~Rozdział 16
-Znacie się? - Postanowiłam w końcu przerwać ciszę między naszą czwórką.
-Ja... Ja muszę wyjść. James, będę czekał w samochodzie. - Kevin rzucił szybko i niemalże wybiegł z mojego pokoju.
-Kev! - James udał się za nim.
-Musimy porozmawiać! - Spojrzałam na Alana z powagą.
-Nie mamy o czym. - Wzruszył ramionami i chciał opuścić pomieszczenie, ale zatrzymałam go tuż przed drzwiami.
-Teraz wszystko łączy się w całość... To ciebie widziałam na zdjęciu. Całowałeś się z Kevinem? - Dostałam nagłego olśnienia.
-Jakim zdjęciu? - Chłopak skupił się jedynie na tej części mojej wypowiedzi.
-Długa historia, mój przyjaciel widział was razem i... Nie mam pojęcia dlaczego zrobił wam zdjęcie. - Pod koniec uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem najważniejszego.
-No tak. - Alan usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- To teraz już wiem dlaczego Kevin zerwał ze mną tak nagle. - Pokręcił głową. Jego oczy zrobiły się smutne i przybrały ciemno szary odcień.
-Skoro jesteś gejem... Dlaczego mnie pocałowałeś? - Zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.
-Jakoś wydawało mi się wtedy, że tego potrzebujesz. Chciałem, nie wiem czego chciałem... Pocieszyć cie. - Zaczął się tłumaczyć.
-Całowaliście się? - James stał w drzwiach z niesamowitą złością wypisaną na twarzy. Pod koniec zacisnął pięści i wyszedł bez słowa.
Cholera... Nie mam pojęcia jak długo stał za drzwiami, ale usłyszał wystarczająco.
-James, to nie tak! - Ledwo biegłam za zirytowanym chłopakiem.
Kostka cholernie mnie bolała, ale w tamtym momencie nie było to ważne. Liczył się tylko James, chciałam wytłumaczyć mu całą sytuację. Gdy wybiegłam przed dom zobaczyłam jedynie odjeżdżający samochód.
-Kurwa! - Wrzasnęłam tak głośno, że słyszało to chyba całe osiedle.
-Alyssa! - Czarnowłosy obiekt awantury, wybiegł za mną.
-Wypierdalaj stąd! - Wrzasnęłam do chłopaka, a po moich policzkach spłynęły gorące łzy. Miałam wrażenie, że poparzą mi policzki.
-Nie dotykaj mnie! Wszystko spierdoliłeś! - Krzyknęłam gdy złapał mnie za ramię.
-Uspokój się. - Chwycił moje ramiona dwoma rękami i gdy zaczęłam się wyrywać, trzymał mnie jeszcze mocniej.
-Zostaw mnie! - Nie mogłam się uspokoić.
Zaczęłam bić chłopaka pięściami w klatkę. Ten stał tylko i przyjmował wszystkie ciosy, aż w końcu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Przez chwilę jeszcze się wyrywałam, ale ostatecznie przestałam i wtuliłam się mocno w Alana.
-Już dobrze. - Uspokajał mnie przez cały czas głaszcząc mnie po plecach.
-Przepraszam. - Wyszeptałam gdy tylko się uspokoiłam.
-Myślałaś może o zawodowym boksie? - Zaśmiał się, a ja poczułam się jeszcze gorzej.
Chyba trochę przesadziłam... Będzie miał sporo siniaków.
-Wejdźmy do środka. Nie obciążaj już nogi. - Wypuścił mnie z objęć i zrobiłam dokładnie to o co prosił.
~*~
-Chyba sobie żartujesz? Grizz jest przesłodki! - Oburzona uderzyłam Alana poduszką.
-Nie podoba mi się. - Uniósł ręce w geście obronnym.
-Może nie jest najprzystojniejszy, ale musisz przyznać... Że jest cholernie słodki! - Uśmiechnęłam się do niego zwycięsko.
-No niech ci już będzie. - Westchnął.
-Ja w ,,The Society,, najbardziej lubię Campbella! - Wyszczerzył się zadowolony.
-Oh! Co z tobą? - Spojrzałam na niego z obrzydzeniem, na co oboje się zaśmialiśmy.
-Żartowałem! - Krzyknął gdy złapałam do ręki poduszkę.
-Masz szczęście. - Odłożyłam broń z powrotem na miejsce.
-Cholera, już po północy. Mam niedługo dyżur. - Chłopak spojrzał na zegarek i od razu zaczął ubierać buty.
-Cholera. - Syknęłam z bólu gdy wstałam.
-Kończę dyżur o 10, a o 11 mam zmianę w kawiarni. Przyjedź do szpitala to zaprowadzę cie do mojego znajomego. Obejrzy nogę, a później zabieram cie na zajebistą kawę! - Dał mi szczegółowe instrukcje i uścisnął mnie przed wyjściem.
-Przyjadę. - Obiecałam gdy spojrzał na mnie niepewnie.
-Przysięgasz?
-Taak! - Przeciągnęłam.
-Idź już bo się spóźnisz!
Złapał za klamkę, ale ktoś go uprzedził. Do domu weszli Kevin z Jamesem. Oboje zdziwili się widząc Alana.
-Jeszcze tu jesteś? - James warknął do chłopaka.
Mój brat wyminął go bez słowa i chciał iść do siebie.
-Czekaj! Pogadajmy. - Alan złapał blondyna za rękę.
-Streszczaj się. - Wyszli na zewnątrz. Kevin był zestresowany i ewidentnie nie chciał by wydało się, że byli razem.
Szkoda, że ja to już wiem...
-Nie zlewaj mnie. - Spojrzałam na wchodzącego po schodach bruneta.
-Nie chce mi się gadać. - Odparł nie zatrzymując się ani na sekundę.
-To on pocałował mnie. Wcale tego nie chciałam. Możesz go zapytać, a na pewno to potwierdzi! Nie wiedział, że mam chłopaka. - Tłumaczyłam wlekąc się po schodach.
James zatrzymał się dopiero w swoim pokoju. Odwrócił się w moją stronę tak, że dzieliły nas jedynie drzwi. Spojrzałam na niego pełna nadziei.
-Fajnie. - Odpowiedział obojętnie i zamknął mi drzwi przed nosem.
Zsunęłam się po ścianie obok i wyjęłam telefon z kieszeni dresów. Chciałam napisać do Josha, ale zablokował mnie na messengerze.
Aa, obraźcie się wszyscy w cholerę!
Poszłam do siebie i położyłam się spać.
~*~
Obudził mnie okropny ból kostki. Wzięłam trzy tabletki, ale nie poczułam nawet minimalnej ulgi. Podniosłam telefon z szafki nocnej i spojrzałam na godzinę.
6:40... Czy ja się kiedykolwiek wyśpię?
Dzisiaj po raz kolejny muszę opuścić zajęcia. Z jednej strony cieszę się za każdym razem gdy nie muszę iść w to okropne miejsce, a z drugiej jest to dla mnie duży stres. Kiedy nie idę do szkoły, gdzieś z tyłu głowy mam cichy głosik, który mówi mi jak duże będę miała zaległości i jak bardzo nauczyciele przekreślili mnie już jako uczennicę.
Spojrzałam na moją kostkę. Jest opuchnięta tak bardzo, że nie wsunę na nią żadnego buta, nawet kapcie ledwo dają radę. Wstałam z łóżka i powoli udałam się pod drzwi do pokoju brata. Weszłam do środka. Kevin spał rozwalony na całym materacu.
-Kevin. - Potrząsałam lekko chłopakiem.
-Co... Co jest? - Przetarł oczy i zapytał zaspany.
-Będziesz musiał zawieźć mnie do szpitala. - Stwierdziłam i usiadłam obok niego.
-Co się stało? - Usiadł i spojrzał na mnie wystraszony.
-Moja kostka. - Powiedziałam szybko i wskazałam na nogę.
-Rano musimy pojechać.
-Już jest rano. - Powiedział między ziewnięciami i kiwnął głową na okno, przez które przebijały się delikatne promienie słońca.
-Pokaż nogę. - Włączył lampkę stojącą na stoliku obok łóżka.
Zrobiłam co kazał i położyłam stopę na łóżku. Oglądnął dokładnie kostkę i pokręcił głową.
-Możesz powiedzieć mi co ty zrobiłaś? - Spojrzał na mnie załamany.
-Przecież wiesz, że ja zawsze muszę sobie coś zrobić. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Oj Aly... Co ja z tobą mam. - Stwierdził i ziewnął po raz kolejny.
-Pojedziemy trochę później.
-Wytrzymasz? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Skoro tyle już wytrzymałam to chyba tak. - Odpowiedziałam spokojnie i wsunęłam się pod kołdrę obok brata.
-Mogę? - Odwróciłam się i spojrzałam na zdezorientowanego chłopaka.
-T...Tak! - Chyba się tego nie spodziewał. Siedział tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu położył się obok mnie.
Leżeliśmy w zupełnej ciszy, co jakiś czas słyszałam oddech Kevina i dźwięki dochodzące zza okna. W końcu zebrałam się na odwagę i odwróciłam się przodem do blondyna. Położyłam głowę na jego nagiej i cieplej klatce piersiowej. Wyraźnie słyszałam bicie jego serca.
-Ja wiem Kevin. - Powiedziałam wciąż wtulona w chłopaka. Wtedy poczułam jak jego serce przyśpiesza, a oddech niemalże staje w miejscu.
-Ym, o czym? - Udawał, że nie wie o co chodzi. Jego spięte ciało mówiło zupełnie coś innego.
-Doskonale wiesz. - Podniosłam się i spojrzałam na jego przerażoną twarz.
-Kocham cie... Dokładnie takiego jakim jesteś. - Pocałowałam go w policzek i wróciłam do wcześniejszej pozycji.
-Alan... Alan ci powiedział? - Przełknął głośno ślinę, gdy wymówił po raz pierwszy imię chłopaka.
-Nie. Nie miałam pojęcia, że się znacie. - Zapewniłam brata.
-Więc skąd? - Zapytał, a ja przymknęłam oczy z nadzieją, że się nie zezłości gdy odpowiem.
-Tablet. - Niemalże szepnęłam.
-Kurwa, no tak. Zapomniałem z kim mam do czynienia... Nancy Drew. - Zaśmiał się nerwowo. Wiedział, że mnie tym wkurzy i chyba starał się zakryć za śmiechem przerażenie.
-Ha ha. Bardzo zabawne. - Przewróciłam oczami czego i tak nie widział.
-Ktoś oprócz Josha wie?
-Chyba nie. Tak czy siak nikt się nie dowie? - Zakończył jakby pytająco.
-Ja nic nie powiem, ale... - Wzięłam głęboki wdech.
-Alanowi naprawdę na tobie zależy. - Usiadłam i wgapiałam się prosto w oczy Kevina.
-Daj spokój Aly. Byłem głupi narażając się... Nie powinno było się wydać. - Również usiadł i opuścił wzrok bawiąc się kawałkiem kołdry.
-Żartujesz? Masz zamiar do końca życia być nieszczęśliwy byle świat nie wiedział o twojej... - Zaczęłam oburzona, ale uciszył mnie.
-James śpi w pokoju obok. - Przypomniał mi.
-Oh, daj spokój. On też wie. - Palnęłam i od razu ugryzłam się w język.
O cholera, co ja właśnie zrobiłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro