•Chapter 001•
Mój wzrok ląduję najpierw na moich rękach przykutych kajdankami do metalowego prostąkątnego stołu, a później sunie po pomieszczeniu. Dobrze mi znane ściany oraz drzwi, a raczej przestrzeń w której się znajdowałam, uświadomiły mi co tu robię, kolejna wizyta.
Poruszam dłońmi, a dźwięk uderzającego o siebie metalu rozchodzi się dookoła.
— To wszystko przez ciebie — Burknęłam niedbale pod nosem.
Szarpię ramiona do tyłu, a chwilę później z mojego gardła wydobywa się zduszony jęk. Metalowe obręczę, które unieruchamiają moje ręcę, zaciskają się na nadgarstkach i przytrzymują je do grubego stołu.
Do moich uszu zaczął dobiegać dziwięk odbijających się obcasów o podłogę. Z każdą sekundą dźwięk stawał się wyrażnieiszy po czym umilkł. Uniosłam głowę na siedziącą na przeciwko mnie kobietę. Widząc to ciemnooka się lekko wzdrygnęła, widziałam w jej oczach nutkę strachu oraz zaciekawienia moja osobą.
Jej blond włosy były starannie dobrane w warkocz, który opadał na ramie. Twarz o dziewczęcych rysach światcząca o młodym wieku ukazuję, że dopiero niedawno zaczęła tu pracę, choć parę razy mogłam ją już zobaczyć. Po jej worach pod oczami wnioskuję, że była niewyspana . Zwichrznięte usta jak i blada skura światczą o odwodnieniu i wyczerpaniu organizmu no chyba, że ... Nagle do moich nozdrzy dotarł zapach znanych mi perfum ...
Na moje usta wpłynął niezauważalny uśmiech.
Swój wzrok skierowała na jakieś papiery, po chwili jednak zwróciła swój wzrok w moim kierunku. Tracąc nimi zainteresowanie.
— Witam, jestem Elizabet Williams, psychiatra. A pani to za pewnie Alison Powell .
— Po co pani pyta jeśli zna pani odpowiedź ? — Mój głos nie brzmiał zbyt przyjaźnie mimo tego posłała w moim kierunku delikatny uśmiech.
— Za pewnie wiesz czemu tu jestem ? — W odpowiedź jedynie potwierdzająco przytaknęłam.
— Może zaczniemy od czegoś prostego, jak się pani czuję ?
— Świetnie ! Wyśmienicie ! Po prostu jestem zamknięta z chorymi psychicznie ludźmi uznawana za jedną z nich, ale po prostu czuję się fenomenalnie ! — Spojrzała na mnie nieco krytycznie co zignorowałam.
— Jest pani chora — Powiedziała z powagą.
— Prawie wszyscy mi to mówią, nawet jeśli to nie prawda.
— Choruje pani na Schizofrenię i na Mitomanię .... do tego ma pani zapędy socjopatyczne i psychopatyczne — Mówiąc to zerknęła na papiery leżące na stole które prawdopodobnie zawierały moje dane osobowe.
— Nie prawda — Zaprzeczyłam automatycznie — A pani ?
Spojrzała na mnie niezrozumiale.
— Jak się pani czuję — Wytłumaczyłam pośpiesznie.
— Ja ? — Spytała zaskoczona. Na potwierdzenie przytaknęłam głową.
— Czuję się dobrze, dziękuję, że pytasz. To miłe — Jej spojrzenie nieco złagodniało.
— Nie ma za co, dr. Henry zawsze mnie upomina, żebym pytała o takie rzeczy — Na moje słowa odwróciła lekko wzrok i niemal niezauważalnie się zarumieniła. Ooch interesujące ...
Z teczki wyjęła kartkę i ułożyła ją na stole, a prawą ręką sięgnęła do bocznej kieszeni fartucha, z którego wyjęła czarny długopis. Co wskazywało na to, że jest prawo ręczna ...
— Panno Alison! — W jej oczach widziałam skrępowanie.
— Tak? — Odparłam ciepłym i miłym dla ucha głosem.
— Czy mogła by pani przestać badać każdy mój ruch? — Mówiąc to spojrzała na mnie oskarżycielsko.
— Jak się pani czuję gdy analizuję wzrokiem każdy pani ruchy? A może nawet je przewiduję. Odczuwa pani skrępowanie? Co jest bardzo, możliwe, ale trochę w to wątpię, żeby skrępowanie pani przeszkadzało — Na moje usta wpłynął złośliwy uśmieszek.
— O czym panienka mówi ?
—Niech nie udaję pani głupiej — Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale po chwili zaczęła już chyba rozumieć co miałam na myśli, ale było już za późno- Pewnie nieźle się pani bawiła wczorajszej nocy z doktorem Henrykiem Hym? I Jak? Potwierdzają się plotki, że jest dobry w łóżku? Za pewnie zerżnął panią w swoim gabinecie jak inne, nic nowego — Po czym wzruszyłam ramionami jak gdyby nic.
— Co ty pleciesz?! — Jak widać zdawała sobie sprawę, że całą nasza rozmowa jest obserwowana, chociaż zdziwiła bym się gdyby o tym nie wiedziała. Do tego doskonale wiedziała, że przeze mnie może teraz stracić pracę za spanie ze swoim przełożonym, tak samo jak dr. Henry.
— Nie widzę pani przecież pierwszy raz na oczy, choć zdarzało się to tylko raz, widziałam panią jak brała pani innego pacjęta na rozmowę i widzę różnicę w wyglądzie. Wory pod oczami świadczą o niewyspaniu co oznacza, że wasze igraszki trwały dość długo, zawsze chodziła pani dumna i wyprostowana natomiast teraz ma pani lekko podgarbione plecy mówiące same za siebie, że musiała być pani w jakiejś niewygodnej pozycji dzisiejszej nocy, do tego te perfumy — Wciągnęłam nieco powietrze po czym je wypuściłam — Firmy Lanvin, posjadają hormony do przyciągania płci męskiej do tego normalnie utrzymują swój mocny zapach przez nie całe 12 godzin, teraz są ledwo wyczuwalne ale jednak, co też światczy, że nie zmieniała pani ubrań. Kiedy wspomniałam o panie doktorze to odwróciła pani minimalnie wzrok, do tego prawie nie widocznie się pani zarumieniła ... Nic dodać , nic odjąć — Na dokączenie mojej wypowiedzi poruszyłam sugestywnie brwiami.
Była wściekła, jak widać trafiłam w jej słaby punkt.
Po chwili poczułam pieczenie na prawym policzku a moja głowa wylądowała na moim ramieniu.
Do uszu dotarły dźwięki szamotania i krzyków.
Po chwili poczułam dość mocny ból w okolicach szyji, po czym odpłynęłam w krainę wspomnień.
Nigdy nie mogłam zrozumieć, co takiego jest we mnie, co tak bardzo przyciąga do mnie mnie ludzi. Już jako małe dziecko, zawsze byłam przedmiotem zainteresowania ludzi, a tym bardziej starszych pań. Dlaczego akurat pań ? Ponieważ uważały mnie za coś w rodzaju ich maskotki, coś uroczego. Miałam szczęście, że od tego całowania, cmokania i głaskania głowa moja nie zrobiła się płaska jak stół.
Zanim osiągnęłam dziesiąty rok życia, moją drugą naturą stało się przekonanie, że tak jak E równa się mc2, tak starsza pani równa się pieniądze. Byłam dla nich jak damska wersja Tomka Sawyera: biegałam na posyłki, strzygłam trawniki, malowałam płoty, sprzątałam mieszkania. W zamian (poza tym, że mi płaciły) nauczyły mnie grać na giełdzie, ubierać się modnie, oszukiwać przy brydżu i naciągać wielke firmy spożywcze, żeby przysyłały za darmo całe góry towarów. Nie myślcie, że starsze panie to takie niewinne stworzenia . Przez cały dzień tylko siedzą i kombinują, jak tu by zamieszać, i przeważnie im się udaje.
Jednak tylko Karen Bright zawdzięczam umiejętność najbardziej intrantną ze wszystkich: przepowiadanie przeszłości — z fusów po herbacie, kryształowych kul, ze znaków zodiaku, z kart tarota...
Doskonale znała wszystkie metody i nauczyła mnie, jak się nimi posługiwać. Była dla mnie jak matka.
Przede wszystkim uświadomiła mi, że wszystkie te kryształowe kule, fusy po herbacie i cała ta astrologia to tylko pewien rytuał, rodzaj sztuczki kuglarskiej, która ma zrobić wrażenie na kliencie. Bez wątpienia była najlepszą wróżką. Nie kryła przy tym, że równie trafnie można przepowiedzieć przyszłość z gwiazd, jak przewidzieć, ile czasu wytrzyma nowe koło w karocy.
Przepowiadanie przyszłości to nie żadne czary, tylko zdrowy rozsądek. Musisz wnikliwie obserwować klienta, wyciągać logiczne wnioski i kłamać, dużo kłamać. No i dużo liczyć za seans. Im kosztowniejszy wróżbita, tym klienci bardziej mu wierzą. Ostatecznie płacą sto dolców za jakieś głupoty.
Karen nauczyła mnie oceniać ludzi po sposobie siedzenia, mówienia, po odruchach, a nawet po tym, jak się śmieją. Przede wszystkim jednak nauczyła mnie poznawać osobowość klienta po sposobie jego ubierania się.
Dwie kobiety mogą nosić ten sam strój z dwóch różnych powodów. Jedna dlatego, że nie stać ją na lepszy, druga zaś dlatego, że jest wygodny i niedrogi.
— Zwracaj uwagę na buty — mawiała Karen. — Bardzo wiele można się dowiedzieć obserwując czyjeś buty. Czy są nowe, czy brudne? A może są stare, lecz starannie zreperowane? Czy to sportowe buty firmy Nike czy oksfordy?
Karen była naprawdę przesądna jedynie na punkcie tarota. Jej zdaniem tarot jest sztuką nie docenianą; nie wolno nim igrać. Uważała, że w tarocie kryje się moc potężniejsza, niż ktokolwiek może to sobie wyobrazić. Według niej tarot jest oknem do krainy, którą każdy z nas nosi w sobie, ale nikt nigdy tam nie był, a zwłaszcza nie chciałby być. Zupełnie nie miałam pojęcia, co chciała przez to powiedzieć, więc uśmiechałam się i potakiwałam słuchając jej wykładu o pracy detektywa.
Bo jeśli idzie o analizę ludzkich charakterów, Karen była prawie jak Sherlock Holmes. Prawie zawsze trafiała też w sedno przewidując, co komu może się zdarzyć. Karen przepowiadała niemal co do miesiąca co się komu przydarzy.
Wszystko polega na obserwacji, logice, pamięci i zdrowym rozsądku. Każdy może sam przepowiedzieć sobie przyszłość, jeśli jest naprawdę uczciwy wobec siebie. Ile jest jednak takich ludzi ?
Karen również do tych osób nie należała. Wypalała co dzień półtorej paczki papierosów mentolowych. Kiedy była sama, paliła nawet więcej.
Uważała, że palenie dobrze robi jej na zatoki. Co za brednie. Piętnastego marca tysiąc ośiemset osiemdziesiątego roku, zmarła na raka płuc. Jedyną osobą uczestniczącą w pogrzebie byłam ja.
Do dzisiaj widzę jej twarz — wyraźnie jak na fotografii: siwe włosy upięte w węzeł, błyszczące niebieskie oczy i skórę pomarszczoną jak bibułka.
— Dość ! — Krzyknęłam tym samym wyrywając się ze wspomnień — Przestań grzebać mi we wspomnieniach!
~ Czy oglądanie ich sprawia ci ból ?
×××
W końcu pojawił się nasz demonek !
Mam nadzieję, że długość rozdziału was usatysfakcjonuje. Jakby nie patrzeć prawie cały rozdział napisałam na posiedzeniu w kibelku XD. [ Jest tu wzięty jeden fragment z książki, czyli nie pisany przeze mnie...]
Ciekawostki:
*Tom Sawyer – postać fikcyjna, tytułowy bohater powieści Przygody Tomka Sawyera autorstwa Marka Twaina, pojawiająca się także w jej kontynuacji zatytułowanej Przygody Hucka bohater drugoplanowy.
*Brydż – karciana gra logiczna, w której bierze udział czterech graczy stanowiących dwie pary. Gracze w jednej parze starają się uzyskać wynik lepszy od wyniku drugiej pary poprzez skompletowanie jak największej liczby lew. Używana jest standardowa talia 52 kart.
*Mitomania - czyli kłamstwo patologiczne to skłonność do opowiadania nieprawdziwych historii, które nigdy nie miały miejsca. W fachowej terminologii mitomania określana jest także jako zespół Delbrücka lub pseudologia fantastyczna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro