Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

O-s "Kastiel, gdzie jesteście?"

Hejka kochani!

Dzisiaj notkę dodaję na początku, może coś dodam też na koniec.

Happy Halloween!

Dzisiaj możecie sobie straszyć, ile chcecie, możecie jeść cukierki, oglądać horrory i robić inne straszne rzeczy. A czemu? Bo dzisiaj mamy Halloween!

Dlatego z tej okazji życzę miłego straszenia tym, którzy idą zbierać cukierki, oraz odwagi tym, którzy te cukierki będą oddawać - nigdy nie wiadomo, czy ten stwór w przebraniu to tak naprawdę stwór w przebraniu, prawda? ;)

W tej oto jednorazówce postacie z "It Hurts..." zmieniają się w potwory!

Ally zostanie wampirzycą, Kastiel wampirem, Nataniel łowcą wampirów, Rinka banshee, Nico i Armin zombie, Alexy ciasteczkowym potworem ( i , dziękuję <3 ), a Dominic - kościotrupem. No także... Każdy ma swojego potwora tudzież postać... no.

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba <3

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Marilyn Manson - This Is Halloween (polecam słuchać na tempie 0.75, normalnym lub 1.25, petarda *-*)

PPS: Radzę nie czytać tego rozdziału późno w nocy. Może się okazać, że ktoś potem będzie miał zwidy. Ale pamiętajcie. Nie ma się czego bać. Chyba.

**********

*Ally*

- Jeszcze raz, gdzie mamy się z nimi spotkać? - spytałam Kasa.

Nat i Rinka poprosili nas, abyśmy się z nimi spotkali, ale nie pamiętałam dokładnie gdzie. Nie wiedzieliśmy też, w jakim celu.

- Pytasz się już piąty raz - wywrócił oczami.

- Mi nie powiesz? - wtuliłam się w niego. Dobrze wiedziałam, że to na niego zawsze działa.

Moje zimne dłonie spotkały się z materiałem jego czarnej peleryny. Uśmiechnął się i westchnął cicho.

- Na tej ciemnej polance w lesie. Tam nikt nas nie zobaczy.

- Żeby się tylko nie okazało, że wybrał akurat to miejsce, żeby cię złapać - zaśmiałam się.

- Nie odważyłby się. Dobrze wie, że z tobą lepiej nie zadzierać. Poza tym, zapomniałaś chyba, że, mimo tego, że jest łowcą wampirów, nie ukryje się przed naszą tajną bronią - uśmiechnął się, przez co mogłam zobaczyć jego dwa błyszczące kły.

- No cóż, nie taką tajną - skrzyżowałam ręce na biuście. - Dobrze wie, że mogę ugryźć.

- Każde marzenie zepsuje - schyliłam głowy, udając zasmuconą. - Oj no, chodź tutaj - przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.

Zawsze kochałam się do niego przytulać. Mimo że jego ciało było zawsze zimne, w jego uścisku było coś, co sprawiało, że odczuwałam przyjemne ciepło.

W dobrych nastrojach dotarliśmy na polankę. Ku naszemu zdziwieniu, nikogo tam jeszcze nie było. Oparłam się o drzewo i nuciłam tylko sobie znaną melodię. Czułam jakiś znajomy zapach, ale nie wiedziałam, czy przypadkiem się nie mylę...

Minęło trochę czasu, a ja byłam coraz bardziej zirytowana.

- Kurwa, umawiają się na konkretną godzinę, a potem nie przychodzą!? Idę ich poszukać.

Odwróciłam się i właśnie miałam postawić pierwszy krok, gdy ktoś złapał mnie mocno za ramiona. Wrzasnęłam głośno. Przez chwilę zapomniałam, że jak wampir jestem przecież nieśmiertelna. Odruchowo wyciągnęłam rękę, wykonałam i uderzyłam osobę, która mnie wystraszyła.

Okazało się, że był to Armin. Zapomniałam, że przecież, jako zombie, nie poczuje bólu, w końcu ma już ogromną dziurę w brzuchu. Jak widać nikt nie wie, że, chcąc zabić zombie, należy trafić je w oczodół.

Choć obawiam się, że nikt nie dałby rady tego zrobić, nawet ten, który by się go nie przestraszył.

Lewe oko powoli się rozpuszczało, natomiast prawego nawet nie miał. Z oczodołu ciekła krew, a w jej środku znajdowało się małe, białe, ohydne robactwo.

W sumie jedziemy na tym samym wózku.

Mnie i Kastiela ludzie również się boją.

Ja mam poszarpane blond włosy i nie widać mojej tęczówki - mam tylko źrenice. Na sobie mam czerwoną sukienkę oraz nieco jaśniejszą pelerynę. Natomiast moje nogi zdobią krwawe buty na obcasie.

Za to Kastiel ma czerwone włosy i, przeciwnie do mnie, szare tęczówki - bez źrenic. Ciemna koszula, granatowe spodnie, czarne buty i fioletowa peleryna.

- Kretynie, nie skradaj się tak!

- Myślałem, że się nie boisz - rzucił, po czym spojrzał na mnie. W sumie dziwię się, jak. Niedługo będzie kompletnie ślepy.

- Ja nie tylko straszę. Ja się też boję.

- Wampirzyca, która się boi. Pierwsze słyszę.

Wywróciłam oczami.

- Wampirzyca też może się bać, prawda?

- Moim zdaniem nie.

W końcu zmieniliśmy temat. Dowiedziałam się, że jego również Nat i Rinka poprosili, aby przyszedł. Wkrótce mieli przyjść także Nico, Dominic i Alexy.

I pojawili się.

Nico miał ranę postrzałową na środku czoła oraz powyrywane wnętrzności. Odcień jego skóry był nieco zielonkawy.

Dominic był jedynie otulony jakąś nieco postrzępioną peleryną. Pod nią było widać wszystkie kości.

Natomiast Alexy... Cóż, Alexy... Jego ciało było pokryte cienką warstwą niebieskiego futerka, a w ręce dzierżył słoiczek z czekoladowymi ciasteczkami, zajadając jedno (aut. "Jęki", tak, autokorekto >.< ) po drugim.

- Nie umiesz się powstrzymać, co? - rzucił Kastiel.

- No co? Moje ciacha - odpowiedział, po czym wpakował do ust kolejne dwa przysmaki.

Westchnęłam.

- Mniejsza. Mam tylko jedno pytanie do was. Gdzie są Nat i Rinka?

Popatrzyliśmy po sobie. Dookoła nas był tylko ciemny las, a mojego brata i jego dziewczyny jak nie było, tak nie ma.

- Nie robię. Idę ich poszukać. Muszą gdzieś tutaj być - rzuciłam.

- Al, zaczekaj - zatrzymał mnie Kas.

- Tak?

- Czujesz to, co ja?

Poruszyłam nosem. Do moich nozdrzy dotarł zapach... Krwi.

- Chyba tak - byłam zdenerwowana.

- I wiem, skąd ten zapach się wydobywa.

Zrobił kilka kroków w moją stronę. Później odwrócił mnie plecami do siebie. Musnął palcem tył mojej sukni. Natychmiast stanęłam przodem do niego. Chłopak przyłożył palec do nosa.

- Tak. To z twojej sukienki.

- To prawda.

Przez chwilę milczałam. Ale...

- Moment. Uważasz, że ja ich...

Łzy napłynęły mi do oczu, gdy zdałam sobie sprawę z tego, o czym myślał mój ukochany. Zacisnęłam ręce w pięści, pozwalając moim ostrym paznokciom wbić się w sam środek dłoni.

- Jak mogłabym to zrobić, kretynie!? - krzyknęłam.

Ostatnie słowo rozeszło się echem po całym lesie. Bałam się, że zaraz przyjdzie tutaj jakiś potwór i nas wszystkich pozabija. Na szczęście tak się nie stało.

Spojrzałam na Kastiela ze wściekłością w oczach.

- Naprawdę uważasz, że byłabym zdolna zagryźć ich na śmierć? Własnego brata i jego dziewczynę? Puknij się w łeb, człowieku.

Wzięłam głęboki wdech, chcąc nieco opanować miotające mną emocje.

- Nic takiego nie powiedziałem. Może dałabyś mi powiedzieć to, co chcę?

Podszedł do drzewa, o które się opierałam plecami. Przesunął dłonią po chropowatej powierzchni kory, a następnie uważnie przyjrzał się swojej ręce. Machnął do mnie i naszych przyjaciół, abyśmy podeszli bliżej. Gdy wypełniliśmy polecenie, musieliśmy porządnie wytężyć wzrok, aby zobaczyć to, co Kastiel miał na ręce.

W końcu dopatrzyliśmy się.

To była krew. Po zapachu byłam w stanie poznać, że ta sama, która była na mojej sukni. Spojrzałam na Kasa, nieco przerażona.

- I co teraz? - wyszeptałam.

- Jak to: co teraz? Idziemy ich szukać. Nie ma mowy, że ich zostawimy. Prawda, twój brat mocno działa mi na nerwy, ale jego dziewczyna jest spoko. Słuchajcie - spojrzał na pozostałych. - Idziemy ich szukać. Będziemy szli grupą, w odległości około czterech, pięciu metrów od siebie. Musimy przeczesać jak największy obszar. Wprawdzie Rinka jest banshee, ale Nataniel jest człowiekiem. Ta krew może należeć do niego. Gotowi?

- Gotowi! - usłyszałam głośną odpowiedź moich przyjaciół.

Uśmiechnęłam się, po czym ruszyliśmy do lasu. Powoli kroczyłam wyznaczoną w nim ścieżką, rozglądając się na wszystkie strony. Gdy byłam małą wampirzyczką, mama opowiadała mi, że w lesie tym często przechadzają się białe damy, głośno jęcząc i zawodząc. Podobno widziano tu także jeźdźca bez głowy, próbującego uspokoić swojego wierzchowca, a także mnóstwo wisielców. Jako posłuszna córka, nigdy tutaj nie przychodziłam.

***

Pierwszy raz zabłądziłam tutaj w wieku chyba dziesięciu lat. Bawiłam się z przyjaciółkami i, zapominając o zakazie mamy, wbiegłam do lasu, bardzo głęboko. Zorientowałam się o tym dopiero wtedy, gdy, wołając koleżanki, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, jedynie rozchodzące się między drzewami echo. Byłam przerażona. Wiedziałam, że przecież mam ostre zęby, które mogę w razie czego wbić w szyję lub inną część ciała nieprzyjaciela, a także, że mam moc zmieniania się w nietoperza. Ale byłam zbyt zesztywniała i przestraszona, aby wykonać ten drugi ruch.

A więc zaczęłam szukać drogi powrotnej do domu. Kręciłam się po lesie, chodząc po ścieżkach i za każdym razem wybierając złą. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Bez zastanowienia odwróciłam się. I pożałowałam tego. Zobaczyłam nieco wyższego ode mnie chłopca, mającego dużą dziurę w brzuchu oraz rozpuszczające się lewe oko. Zaczęłam się wydzierać i przeraźliwie płakać. Gdy chłopiec podszedł do mnie, pomimo płaczu przygotowywałam się, aby zaraz wbić zęby w jego szyję. Delikatnie uchyliłam usta, dzięki czemu zombiaczek mógł zobaczyć moje kły, gotowe w każdej chwili do ataku.

- Boisz się mnie? - spytał, będąc nieco zaskoczonym.

- T-Tak - wydukałam.

- Nie masz czego - uśmiechnął się i podał mi rękę.

Niepewnie położyłam dłoń na jego dłoni.

- Jesteś zimny... - wyszeptałam. - Czemu?

- Najprościej mówiąc, po prostu nie żyję.

- Co? Przecież normalnie do mnie mówisz.

- Powiem tak: niby żyję, ale jednak nie. Po prostu jest zombie.

No tak... Mama opowiadała mi, jak byłam mała, że istnieją istoty, które poruszają się i zachowują tak, jak ludzie bądź wampiry, ale tak naprawdę są umarli. Nie rozumiałam jej wtedy. Teraz rozumiem.

- Aaa, o to chodzi. W porządku - uśmiechnęłam się delikatnie, ciągle jednak będąc nieco nerwową. - Jestem Ally. A ty?

- Armin.

***

Uśmiechnęłam się. To właśnie wtedy poznałam mojego obecnego przyjaciela i kilka nowych osób.

- Kastiel, gdzie jesteście? - zawołałam, przestając wspominać.

Odpowiedziało mi tylko leśne echo.

- Kastiel? - powtórzyłam imię ukochanego, będąc coraz bardziej przerażoną.

Znowu usłyszałam jedynie odbijające się od drzew imię Kasa.

Byłam przerażona.

Zostałam sama.

Kompletnie.

**********

A jednak notka jest także tu XD

Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale wcześniej nie dałam rady go skończyć. Wiecie, szkoła. Ale mam nadzieję, że "rozdział" się podoba, a drugą część wrzucę, gdy tylko dam radę ją napisać. Jeszcze raz przepraszam i... Strasznej reszty Halloween!  🎃🎃🎃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro