Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

77. Włoskie delicje

Pov: Robert

- Nie sądziłem, że jesteś w stanie w ciągu trzech miesięcy mojej nieobecności zaliczyć połowę dzielnicy Robert. To jest jakiś dramat. Jestem chyba idiotą, że nadal chcę z tobą być - odparł mój narzeczony z nieukrywaną dawką złości w głosie.

Z Marco byliśmy razem od 2011. Schodziliśmy się i rozstawialiśmy tak często, że chyba każdy z nas dwóch stracił już całkowicie rachubę. Nasze charaktery nie zgrywały się zbyt dobrze, ale gorące uczucie, które nas łączyło nigdy nie wygasło i nie wygaśnie. 

To co nas łączyło było bardzo silne, niestety często emocje brały górę nad rozumem. Rozstawaliśmy się na kilka dni, tygodni, miesięcy. W tym czasie niejednokrotnie szukaliśmy pocieszenia w ramionach atrakcyjnych kolegów. Ja zdecydowanie częściej niż Reus. Taka już była nasza historia.

- Miałeś tylko pojechać do matki, a nie odzywałeś się od trzech miesięcy, więc stwierdziłem, że mnie rzuciłeś i bawisz się z Mario. Tak jak w 2015.

- Boli cię to? Co Robercik? - zawołał Reus. - Trzeba było nie zostawiać mnie dla Bayernu Monachium. Niezwykle miłe też było zobaczenie ciebie z twoim ex - Thomasem.

- A widzisz, ciebie z kolei Thomas boli, rudy awanturniku! - zawołałem.

- Ja rozpoczynam te awantury? - warknął Marco i popchnął mnie na drzwi. - To ty jesteś niewiernym skurwisynem.

- A ty taki święty jesteś, tak? Dobrze wiem co się dzieje w Dortmundzie, skarbie - odparłem.

- Nie zdradziłem cię i nie wkurzaj mnie nawet! - warknął na mnie i przejachł dłonią po swoich włosach.

- Nie zdradziłeś mnie? Od kiedy? 

- Kiedy spotykałem się z kimś innym, to podczas naszych rozstań! - odpowiedział zdecydowanie.

- No więc, to było jedno z nich, Marco. Zakończmy ten temat i nie kłóćmy się. Może spróbujmy być choć raz normalną parą. Jesteśmy razem 12 lat z przerwami.

Westchnąłem i rozsiadłem się w fotelu. Marco patrzył na mnie zawistnie, po czym do jego oczu napłynęły łzy. Serce mi pękało na ten widok. Wstałem i poszedłem go objąć.

- Kocham cię, idioto - powiedział przez łzy. - Choć raz mogłeś się powstrzymać!

- Byłem na ciebie zły, wyjechałeś bez słowa do Niemiec po naszej kłótni. Byłem pewny, że pojechałeś do Mario. 

- Ty masz jakąś obsesję z tym Goetze, musisz z tym skończyć.

- To przestań w końcu ode mnie uciekać - odparłem i chwyciłem talię Marco swoimi dłońmi zdecydowanie, przyciągając go do siebie.

Pokiwał głową, zgadzając się z tym, co powiedziałem. Połączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Wplotłem dłonie w jego włosy i wtargnałem językiem do jego ust. Odwzajemnił tę pieszczotę. Usiadłem w fotelu i posadziłem go sobie na kolana. Siedzieliśmy wtuleni w siebie w ciszy. Chyba jednynie pełne milczenie nie powodowało naszych spięć.

Pov: Gavi

Siedziałem z Vinim w naszym domku, gotowy na kolejną rozgrywkę w FIFĘ. Brazylijczyk przygotował dla nas prawdziwą niezdrową ucztę. Oboje mieliśmy słabość do śmieciowego żarcia. Dobrze, że Robert zajmował się pogodzeniem ze swoim narzeczonym, bo w przeciwnym razie pewnie by sprawdził co jemy i zabrał nasze pyszności. W zamian mielibyśmy jeść jakieś kulki mocy i sok z buraka. Koniec świata.

Z Vinim bardzo się lubiliśmy, traktowałem go jak najlepszego przyjaciela. On chyba od jakiegoś czas zaczął czuć, coś więcej. Nie powiedział mi tego wprost, ale dało się wyczuć, że ostatnimi czasy zachowuje się jakoś dziwinie. Raphinha podobno coś słyszał na ten temat.

Nie chciałem zranić jego uczuć. Sam do końca nie wiedziałem jeszcze, co czuję do Viniego i nie byłem pewny, czy jest to uczucie romantyczne.

Mimo naszego karygodnego zachowania podczas meczy el clasico, prywatnie mieliśmy bardzo dobrą, ciepłą relację. Wiecie jak to jest, jak przychodzi mecz i walczysz o swój honor. Psycha siada, zaczyna ci odbijać. 

Rozmawialiśmy o tym z Vinim i on ma zupełnie tak samo. Oboje jesteśmy jacyś nienormalni na boisku, a poza nim jesteśmy najlepszymi ziomami. Robert czasem próbuje mi przemówić na murawie niczym mój ojciec, ale to nie działa, mimo że bardzo go szanuję.

Nasza rozgrywka się rozpoczęła i zabrałem się do gry. Wygrywałem mecz z drużyną Hiszpani 1:0 przez 60 minut dzięki golowi Pedriego. Wtedy Vini mnie zaatakował Neymarem i strzelił dwie bramki pod rząd. Nie udało mi się wyrównać już do końca meczu. Zdenerwowany rzuciłem padem i krzyknąłem.

- Spokojnie - usłyszałem głos Brazylijczyka przeżuwającego żelki. - Już robimy rewanż.

- La puta madre! - przekąłem siarczyście po hiszpańsku.

- Nie złość się tak - odparł Vini. - Złość piękności szkodzi.

- No to będę brzydki całe życie - skomentowałem.

- Co ty mówisz, stary. Jesteś najprzystojniejszym chłopakiem jakiego znam...

- Tak? - odparłem, zbliżając się do niego i puściłem mu oczko.

Nie powinienem bawić się jego uczuciami, ale żal by nie było pociągnąć tego flirtu dalej.

- Podobam ci się? - zapytałem otwarcie.

Brazylijczyk zaczął się pocić i wyglądał jakby zaraz miał tam zejść.

- Ja... Uhm.. - odparł. - Muszę do łazienki!

Vini po prostu uciekł do toalety i teraz tam siedzi. Ostanim, co chciałem zrobić, to go przestraszyć, ale jak widać mi się udało. Westchnąłem i zacząłem się zastanawiać, co zrobić w takiej sytuacji.

Pov: Neymar

Spałem sobie z głową na klacie Mbappe, czyli w najlepszej pozycji na świecie. Niestety moje piękne marzenia senne zostały przerwane. Zobaczyłem, że Vini do mnie dzwoni. Pospiesznie nacisnąłem zieloną słuchawkę.

Vini: Halo? Ney?

Neymar: Tak, Vini. Co tam u ciebie? Czemu nie śpisz o drugiej w nocy?

Vini: O nie! Ty spałeś! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam!

Neymar: Spokojnie Vini, już nie śpię i chętnie pomogę. Mów, co się dzieje.

Vini: Gavi zapytał, czy mi się podoba. 

Neymar: I powiedziałeś, że tak?

Vini: Nie, zwiałem do kibla. Boję się.

Neymar: O nie, kochanie... Uczucia to bardzo skomplikowana sprawa...

- Mon cheri, czemu ty nie śpisz? - usłyszałem zaspany głos Kyliana.

- Kyky, to ważna sprawa. Konsulatacje sercowe - odparłem i musnąłem go w czółko.

- Dobra, to się nie wtrącam. Śpię dalej - odpowiedział mój Francuz i obrócił się na lewy bok.

Neymar: Vini jesteś tam? Przepraszam, to mój zaspany Kylian.

Vini: Jestem...

Neymar: Vini, kochanie. Nie możesz się wstydzić swoich uczuć. Wyjdź z podniesioną głową i powiedz mu, co czujesz. Najwyżej cię oleje i będziesz szukał dalej miłości.

Vini: Niby wiem, ale jestem strasznie zestresowany...

Neymar: Dasz radę Vini. Wyłaź i powiedz potem, czy się udało.

Vini rozłączył się, a ja chyba już tej nocy z podekscytowania nie zasnę. Czekam na wiadomość o tym, czy mu się udało.

Pov: Gavi

Siedziałem pod łazienką z wielkimi wyrzutami sumienia. Prosiłem, by Vini wyszedł na zewnątrz, przepraszałem go ze sto razy. Kurde, może to co zrobiłem, było nie na miejscu. Może to tylko jakieś plotki, a Vini nie lubi gejów...

W końcu Brazylijczyk opuścił toaletę. Wyglądał jakby zaraz miał się popłakać.

- Wszystko w porządku? - zapytałem z troską.

Spojrzał na mnie i otworzył usta, ale nic nie powiedział. Matko, może coś mu się stało. Może trzeba dzwonić na pogotowie?

- Nie.. Ja...

- Źle się czujesz? - zapytałem pospiesznie.

- Nie, podobasz mi się Gavi... Jak sukrwisyn... To znaczy, ehmmm, bardzo mocno...  - powiedział, patrząc mi w oczy. - Przecież ja gustuję w dziewczynach - złapał się za głowę. - Co ty ze mną robisz!

Byłem w szoku. Takiego wyznania się nie spodziewałem. Trochę mnie zamurowało. Patrzyłem na niego, szukając jakichkolwiek słów, które pomogłyby wyrazić mój punkt widzenia.

- Vini, też gustuję w kobietach i nie wiem, czy jest coś między nami - zacząłem spontanicznie. - Nie jesteś mi obojętny, ale serio nie wiem, czy cokolwiek z tego wyszłoby stary...

- Nie jestem ci obojętny??? - zapytał Vini i przejechał po swoich włosach. - No to wdepnęliśmy, stary.

- Co nie? - odparłem.

Oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Możemy spróbować, czy to wyjdzie - powiedziałem. - Ale nie obiecujmy sobie wiele....

- Dobra - odpowiedział.

- Dobra - przytaknąłem. 

Myślałem, że po takich wyznaniach, atmosfera w pomieszczeniu będzie nie do zniesienia. Było jednak inaczej. Doskonale bawiliśmy się, grając w grę. Przynajmniej byliśmy ze sobą szczerzy. Muszę zabrać go na jakąś randkę.

Kątem oka, zobaczyłem jak pisze sms-a do Neymara: "Udało się, Ney!". Uśmiechnąłem się pod nosem. 

Wyjąłem swój telefon i napisałem dla żartu do Roberta: "Tato, czy to możliwe, że jestem gejem?". Wyobraziłem sobie jak Robert rano to czyta, przecież on tam zawału dostanie. Z trudem stłumiłem śmiech.

Pov: Sergio

Z godzinę zajęło mi rozwiązywanie supłów, które blokowały moje ręce. Zostały mi już tylko nogi do uwolnienia, a potem kombinowanie jak uciec z tego niepoważnego miejsca. Minęło już wiele godzin, a te tępaki nie dały mi nic do jedzenia czy picia. Co za idioci.

W takich warunkach mnie trzymają? Bez jedzenia, picia i ze stęchlizną? Niedopuszczalne! Zanim opuszczę ten przybytek, najpierw muszę strzelić mojemu porywaczowi z pięści w twarz. Co on sobie wyobraża?

Po chwili do piwnicy ktoś wszedł, zapalili światło. Jęknąłem, cały czas siedziałem po ciemku. Chyba oślepić mnie chcą do kompletu.

Dwóch Włochów wzięło mnie pod pachy i wyprowadziło mnie z pomieszczenia ku górze. Na szczęście zdążyłem wcześniej owinąć dłonie sznurem, by myśleli, że wciąż jestem związany. Może jest to jakaś opcja na ucieczkę?

Wyszliśmy na górę, gdzie panował przepych. To mnie trzymają w takich warunkach, a tu jedzą kawior i popijają Dom Perignon? Szczyt wszystkiego!

Mój oprawca wszedł do pomieszczenia z wielkim uśmiechem. Już teraz wybiłbym mu te białe, lśniące zęby, ale muszę to dobrze rozegrać.

- Miło cię widzieć Sergio... Mam nadzieję, że pobyt w piwnicy, dał ci trochę do myślenia i zgodzisz się na współpracę.

- Czego ty ode mnie chcesz, okdlejeńcu? - zapytałem.

- Niebawem się dowiesz, skarbie - odparł mężczyzna i poszedł do jakiegoś pomieszczenia obok.

_____________________________

Jako, że dziś el clasico, to dostaliście specjalnie Vini x Gavi.

Kto jest porywaczem dowiecie się w następnym rozdziale :)

Będziecie oglądać mecz?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro