Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 16

-Znacie się? - Postanowiłam w końcu przerwać ciszę między naszą czwórką.

-Ja... Ja muszę wyjść. James, będę czekał w samochodzie. - Kevin rzucił szybko i niemalże wybiegł z mojego pokoju.

-Kev! - James udał się za nim.

-Musimy porozmawiać! - Spojrzałam na Alana z powagą.

-Nie mamy o czym. - Wzruszył ramionami i chciał opuścić pomieszczenie, ale zatrzymałam go tuż przed drzwiami.

-Teraz wszystko łączy się w całość... To ciebie widziałam na zdjęciu. Całowałeś się z Kevinem? - Dostałam nagłego olśnienia.

-Jakim zdjęciu? - Chłopak skupił się jedynie na tej części mojej wypowiedzi.

-Długa historia, mój przyjaciel widział was razem i... Nie mam pojęcia dlaczego zrobił wam zdjęcie. - Pod koniec uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem najważniejszego.

-No tak. - Alan usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
- To teraz już wiem dlaczego Kevin zerwał ze mną tak nagle. - Pokręcił głową. Jego oczy zrobiły się smutne i przybrały ciemno szary odcień.

-Skoro jesteś gejem... Dlaczego mnie pocałowałeś? - Zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.

-Jakoś wydawało mi się wtedy, że tego potrzebujesz. Chciałem, nie wiem czego chciałem... Pocieszyć cie. - Zaczął się tłumaczyć.

-Całowaliście się? - James stał w drzwiach z niesamowitą złością wypisaną na twarzy. Pod koniec zacisnął pięści i wyszedł bez słowa.

Cholera... Nie mam pojęcia jak długo stał za drzwiami, ale usłyszał wystarczająco.

-James, to nie tak! - Ledwo biegłam za zirytowanym chłopakiem.

Kostka cholernie mnie bolała, ale w tamtym momencie nie było to ważne. Liczył się tylko James, chciałam wytłumaczyć mu całą sytuację. Gdy wybiegłam przed dom zobaczyłam jedynie odjeżdżający samochód.

-Kurwa! - Wrzasnęłam tak głośno, że słyszało to chyba całe osiedle.

-Alyssa! - Czarnowłosy obiekt awantury, wybiegł za mną.

-Wypierdalaj stąd! - Wrzasnęłam do chłopaka, a po moich policzkach spłynęły gorące łzy. Miałam wrażenie, że poparzą mi policzki.
-Nie dotykaj mnie! Wszystko spierdoliłeś! - Krzyknęłam gdy złapał mnie za ramię.

-Uspokój się. - Chwycił moje ramiona dwoma rękami i gdy zaczęłam się wyrywać, trzymał mnie jeszcze mocniej.

-Zostaw mnie! - Nie mogłam się uspokoić.

Zaczęłam bić chłopaka pięściami w klatkę. Ten stał tylko i przyjmował wszystkie ciosy, aż w końcu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Przez chwilę jeszcze się wyrywałam, ale ostatecznie przestałam i wtuliłam się mocno w Alana.

-Już dobrze. - Uspokajał mnie przez cały czas głaszcząc mnie po plecach.

-Przepraszam. - Wyszeptałam gdy tylko się uspokoiłam.

-Myślałaś może o zawodowym boksie? - Zaśmiał się, a ja poczułam się jeszcze gorzej.

Chyba trochę przesadziłam... Będzie miał sporo siniaków.

-Wejdźmy do środka. Nie obciążaj już nogi. - Wypuścił mnie z objęć i zrobiłam dokładnie to o co prosił.

~*~

-Chyba sobie żartujesz? Grizz jest przesłodki! - Oburzona uderzyłam Alana poduszką.

-Nie podoba mi się. - Uniósł ręce w geście obronnym.

-Może nie jest najprzystojniejszy, ale musisz przyznać... Że jest cholernie słodki! - Uśmiechnęłam się do niego zwycięsko.

-No niech ci już będzie. - Westchnął.
-Ja w ,,The Society,, najbardziej lubię Campbella! - Wyszczerzył się zadowolony.

-Oh! Co z tobą? - Spojrzałam na niego z obrzydzeniem, na co oboje się zaśmialiśmy.

-Żartowałem! - Krzyknął gdy złapałam do ręki poduszkę.

-Masz szczęście. - Odłożyłam broń z powrotem na miejsce.

-Cholera, już po północy. Mam niedługo dyżur. - Chłopak spojrzał na zegarek i od razu zaczął ubierać buty.

-Cholera. - Syknęłam z bólu gdy wstałam.

-Kończę dyżur o 10, a o 11 mam zmianę w kawiarni. Przyjedź do szpitala to zaprowadzę cie do mojego znajomego. Obejrzy nogę, a później zabieram cie na zajebistą kawę! - Dał mi szczegółowe instrukcje i uścisnął mnie przed wyjściem.

-Przyjadę. - Obiecałam gdy spojrzał na mnie niepewnie.

-Przysięgasz?

-Taak! - Przeciągnęłam.
-Idź już bo się spóźnisz!

Złapał za klamkę, ale ktoś go uprzedził. Do domu weszli Kevin z Jamesem. Oboje zdziwili się widząc Alana.

-Jeszcze tu jesteś? - James warknął do chłopaka.

Mój brat wyminął go bez słowa i chciał iść do siebie.

-Czekaj! Pogadajmy. - Alan złapał blondyna za rękę.

-Streszczaj się. - Wyszli na zewnątrz. Kevin był zestresowany i ewidentnie nie chciał by wydało się, że byli razem.

Szkoda, że ja to już wiem...

-Nie zlewaj mnie. - Spojrzałam na wchodzącego po schodach bruneta.

-Nie chce mi się gadać. - Odparł nie zatrzymując się ani na sekundę.

-To on pocałował mnie. Wcale tego nie chciałam. Możesz go zapytać, a na pewno to potwierdzi! Nie wiedział, że mam chłopaka. - Tłumaczyłam wlekąc się po schodach.

James zatrzymał się dopiero w swoim pokoju. Odwrócił się w moją stronę tak, że dzieliły nas jedynie drzwi. Spojrzałam na niego pełna nadziei.

-Fajnie. - Odpowiedział obojętnie i zamknął mi drzwi przed nosem.

Zsunęłam się po ścianie obok i wyjęłam telefon z kieszeni dresów. Chciałam napisać do Josha, ale zablokował mnie na messengerze.

Aa, obraźcie się wszyscy w cholerę!

Poszłam do siebie i położyłam się spać.

~*~

Obudził mnie okropny ból kostki. Wzięłam trzy tabletki, ale nie poczułam nawet minimalnej ulgi. Podniosłam telefon z szafki nocnej  i spojrzałam na godzinę.

6:40... Czy ja się kiedykolwiek wyśpię?

Dzisiaj po raz kolejny muszę opuścić zajęcia. Z jednej strony cieszę się za każdym razem gdy nie muszę iść w to okropne miejsce, a z drugiej jest to dla mnie duży stres. Kiedy nie idę do szkoły, gdzieś z tyłu głowy mam cichy głosik, który mówi mi jak duże będę miała zaległości i jak bardzo nauczyciele przekreślili mnie już jako uczennicę.

Spojrzałam na moją kostkę. Jest opuchnięta tak bardzo, że nie wsunę na nią żadnego buta, nawet kapcie ledwo dają radę. Wstałam z łóżka i powoli udałam się pod drzwi do pokoju brata. Weszłam do środka. Kevin spał rozwalony na całym materacu.

-Kevin. - Potrząsałam lekko chłopakiem.

-Co... Co jest? - Przetarł oczy i zapytał zaspany.

-Będziesz musiał zawieźć mnie do szpitala. - Stwierdziłam i usiadłam obok niego.

-Co się stało? - Usiadł i spojrzał na mnie wystraszony.

-Moja kostka. - Powiedziałam szybko i wskazałam na nogę.
-Rano musimy pojechać.

-Już jest rano. - Powiedział między ziewnięciami i kiwnął głową na okno, przez które przebijały się delikatne promienie słońca.
-Pokaż nogę. - Włączył lampkę stojącą na stoliku obok łóżka.

Zrobiłam co kazał i położyłam stopę na łóżku. Oglądnął dokładnie kostkę i pokręcił głową.

-Możesz powiedzieć mi co ty zrobiłaś? - Spojrzał na mnie załamany.

-Przecież wiesz, że ja zawsze muszę sobie coś zrobić. - Uśmiechnęłam się delikatnie.

-Oj Aly... Co ja z tobą mam. - Stwierdził i ziewnął po raz kolejny.

-Pojedziemy trochę później.

-Wytrzymasz? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-Skoro tyle już wytrzymałam to chyba tak. - Odpowiedziałam spokojnie i wsunęłam się pod kołdrę obok brata.
-Mogę? - Odwróciłam się i spojrzałam na zdezorientowanego chłopaka.

-T...Tak! - Chyba się tego nie spodziewał. Siedział tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu położył się obok mnie.

Leżeliśmy w zupełnej ciszy, co jakiś czas słyszałam oddech Kevina i dźwięki dochodzące zza okna. W końcu zebrałam się na odwagę i odwróciłam się przodem do blondyna. Położyłam głowę na jego nagiej i cieplej klatce piersiowej. Wyraźnie słyszałam bicie jego serca.

-Ja wiem Kevin. - Powiedziałam wciąż wtulona w chłopaka. Wtedy poczułam jak jego serce przyśpiesza, a oddech niemalże staje w miejscu.

-Ym, o czym? - Udawał, że nie wie o co chodzi. Jego spięte ciało mówiło zupełnie coś innego.

-Doskonale wiesz. - Podniosłam się i spojrzałam na jego przerażoną twarz.
-Kocham cie... Dokładnie takiego jakim jesteś. - Pocałowałam go w policzek i wróciłam do wcześniejszej pozycji.

-Alan... Alan ci powiedział? - Przełknął głośno ślinę, gdy wymówił po raz pierwszy imię chłopaka.

-Nie. Nie miałam pojęcia, że się znacie. - Zapewniłam brata.

-Więc skąd? - Zapytał, a ja przymknęłam oczy z nadzieją, że się nie zezłości gdy odpowiem.

-Tablet. - Niemalże szepnęłam.

-Kurwa, no tak. Zapomniałem z kim mam do czynienia... Nancy Drew. - Zaśmiał się nerwowo. Wiedział, że mnie tym wkurzy i chyba starał się zakryć za śmiechem przerażenie.

-Ha ha. Bardzo zabawne. - Przewróciłam oczami czego i tak nie widział.
-Ktoś oprócz Josha wie?

-Chyba nie. Tak czy siak nikt się nie dowie? - Zakończył jakby pytająco.

-Ja nic nie powiem, ale... - Wzięłam głęboki wdech.
-Alanowi naprawdę na tobie zależy. - Usiadłam i wgapiałam się prosto w oczy Kevina.

-Daj spokój Aly. Byłem głupi narażając się... Nie powinno było się wydać. - Również usiadł i opuścił wzrok bawiąc się kawałkiem kołdry.

-Żartujesz? Masz zamiar do końca życia być nieszczęśliwy byle świat nie wiedział o twojej... - Zaczęłam oburzona, ale uciszył mnie.

-James śpi w pokoju obok. - Przypomniał mi.

-Oh, daj spokój. On też wie. - Palnęłam i od razu ugryzłam się w język.

O cholera, co ja właśnie zrobiłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro