknąłem się upadłem.
- Nie uciekaj, Ney, jeszcze z tobą nie skończyłem - odparł chłopak.
Szybko odwróciłem się na plecy i kopnąłem Rodrygo w brzuch. Puścił moją nogę, co dało mi kolejną szansę. Musiałem z niej skorzystać. Pobiegłem do drzwi frontowych i wybiegłem na zewnątrz. Biegłem, co sił. Jak najdalej od mojego domku.
Po kilku minutach, zatrzymałem się i zacząłem słuchać, czy nikt mnie nie goni. Na zewnątrz była już totalna ciemność. Stałem na jakiejś plantacji wingoron. Słuchałem, czy słychać jakiekolwiek kroki. Nic nie było, ale nie byłem zbyt ufny. Mój napastnik mógł za mną podążyć. Jeśli tu by mnie dopadł, nikt by mi nie pomógł.
Pospiesznie przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Były puste. Znów nie miałem jak skontaktować się z moimi przyjaciółmi. Kylian był daleko. Nikt mnie teraz nie obroni. Łzy leciały mi po policzkach. Nie chciałem wydawać żadnego dźwięku, żeby nie pokazać, gdzie się znajduję.
W oddali widziałem oświetlone domki, w których mieszkała cała nasza wycieczka. Chodziłem w kółko chwytając się co chwila za głowę. Nie wiedziałem, co robić.
Zaczęło się robić coraz chłodniej, miałem już wszystkiego dość.
Pov: Vini
Razem z Gavim weszliśmy do domku Neya i Kyliana. Trzymaliśmy się za ręce. Gdy znaleźliśmy się w salonie, dotarło do nas, że coś jest nie tak. Naszego przyjaciela nigdzie nie było. Meble były poprzewracane. Telefon Brazylijczyka leżał na podłodze.
Spojrzeliśmy na siebie przerażeni i skierowaliśmy się do drzwi frontowych. Były otwarte. Wybiegliśmy na zewnątrz, nie zastanawiając się.
- Rodrygo! - wydarłem się na całe gardło. - Wyłaź z ukrycia!
- Masz coś do mojego chłopaka? - zapytał Giroud, który wyrósł za nami niespodziewanie.
- Mam - warknąłem i popchnąłem znacznie wyższego piłkarza, który się tylko zaśmiał. - Gdzie jest Neymar?
- W chuju mam, gdzie jest ten idiota- odpowiedział Francuz.
Gavi wyglądał jakby zaraz miał go udusić. Naprawdę groźnie wyglądał. Jakby znów wrócił na boisko.
- Dobra - odparł Gavi. - W takim razie zadzwonię na policję. Już dawno temu powinienem to zrobić. Twój zwyrolski chłopak nie pierwszy raz napastuje mojego kumpla.
- Jakie tam napastuje - skometował Francuz. - Kto by Neymara chciał...
- Ty naprawdę nie wiesz? Czy jesteś idiotą? - zapytałem. - Twój "chłopak" już raz się do Neya dobierał.
- Nie dramtyzuj - odparł Giroud.
- Nie mam zamiaru cię przekonywać, idioto. Najwyżej będziesz go w więzieniu odwiedzał - dodałem. - Chodź, Gavi, nie mamy czasu na tego cymbała, musimy szukać naszego przyjaciela.
Pociągnąłem Gaviego za rękę i włączyłem latarkę. Splotłem moją dłoń z tą jego. Pogładziłem ją delikatnie kciukiem. Cieszyłem się, że mam go obok.
Pov: Neymar
- Neymar - usłyszałem donośny głos Rodrygo.
Z wysiłkiem zdławiłem pisk i nie poruszyłem się. Ten wariat wciąż tu był. Już cieszyłem się, że uciekłem. Widocznie poszedł za mną.
Czułem, że drżę. Nie wiedziałem, czy bardziej przez zimno, czy przez strach.
- No wyłaź, Neymarek! I tak cię znajdę! - zawołał Brazylijczyk. - Kylian cię nie uratuje, kochanie!
Chciało mi się płakać. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę się jeszcze tak bał. Sądząc po głosie, jaki słyszałem, Rodrygo był jeszcze dość daleko. Zastanawiałem się, co robić. Czy biec przed siebie, czy się nie ruszać. Jeśli pobiegnę, to wtedy znajdę się z dala od niego, ale z drugiej strony on mnie usłyszy. Tu gdzie jestem nie ma się, gdzie schować.
Nie wiedziałem już, co mam robić. Postanowiłem zostać, tu gdzie jestem i modlić się, aby mnie nie znalazł.
- Rodrygo! Wyłaź z ukrycia!- usłyszałem głos Viniego w oddali.
Chyba był pod naszym domkiem. To znaczy daleko.
- Vini nas nie znajdzie, Ney - usłyszałem ponownie głos Rodrygo, tym razem jakby bliżej.
Przycisnąłem dłoń do ust by nie wydać żadnego dźwięku.
- Tu jesteś! - usłyszałem jego głos i rozjerzałem się szybko.
Nie widziałem go w ciemności. Możliwe, że chciał mnie sprowokować. Nie było go.
Szybko zmieniłem zdanie, gdy poczułem jak jego ręce szarpnęły mnie za ramiona od tyłu.
- Vini! - wrzasnąłem z całych sił. - Ratunku!
Szarpałem się z Rodrygo, co sił. To była moja jedyna szansa na uwolnienie się.
- Ney! - usłyszałem z oddali głos Viniego.
Brazylijczyk zerwał ze mnie bluzkę i próbował pozbyć się moich spodni. Chwyciłem kijek podtrzymujący krzew winorośli i uderzyłem nim Rodrygo w głowę. To go jednak nie zatrzymało. Chwycił kij i go odrzucił na bok. Przyciągnął mnie do pocałunku. Ugryzłem go w dolną wargę. Na co przeklął siarczyście. Dalej nie dawał za wygraną.
- Vini! - wrzasnąłem po raz kolejny.
- Ney! - usłyszałem głos mojego przyjaciela, który był juz zdecydowanie bliżej.
Odepchnąłem mojego napastnika jeszcze raz, po czym zobaczyłem Gaviego i Viniego nad nami. Obaj zaczęli okładać Brazylijczyka, dzięki czemu udało mi się spod niego wyślizgnąć. Zebrałem leżące na ziemi ubrania, łzy same mi leciały po policzkach. Było mi zimno.
Po chwili poczułem jak Gavi otula mnie swoją bluzą i przytula. Popłakałem się w jego ramię.
_____________________
Neymar w tym ff ma tak ciężkie życie.
Znów macie dramatyczne akcje.
Jak Kylian wróci to....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro