40. Cisza przed burzą
Pov: Neymar
Obudziłem się w moim łóżku obolały po ostatniej nocy. Zobaczyłem, że Kylian krząta się w łazience. Przeciągnąłem się i jęknąłem.
Mój chłopak w mig znalazł się w moim pokoju.
- Już nie śpisz, kochanie? - zapytał.
- Pomóż mi Kyky, wszystko mnie boli - wyciągnąłem do niego ramiona.
- A gdzie mój władczy mon cheri? - zaśmiał się Francuz.
- Już go nie ma, zaopiekuj się mną - odparłem i zrobiłem uroczą minę.
Kylian uśmiechnął się do siebie, po czym podniósł mnie i zaniósł do wanny. Pomógł mi się umyć, jak zwykle po naszych nocnych eskapadach.
- Kyky? Podobało ci się to? - zapytałem.
- Bardzo - odpowiedział i ucałował mnie w czubek głowy.
- Ja chyba wolę, jak ty przejmujesz inicjatywę... - powiedziałem, rumieniąc się. - Ale chciałem cię jakoś przeprosić.
- Doskonale ci to wyszło, mon cheri - odparł i pocałował mnie delikatnie. - Jesteś taki słodki i seksowny, oszaleję przez ciebie.
Zaśmiałem się. Takie komplementy od mojego chłopaka były jak miód na moje serce.
- Ale złamaliśmy kolejny punkt regulaminu - skomentował Kylian.
- Niedobrzy my.
- Chyba wyrzucą nas z reprezentacji - dodał Kyky.
- Zapominasz, że nie mają kim grać na naszych pozycjach - zaśmiałem się.
Po szybkim umyciu się, ubrałem się w strój treningowy. Nie byłem w najlepszej formie. Ten ban na seks ma chyba serio jakieś zastosowanie. Plusem jest to, że nie gramy dzisiaj.
- Dobrze, że dziś nie gramy Kyky - skomentowałem, łapiąc się za plecy.
- Mon cheri - zaczął mój chłopak. - My dziś gramy. Dziś jest środa.
- Co ty gadasz? - krzyknąłem spanikowny.
Otworzyłem telefon i spojrzałem w kalendarz. Rzeczywiście, dziś był już mecz z Kylianem i Francją. To jakiś koszmar.
- To już za kilka godzin! - złapałem się za głowę. - Jak ja mam to niby wygrać!
- Ups - usłyszałem głos Kyliana.
- Weź mnie nawet nie denerwuj! Muszę się przygotować!
- Na początek, chodź na śniadanie, mon cheri - odparł Mbappe i złapał mnie za rękę.
- I ty niby idziesz ze mną? - zapytałem zszokowany.
- Niech wiedzą, niech patrzą - skomentował.
Nie chciało się mi z nim kłócić, poszedłem za nim do stołówki, obmyślając plan jak wrócić do pełnej formy w ciągu kilku godzin.
W sali restauracyjnej siedzieli wszyscy tak jak wczoraj. Przy moim stoliku był już Rafa i Antony oraz o dziwo... Rodrygo! Kylian wpakował się na miejsce obok niego. Nawet lekko potrącił go łokciem. On coś wie? Ale skąd, nikomu oprócz Leo, o tym nie mówiłem, co mi ten chłopak wygadywał.
Kylian przywitał się ze wszystkimi przy stoliku bardzo uprzejmie. Zamienił kilka zdań z chłopakami. Tylko Rodrygo nie podał ręki. On naprawdę wiedział!
Przynieśli nam do stolika omleciki i jakieś danie z fasolą. Wszyscy zabrali się do jedzenia. Również Kylian. Byłem trochę przerażony, że zaraz może wyniknąć jakieś niespodziewane starcie mojego chłopaka i Rodrygo, więc nic nie przechodziło mi przez gardło.
- Jedz, kochanie - odparł i jedną z dłoni objął moją talię.
Pokiwałem głową i zjadłem trochę omletu. Rodrygo patrzył na nas z wkurzoną miną.
- Co ty tu w ogóle robisz, Mbappe? - przerwał milczenie podczas posiłku. - Nie powinieś być ze swoimi żabojadami?
- Masz jakiś problem? - odpowiedział. - A już wiem, chciałeś położyć swoje obślizłe łapy na Neymarze pod moją nieobecność. Kylian nie musi wiedzieć?
Rafa i Antony spojrzeli w szoku na tę dwójkę i przestali jeść. Zadrżałem, nie chciałem, żeby coś się wydarzyło między Kylianem i Rodrygo. I żeby mojemu chłopakowi coś się stało.
- Nie musi, trzeba korzystać z dobrych okazji - odprał Brazylijczyk, szczerząc się. - Na pewno zdarzy się jeszcze nie jedna, by bliżej się poznać, prawda Neymar?
- Zamknij się! - warknął Kylian. - Nie masz prawa się do niego zbliżać!
- Nie rób z niego takiej dziewicy orleańskiej. Miał Ronaldo, miał Messiego. Na pewno chce się dobrze zabawić - kontynuował.
Czułem, że cała drużyna gapi się na nasz stolik. Spiąłem się i wtuliłem w Kyliana.
- Rodrygo, jak możesz tak mówić o naszym kapitanie? - powiedział Rafa.
- Zamknij się, nie do ciebie mówię - skomentował Rodrygo. - Uświadamiam Kyliana, że nie chodzi z jakąć dziewicą niepokalaną, żeby robił mi tu sceny. Powinien nauczyć się dzielić tym, co dobre.
- Zabiję cię, gnoju - warknął Kylian.
- Nie, proszę, Kyky - wyszeptałem i wtuliłem się w niego, nie chciałem, by mnie teraz zostawiał. Byłem przerażony.
- Do reszty cię popierdoliło? - usłyszałem głos Casemiro. - Jak ty mówisz o Neymarze?
- Wpierdolić mu trzeba - odparł Militao - Uważaj na trenigu, bo możesz już więcej nie chodzić jak w ciebie wjadę.
- Nie trzeba czekać do treningu! - usłyszałem głos Ramosa, który musiał dopiero, co wejść do sali. - Chłopaki chodźcie, damy mu nauczkę!
Ramos chwycił Rodrygo za koszulkę i zaczął ciągnąć go po podłodze do wyjścia. Militao i Casemiro poszli za nim. Chyba mają zamiar obić go nieco.
Wypuściłem z siebie powietrze. Koło mojego stolika pojawiło się wielu kolegów reprezentacji, którzy przepraszali mnie za zachowanie Rodrygo. To przecież nie była ich wina. Znów czułem się, jakby to ja był problemem i przyciągał same nieszczęścia.
***
Po śniadaniu przyszedł czas pożegnania z Kylianem. Za kilka godzin zobaczymy się na boisku, w przeciwnych drużynach. Będziemy walczyć przeciw sobie. Było mi z tym nieco dziwnie.
Kylian ucałował mnie delikatnie i poprosił chłopaków, żeby mieli na mnie oko, gdyby Rodrygo jeszcze kombinował. Myślę jednak, że po interwencji chłopaków z Realu, nie będzie się już do mnie zbliżał.
Poza tym także Sergio i Leo zostali ze mną w ośrodku. Nic nie powinno się stać.
Pov: Kylian
Ale jestem wkurwiony. Jak ten śmieć śmiał tak mówić do mojego Neymara. Gdyby mój chłopak mnie nie trzymał, to chyba bym go zabił. Będę miał szansę wyrównać rachunki na boisku. Mam nadzieję, że mon cheri dojdzie do siebie za kilka godzin i walka będzie wyrównana. Na wszelki wypadek przypomnę francuskim obrońcom, że mają go nie faulować, bo może ich spotkać przykra niespodzianka.
Podjechałem uberem pod francuski ośrodek. Panowała tu cisza jak makiem zasiał, wszedłem do środka. Dochodziła 11, a chłopaki dopiero jedli śniadanie?
Co się tu działo pod moją nieobecność? Czy oni skupili się już wyłącznie na imprezowaniu? Ruszyłem do swojego pokoju. Gdy przechodziłem koło tego należącego do Osmana, doszły do moich uszu podejrzane dźwięki.
- Ach, Osman!
To był głos Antoine'a, czy zaczęło mi odbijać?
- Osman, mocniej!
Zakryłem usta dłonią. Chyba mam ochotę na jeszcze jedno śniadanie, bo na tym piętrze nie dam rady przebywać. Zbiegłem co sił po schodach.
Po drodze wpadłem na Paula Pogbę.
- O Kylian! Ty żyjesz! - zawołał.
- Paul, co tu się wyrabia, czemu tu tak cicho!?
- Z tęsknoty za tobą i strachu, że już po tobie zaczęliśmy pić i dziś się obudziliśmy.
- Stary, co ty gadasz? A trening?
- Kylian! My myśleliśmy, że nie żyjesz, że cię porwali i wywieźli na organy, rozumiesz? Jak mieliśmy nie pić?
- Spokojnie, Paul, spokojnie! Przecież wróciłem, a za kilka godzin mecz z Brazylią. Z Brazylią, kurde!
Co za kolonia specjalna! Pobiegłem do kuchni i wziąłem patelnię i dużą łyżkę. Zacząłem nią walić w naczynie. Wszyscy członkowie zespołu zakryli uszy.
- Na trening! - krzyknąłem. - Za 5 minut widzimy się na boisku!
Ku mojemu zdziwieniu zaczęli wybiegać w kierunku naszej ośrodkowej murawy. Już chyba rozumiem, dlaczego mianowali mnie kapitanem. To musi robić osoba, która ogarnia ten nienormalny bajzel.
______________________________
Kto wygra mecz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro