75. Nowe, stare związki
Pov: Mbappe
- Dlaczego mi to robisz? - zawołał Ney.
Siedziałem w fotelu z nogą na nogę i obserwowałem mojego pięknego chłopaka nerwowo chodzącego po pomieszczeniu. Miał łezki w oczach przykro mi było, że mój mon cheri płacze.
- O co chodzi, mon cheri? - zapytałem spokojnym tonem. - Najpierw się nie odzywasz, a teraz krzyczysz na mnie i widzę, że płaczesz... Co się stało, skarbie?
- Dlaczego pobiłeś się z Robertem? - zawołał. - Nie można tak palić mostów.
- Neymar, wiem, że lubisz Roberta, ale chłop zmacał twój tyłek, nie będę na to patrzył ze spokojem.
- To na pewno przypadkowo... Musimy go przeprosić.
Czemu mój mon cheri był taki naiwny. Jakby nie znał mężczyzn, a sam już tak wiele przeżył przez agresywne jednostki. Przerażało mnie to, że najwyraźniej nie docierało do niego to, że niektórzy nie potrafią trzymać łap przy sobie.
- Kochanie, może rzeczywiście Robert nie chciał, ale to niedopuszczalne, by cię macał po tyłku. Powinien przeprosić.
- Nie dałeś mu szansy, od razu obiłeś mu mordę.
- Jeśli chodzi o ciebie, nie będę się hamować, nawet jeśli będę się musiał bić ze Zlatanem lub Gotówką w twojej obronie.
- Kylian, to już przechodzi pewne granice, nie chcę byś tak się zachowywał.
Złapałem go i pociągnąłem na moje kolana. Wtuliłem się w niego, ciesząc się bliskością. Pięknie pachniał.
- Mon cheri, nie będę go przepraszał, póki on ciebie nie przeprosi - odparłem. - Nie krzycz już na mnie i nie denerwuj się.
Westchnął i również się we mnie wtulił. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, aż usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ney wstał. By otworzyć, a ja pomaszerowałem tuż za nim.
Za drzwiami stał Robert z dwoma pudełkami i niepewnym uśmiechem. Za nim Marco, bardzo wkurzony. Wyglądali jakby się właśnie mocno pokłócili.
- Robert chciał coś wam przekazać - zaczął Reus. - No, mów - warknął na Polaka.
Spojrzeliśmy po sobie.
- Przepraszam, Ney, że złapałem cię za tyłek. Powinienem od razu to zrobić... - odparł Polak skruszony. - Bójka jest moją winą, więc proszę przyjmijcie moje przeprosiny i te ciasta niemieckie, jakie upiekł dla was Marco.
- Spoko Robert, przeprosiny przyjęte! - odparłem i przejąłem niemieckie ciasta.
Już nie mogłem się doczekać, aż spróbuję tych wypieków.
- Wejdźcie do środka! - zawołał Neymar. - Przygotuję kawę!
Nasi goście weszli do naszych skromnych progów. Zaprosiłem ich do stołu. Reus się nieco rozchmurzył.
- A więc jesteście razem? - zapytałem prosto z mostu.
- Kilka miesięcy mnie nie ma i Robert już sobie kochanków ogarnął!!! - warknął Marco.
- Uhm - odparłem i popiłem wody.
Robiło się gorąco. Reus wyglądał jakby miał zamiar Robercika udusić, w sumie co się dziwić. Nieładnie tak zdradzać, co to za obyczaje.
- Wróciłem do domu, a tam pustka. Jeszcze przyjeżdżam specjalnie tutaj! A mój chłopak z dwoma kochankami! - powiedział. - Robert czekają cię trudne miesiące...
- Przepraszam, kochanie, ja myślałem, że między nami koniec... - próbował załagodzić sytuację Robert.
- Milcz, złamasie... Nie chcę cię słyszeć!
- Uroczo razem wyglądacie - odparłem spanikowany.
Nie wiem jak radzić sobie z rozsierdzonym, zdradzonym Marco Reusem. Dobrze, że to na mnie nie jest zły, bo trochę się go boję. Ale z drugiej strony? Jak tak Robercik mógł zdradzić Mareczka? To oburzające. Ile w ogóle on miał tych chłopaków? Próbowałem policzyć w głowie, ale przerwał mi Ney wchodzący z tacą, na której było wiele filiżanek espresso i ciasta upieczone przez Marco. Okazało się, że miały być dla Roberta, ale obecnie Polak już nic nie dostanie poza strzałem w łeb. Przykra sprawa, ale sam się wpakował w taki kwas.
Ja bym mojego Neymarka nigdy nie zdradził. Mojego słodkiego chłopca.
Podobno ciasta, jakie przywiózł Marco to Apfelstrudel oraz Schwarzwald. Wymawiając te nazwy prawie się oplułem. Pierwszy wypiek to taka rolada z jabłkami, a to drugie tort z owocami leśnymi. Postanowiłem skupić się na tych pysznościach i trochę wyłączyć się z rozmowy.
- Robert, ogarnij się chłopie - powiedział Neymar. - Cud, że Marco dał ci drugą szansę. Co ty w ogóle wyprawiasz?
Żułem ciasto i przyglądałem się mojemu pięknemu chłopakowi. Marco wciąż strzelał piorunami swoim spojrzeniem pod adresem Lewego. Polak się spiął.
- Przepraszam, Marco, ja serio myślałem, że mnie puściłeś w trąbę. Nie odpisywałeś, więc uznałem, że jestem znów singlem. To zaszalałem, że tak powiem...
- Tak, w trójkącie zaszalałeś - warknął Marco. - Pochodzisz z katolickiego kraju, a tylko jedno ci w głowie... No ręce opadają.
Dobrze, że ja nie pochodzę z katolickiego kraju. Moje hulaszcze życie w Paryżu mogłoby nie zostać rozgrzeszone.
- No, w Pradze z Mateuszem też było wesoło - powiedział Ney. - Prawda Kyky?
Znając mojego mon cheri, nie chciał nikomu dowalić, ale zastanawiam się, czy dowalił bardziej mnie czy Robertowi. Wspólne chwile z tyrającym mnie Gotówką powróciły do moich wspomnień. Zbladłem.
- Co z Mateuszem? - zapytał Marco podniesionym tonem. - Z Cashem? Co ty robiłeś z Cashem?
- Zdjęcia - powiedziałem szybko. - Zdjęcia nad Wełtawą robił. Ja też tam byłem z Neyem. Wpadliśmy na siebie i poznaliśmy się lepiej. Było wesoło.
Raz kozie śmierć. Postanowiłem nieco podratować Roberta. Już lepiej Gotówki i w to nie mieszać. I ich tajnych schadzek.
- Ale cudownie tam było - rozmarzył się Ney.
No, cudownie tam było. Sama prawda. Tam mieliśmy swój pierwszy raz i wiele innych razy. W sumie tam się również Sergio zszedł ze Zlatanem. Co za niezwykłe miejsce. Chyba będziemy musieli tam powrócić.
- Och, Kyky - zawołał Ney. - Ubrudziłeś się ciastem!
Neymar palcem przejechał po moim policzku i zjadł sobie z tego palca krem. Patrzyłem na niego i zrobiło mi się gorąco. Czemu on jest taki seksowny. Kurde mol.
Marco spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Ach te młode pary. My też kiedyś tacy bylyliśmy, Robert - skomentował.
- Marco, kochanie, proszę, wybacz mi. Przecież wiesz, że z nikim nie było mi tak jak z tobą.. - odparł Polak, po czym złapał Reusa za rękę.
Marco ją puścił i odepchnął.
- Nie będzie ci tak łatwo. Pokombinuj, to może ci się uda uzyskać moje przebaczenie - odparł.
Nagle nasz błogi spokój przerwał Zlatan, który wpadł do naszego domku z drzwiami. Nawet nie zapukał. Zlustrował szybko pomieszczenie swoimi oczyma.
- Widzieliście Sergio? - zapytał. - Nie mogę go znaleźć od godziny!
- Jak to? - zapytał Neymar, podrywając się od stołu.
- Nie mógł tak po prostu zniknąć! - stwierdził Robert.
__________________________________
Wakacje pełną parą, mam nadzieję, że dobrze je spędzacie.
Podobał się rozdzialik?
Od razu idę pisać następny, bo mam mocne pomysły!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro