Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 36

Po wszystkich zajęciach udałam się do mojej szafki żeby zostawić torbę i zacząć sprzątać salę teatralną. Gdy otworzyłam skrzypiące drzwiczki szafki, niewielka karteczka wyleciała ze środka. Pewnie podniosłam papier spodziewając się pozytywnego liściku od kogoś ze znajomych.

,,Nie musisz się obawiać Alyssa, dam ci już spokój. Z resztą wciąż mam na oku pannę Veronikę.,,

Momentalnie zrobiło mi się słabo.

Myślałam, że tego psychopatę mam już z głowy.

-Idziemy sprzątać salę? - Shane pojawił się obok mnie niewiadomo skąd i aż podskoczyłam.

-Cholera! Wystraszyłeś mnie. - Złapałam się za głowę.

-Przepraszam nie chciałem. - Powiedział uważnie się mi przyglądając.
-Coś się stało? - Zapytał przenosząc wzrok na kartkę i jakby czytając początek.

-Nie! - Wrzasnęłam wrzucając kartkę do torby i wkładając ją do szafki.
-Lepiej już chodźmy. - Uśmiechnęłam się nerwowo.

-Ok. - Skrzywił się.

Gdy dotarliśmy na miejsce, w sali siedział już Kevin i profesor biologii.

-Spóźnieni. - Powiedział nawet nie patrząc w naszą stronę.

-Tylko minutę. - Shane spojrzał na zegarek na swojej ręce.

-Minuta to też spóźnienie. - Odpowiedział, na co Shane przewrócił oczami bez słowa, a Kevin się zaśmiał.

-Pana Allena znowu coś bawi? - Nauczyciel podniósł wzrok na chłopaka.

Brat spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami i zaczął ostentacyjnie rzuć gumę.

-Wrócę za godzinę, sala ma być posprzątana i ławki ustawione w równym rzędzie z krzesłami na blatach. - Profesor zebrał swoje rzeczy i skierował się w stronę wyjścia.
-Aa, guma do kosza. - Spojrzał na Kevina spod byka i wyszedł.

-On tak zawsze? - Blondyn zapytał Shane'a i zaczął otwierać okno nożyczkami.

W sali teatralnej okna nie mają klamek od kiedy dwójka zjaranych uczniów chciała wyskoczyć z jednego podczas przedstawienia przed rodzicami.

Doprawdy świetna szkoła...

-Nie, na ogół jest spoko. - Brunet odpowiedział drapiąc się po karku.
-W szkole próbuje się popisać bo jest nowy. - Zaśmiał się nerwowo.

-Ok. - Brat odpowiedział obojętnie i przerzucił nogi na parapet za oknem.

-Co ty robisz? - Zapytałam przyglądając się jego poczynaniom.

-Zaraz wrócę. - Uśmiechnął się do mnie i zeskoczył na trawę.

-Jeśli myślisz, że odwalimy za ciebie robotę to grubo się mylisz! - Wrzasnęłam za nim, ale skręcił za budynek i straciłam widoczność.

~*~

-Gotowa? - Shane zapytał, a ja klasnęłam rozbawiona w dłonie i wstałam z krzesła.
-Patrz na to. - Odsłonił kurtynę i wyszedł na scenę w stroju baletnicy.

-To już za dużo. - Ledwo wydukałam przez atak śmiechu.

-Heej! Sugerujesz, że jestem gruby? Spójrz na siebie drzewo. - Wskazał na mój strój pnia z liśćmi.

-Co tu się dzieje? - Kevin zapytał wdrapując się przez okno.

-Poważnie dupku? Posprzątaliśmy wszystko i teraz musimy tu siedzieć! - Wrzasnęłam z chęcią wypchnięcia go z powrotem za okno.

-Nie mogliście iść skoro skończyliście? - Zapytał patrząc na mnie jak na idiotkę.

-Nie geniuszu bo wtedy wsypalibyśmy ciebie. - Przewróciłam oczami i zaczęłam ściągać z siebie strój.

-Fakt. - Przyznał i od razu mina mu zrzedła.
-Sorki. - Syknął.

-Nic nie szkodzi, mieliśmy zajęcie. - Shane wtrącił nagle, a ja zmierzyłam go wrogim wzrokiem.

-Taa, widzę. Wyglądacie idiotycznie. - Oznajmił i szturchnął mnie w ramię.

-Przywalę ci. - Wysłałam ostrzegawcze spojrzenie w stronę brata.

Zdjęliśmy z siebie kostiumy i schowaliśmy je na właściwe miejsce. Poszliśmy do pokoju nauczycielskiego i oznajmiliśmy, że skończyliśmy pracę. Profesor sprawdził dokładnie salę teatralną i wypuścił nas do domu.

-Kevin. - Klepnęłam brata po plecach.

-Co? - Odwrócił się zamyślony.

-Drobna zmiana dzisiejszych planów. - Szepnęłam ściskając w ręce kartkę, którą dostałam od anonimowego psychopaty.

-Nie jedziesz do nas? - Skrzywił się.

-Nie mogę. - Jęknęłam.
-Muszę pilnie porozmawiać z Veroniką. - Wyjaśniłam spoglądając ukradkiem na Shane'a idącego tuż za nami, gapiąc się w telefon.

-Z Veroniką? - Zdziwił się.

-Tak, nie wnikaj. Wystarczy, że odwaliliśmy za ciebie całą robotę w sali teatralnej.

-Przepraszam no, musiałem coś załatwić. - Przewrócił oczami i przytrzymał mi drzwi wejściowe.

-Nie naprawisz tym czynem swojego zachowania. - Wystawiłam do niego język.
-Gdzie byłeś? - Zapytałam stanowczo.

-Musiałem coś załatwić. Po prostu... - Westchnął zły, że się wtrącam.

-Mam nadzieję, że nie wpakowałeś się znowu w jakieś kłopoty. - Zaczęłam robić bratu wyrzuty, zapominając o tym, że Shane stoi obok.

-Jezu Aly! Wszystko musisz wiedzieć? Wywalili mnie z pracy, ok? Lepiej ci? - Kevin wrzasnął nie wytrzymując przesłuchania.

-Shane podwieziesz mnie? - Zapytałam już spokojniej.

Jak mogłam zrobić coś takiego? Jestem cholerną egoistką!

-Tak, jasne. - Oderwał się od telefonu z lekkim zdezorientowaniem.

-Ok, rób jak chcesz. - Brat spojrzał na mnie z rezygnacją i wsiadł do samochodu.

-Przepraszam Kevin! Nie chciałam. Naprawdę. - Krzyknęłam do niego nim odjechał, ale nie wiem ile z tego usłyszał.

-Przejdzie mu. - Shane starał się mnie pocieszyć.

-To moja wina. - Westchnęłam.

-Trochę tak. - Zaśmiał się, przez co poszłam w jego ślady.

-Jestem okropna.

-Nie jesteś aż taka zła. - Uśmiechnął się delikatnie.
-Po prostu za bardzo się o niego troszczysz.

W drodze pod dom Veroniki wysłałam do niej wiadomość żeby nie wprosić się bez zapowiedzi. Cały ten czas rozmawiałam z Shane'm o głupotach, przez co trasa minęła mi bardzo szybko.

-Zaczekam tu. - Chłopak zaparkował w miejscu gdzie nie powinno się stawać.

-Pośpieszę się. Maksymalnie 10 minut. - Obiecałam i pobiegłam pod bramę gdzie czekała na mnie zaskoczona dziewczyna.

-Hej. - Uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła ręce do uścisku powitalnego.

-Cześć. - Odpowiedziałam mniej pewnie i przytuliłam ją delikatnie.

-Coś się stało? - Zapytała lekko przerażona.

Słusznie...

-Dostałam liścik. - Szepnęłam przełykając ogromną gulę w gardle.

-Od tego zwyrola? - Wytrzeszczyła oczy.

-Tak. - Kiwnęłam głową.
-Uważaj na siebie Veronika, proszę cię.

-Będę. - Przytaknęła zdenerwowana.

-Aa i jeszcze jedno. Przykro mi, że rozstaliście się z Joshem. - Powiedziałam dość szczerze i uśmiechnęłam się pocieszająco do dziewczyny.

-O mój Boże, ty nic nie wiesz? - Zaśmiała się pod nosem.

-Nie wiem o czym?

Shane POV

Wyszliśmy z sali teatralnej gdy ojciec stwierdził, że jest wystarczająco czysto. W drodze na parking dostałem dziwnego sms'a od mamy.

Mama: Wróć do domu i spakuj się. Nic nie mów tacie. Jutro rano wyjedziemy.

Czytałem wiadomość conajmniej dziesięć razy i wciąż analizowałem o co może znów chodzić.

Moja mama ma zaburzenia psychiczne od kiedy w naszym rodzinnym mieście pojawił się tajemniczy morderca. Ciągle jedzie na proszkach uspokajających i wszędzie widzi zagrożenie.

Ja: Uspokój się. Wzięłaś leki? Porozmawiamy jak wrócę.

Odpisałem zanim Alyssa pokłóciła się z bratem o coś co całkowicie mi umknęło.

Dziewczyna podała mi adres swojej koleżanki i przez całą drogę na miejsce rozmawialiśmy o głupotach. Nam obojgu było potrzebne odstresowanie.

~*~

Siedziałem i przyglądałem się dziewczęcym emocjom. Nie wiedziałem, że można okazać ich tyle podczas jednej, krótkiej rozmowy. Sprawa, o której gadały wydawała się przez to poważna z daleka, ale pewnie była jakąś pierdołą. Czarnowłosa najpierw była smutna i przerażona, a później rozbawiona. Alyssa zaś na początku okazywała współczucie i smutek, a pod koniec rozmowy jej stan przeszedł w przerażenie zmieszane z ciekawością.

Wolałbym żeby było odwrotnie. Teraz znowu Alyssa oleje mnie na rzecz tej sprawy.

-Jestem. - Wsiadła do samochodu odgarniając niesforne kosmyki włosów do tyłu.

Uwielbiam gdy to robi.

-Zawieziesz mnie w jeszcze jedno miejsce? - Uśmiechnęła się udając, że wszystko jest w porządku.

Średnio jej to idzie...

-Jasne. Gdzie? - Odwzajemniłam uśmiech mimo, że jej był udawany.

-Do Emilie, hotel obok nowego przystanku. - Oznajmiła z nadzieją, że ogarnę gdzie to jest.

-Chyba wiem jak tam dojechać. - Odpowiedziałem wyobrażając sobie w głowie trasę.

-Super. - Powiedziała radośnie i odwróciła głowę w stronę widoków za szybą.

~*~

Dojechaliśmy przed hotel i pozostało nam jedynie pożegnanie. Spoglądaliśmy na siebie zbyt długo w niezręcznej ciszy bo w mojej głowie znów pojawiła się chęć żeby pocałować Aly. Starałem się opanować wszystkie zachęcające mnie myśli i jedynie obserwowałem co robi dziewczyna. Gdy jednak ta przeniosła wzrok z moich oczu na usta coś we mnie pękło. Chciałem się odwrócić, wygrać z tym co mną kieruje, ale Alyssa wciąż patrzyła na moje usta i w dodatku przygryzła dolną wargę. Nie wytrzymałem i po prostu zacząłem ją całować. Dziewczyna nie wyrywała się, a nawet wplotła palce w moje włosy pogłębiając pocałunek.

-Przepraszam. Cholera, znowu to zrobiłem. - Oparłem głowę na kierownicy gdy tylko oderwaliśmy się od siebie.

-Nic nie szkodzi. - Szepnęła wywołując dreszcz na moim ciele.

Złapała delikatnie mój podbródek i odwróciła mnie z powrotem w swoją stronę. Złączyła ponownie nasze usta, ale już delikatniej.

-Jak mam to rozumieć? - Zapytałem zaskoczony.

-Boję się tego co będzie, ale zależy mi na tobie. - Odpowiedziała patrząc prosto w moje oczy.

To musiało być szczere.

-Czyli możemy chociaż spróbować?

-Tak, tylko powoli. - Poprosiła więc złapałem ją za rękę.

-Mam pomysł. - Uśmiechnąłem się do niej.
-Spotkajmy się dziś wieczorem. Taka mini randka. - Zaśmiałem się.

-Dobrze. - Przytaknęła.

-Naprawdę? - Zdziwiłem się, że tak łatwo poszło.

-Naprawdę. - Zaśmiała się delikatnie i pocałowała mnie po raz kolejny.

-W takim razie do zobaczenia później. Zdzwonimy się jeszcze.

-Do zobaczenia. - Odpowiedziała i zniknęła z mojego pola widzenia.

Alyssa POV

Szłam do drzwi hotelowych z mętlikiem w głowie. Nie byłam pewna czy dobrze postąpiłam, ale w głębi serca czułam, że to jest właściwe.

-Cześć prosiaku! - Emilie wyskoczyła zza drzewa.

-Dlaczego prosiaku? - Skrzywiłam się i objęłam przyjaciółkę.

-Masz plamę na bluzce. Wiecznie jesteś brudna moja mała świnko. - Zaśmiała się.

-Cholera to długopis. - Spojrzałam na plamę ze złością z nadzieją, że ze strachu opuści moją ukochaną bluzkę.

-Gdzie idziemy?

-Do Josha. Mam z nim do pogadania. - Odpowiedziałam ciężko.

~*~

-Rusz dupę kaleko! - Emilie krzyknęła gdy zadzwoniłyśmy dzwonkiem po raz trzeci i drzwi nadal były zamknięte.

Klamka ruszyła się w końcu i w drzwiach pojawiła się mama Josha.

Cholera...

-Dzień dobry. - Powiedziałyśmy z przyjaciółką niemalże w tym samym czasie.

-Dzień dobry Aly. - Uśmiechnęła się do mnie.
-Emilie. - Zmierzyła dziewczynę groźnym spojrzeniem.

-Niech się pani nie gniewa. - Dziewczyna spojrzała na kobietę przepraszająco i uśmiechnęła się szeroko.
-Taki żarcik. - Powiedziała, ale mama Josha była wciąż niewzruszona.
-Astronaucik. - Dodała z nadzieją na wybaczenie.

-Chodźmy. - Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę i poszłyśmy do pokoju Josha.

-Dziewczyny! Hej. - Ucieszył się gdy nas zobaczył.

-Śmierdzi tu brudnymi stopami i starym serem. - Emilie skrzywiła się i zaczęła otwierać wszystkie okna.

-To jeden i ten sam zapach. - Chłopak odpowiedział w żartach.

-Ohydne Josh. Ohydne. - Pokręciła głową i usiadła na łóżku obok przyjaciela.
-Twoja mama mnie nienawidzi. - Szepnęła do niego upewniając się, że kobieta nie usłyszy.

-Moja mama? Niemożliwe. - Powiedział ironicznie.

-Zaraz połamie cie do reszty. - Zagroziła żartobliwie.

-Josh musimy porozmawiać. - Powiedziałam w końcu, przerywając sielankę.

-Ahh właśnie. - Dziewczyna zerwała się z miejsca na równe nogi.
-Pójdę na pogaduszki z twoją mamą. - Powiedziała bez najmniejszego uśmiechu na twarzy.

Nie wiem teraz czy mówi poważnie czy w żartach.

-O co znowu chodzi Aly? - Josh opadł zrezygnowany na poduszkę.

-Rozmawiałam dzisiaj z Veroniką. - Oznajmiłam szybko.

-Po co? - Zapytał przełykając głośno ślinę. Mina od razu mu zrzedła.

-Bez znaczenia. Ważne co mi opowiedziała. Chcesz mi może coś wyznać? - Spojrzałam na niego niepewnie i usiadłam na najdalszym końcu łóżka.

-Ja... - Westchnął.
-Wszystko co ci powiedziała jest prawdą. Rozstaliśmy się bo... - Pokręcił głową.
-Zdradziłem ją.

-A ja przez cały czas myślałam, że jesteś w niej szaleńczo zakochany. Nie do wiary. - Uniosłam ręce w geście poddania się.

-Bo byłem, ale wiesz jak mnie traktowała. Byłem jej całkowicie obojętny. - Powiedział ciężko.
-Dlatego też zachowywałem się tak dziwnie. Wtedy przed wypadkiem, chciałem z nią zerwać. Powstrzymało mnie to, że ktoś jej groził. Nie mogłem wtedy jej zostawić. - Wyjaśnił.

-Rozumiem. Przykro mi. - Przytuliłam delikatnie przyjaciela.
-Wiesz, że ona myślała, że chodzi o mnie? - Zaśmiałam się.

-Myślała, że zdradziłem ją z tobą? - Zapytał rozbawiony.

-Tak. Dlaczego nie powiedziałeś jej o kogo chodzi? - Zapytałam zaciekawiona.

-Bo to... Jakby to powiedzieć, to jej przyjaciółka. - Zakończył szybko żebym nie wyłapała ostatnich słów.

-Co? Która? - Prawie krzyknęłam.

-Sarah. Nie wiem czy kojarzysz, jest z twojej... - Zaczął.

-Sarah? - Wytrzeszczyłam oczy.

Coś mi tu śmierdzi. Jeszcze niedawno podrywała Jamesa i Shane'a.

-Chyba podpadłam twojej mamie jeszcze bardziej. - Emilie uchyliła drzwi do pokoju i szepnęła do nas.

-Co zrobiłaś? - Powiedzieliśmy z Joshem w tym samym czasie i jednakowo zrezygnowani.

-Powiedziałam, że jest niestabilna emocjonalnie. - Wydukała przez zęby.

-Emilie! - Wrzasnęliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro