~Rozdział 18
Wiedziałam, że ta suka jest zdolna do wszystkiego. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jej ojciec ma znajomosci i wszystko ujdzie jej na sucho.
Jeszcze będzie tego żałować... Zadbam o to.
Ustaliłam z Tomem, że przyjadę na komisariat jeszcze w tym tygodniu i wymyślimy co zrobić z Veroniką. Resztę wieczoru planowałam miło spędzić na oglądaniu filmów z bratem i Jamesem, jednak Kevin dostał jakiś niezwykle ważny telefon i ulotnił się przy pierwszej lepszej okazji. Wróciłam z toalety, a jego już nie było.
Sprytnie... Wie, że zorientowałabym się gdzie idzie. Do Alana!
-To ja... Pójdę do siebie. - James oznajmił niepewnie i poszedł na górę.
-Będziesz się tak obrażał jak pięciolatek? - Krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi.
Wzięłam do ręki telefon i napisałam do chłopaka na messengerze.
Ja: Daj spokój James. Wróć i skończmy ten film. Następny pozwolę ci wybrać!
Nic nie odpisał więc zrezygnowana rzuciłam się na kanapę. Podparłam głowę na ręce, która spoczywała na oparciu i zaczęłam jeść resztki popcornu. W pokoju panowała cisza więc odrazu usłyszałam kroki Jamesa schodzącego ze schodów. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam, że brunet trzyma coś za plecami. Podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dużą, jasnoróżową różę.
-Przepraszam. - Spojrzał na mnie przepraszająco gdy przyjęłam kwiat.
-Zareagowałem... Okropnie i jeszcze te drzwi. - Usiadł obok mnie i mówił z przejęciem.
Naprawdę mu zależy...
-Nie gniewam się. Rozumiem dlaczego tak zareagowałeś. Tylko, że to naprawdę nie moja wina. - Przytuliłam go mocno.
-Mam dla ciebie coś jeszcze. - Uśmiechnął się tajemniczo gdy tylko się od niego oderwałam.
-Boję się. - Odpowiedziałam z udawanym przerażeniem na twarzy.
-Pamiętasz jak śpiewaliśmy w samochodzie piosenkę zespołu The Neighbourhood? - Zapytał, po czym wyjął coś z kieszeni spodni.
-Taak. - Przeciągnęłam zastanawiając się o co chodzi.
-Tada! - Wręczył mi bilet na ich koncert, a ja pisnęłam z radości.
-Dwa bilety na koncert, który odbędzie się za dwa tygodnie. Z racji, że wydarzenie jest dość daleko... Chyba będziemy musieli spędzić tam cały weekend. - Na twarzy Jamesa pojawił się łobuzerski uśmiech. Ja za to posmutniałam.
-Co się stało?
-Muszę powiedzieć Kevinowi. Nie dam rady tyle kłamać. - Powiedziałam zrezygnowana i chłopak odrazu mnie przytulił.
-Nie będzie aż tak źle. - Założył kosmyk moich włosów za ucho i pocałował mnie w czoło.
-Oby. - Westchnęłam.
Gdy zaczęliśmy oglądać film, James wyjął telefon z kieszeni.
-Mówisz, że następny film wybieram ja? - Zaśmiał się.
Cholera. Nie miałam pojęcia, że wróci i poszedł tylko po prezent. Jak zwykle jest mi głupio...
-Nie, to miało być tylko awaryjnie, gdybyś był obrażony. - Powiedziałam ze smutkiem w głosie i spojrzałam na chłopaka przechylając głowę.
Powinnam była iść do szkoły aktorskiej.
-Jak chcesz to mogę się na ciebie obrazić. Nie ma problemu. - James wybuchł śmiechem.
Ok nie było tematu... Z tą szkołą, troszkę mnie poniosło.
Skończyliśmy oglądać pierwszy film i właśnie szukaliśmy w internecie następnej propozycji, gdy nagle do domu wszedł Kevin. Za nim, w korytarzu pojawił się Alan.
-Alan! - Podbiegłam do niego w miarę możliwości i przytuliłam go na powitanie.
-Witaj znowu księżniczko. - Pocałował mnie w policzek.
-Jak noga?
-Jest lepiej, ale jeszcze boli i jest spuchnięta. - Oznajmiłam gdy weszliśmy do salonu. Odrazu zauważyłam niezadowoloną minę Jamesa.
-Hej. - Alan wyciągnął rękę do bruneta.
-Cześć. - Odpowiedział mu niepewnie i uścisnął dłoń. Odetchnęłam z ulgą.
-Więc co to za pilne wezwanie, że tak zwiałeś z mojego seansu? - Spojrzałam z dwuznacznym uśmieszkiem na brata.
-Alanowi zepsuł się motocykl, nie miał jak wrócić do domu więc go odwiozłem. - Powiedział pewnie.
-Tylko pomylił adresy. - Alan rzucił nagle i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Kocham jego poczucie humoru.
-Skoro już tu mieszkam, to co chcecie na śniadanie? Może jakieś jajka? Ostrzegam, że ostatnie jakie zrobiłem były śmiertelnie trujące bo umyłem patelnie domestosem. No, ale cii... Nikt nie musi tego wiedzieć. Zawsze można uznać, że to jakiś tajemniczy składnik nadający potrawie charakteru. - Żartował dalej, a my płakaliśmy ze śmiechu.
-Kevin chcieliśmy ci coś powiedzieć. - Wjechałam nagle, chciałam mieć to już za sobą. Spojrzałam na równie zestresowanego Jamesa i w ostatniej chwili popatrzyłam też na Alana. Kiwnął głową gdy zorientował się, że moja mina mówi ,,ratuj nas w razie czego,,.
-O co chodzi? - Brat spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
Na pewno już wie...
-Bo... Bo my. To znaczy ja i James... Jesteśmy jakby razem. Bez jakby. - Tylko to udało mi się powiedzieć, a i to ledwo.
-Wiedziałem kurwa! - Zezłościł się, ale nie na mnie. Był zły na Jamesa. Bardzo zły.
-Czego nie zrozumiałeś w zdaniu ,,zostaw ją w spokoju,,? - Kevin popchnął przyjaciela mimo, że ten siedział.
-Kevin. Ja naprawdę kocham Aly.
No i mój brat się na niego rzucił.
-Kevin! - Alan próbował odciągnąć blondyna od mojego chłopaka.
-Kevin, przestań do cholery! - Krzyknęłam na cały dom. Ostatnio miałam już dość awantur i nie potrzebowałam kolejnej.
Dopiero gdy mój wrzask rozszedł się po pomieszczeniu, Kevin oderwał się od Jamesa. Wszyscy zastygli w miejscu. Ciszę przerwał dopiero Alan.
-To może naleśniki? - Spojrzał na nas i czekał aż zaczniemy się śmiać.
-Ok, nie było tematu. - Powiedział gdy zorientował się, że to nie zadziała.
-Udam, że nie wiem jak to się skończy, ale pamiętaj Aly, że cie ostrzegałem przed tym dupkiem. - Kevin uspokoił się biorąc kilka wdechów i usiadł na kanapie.
Najbardziej dziwi mnie, że w całej tej sytuacji, James w ogóle się nie odzywa. Ja nie pozwoliłabym się tak obrażać.
-Więc... - Zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć dalej.
-Róbcie co chcecie. - Brat wzruszył ramionami.
-James. Sorry, że ci wjebałem. Wiesz, że ci się należało. - Powiedział ze stoickim spokojem, nawet nie patrząc w stronę bruneta.
-Wiem. - Odpowiedział równie spokojnie i poszedł do kuchni. Wrócił po chwili z ręcznikiem papierowym w nosie.
Nawet nie zauważyłam, że leci mu krew. Wszystko działo się tak szybko.
-Lepszy byłby tampon. - Alan rzucił nagle zwracając na siebie uwagę wszystkich.
-Do nosa. W sensie żeby zatamować krwawienie. - Wytłumaczył się gdy Kevin przybrał skrzywiony wyraz twarzy i zmarszczył przy tym brwi.
-Aly?
-Co ja? - Zapytałam zdezorientowana.
-Ty jedyna możesz mieć... Ten no... Wiesz. - Alan zaczął się plątać i wtedy ogarnęłam o co chodzi.
-Aa, tampon. - Wstałam, ale James mnie zatrzymał.
-Nie trzeba. - Burknął i usiadł z powrotem na miejsce.
-Macie może Just Dance? - Alan znów przerwał ciszę, tym razem wskazując na Xboxa.
-Chyba cie pojebało. - Kevin pacnął się w czoło.
-To znaczy, że nie macie? - Patrzył na nas ze zdziwieniem.
-Mamy. - Powiedziałam cicho, ale Kevin szturchnął mnie w ramie.
-To znaczy, że nie będziemy tańczyć. - Blondyn niemalże krzyknął.
-Strasznie jesteś nerwowy wiesz... - Alan pokręcił głową i poszedł do toalety.
Z kim przyszło mi żyć...
-Mam dość tej szopki. - Szepnęłam sama do siebie, ale chyba zbyt głośno jak na monolog bo zwróciłam uwagę pokłóconych ze sobą chłopaków.
-Wy jesteście razem czy coś? - James zapytał Kevina jak gdyby przed chwilą nic się nie stało.
-Nie. - Odpowiedział z obojętnością.
-Jesteśmy! - Czarnowłosy krzyknął z łazienki, a uśmiech momentalnie powędrował na moją twarz.
-Może ustalcie wspólna wersje. - Spojrzałam na brata, ale jedynie przewrócił oczami.
No i wieczór się zjebał...
Siedzieliśmy do późna oglądając filmy, wybrane przeze mnie i Alana. Atmosfera panująca wśród naszej grupy była tak gęsta, że zapewne nie dałabym rady przeciąć jej maczetą. Dwójka najlepszych przyjaciół nie odzywała się do siebie przez cały wieczór. Z resztą nam też odpowiadali jedynie półsłówkami. Co jakiś czas Kev rzucał Jamesowi wredne spojrzenie. Spokojnie mogłabym podładować telefon na napięciu jakie budował tym wzrokiem. W końcu stwierdziliśmy z O'Kellym, że mamy tego dość. Alan zabrał mojego brata i pojechali odwieźć czarnowłosego do domu. Ja bez słowa udałam się do siebie. Jak zwykle nie musiałam długo czekać bo mój chłopak odrazu pojawił się w moim pokoju.
-Czemu sobie poszłaś? - Zapytał zdziwiony, co z kolei zszokowało mnie.
-Czemu? Poważnie? - Wytrzeszczyłam oczy.
Brunet usiadł obok mnie i siedzieliśmy tak w milczeniu przez kilka minut.
-Idę spać. - Oznajmiłam gdy zobaczyłam, że jest 2:23
-Idziesz do szkoły? - Zdziwił się.
-Nie. Nie pójdę do końca tygodnia i doleczę tą nogę, ale ty powinieneś iść.
-Wiem, nie martw się. - Przeczesał swoje brązowe włosy ręką.
-To klasa maturalna, nie spierdol tego. - Wsunęłam się pod kołdrę i zgasiłam lampkę nocną.
-Kolorowych snów. - James nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Zawahał się chwilę i przywarł do moich ust swoimi ciepłymi wargami. Gdy chciał odejść złapałam go za rękę.
-Zostań. - Powiedziałam prawie błagalnym tonem.
-Jeśli chcesz. - Położył się koło mnie.
Odwróciłam się w jego stronę. Ledwo widziałam zarys jego twarzy. Oświetlał ją jedynie ciepły strumień światła z ulicznej latarni. Wtuliłam się mocno w klatkę piersiowa chłopaka. Słyszałam spokojne bicie jego serca i regularny oddech. Czułam się bezpiecznie i spokojnie.
Chciałabym czuć się tak zawsze.
Leżeliśmy tak przez jakiś czas, aż w końcu zasnęłam.
<><><><><><><><><><><><><><><><><>
Hej 👋🏼
W tym rozdziale praktycznie same dialogi. Mam nadzieję, że jakoś bardzo to nie przeszkadza w czytaniu.
Chciałam życzyć wszystkim udanego Halloween!!!🧛🏻♀️🧟♂️ Dla tych, którzy siedzą w domu szczególnie przesyłam serducho bo ja tak samo w tym roku nigdzie nie poszłam. 🖤
Ps: Jutro wleci kolejny rozdział (troszeczkę inny niż poprzednie) 😇
Pozdrawiam cieplutko 🧡💛
~Poniaczynkova
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro