Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Krok po kroku

Od pamiętnej imprezy minęło kilka dni. Od tego czasu nie wychliłem nosa za próg mojego domu. Telefonów też nie odbierałem, bo czułem się zawstydzony rozmowami, jakie odbyłem z Sergio i Achrafem.

Hiszpan, Marokańczyk jak i sam Kylian Mbappe próbowali koniecznie odwiedzić mnie w moim domu, ale zbywałem ich wiosennymi porządkami. Nie wiem, czy uwierzyli, że sam myję okna na dwa miesiące przed Wielkanocą lub że piorę kanapy.

Co ciekawe na mojej wycieraczce codziennie pojawiały się o poranku świeżutkie rogaliki, które jak potem sprawdziłem na kamerach, podrzucał mi Kylian. Nie wiedziałem, że Francuz jest aż takim romantykiem i na tyle interesuje się moją osobą, by wstawać o brzasku i kupować dla mnie świeże pieczywo. Chyba serio chce pokazać się jako dobry materiał na męża... O ile to nie jest żart.

Ja wiem, że mam już wiele potwierdzeń, ale wciąż jestem bardzo nieufny i w ogóle niegotowy na nowy związek. Ale pieczywa nigdy nie odmówię.

Niestety nie mogę już dłużej się ukrywać w mojej luksusowej posiadłości, bo dziś mamy kolejny trening przed meczem Ligi Mistrzów. Na nieszczęście jest wyjazdowy, więc będę musiał w tym tygodniu spać poza domem.

Po tym jak zjadłem lekkie śniadanie i przebrałem się w strój sportowy, z torbą pod ręką wyszedłem z domu do garażu, żeby wybrać sobie na dziś jakiś samochod. Ledwie drzwi się za mną zamknęły, pod mój dom z piskiem opon podjechało czerwone ferrari.

Za kierownicą siedział nie kto inny jak Kylian Mbappe w ciemnych okularach. Wyszedł z auta i otworzył przede mną drzwi. 

- Wsiadaj, mon cheri. Jedziemy do Ooredoo Training Center.

- Hm..

- No wisiadaj, przecież mam prawko, co tak stoisz? Mamy do pogadania.

- Właśnie tego się boję...

- Boisz się rozmowy ze mną? Ramos i Hakimi chyba już wystarczająco namieszali. Wsiadaj.

W końcu ugiąłem się i zajął miejsce pasażera. Kylian usiadł za kierownicą i ruszył jak pirat drogowy w kierunku naszego centrum szkoleniowego. Może i ma prawko od tygodnia, ale ciekawe czy będzie je jeszcze miał do końca miesiąca. Jeśli mu policja go nie zabierze, to będzie cud.

Dostałem do ręki kubek mojej ulubionej kawki ze Starbucksa. Kylian za bardzo mnie rozpieszcza.

- O czym chcesz rozmawiać Kyky? - zapytałem niepewnie, patrząc na kolana.

- O tamtym wieczorze... Podobała ci się randka?

- A więc to była randka?

- Na to liczyłem - odparł Kylian.

- Dobrze, więc uznajmy, że to była randka - odparłem i przelotnie spojrzałem na Kyliana. - Ale ty nie lubisz chłopaków, to trochę dziwne.

- Chłopaków nie, ale ciebie tak.

Zamurowało mnie. Przyznał się, że mnie lubi? Czy ja śnię? Nasze oczy spotkały się na chwilkę i Kylian się do mnie uśmiechnął. Zarumieniłem się.

- I co rogaliki smakowały mojemu słoneczku? - zapytał Kylian, macając palcami mój policzek.

- Stary, powiedz tak jeszcze raz, to cię zabiję - palnąłem zły.

- Nie musiałeś podrzucać pieczywa pod moje drzwi tak wcześnie rano, Kyky - dodałem.

- Mój kamerdyner to robił!

- Widziałem cię na kamerach i nie masz kamerdynera - wypunktowałem Francuza.

- Prawka też miałem nie mieć!

- A masz? - zapytałem, chichocząc.

- Mam, tato - odparł, mierząc mnie od stóp do głów.

Zakrztusiłem się kawą, którą Kylian mi kupił.

- Więc lubisz starszych? - zacząłem. - Czy takie zabawy?

- Ani jedno, ani drugie, ale jak chcesz możesz mówić mi daddy.

- Nie, dziękuję - skrzywiłem się.

- Kylian, nie wiem, czy sobie żartujesz ze mnie, czy jesteś poważny, ale nie jestem gotowy na związek.

Udało mi się wydusić z siebie te słowa w miarę pewnym siebie tonem, choć nie przyszło mi to łatwo.

Francuz wyglądał na zmartwionego po usłyszeniu tej informacji. Nic nie odpowiedział, tylko przyspieszył swoje auto i gwałtownie skręcił na pobocze. Prawie mi się kawa wylała, ale jakoś opanowałem sytuację.

- Skarbie - zaczął, kładąc rękę na moim udzie. - Ja cię do niczego nie zmuszam, oczywiście to zaszczyt umawiać się z wielkim Kylianem Mbappe, nie będę oszukiwał...

Przewróciłem oczami. Mam nadzieję, że on żartuje i że narcyzmu mu nie wybiło do tego poziomu.

- Po prostu podążajmy za flow, pozwól mi być blisko ciebie, mon cheri, niebawem się we mnie zakochasz bez pamięci, jestem tego pewny - dodał, szczerząc się.

- To nie tak, że jesteś mi całkiem obojętny, Kyky, ale wiedz, że mam pewną przeszłość i potrzebuję czasu na oswojenie się z nową sytuacją.

- Dobrze księżniczko, poczekam, ile będzie trzeba - skwitował, łącząc nasze dłonie.

- Skąd ty bierzesz te koszmarne pieszczotliwe przezwiska? Nienawidzę cię.

- Czyli tego będę używał przy chłopakach, cyk, odnotowane.

- Ale ty jesteś wredny - jęknąłem.

- I kochasz to, czyż nie?

To pytanie pozostało bez odpowiedzi, ale nie sposób nie przyznać, że odkąd Kylian wrócił do mojego życia, ponownie pojawiło się w nim jedno wielkie zamieszanie, ale i dużo radości. Przekomarzanie się z nim, wygrywanie słownych potyczek poprawiało mi nastrój, a sama jego osoba dawała wiele komfortu. Brakowało mi go przez ten czas.

Wygłupialiśmy się przez całą drogę, tak, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy nam minęła. Kylian zaparkował tak, że prawie otarł się o auto Messiego i było to umyślnie, żebym spanikował. Z drugiej strony patrząc na styl jego jazdy...

Leo na szczęście nic nie zauważył, bo nie było go przy samochodzie.

Gdy oboje pojawiliśmy się w ośrodku treningowym, śmiejąc się do rozpuku, znów przykuliśmy na siebie uwagę kolegów z drużyny. Sergio i Achraf patrzyli na siebie lekko zaczerwienieni. Na pewno wiedzą coś, czego ja nie wiem. I w najbliższym czasie raczej się nie dowiem.

Zaczęliśmy od ćwiczeń rozciągających i siłowych. Potem biegi, trening szybkościowy, indywidualne ćwiczenia dla zawodników na określonych pozycjach, stałe fragmenty gry, na koniec trochę defensywy.

Po 3 godzinach nadszedł czas na gry zespołowe. Trafiłem do drużyny z Kylianem i gramy na Messiego. Olaboga!

Razem z Mbappe zawsze chcemy grać z Messim, bo drużyna, do której dołącza Leo za każdym razem wygrywa. On jest niesamowity.

W drużynie Leo byli jeszcze Hakimi, Ramos, Mendes i Navas, natomiast w naszej ja, Mbappe, Marqui, Verratti i Donnarumma.

Gwizdek rozpoczął nasze spotkanie i już po chwili Leo zdobył gola. Ten człowiek nie przestaje mnie zadziwiać. Nie mogłem się poddać, więc wziąłem piłkę i ruszyłem na bramkę, zrobiłem szybką wymianę z Kylianem i strzeliłem gola Keylorowi tuż nad poprzeczką. Oj, nie spodobało się to Leo, więc wziął piłkę i ruszył na naszą bramkę, na szczęście Marqui czysto mu ją odebrał i podał do mnie. Zacząłem z całym impetem biec z piłką na bramkę, gdy nagle poczułem jak wjeżdza we mnie Sergio, a ja wywijam esy floresy w powietrzu, po czym ląduję na murawie. To bolało. Chwyciłem się za ramię, na które nieszczęśliwie upadłem.

- Popierdoliło cię Sergio? - usłyszałem wrzaski Kyliana.

W moment wszyscy znaleźli się wokół mnie.

- Co to był za lot, Ney - skomentował Leo, kucając obok. - Nic ci się nie połamało?

- Przepuście mnie - warknął Kylian. - Czy ktoś może go zbadać, czy będziecie tak stać? Jest nam potrzebny na mecz, a wy go brutalnie faulujecie?

- Uspokój się Kylian - skomentował, przepychający się przez tłum klubowy lekarz. - Panowie, rozjeść się, tak nie pomożecie.

- Kylian, czy możesz podnieść to chuchro i zanieść do sali medycznej? Zbadam go, już ty się nie martw.

- Ale ja dam radę...

- Nie ma mowy - fuknął Mbappe.

Francuz bez dalszych dyskusji delikatnie mnie podniósł i ruszył w kierunku ośrodka.

- Mam cię Ney, wszystko będzie dobrze...

- Nie umieram Kyky, spokojnie... Spadłem na ramię, to wszystko.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jak to wyglądało. Siedź cicho i daj sobie pomóc.

Francuz położył mnie na łóżku w sali medycznej, na którym leżałem z kilkadziesiąt razy, zawsze gdy doktor klubowy kontrolował moje kontuzje.

Pan doktor ponaciskał mnie ze wszystkich stron, zrobił nawet zdjęcie RTG i USG tego ramienia. Na szczęście nic się nie złamało. Lekkie obicie ramienia. Może gdyby Kylian nie narobił takiego hałasu, to nikt by się tym zbytnio nie przejął. Ale żółw musiał oczywiście panikować. Chciałem nawet wrócić na trening, ale mi nie pozwolili.

Doktor owinął mi to ramię i odesłał do domu. Mbappe oczywiście zaoferował się, że mnie odwiezie. Nie miałem zbytnio wyboru.

Poszliśmy do auta Francuza i tym razem nie ruszył on tak szybko jak poprzednio. Kierowaliśmy się prosto do mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro