~Rozdział 6
Kevin POV
-Zaraz pójdziemy po twoje rzeczy do samochodu. - Oznajmiłem Jamesowi i wziąłem łyk kawy, którą mi podał.
-Ok. - Odpowiedział obojętnie. Chyba był za bardzo skupiony na zalewaniu herbaty.
-Nie wiedziałem, że jak cie przygarniemy to będziesz nam przynosił śniadanka do łóżka i herbatkę wieczorami. Dobra pokojówka z ciebie. - Zażartowałem z przyjaciela gdy zobaczyłem, że bierze drugi kubek. Chyba bardziej rozbawiło to samego mnie bo zacząłem śmiać się jak debil.
-Ooo jak słodko, zostałem pokojówką sławnego w całej szkole Kevina Foleya. - Jednak zrozumiał żart.
-Więc co na śniadanie? - Poczucie humoru jeszcze mnie nie opuściło.
-Tak się składa, że śniadania robisz ty. - James uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko na co oboje się skrzywiliśmy.
-Ej może przyniesiemy moje rzeczy z samochodu? - Podniósł kubek z blatu i poszedł w kierunku schodów.
Serio kurwa?
-Świetny pomysł wiesz. Jak na to wpadłeś, może ktoś ci pomógł? - Pobiegłem za chłopakiem i miałem nie lada ubaw z jego pytania.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. - Skrzywił się, chyba ma dość moich żartów.
-Pytałem o to na początku debilu, nawet odpowiedziałeś ,,ok,,. - Ogarnął i nawet się zaśmiał.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do pokoju Alyssy. Przyglądałem się uważnie Jamesowi, który zapukał delikatnie w drzwi i wszedł do środka. Niewiele myśląc udałem się za nim.
-Proszę bardzo. - Podał dziewczynie kubek i uśmiechnął się do niej co z resztą odwzajemniła.
-Dzięki. - Zaniepokoił mnie błysk, który zobaczyłem w jej oczach.
Tylko nie to...
Gdy wyszliśmy z pokoju Aly złapałem przyjaciela za koszulkę i wciągnąłem do swojego pokoju.
-Co jest? - Zaczął się szarpać.
-Pogadajmy. -Puściłem go i uspokoiłem się trochę.
-No?
-Posłuchaj mnie uważnie. Nie zbliżaj się za bardzo do mojej siostry, ok? Najlepiej w ogóle z nią nie gadaj. Jesteś strasznym dupkiem i jeśli ją skrzywdzisz... - Mówiłem z ogromną powagą i rozmowa zaczęłaby przechodzić na groźbę gdyby James mi nie przerwał.
-Ok, dobra. Jezu Kevin. Nic nie zrobię obiecuje, ogarnij się! - Starał się mnie uspokoić zanim powiem za dużo.
-Nie jestem nią zainteresowany, chciałem być miły bo w przeciwieństwie do ciebie przynajmniej zaprowadziła mnie do pokoju. - Zaczął się tłumaczyć.
-Ciesz się, że przyjechałem i skończyło się tylko na obitej mordzie. Co sobie myśleliście zaczynając bójkę z kumplami Scotta?
-My tylko znaleźliśmy się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. To oni rzucili się na nas bez słowa wyjaśnienia! Chris spierdolił zostawiając nas w trójkę na czterech napakowanych typów jadących cały czas na sterydach. Gdyby nie ty i twoi znajomi faktycznie nie skończyło by się tak kolorowo, za co z resztą bardzo ci dziękuję. Stary serio, dzięki. - James skończył mówić i wziął głęboki wdech.
-Wiesz, że teraz to my musimy zrobić coś dla moich ,,znajomych,,? - Podkreśliłem ostatnie słowo i opuściłem głowę wbijając wzrok w podłogę.
-Mamy przejebane...
Alyssa POV
Budziłam się w nocy kilka razy i długo nie mogłam zasnąć. Przyzwyczaiłam się do zasypiania z muzyką i plątania słuchawkami w nocy. Bez telefonu było ciężko a tablet był za duży i przy moim wierceniu spadł już raz na dywan pod moim łóżkiem. Obudziłam się bardziej zmęczona niż przed położeniem się spać. Już wiem, że niedziela będzie ciężka. Spojrzałam na godzinę, oczywiście nie muszę iść do szkoły więc wstałam koło 7. Wzięłam przypadkowe ubrania, które miałam pod ręką i wyjęłam z szuflady bieliznę na zmianę. Dopiero teraz gdy mamy gościa doceniam jak cudowne jest posiadanie własnej łazienki z wejściem z mojego pokoju. Nie musiałam wychodzić z bielizną na korytarz i narażać się na przypadkowe spotkanie z Jamesem. Jego obecność była dla mnie trochę niezręczna, ale jednocześnie interesująca. Prawdopodobnie to jedyna okazja na poznanie przyjaciela mojego brata.
Wzięłam ciepły, relaksujący prysznic i umyłam włosy moim ulubionym, kokosowym szamponem. Założyłam na siebie moje ukochane, czarne rurki z rozcięciami na kolanach i biały sweterek z dekoltem w kształcie litery v. Przemyłam twarz żelem i wypolerowałam zęby resztkami pasty. Wytuszowałam dokładnie rzęsy i zakryłam lekkie wory pod oczami korektorem. Chciałam nałożyć matową pomadkę, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć więc pomalowałam usta błyszczykiem. Zdjęłam ręcznik z włosów i pozwoliłam wilgotnym pasemkom opaść na moje ramiona. Nie chcę mi się ich suszyć, a i tak siedzę dzisiaj w domu. Rozczesałam tylko delikatnie poplątane końcówki.
Gdy odnalazłam moje ulubione, grube skarpety z froty, które robiły za kapcie, od razu zeszłam do kuchni. Przyzwyczaiłam się, że Kevin wstaje później ode mnie i każdego ranka mam całą kuchnie dla siebie. Jednak tym razem zastałam Jamesa pichcącego coś przy kuchence. Tak oto zaburzył się cały mój rytm dnia.
-Dzień dobry! - Brunet przywitał mnie radośnie z uśmiechem na twarzy.
-Cześć. - Ciężko było nie odwdzięczyć się tym samym bo jego malinowe usta i białe zęby tworzyły bardzo zgrany duet. Usiadłam na blacie i zaczęłam przyglądać się potrawie.
-Co robisz?
-Omlet jajeczny z warzywami.
Fuj...
-Ok. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Wyglądało lepiej niż brzmiało.
-Chcesz trochę? - Zaczął przekładać danie na talerz.
Ratunku...
-Hm, może ociupinkę. - Nie chciałam sprawić mu przykrości, ale bałam się tego próbować.
Chłopak stanął przede mną i oparł rękę na blacie tuż obok mojego uda, momentalnie poczułam ciepło na moich policzkach. Nachylił się w moją stronę, a jego wyrzeźbiona klatka znajdowała się dosłownie milimetr od mojej. Moje serce zaczęło walić jak szalone i bałam się, że jeden niewłaściwy ruch sprawi, że i on poczuje jego bicie. Wzięłam głęboki oddech, ale przez chwilę zapomniałam co powinno się robić dalej. James wyciągnął rękę gdzieś za moje plecy i odsunął się ode mnie trzymając w ręce solniczkę.
-Sól. Nie narkotyki. - Powiedział zaskoczony moją miną i zaśmiał się głośno. Dobrze, że wyglądałam na zdziwioną tym co trzyma, a nie tym co poczułam gdy był tak blisko.
Posypał omlet szczyptą soli i podzielił go na trzy części. Wręczył mi talerz z najmniejszą porcją i sam zaczął jeść swoją. Niepewnie wzięłam kęs nastawiona na najgorsze.
Cholera jakie to jest dobre.
-O jeny... Majstersztyk - Przeciągnęłam zachwycając się smakiem potrawy.
-Bardzo prawidłowa reakcja. - Chłopak zaśmiał się widząc mój zachwyt, a ja poszłam w jego ślady.
-Inne tak samo jęczą jak je dymasz? - Z pozytywnej atmosfery wyrwał nas poirytowany głos Kevina schodzącego po schodach.
-Kevin kochanie! Nie myślałeś może żeby zostać psem policyjnym? Najdelikatniejszy zapach jedzenia jest w stanie cie obudzić, ale moje krzyki i telepanie tobą już nie. - James rzucił w stronę blondyna jakby zdenerwowany jego pytaniem. Niby żartował, ale w jego głosie słychać było złość.
-Jakoś odechciało mi się jeść. Jadę do ojca, potrzebuje mojej pomocy w firmie. Wrócimy jutro z samego rana. - Powiedział bardziej do mnie niż do przyjaciela.
-James pamiętasz może naszą wczorajszą rozmowę? Jak warga, zagoiła się wystarczająco? - Zbliżył się do bruneta i rzucił mu wredne spojrzenie. Miałam wrażenie, że zaraz zaczną się bić, ale James zaśmiał się tylko pod nosem i usiadł przy wysepce kuchennej kończąc posiłek.
Mój brat nic więcej już nie powiedział, zabrał tylko klucze z przedpokoju i wyszedł trzaskając drzwiami. Na ten dźwięk aż podskoczyłam. Zeszłam z blatu i włożyłam talerz do zmywarki. Chciałam pójść do swojego pokoju, ale brunet był szybszy i złapał mnie za rękę odwracając w swoją stronę.
-Hej zaczekaj! Przepraszam, głupio wyszło. Wpieprzyłem się do waszego domu i pokłóciłem z twoim bratem, a teraz mam zostać tu tylko z tobą. Jeśli chcesz to jeszcze dziś się wyniosę, powiedz tylko słowo i już mnie tu nie ma. - Chłopak był bardzo zdenerwowany i widać było, że czeka na moją odpowiedź z nadzieją, że pozwolę mu zostać.
-Nie przeszkadzasz mi. Nawet lepiej, że nie będę musiała siedzieć sama w domu. Zostań ile tylko potrzebujesz, albo chociaż do póki Kevin cię nie zabije. - Uspokoiłam go i zażartowałam by rozluźnić atmosferę. Zadziałało bo zaśmialiśmy się i zobaczyłam ulgę na twarzy Jamesa.
Poszłam do swojego pokoju i napisałam na messengerze do Josha. Przez następne 20 minut siedziałam i wpatrywałam się w wyłączony ekran tableta. Bałam się, że straciłam przyjaciela na dobre. Tak bardzo chciałabym opowiedzieć mu o tym co dzieje się u mnie w domu. Nie mogłam dłużej znieść ciszy więc włączyłam odcinek ,,Przyjaciół,, na laptopie i zaczęłam pisać wypracowanie na hiszpański, z którym zwlekałam jak zawsze do ostatniej chwili.
<><><><><><><><><><><><><><><><><>
Hej 👋🏼 Ten rozdział może troszeczkę nudnawy, ale i taki jest czasem potrzebny. Obiecuję, że kolejny będzie... Ciekawszy 😉
~Poniaczynkova
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro