Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 8

Biegliśmy przed siebie najszybciej jak było to możliwe. Spoglądałam co jakiś czas za siebie i widziałam, że tajemniczy mężczyzna biegnie za nami.

-Szybciej! - Wrzasnęłam do chłopaka i jeszcze bardziej zwiększyłam tępo.

Ostatni raz odwróciłam się na schodach prowadzących do zejścia na plażę. Widziałam, że mężczyzna zwolnił i przykucnął zmęczony. Zgubiliśmy go skręcając w stronę parku. Na zewnątrz rozpętała się straszna burza, a deszcz uderzał w nas jak małe kamienie. Zwolniliśmy trochę i dalej biegliśmy w stronę domu. Wpadliśmy do środka i zamknęliśmy porządnie drzwi. Zmęczeni i przemoknięci do suchej nitki oparliśmy się o ścianę i na cały dom było słychać nasze zdyszane, szybkie oddechy.

-Co to było? - Ledwo wydukałam z siebie zasapana.

-Nie wiem, jakiś psychol. - Odpowiedział równie zmęczony James.

Oboje rzuciliśmy się na kanapę i siedzieliśmy bez słowa.

Naprawdę popieprzone. Jakiś typ przerwał nam taki cudowny moment...

Odpoczęliśmy chwilę i napiliśmy się wody. Nie wiedziałam co zrobić żeby przełamać niezręczną ciszę panującą między nami. Najchętniej rzuciłabym się na bruneta i dokończyła to co zaczęliśmy na plaży, ale pewnie zrobił to tylko dlatego, że byłam smutna i chciał nie wiem... Pocieszyć mnie?

Nie mogłam skleić w głowie żadnego zdania, którego mogłabym teraz użyć więc wstałam bez słowa z kanapy i zaczęłam iść w stronę schodów.

-Hej, dokąd idziesz?

-Do siebie. - Odpowiedziałam jak gdyby to było oczywiste.

-Zostań. - Powiedział niemalże błagająco i wyciągnął rękę w moja stronę.

Nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi więc podeszłam do niego i stanęłam w miejscu z badającym wyrazem twarzy, na co się zaśmiał. Wyciągnął rękę jeszcze bardziej w moją stronę i złapał za moją. Szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie i posadził na kolanach. Objął mnie w pasie i przysunął twarz do ucha.

-Na czym to my stanęliśmy... Aa no tak. - Szeptał, a ja wzdrygałam się za każdym razem, gdy powietrze wydostające się z jego ust muskało moje ucho.

Chłopak musnął mnie delikatnie wargami w policzek po czym po raz kolejny złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Rękami błądził po moim ciele ostatecznie zatrzymując je na plecach pod przemokniętym materiałem bluzy. Ja za to wplotłam palce w jego miękkie, ciemno brązowe włosy, lekko zakręcone od deszczu. Choć ten jeden raz chciałam poddać się uczuciom i nie zastanawiać się nad tym co mam robić. W taki oto sposób moje ręce znalazły się na końcu bluzy Jamesa. Już miałam pozbawić go zbędnej części garderoby gdy on nagle chwycił mnie za rękę.

-Stój, nie możemy! Co ja kurwa wyprawiam? - Zakrył twarz rękoma i mocno położył głowę na oparciu kanapy.
-Przepraszam cie. To nie tak, że nie chce. - Zaczął się tłumaczyć, a ja zeszłam z niego zdziwiona i usiadłam obok.

-Tylko? - Pogoniłam go żeby mieć już to z głowy.

-Tylko obiecałem Kevinowi, że cie nie dotknę. Nie mogę kurwa! Po prostu nie mogę! - Uderzył ręką w oparcie i spuścił wzrok na podłogę.

-Ale chcesz? - Zapytałam ostrożnie i wpatrywałam się w niego oczekując odpowiedzi.

-Cholera, bardzo chcę... - Zaczął i spojrzał na mnie smutno swoimi boskimi, szarymi oczami.

-Tyle chyba wystarczy. Skoro oboje tego chcemy. - Przerwałam mu z nadzieją, że zmienię jego decyzję i położyłam rękę na jego kolanie.

-Aly naprawdę nie. - Zrzucił moją rękę i odwrócił się zrezygnowany.

-Jesteś jeszcze większym dupkiem niż myślałam. W moich wyobrażeniach wykorzystywałeś dziewczyny, ale nie odrzucałeś! Co to w ogóle ma być? Przecież sam to do jasnej cholery zacząłeś całując mnie na plaży! - Zirytowana wykrzyczałam mu wszystko co w danym momencie przyszło mi do głowy, po czym pobiegłam do swojego pokoju.

Nie wiedziałam co zrobić, byłam zła, smutna, rozczarowana i zawstydzona. Czułam wszystko na raz i nie miałam pojęcia, na której emocji się skupić. Najchętniej zaczęłabym ryczeć, ale nie będę płakać przez tego kretyna. Przebrałam się w piżamę, która składała się z luźnej koszulki i dresowych spodenek, zmyłam z twarzy makijaż i zastąpiłam go kremem pod oczy i na całą twarz. Umyłam zęby i osuszyłam ręcznikiem mokre włosy. Położyłam się do łóżka, włączyłam pierwszy lepszy film na laptopie i skupiłam na nim całą swoją uwagę. Na zewnątrz dalej szalała burza i co jakiś czas błyskawica oświetlała mój pokój, w którym świeciła się tylko nocna lampka. W pewnym momencie huk stał się jeszcze głośniejszy, a w domu zgasły wszystkie światła.

Nie minęło nawet 5 minut i już James pukał do mojego pokoju.

-Odpuść! - Warknęłam zanim wszedł do środka i zaczęłam zapalać świeczki stojące na parapecie w pokoju.

-Przepraszam. Masz rację, że zachowałem się jak dupek, ale z tym wykorzystywaniem dziewczyn? Naprawdę myślisz, że taki jestem? - Brunet usiadł na brzegu mojego łóżka i wpatrywał się we mnie jakby zawiedziony.

-Przecież w naszej szkole właśnie z tego słyniesz. - Odłożyłam zapalniczkę na szafkę nocną i usiadłam na wprost Jamesa.

-Czy widziałaś mnie kiedykolwiek z jakąś dziewczyną?

-Monica He... - Zaczęłam.

-Oprócz Monicki. To było w drugiej klasie, a ona była moją dziewczyną. - Przerwał mi gdy usłyszał co chce powiedzieć.

-Nie, ale...

-Wierzysz w to co słyszysz. - Przerwał mi po raz kolejny co zaczęło mnie już irytować.

-Kevin należy do waszej grupy więc zwracam na was uwagę w szkole czy na imprezach. Chris, Michael, Adam... Codziennie kręci się koło nich nowa dziewczyna i wcale się z tym nie kryją. - Zaczęłam wymieniać, a chłopak śmiał się tylko na kolejne imiona.

-Fakt oni są popierdoleni, ale nie oznacza to, że ja też muszę bo jestem ich liderem. Z resztą wcale się tak nie czuję i nie wiem kto tak kiedyś stwierdził. Trzymamy się razem jak przyjaciele i nie ma wśród nas króla i poddanych. - Tłumaczył mi dokładnie jakby opisywał równanie matematyczne, którego nie ogarniam. Pod koniec przeczesał ręką swoje ciemno kasztanowe włosy co wybiło mnie zupełnie z wątku tej rozmowy.
-A Kevin? Przecież to twój brat, też należy do naszej ,,grupy,,. Przyprowadza jakieś dziewczyny do domu? - Zapytał pewnie bo doskonale znał moja odpowiedź.

-On nawet ciebie nie przyprowadzał do domu, a co dopiero swoje dziewczyny. - Odpowiedziałam przewracając oczami i opadłam na poduszkę leżącą za mną.

-Czasem widzę go z jakąś dziewczyną w szkole albo na imprezie, ale nigdy nie widziałem żeby zabierał którąś... Dalej. Tylko kilka razy widziałem jak całuje się z jedną czy drugą. Wiesz o co chodzi nie? - Położył się koło mnie i odwrócił głowę w moją stronę dokładnie lustrując każdy fragment mojej twarzy. Gdy zadał pytanie kiwnęłam głową więc zaczął dalej.
-Może tak naprawdę jest nie wiem... Uczuciowy i szuka tej swojej jedynej. - Zaśmialiśmy się gdy to powiedział.

-Tak to na pewno to. - Przytaknęłam ironicznie.

-Naprawdę ,,zwracasz na nas uwagę w szkole czy na imprezach,,? - Przytoczył moje słowa i uśmiechnął się łobuzersko.

-Tak bo jest tam też Kevin! - Krzyknęłam w żartach i szturchnęłam go lekko.

Tak właśnie zwyczajna rozmowa przemieniła się w przepychankę na łóżku, którą przerwało nam głośne uderzenia pioruna.

-Trzeba zejść do piwnicy i włączyć to cholerne światło. - Oznajmiłam, na co James się skrzywił.

-Rano. - Zatrzymał mnie, gotową do szukania latarki.

-Niech będzie, ale cholernie boję się ciemności i chyba dzisiaj nie zasnę. - Powiedziałam dramatycznie.

-Ok, załatwione! - Krzyknął szybko i poprawił poduszkę pod swoją głową.

-Co?

-Śpię dzisiaj tutaj. - Uśmiechnął się zadowolony.

-Nie ma takiej opcji! - Zaczęłam w żartach spychać go z łóżka.

-Niepotrzebnie to zaczęłaś. - Zagroził i obrócił mnie w taki sposób, że teraz leżałam pod nim. Trzymał moje ręce i gdy poczuł, że się nie wyrywam rozluźnił dłonie i splótł nasze palce ze sobą.
-I co ja teraz mam zrobić? - Zapytał bardziej siebie niż mnie.

-To co chcesz. Nie myśl o Kevinie, nie ma go tutaj. - Przypomniałam chłopakowi i rozplotłam nasze palce.

Przejechałam dłonią po jego umięśnionej ręce, którą opierał się o łóżko wisząc nade mną.

-Czy ty jesteś...? - Zdziwiła mnie ta próba zadania pytania.

-Nie. - Powiedziałam szybko i aż wzdrygnęłam się na myśl o tamtej nocy.

-Ok. - Urwał niezręczny dla niego temat i w końcu złączył ze sobą nasze usta.

Składał pocałunki na moim ciele i przez cały czas był bardzo delikatny. Gdy pozbyliśmy się górnych części garderoby zapewnił mnie, że nie zrobi nic czego bym nie chciała i dodał, że mogę go powstrzymać w każdej chwili. Zszokowało mnie to trochę bo miałam o nim zupełnie inne wyobrażenie.

~*~

Ostatnia świeca na parapecie zgasła, a ja rozpływałam się pod każdym najmniejszym ruchem wykonywanym przez Jamesa. Chyba przerósł moje wszelkie oczekiwania. Gdy opadliśmy zmęczeni na łóżko, w pomieszczeniu było słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy. Brunet zniknął na chwile w łazience, a ja ubrałam się w tym czasie.

-Jesteś nieziemska. - Chłopak usiadł na łóżku gdy wciągałam na siebie spodenki i pocałował mnie w szyję.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że ma na sobie tylko bokserki. Wsunęłam się pod kołdrę tuż obok niego i odrazu objął mnie w pasie opierając głowę o moje plecy.

~*~

Obudziłam się opatulona dużymi, męskimi dłońmi. Moja głowa znajdowała się na wyrzeźbionej klatce Jamesa. Najdelikatniej jak tylko mogłam wyśliznęłam się z jego objęcia i sięgnęłam na szafkę nocną by wziąć do ręki tablet. Sprawdziłam godzinę, 03:12. Nie wiem dlaczego się obudziłam.

Zupełnie zapomniałam o szkole przez to wszystko... Chyba zrobię sobie dzień wolnego.

Chciałam wejść na messengera żeby sprawdzić czy nie mam żadnych wiadomości, ale nie wiedzieć czemu zalogowana byłam na profilu Kevina.

Wiem, że ta aplikacja ma swoje odchyły, ale żeby aż tak?

Chciałam się wylogować bo nie należę do wścibskich osób, które czytają cudze wiadomości, ale rzuciło mi się w oczy zdjęcie profilowe Josha.

-Co jest? - Szepnęłam sama do siebie

Nie zastanawiając się dłużej, weszłam w ich konwersację.

Kevin: Jeśli komuś powiesz... Zajebie cie rozumiesz?

Josh: Spokojnie nikt się nie dowie.

O co chodzi do chuja?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro