Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog cz. I

*Kastiel*

- Błagam, powiedz wreszcie - Al męczyła mnie już którąś minutę, abym powiedział jej, jaką mam dla niej niespodziankę.

- Al, coś ci chyba powiedziałem. Nie. Ma. Mowy. Przebierz się szybko i troszkę umaluj, a potem ci pokażę.

Dziewczyna szybkim tempem ruszyła do sypialni, a ja przyjrzałem się swojemu wyglądowi.

Biała koszula, którą, niestety, musiałem pożyczyć od brata ukochanej. Czarne spodnie ze srebrnym łańcuszkiem. Czarne adidasy.

Gdybym mógł, od razu zabrałbym ze sobą swoją koszulę. Ale byłem pewien, że Ally będzie kazała mi wypierdalać, więc nie przygotowałem się na tą okoliczność, która zaszła niecałe dwa tygodnie temu.

Obok mnie, na kanapie, na której siedziałem, leżała czarna marynarka, także Kretyna. W kieszeni natomiast znajdowało się małe pudełko...

Minęło parę minut i Ally pojawiła się na dole. Miała na sobie uroczą materiałową bladoróżową sukienkę do kolan oraz białe sandały.

Jej makijaż składał się z pomalowanych rzęs, białych powiek oraz brokatowego błyszczyka na ustach.

Wyglądała jak bogini.

Cholernie słodka, seksowna bogini.

Podeszła do mnie z zalotnym uśmiechem na ustach. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Odpiąłem dwa pierwsze guziki koszuli, gwałtownie wypuszczając powietrze z ust.

- Ktoś się podniecił? - zaśmiała się Al.

- Nie, nie - skłamałem. - To przez tę pogodę - ukradkiem wyjąłem pudełko z marynarki i umieściłem je w spodniach - tam, gdzie było bezpieczne.

- W sumie to też racja - wyjrzała za okno. - Faktycznie słońce dzisiaj praży.

Uśmiechnąłem się do niej, po czym wreszcie raczyłem podnieść swój zajebisty tyłek z kanapy. Chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy piechotą do najlepszej restauracji w całej Francji. Robił tam mój bardzo dobry kumpel, Brian. Zajebiście gotował, a atmosfera w lokalu była bardzo przyjemna.

W końcu dotarliśmy na miejsce.

Weszliśmy do środka. Ally od razu wzięła głęboki wdech, a na jej usta wypłynął cudowny, szczery uśmiech. Ten, którego nie musiała udawać, gdy rozmawiała ze mną o swoim ojcu. Wtedy kłamała. Teraz jest wolna... I szczęśliwa.

- Podoba ci się, mała? - wyszeptałem jej do ucha, przez co przeszedł ją dreszcz.

- Bardzo. Tutaj jest pięknie - ucałowała serdecznie moje usta.

Podeszliśmy do jednego ze stolików. Podsunąłem Ally krzesło, aby mogła na nim wygodnie usiąść, po czym usiadłem naprzeciwko niej. Zaraz potem podszedł do nas jeden z kelnerów.

- Dzień dobry - zaczął. - Co państwu podać?

- Na co masz ochotę? - uśmiechnąłem w stronę Ally.

- Na sałatkę grecką. Uwielbiam ją - odwzajemniła uśmiech.

- W porządku - popatrzyłem na kelnera. - A więc prosimy dwie sałatki greckie i dwa ciasta czekoladowe.

- Tak jest - zapisał zamówienie w jakimś notesie. - Coś do picia?

- Dwie kawy. Dwie łyżeczki cukru i mleko.

- Oczywiście - uśmiechnął się, po czym odszedł od stolika.

Skierowałem wzrok na Ally. Jej twarz była uśmiechnięta, zresztą jak w większości przypadków.

- Chyba aż za dobrze mnie znasz - powiedziała. - Dokładnie to chciałam zamówić.

- Jestem jasnowidzem - posłałem jej całusa.

Zaśmiała się cicho. Aż do momentu, w którym kelner przyniósł nasze zamówienie, rozmawialiśmy o tym, co się działo, gdy byliśmy osobno.

- Muszę iść do kibla - rzuciłem w stronę dziewczyny. - Zaraz przyjdę.

- Okej.

Oszukałem ją. Zamiast do kibla, poszedłem do kuchni. Brian stał właśnie przy piecu i coś gotował.

- Siema - rzuciłem.

- O, cześć - wyłączył kuchenkę i przybił ze mną piątkę.

- Masz to?

- To? - pokazał swój palec wskazujący.

- A niby co innego? Więc?

- Mam. Kelner zaraz wam to przyniesie.

- Świetnie. Mam nadzieję, że tego nie spierdzielisz.

- To raczej ty byś spierdzielił. Przecież to ty się jej... - natychmiast zatkałem mu mordę.

- Zamknij się - warknąłem, odsuwając dłoń od jego ust. - Gdyby teraz Ally tędy przechodziła i to słyszała, spaliłbym cię na stosie, przysięgam.

- Dobra, dobra, już. Wracaj do stołu, zaraz kelner wan przyniesie ciasto.

Wykonałem polecenie kumpla, w duchu modląc się, żeby wszystko poszło zgodnie z planem.
Rzeczywiście, chwilę później podszedł do nas kelner, kładąc na stoliku czekoladowe dzieło. Od razu zabraliśmy się do jedzenia. Jednakże na twarzy Ally pojawił się dziwny grymas.

- Nie smakuje ci, mała? - rzuciłem, wycierając twarz z czekolady.

- Powiedzmy. Jakkolwiek to zabrzmi, czuję w tym stopiony plastik.

- Spróbuj jeszcze trochę - nie mogłem pozwolić, aby nie dotarła do tej cholernej niespodzianki, do której sukcesu długo się przygotowywałem. - Może to tylko wrażenie.

*Ally*

Wykonałam polecenie Kasa. Tyle że tym razem, kiedy chciałam ukroić łyżeczką kęs ciasta, poczułam coś twardego. Po dokładnym przyjrzeniu się zobaczyłam żółtawy kolor. Powoli zabrałam się za rozkładanie ciasta tak, aby wiedzieć, co to jest. Wreszcie zobaczyłam...

Jajko!

Małe, żółte jajeczko z Jajka Niespodzianki!

Spojrzałam zdziwiona na Kastiela.

- Co to tutaj robi? - spytałam.

- Otwórz - polecił.

A więc to zrobiłam. W środku jajeczka znalazłam...

Boże!

Pierścionek zaręczynowy!

Piękny, złoty pierścionek z białym brylantem!

Do moich oczu napłynęły łzy. Gdy spojrzałam na Kasa, uśmiechał się i trzymał w rękach bukiet białych róż.

(aut. Rooozkwitały pąki białych róż... XD)

Odłożył je na stolik i zabrał mi z tak pierścionek, po czym klęknął przede mną. Wstrzymałam oddech.

- Ally - zaczął. - Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham cię jak cholera i chcę z tobą być do końca. Wiem, że z mojej winy nie zawsze było między menu różowo... - na naszych twarzach pojawiły się grymasy z powodu wspomnień, ale zaraz później zastąpiły je uśmiechy. - Ale teraz jest tak, jak ma być. I mam nadzieję, że będzie. Dlatego pytam cię, Ally Moore... Czy zostaniesz moją żoną?

Od razu wiedziałam, jaką dać odpowiedź.

- Tak - rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam namiętnie. On od razu odwzajemniał pocałunek. Wszyscy goście restauracji klaskali w ręce, a ja przytuliłam się do Kasa.

Wreszcie będzie tak, jak zawsze chciałam, żeby było.

*Rok później, początek lipca, łazienka w domu Kastiela*

Od miesiąca dziwnie się czuję. Spóźnia mi się okres, mam większą ochotę na jedzenie i większe zachcianki. Rozmawiałam o tym z Rinką. Od razu zasugerowała ciążę. Poszła ze mną do apteki i kupiła test ciążowy.

Właśnie siedzę u Kastiela w łazience i czekam na wynik...

**********

Hejka kochani!

Oto pierwsza część epilogu. Gdy tylko mi się uda, wstawię drugą.

A teraz chwalić się, kto ma wakacje, a kto w szkole? XD

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: ATC - "I'm in Heaven (When You Kiss Me)"

PPS: Sposób oświadczyn Kastiela wymyśliła moja prawie 12-letnia siostra, mam nadzieję, że to docenicie xD (Btw ona też planuje zacząć pisać, bo jej siostra zaczyna. Jak tylko coś opublikuje, dam znać 😘)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro