Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 33

Droga do szkoły minęła mi bardzo szybko. Długa nieobecność Kevina wywołała spore zainteresowanie jego osobą, na parkingu szkolnym. Ulotniłam się stamtąd szybko żeby nie przełożyć uwagi na mnie. Wystarczyło mi, że cała szkoła plotkuje o mnie i Jamesie. Podobno krąży pogłoska, że zerwał ze mną bo byłam słaba w łóżku.

Ktoś kto to wymyślił nie ma pojęcia jak skomplikowany jest James... I jak dobra jestem w tych sprawach.

Zanim zaczęła się moja nieulubiona lekcja czyli w-f, poszłam do pokoju dla nauczycieli i zostawiłam profesorowi wypracowanie semestralne z historii, od którego zaczęła się wczorajsza posiadówka, i przez które dzisiaj umieram wewnętrznie od samego poranka. Dwugodzinny koszmar się skończył i przyszedł czas na matematykę.

Czyli kolejny koszmar. Czy kiedykolwiek zaznam spokoju?

-Słyszałaś jakie głupoty gadał ten nowy typ z biologii? Z takim uczeniem to my matury nie napiszemy. - Usłyszałam rozmowę dziewczyn z ostatniej ławki i aż spojrzałam na moje notatki z tego przedmiotu.

Ostatnia lekcja biologii była tak niezręczna, że słuchałam tylko uważnie i notowałam w zeszycie każde słowo. Nie chciałam podpaść nauczycielowi jeszcze bardziej, ale byłam zbyt zestresowana żeby zweryfikować informacje w podręczniku albo zastanowić się nad sensem tego co dyktował. Dopiero gdy przejrzałam zeszyt na spokojnie, uświadomiłam sobie jakie głupoty były tam wypisane.

Faktycznie masa bredni. Jak widać skupienie na słowach to nie wszystko w szkole.

-Wydaje się być jakiś dziwny. - Wsłuchałam się bardziej w rozmowę dziewczyn.

-Czy ja wiem. Przynajmniej jest większy luz bo gość jest w porządku. - Stwierdziła jedna z nich.

-Wolałabym żeby ktoś dobrze przygotował mnie do matury niż żeby był w porządku. - Zaśmiała się druga.

W tym momencie nauczyciel uciszył dziewczyny, a ja zaczęłam zastanawiać się nad ich słowami.

Czyli nie tylko ja odniosłam wrażenie, że gość jest dziwny. Coś jest z nim nie tak.

Gdy zadzwonił dzwonek na długą przerwę odetchnęłam z ulgą. Jak zwykle minęłam zatłoczoną stołówkę szerokim łukiem i udałam się w moje miejsce specjalne. Od początku liceum jadłam na stołówce tylko kilka razy. Zwykle kończyło się to traumą i lękiem społecznym. Ludzie podczas jedzenia zamieniają się w zwierzęta.

Powinnam nakręcić o nich program i zaproponować emisję na Animal Planet.

O ile w lecie i na późną wiosnę miałam ułatwione zadanie bo wszyscy jedli na świeżym powietrzu i wystarczyło, że usiadłam dalej od ludzi, o tyle w zimie ciężej było uzyskać spokój podczas posiłku.
Sala plastyczna zawsze była otwarta bo obrazy namalowane na płótnach obsychały. Nikt nie przebywał tam podczas długiej przerwy więc siadałam w ostatniej ławce i jadłam czytając książkę w samotności.

Mogę wmawiać sobie, że jestem samotniczką, ale nie mogę oszukać samej siebie. Tak wyglada życie bez przyjaciół w szkole...

Kończyłam mój posiłek kiedy do sali wbiegła zdyszana Sarah.

-Wszędzie cie szukałam! - Krzyknęła na mój widok.
-Nie planowałam szukać tutaj, ale przypadkiem zobaczyłam cię idąc korytarzem. - Wypuściła głośno oddech i nabrała ponownie powietrza.
-Myślałam, że pojechałaś do domu. - Pokręciła głową i oparła się o ścianę.

-Sarah do rzeczy. Co się stało? - Przerwałam jej wywody na temat szukania mnie. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi.

-James przyjechał do szkoły i tak po prostu ją rzuca. Zapytałam o co chodzi, ale odpowiedział jedynie, że to przez ciebie musi odejść. Niestety słyszał to Kevin i teraz na stołówce dzieje się coś dziwnego. - W końcu wyciągnęłam jakieś informacje. Już po pierwszym słowie zrobiło mi się słabo i aż pobladłam.
-Coś dziwnego bo to najlepsi przyjaciele i ludzie nie wiedzą jak reagować na ich przepychankę.

-Cholera! - Krzyknęłam i zerwałam się z miejsca nie zabierając nawet swoich rzeczy.

Pobiegłam w stronę stołówki wpadając po drodze na kilka osób. Nie przejmowałam się tym co myślą inni, po prostu biegłam do celu. Gdy znalazłam się na miejscu zobaczyłam krąg ludzi ustawiony wokół jednego ze stołów. Kilka osób trzymało telefony i zapewne nagrywało film, kilka śmiało się z sytuacji, a reszta była zszokowana. Od razu przepchnęłam się przez tłum i weszłam do centrum zainteresowania, gdzie Kevin szarpał się z Jamesem. Ich najbliżsi przyjaciele stali zaskoczeni obrotem akcji.

-Kevin! - Powiedziałam dość głośno, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
-Chłopaki! - Krzyknęłam już solidnie, ale wciąż nie zrobiłam na nikim wrażenia.
-Przestańcie! - Wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam.

Teraz wzrok wszystkim znajduje się na mojej osobie. Świetnie...

Oboje stali i patrzyli na mnie zaskoczeni, że śmiałam im przerwać.

-Co wy wyprawiacie? Do reszty was popierdoliło? - Powiedziałam cicho gdy zbliżyłam się do chłopaków.
-Kevin obiecałeś mi coś. - Skarciłam brata wrogim spojrzeniem.

-Nie przerywaj dziwaku! - Usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka dobiegający z prawej strony. Po tłumie rozbrzmiał się cichy śmiech.

-Koniec przedstawienia! - Kevin warknął do nich ewidentnie zły tym jak mnie wyśmiali.

Przywykłam Kevin. Praktycznie w ogóle mnie to nie rusza... w ogóle.

Niektórzy rozeszli się wracając do jedzenia, ale wciąż obserwowali ukradkiem co dzieje się między nami. Inni zaś stali w miejscu mając w dupie słowa mojego brata. Kątem oka ujrzałam Shane'a siedzącego przy stoliku obok filaru.

-Nie słyszeliście? Koniec przedstawienia! - Na stołówce ni stąd, ni zowąd pojawił się nowy nauczyciel biologii.

Gestem dłoni przegonił wszystkich na swoje miejsca, a naszą trójkę zabrał do sali biologicznej.

-Nie chciałem od razu iść z wami do dyrektora. Możecie powiedzieć mi co się stało, a może oszczędzę wasze tyłki. - Powiedział stanowczo i rozsiadł się wygodnie na krześle.

-Dać panu popcorn? - Kevin wyśmiał jego postawę.

-Kevin. - Syknęłam przez zęby i szturchnęłam chłopaka w bok.

-To pewnie twój brat? - Profesor zaśmiał się i spojrzał na mnie.

-Skąd pan wie? - Skrzywiłam się.

-Jesteście tak samo wygadani i mówicie prosto z mostu co wam tylko przyjdzie do głowy. - Zaczął się śmiać.

-Bardzo zabawne. Mogę już iść? - Blondyn zapytał z kamiennym wyrazem twarzy i wstał z krzesła.

-Nie Allen! - Nauczyciel zatrzymał go.

Cholera, czy ten gość przestudiował całe moje życie? Skąd wie, że Kev ma inne nazwisko?

-Obojętnie mi, i tak już się tu nie uczę. - James wstał spokojnie i wyszedł z pomieszczenia.

- Pan da nam chwileczkę. Musimy coś ustalić. - Rzuciłam do mężczyzny i udałam się za chłopakiem.

-James! - Krzyknęłam, dzięki czemu się odwrócił.

-Panno Jeansen! Nie stoi pani za blisko? Przecież wystąpiłaś o zakaz zbliżania się. - Zadrwił ze mnie.

-Dlaczego rzucasz szkołę? - Zapytałam poważnie.

-Nie twój problem kochanie. - Powiedział prześmiewczo i odwrócił się do mnie tyłem odchodząc w stronę drzwi.

-James do cholery! Zachowuj się jak normalny, dojrzały facet i nie zgrywaj obrażonego sześciolatka! - Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię.

Nieoczekiwany dreszcz przeszedł po moim ciele gdy spojrzał w moje oczy. Staliśmy tak blisko, że ze strachu moje serce zaczęło uderzać o klatkę piersiową, z siłą młota pneumatycznego.

-Nie jestem normalny Aly! - Wrzasnął.
-Zniszczyłaś mi życie więc teraz daj mi odejść bo niechcący mogę zrobić ci krzywdę. - Powiedział już spokojniej.

-Ja zniszczyłam życie tobie? - Parsknęłam śmiechem.

James pokręcił głową zdenerwowany i odszedł.

,,Niechcący mogę zrobić ci krzywdę,,. Co to za tekst? Może to on wysyłał mi te wiadomości z pogróżkami.

-Nie jestem pustynią Jeansen, a ty nie jesteś deszczem i nie będę czekać z upragnieniem aż łaskawie się zjawisz. - Profesor wyszedł za mną, a zaraz za nim pojawił się Kevin.
-Zamiast tego pójdziemy do dyrektora.

Blondyn pokazał palcem, że mężczyzna powinien uderzyć się w głowę. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

-Co was tak bawi? - Nauczyciel zapytał gdy oboje zaczęliśmy się śmiać.

-To porównanie było... - Kev zaczął, ale zabrakło mu słowa, które nie urazi mężczyzny.

-No jakie? - Zmarszczył brwi.

-Fatalne. - Rzuciłam szybko i zrobiłam skrzywioną minę.
-Najgorsze jakie słyszałam. Przykro mi. - Powiedziałam w żartach i zaśmiałam się.

-Oj dzieciaki, dzieciaki. - Profesor pokręcił głową i westchnął ciężko.
-Lubię was, ale nie mogę pozwolić na coś takiego. Dyrektor byłby wściekły. Macie miesiąc kozy po wszystkich lekcjach. - Oznajmił bardzo stanowczo.

-Chyba pan żartuje! - Krzyknęłam oburzona karą.

-Czy wyglądam jakbym żartował? - Zaśmiał się delikatnie.

-Daj im spokój ten jeden raz. - Usłyszałam za plecami głos Shane'a.

Co on tu robi?

-Nie wtrącaj się. To ciebie nie dotyczy. - Mężczyzna pogroził palcem w stronę mojego przyjaciela.

-To moi przyjaciele więc tak, dotyczy. Swoją drogą całe to zamieszanie nie jest spowodowane przez Kevina, a już na pewno nie przez Aly. - Chłopak wstawił się za nami co bardzo mnie zdziwiło. Widziałam minę Kevina, chyba też był w szoku.

Profesor stał w miejscu jak wryty. Jego szczęka opadła, a oczy otworzyły się szerzej. Patrzyliśmy na siebie z Kevinem, co chwila przenosząc wzrok na nauczyciela i Shane'a. Byliśmy zdezorientowani.

-To jak będzie? - Brunet uśmiechnął się spokojnie do mężczyzny, a ja jeszcze bardziej się zdziwiłam.

Boże czy to jakiś romans? Czy ja o czymś nie wiem?

-Nie wiedziałem, że to twoi przyjaciele. Musimy porozmawiać w domu. - Powiedział cicho, przez zęby, ale usłyszeliśmy wszystko doskonale.
-Macie szczęście. - Powiedział do mnie i do brata.
-Tym razem wam odpuszczę, za co podziękujecie młodemu. - Wskazał na Shane'a.
-Żebym jednak nie wyszedł na super nauczyciela, posprzątacie jutro schowek w sali teatralnej. - Powiedział już bardziej groźnie, ale na nikim nie robiło to wrażenia.

Mój ojciec odzywał się do mnie gorzej.

-Aaa, ty posprzątasz z nimi bo to twoi przyjaciele. - Cofnął się i powiedział do bruneta, podkreślając ostatnie słowo i wykonując cudzysłów w powietrzu.

-Dobrze. Dzięki tato. - Shane powiedział z uśmiechem na twarzy i dopiero wtedy dotarły do mnie jego słowa.

Tato! Tato? Zaraz co?

<><><><><><><><><><><><><><><><>

Cześć wszystkim 👋🏼

Przepraszam za lekkie opóźnienie w rozdziałach i za to, że ten jest trochę krótszy 😞 Nie miałam ostatnio za dużo czasu na pisanie, a nie chcę wypuszczać byle czego żeby tylko było.
Zaczynam pisać już następny rozdział więc powinien być szybko w ramach rekompensaty 😅

Ps: Dziękuję za 10k! Zleciało w mgnieniu oka, zupełnie nie spodziewałam się, że będzie aż tyle odsłon. Jesteście wielcy!!! ❤️🧡

~Poniaczynkova

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro