Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 3

Moja torebka leżała na przednim siedzeniu. Veronika otworzyła drzwi i złapała ją swoimi długimi szponami. Już miałam powiedzieć w jej kierunku coś niemiłego gdy nagle dziewczyna odwróciła się i rzuciła we mnie torebką. Złapałam ją, ale telefon wypadł z hukiem na kamienie wysypane na podjeździe.

-Łap! - suka krzyknęła po fakcie i uśmiechnęła się wrednie.

Podniosłam telefon i spojrzałam na ekran. Był stłuczony w drobny mak, nie ochroniła go nawet szybka z przodu i porządny case.

-Pojebało cie!? - Rzuciłam oburzona, widząc jak cieszy się z obrotu akcji.

Jeśli chciała wyprowadzić mnie z równowagi to jej się udało...

-Zaraz pozbędę się tego fałszywego uśmieszku z twojej wymalowanej mordy! - Krzyknęłam kompletnie tracąc panowanie nad sobą i rzuciłam się na dziewczynę z pięściami.

Szarpałyśmy się za włosy i przepychałyśmy niczym w słabej komedii. Ździra wbiła mi swoje pazury w ramię, a ja jęknęłam z bólu. Odwdzięczyłam się jej porządnym kopniakiem w udo i wylądowałyśmy na ziemi. W końcu Josh nas rozdzielił patrząc na nas z niedowierzaniem.

-Alyssa, przecież Veronika nie zrobiła tego specjalnie! Co ci odbiło? - Chłopak trzymał mnie w bezpiecznej odległości od swojej dziewczyny, a jego piwne oczy przeszywały mnie na wylot.

-Nie widzisz, że ona robi to specjalnie!? - Spojrzałam na niego pytająco i odsunęłam się od przyjaciela by wstać i zebrać swoje rzeczy z podjazdu.

Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi więc odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę bramy.

-Wredna szmata, matka nie nauczyła cie dobrych manier? Aa no tak, przecież ona nie żyje! - Veronika krzyknęła w moją stronę żeby mnie zdenerwować po czym podniosła się z ziemi.

Przesadziłaś...

Stanęłam prosto i wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na gotową do drugiej rundy dziewczynę.

-Udam, że nie usłyszałam twoich słów i zniknę za bramą zanim zrobię ci krzywdę. Powiedz jeszcze słowo, a nie zdążysz tego nawet pożałować! - Patrzyłam na nią wściekle i chyba zobaczyła, że nie żartuję bo odsunęła się do tyłu spoglądając na Josha.

-Stój! - Brunet krzyknął do mnie i zrobił kilka kroków do przodu dzięki czemu znalazł się w mniej więcej równej odległości od nas obu.
-Kompletnie nie rozumiem waszego zachowania, uspokójmy się i wyjaśnijmy, w końcu sprawę raz na zawsze. - Mówił spokojnie patrząc raz na mnie, raz na Veronikę.

-Nie ma czego wyjaśniać. Albo ona albo ja! - Veronika krzyknęła rozjuszona i pokazała na mnie palcem.

-Skoro stawiasz mnie w takiej sytuacji i muszę wybrać moją najlepszą przyjaciółkę, albo dziewczynę, która chce mnie jej pozbawić... To nie mam się nad czym zastanawiać. - Powiedział z jeszcze większym spokojem niż wcześniej i podszedł do samochodu.
-Alyssa, wsiadaj. -Wskazał ręką na miejsce obok kierowcy i sam zasiadł za kierownicą.

Minęłam dziewczynę jak gówno i wsiadłam do auta. Skupiłam wzrok na zerwanej bransoletce, którą trzymałam w ręce. Josh ruszył szybko w stronę mojego domu.

-Pasy. -Powiedział bez żadnych emocji. Nie wiedziałam czy był zły, smutny czy zawiedziony. Zapewne wszystko na raz.

Było mi strasznie głupio.

Gdy tylko opuściłam pojazd, chłopak odjechał z piskiem opon. Nie powiedział do mnie ani jednego słowa. Weszłam do domu rozczochrana, brudna, podrapana i zapłakana. Kevin wyszedł z kuchni i stanął w bezruchu. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami, chciał coś powiedzieć, ale chyba nie wiedział co. Niewiele myśląc rzuciłam się w jego ramiona i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Zdezorientowany objął mnie mocno i zaczął głaskać po plecach.

-Nie płacz. - Starał się mnie uspokoić.

<><><><><><><><><><><><><><><><><>

Dzisiejszy rozdział trochę krótszy od poprzednich, ale za to w innym klimacie. 🙈🥊 Jeśli podobał Ci się choć trochę to zostaw komentarz albo gwiazdkę motywując mnie do dalszego pisania. Całuski 💋
~Poniaczynkova

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro