78. Wrogowie kochankami?
Pov: Neymar
Zlatan wezwał nas do domku jego i Sergio. Obecnie był tam sam. Przez ostatnie 24h chyba w ogóle nie spał. Miał przekrwione oczy.
W sumie to nie zwołał wszystkich uczestników naszego wyjazdu, tylko osoby najbardziej zaufane. Na zebraniu organizacyjnym znajdowaliśmy się tylko ja, Kylian, Leo i Cris.
- Wiem, kto go porwał - zaczął Szwed. - Przez noc opracowałem plan, ale nie spodoba wam się to, co wymyśliłem. Nie mamy też zbytnio kogo zaangażować do tej akcji. Nie wszystkim tutaj ufam.
- Dobra, stary, mów o konkretach - odparł Lionel.
- Potrzebujemy jednej osoby, która zostanie przynętą. Neymar, czy chciałbyś?
- Kurwa, nawet nie ma mowy - obruszył się Kylian i zerwał się na nogi. - Po tym co przeszedł, nawet nie masz prawa go o to prosić!
Mój Francuz usiadł na miejsce i mocno mnie przytulił, próbując schować w swoich ramionach przez całym światem.
- Neymar dobrze zna porywacza. Wciąż utrzymuje z nim kontakt... - kontynuował Zlatan. - Jest najłatwiejszym wyborem.
- Ja mogę to zrobić dla Sergio - odparłem spokojnie.
- Nie ma mowy, Ney. W życiu ci na to nie pozwolę! - odparł Kylian i cały się spiął, jeszcze bliżej przyciągnął mnie do siebie.
- Do brzegu, Zlatan - ponaglił Messi. - Kto go porwał?
- Gerard...
- Steven Gerarrd? - zapytał Cris. - Ja wiem, że on teraz pracuje jako trener w Arabii, ale że aż musiał porywać Sergio? Mógł mu zoferować jakiś kontrakt.
- Nie, Cris. Pique. - sprostował Zlatan.
- Do kurwy nędzy, jeszcze on! - warknął Kylian. - Nigdzie nie idziesz - zwrócił się do mnie.
- Jak Gerard, to ja mogę iść spokojnie jako przynęta - odparł Lionel. - Co prawda ostatnio kontakt nam się urwał, ale bez problemu mogę go znów nawiąząć. Graliśmy razem 13 lat w Barcelonie. Aż dziw, że nie byłem twoim pierwszym wyborem.
- Ney gra z nim w internecie... - odparł Szwed.
- Co? - wrzasnął Mbappe. - Co ty robisz w tym necie, Ney? Oszalałeś? Grasz z jakimiś porywaczami?
- No w sumie dziwne, że Pique się tak zachowuje - skomentował Leo. - Odkąd odszedł z podstawowego składu zaczął robić jakieś dziwne interesy.
- Ale czemu porwał, Sergio? - zapytał Cristiano. - To nie jest normalne..
- Wszystkiego się dowiemy - odparł Leo. - Zostanę twoją przynętą, Zlatan.
- Nie podoba mi się to, Leo - odpowiedział Cris.
Lionel machnął ręką i zaczął czegoś szukać w swoim telefonie.
- Wieczorem robimy zbiórkę i jedziemy do Rzymu... - dodał Zlatan. - Wiem tylko, że tam dojechali. Nie wiem jeszcze, jak ich znajdziemy, ale to się okaże.
- Mówiłeś, że potrzebujesz zaufanych ludzi - zagaił Leo. - Ja mam bardzo zaufanych ludzi.
- Kogo masz na myśli? - zapytał wielki Szwed.
- Albicelestes...
- Co? Chcesz, żeby de Paul tu przyjechał? Ten idiota!? - warknął Cristiano.
- Nie bądź zazdrosny... - odparł Leo.
- Gapi się, jakby chciał ciebie pożreć w całości, nienawidzę typa - dodał Cris.
- Przesadzasz skarbie. To jedyni ludzie do jakich mam zaufanie, mogę załatwić to do wieczora. Przylecą.
- Jeśli mogę coś dodać, to wołabym, żeby Ney został tutaj - odparł Mbappe.
- Kyky, przestań, nic mi nie będzie - odpowiedziałem.
- Nawet nie ma mowy - dodał Kyky, ściskając mnie w swoich ramionach tak mocno, że chyba zaraz zabraknie mi powietrza.
- Popieram ten pomysł - dodał Leo. - Ney, jesteś za delikatny na takie akcje....
- Wypraszam sobie! - zawołałem.
- W takim razie... Ney zostaje... - skwitował Zlatan.
Wkurzyłem się i pospiesznie wybiegłem z domku. Kylian za mną pobiegł i mnie dogonił. Skurczybyk jest bardzo szybki.
- Mon cheri, nie złość się - odparł. - Boję się, że coś ci się stanie... Nie masz szczęścia do takich akcji.
- Chcę pomóc ratować, Sergio - zawołałem dziarsko.
- Wiem, mon cheri, jesteś cudownym przyjacielem. Ale ja będę spokojniejszy, jak będziesz tu z chłopakami. Proszę, nie kłóć się ze mną. Ostatnio byłeś tyle razy w opałach. Wydajesz mi się taki kruchy. Ja nie przeżyję, jak znów stanie ci się krzywda. Proszę, zrób to dla mnie. W przeciwnym razie oszaleję ze stresu.
Spojrzałem na niego i westchnąłem. Niech mu będzie. Niech sobie ratują Sergio swoją zajebistą ekipą. Jestem dla nich tylko ciężarem.
- W porządku, idź sobie ze swoją super grupą specjalną. A ja tu zostanę, bo przecież jestem według was bezużyteczny.
- Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - odparł Kylian wkurzonym tonem. - Nie rozumiesz, że jesteś dla nas wszystkich zbyt cenny, żebyśmy mogli ciebie narażać? Zbyt cenny, bym mógł patrzeć jak znów jesteś skrzywdzony. Moje serce tego nie zniesie, Neymar.
Kylian złapał moje policzki w swoje dłonie.
- Czy ty nie rozumiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy na świecie? - dodał.
Moje serce zabiło szybciej. Patrzyłem w jego oczy. Był ze mną szczery. Z jego spojrzenia emanowało ciepło i miłość. Zawsze gdy tak na mnie patrzył czułem się wyjątkowo.
- Sam też nie daj się zranić. Bo ja też nie przeżyję, gdy tobie coś się stanie, Kylian. Myślisz, że tylko ty się tak czujesz? Że nie jesteś dla mnie cenny? - wtuliłem się w niego. - Kocham cię, Kyky.
- Też cię kocham, mon cheri - dodał.
- Jak mnie nie będzie... To proszę zostań z...
- Ze mną - zawołał Ethan, po czym wypełzł z krzaków.
- Ethanek - zapytałem. - Czy ty nas podglądałeś?
- A żeby to raz! - odparł młodszy.
Kylian zaklął pod nosem. Widziałem jak na jego twarzy maluje się czysta złość.
- Czego chcesz, Ethan? Jesteśmy zajęci - dodał w końcu.
- Mogę zaopiekować się Neymarem, jak już tam pojedziesz się w Rzymie zabawiać z Messim i Zlatanem. Są możliwość, że nie wrócisz, więc moje szanse rosną.
- Szanse na co? - zapytałem zdziwiony.
- Mon cheri, nie słuchaj tego przygłupa. Idź do Wojtka i Grzesia, jak mnie nie będzie.
- Mon cheri zostanie ze mną - skomentował Ethan i podszedł do mnie, aby objąć mnie ramieniem.
Kylian wyglądał jakby miał młodego udusić własnoręcznie, ale przy mnie też nie chciał chyba powiedzieć czegoś Ethanowi.
- Ethanek, możemy razem posiedzieć... - dodałem.
Nie chciałem chłopcu psuć humoru. W moich oczach wciąż był tym słodkim, uroczym dzieckiem.
- Chodźmy do domku, Ney - stwierdził Kyky. - Musimy jeszcze właściwie się pożegnać.
Kylian spojrzał z góry na Ethana i pociągnął mnie do naszej mini rezydencji. Młodszy brat mojego narzeczonego zachowywał się ostatnio się bardzo dziwnie. Po co on się chowa po krzakach? Zastanawiające.
***
Pov: Sergio
Mój porywacz w końcu wyszedł z pokoju. Trzymał w dłoniach plik dokumentów. Podszedł do mnie i uśmiechnął się chytrze.
Nie wiem, co odwaliło Gerardowi. Po tym jak odszedł z Barcelony zachowywał się zupełnie jak nie on. Wiele lat mieliśmy konflikt ze względu na przynależność klubową. Na boisku dosłownie biliśmy się ze sobą, żeby potem kilka miesięcy później tolerować się na zgrupowaniach reprezentacji. Zawsze między nami dochodziło do spięć. Z czasem nauczyliśmy się wzajemnie szanować. Wiedzieliśmy, że byliśmy najlepszymi środkowymi obrońcami w Europie, co też potwierdziły liczne wygrane la furia roja.
Nie dało się odmówić naszej relacji jednego. Silnego napięcia. Kiedy myślę o tym teraz, gdybym nie miał żony... Może w tym czasie bylibyśmy razem. Nie wiem, czy Gerard myślał o tym samym, ale po tym jak do mnie mówił, mogę się domyślać, co miał w głowie.
Szarpnął mnie za sznur, który oplatał moje ręce i pociągnął do pomieszczenia obok, gdzie posadził mnie na krześle. Na szczęście Hiszpan nie zauważył, że mam poluzowane więzy.
Rzucił plik dokumentów na stół przede mną.
- Co to? - zapytałem niepewnie.
- Umowa - odparł krótko.
- Jaka umowa, Gerard? - zapytałem. - Porwałeś mnie, trzymałeś w piwnicy ze stęchlizną, kazałeś mnie związać, bym ci podpisał umowę? Trzeba było wysłać to mi pocztą. Jak masz problemy finansowe, przecież bym ci pomógł po starej znajmości.
- Nie chodzi o pieniądze - skwitował.
- A o co ci chodzi?
- O ciebie - odparł.
- Co? O mnie? W jakim sensie o mnie?
- Chcę ciebie. Zerwiesz ze Zlatanem i spróbujesz mnie pokochać. Rok spędzisz ze mną. W zamian dam ci połowę mojego klubu piłkarskiego. Po roku zdecydujesz, czy chcesz dalej być ze mną.
- Czy ciebie do reszty pogrzało? Mam się tobie sprzedać? - odparł Sergio. - Za kogo ty się masz?
- Ja nie proszę, Sergio. Jeśli odmówisz Zlatan i twoi przyjaciele, jak ten głupi Mbappe na przykład, mogą źle skończyć. Mam pieniądze, dużo pieniędzy. W każdej chwili mogę się ich pozbyć.
- Ty straciłeś rozum, Gerard. Za kogo ty mnie masz? - wrzasnąłem. - Za dziwkę?
- Nie wmówisz mi, że też tego nie czułeś, kiedy graliśmy razem. Możesz spełnić swoje perwersyjne fantazje, a ja się dobrze zabawić.
- Czy ty myślisz, że my jesteśmy na planie 365 dni? Co to w ogóle odpierdalasz, stary. Powiedz mi, że to żart, rozwiąż mnie i wszyscy pójdziemy w swoją stronę.
- Zmień ton, Ramos - warknął Pique, po czym złapał mnie za gardło i ścisnął, zabierając mi dostęp do tlenu.
To był dobry moment. Wyrwałem ręce spod sznura i przywaliłem mu z pięści w łeb. Pique wylądował na podłodze. Zacząłem uciekać, ale Hiszpan złapał mnie za nogi. Upadłem na ziemię i zacząłem czołgać się do drzwi. Jednocześnie kopnąłem go w głowę. Udało mi się wyrwać z jego łapsk i wstać na nogi. Zszarpałem sznur z nóg i zacząłem uciekać z tego cyrku. Wpadłem na gigantycznego Włocha posturą przewyższającego nawet mojego Zlatana. Chłop złapał mnie za ramiona i ścisnął. Bałem się, że mi zaraz coś pęknie.
Nie poddałem się jednak. Udało mi się go kopnąć w jaja, przez co typ się zgiął. Znów zacząłem biec przed siebie przez łącznik między dwoma budynkami. Rozjerzałem się po okolicy. Byłem w Rzymie. Znowu.
Zauważyłem, że z obu kierunków biegną napastnicy. Nie miałem zbytnio wyboru. Stanąłem na murze. Patrząc w dół na oko trzecie piętro. Czy warto było skakać? Pewnie bym się mocno połamał. Nim zdążyłem podjąć decyzji, znów zostałem pochwycony.
__________________
No to się zadziało, moi drodzy. Spodziewaliście się takiego obrotu spraw?
Myślicie, że Cris nie zabije de Paula?
Sergio zgodzi się na umowę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro