Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 38

Alyssa POV

Do końca filmu siedziałam wtulona w chłopaka. Co jakiś czas dyskutowaliśmy na temat filmu, obgadywaliśmy ludzi siedzących w pojazdach albo wygłupialiśmy się. Czas zleciał mi bardzo szybko i nadszedł moment, w którym musieliśmy zejść z muru.

-Jesteś pewna, że się nie zabiję? - Brunet zapytał żartobliwie, ale wiedziałam, że pytanie jest poważne.

-Daj spokój, nic ci nie będzie. Musisz tylko zaczepić nogi między cegły. Jak podczas wspinaczki górskiej. - Wyjaśniłam szybko i zaczęłam demonstrować jak powinno to wyglądać.

Po ciężkich trudach i dwudziestominutowej modlitwie chłopaka, oboje znaleźliśmy się na dole.

-Przepraszam, nie wiedziałam o twoim lęku wysokości. - Powiedziałam gdy ruszyliśmy w stronę domu Shane'a.

-Ja też nie. - Zażartował, przez co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

-Jesteś pewien, że nie obudzimy twojego taty? - Zapytałam niepewnie.

-Ma kamienny sen. - Wzruszył ramionami.
-Dlaczego tak bardzo się go boisz? - Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

-Nie boję się, po prostu to nauczyciel i chyba nie chciałabym mu podpaść. - Wyjaśniłam.
-Z resztą poznaliśmy się na przystanku jeszcze zanim dowiedziałam się, że jest nauczycielem. - Powiedziałam zażenowana na samo wspomnienie.

-Naprawdę? Dlaczego nic nie mówiłaś? - Zaśmiał się.

-Powiedzmy, że to nie było miłe spotkanie. - Ledwo powstrzymałam śmiech.

-O proszę, podpadłaś teściowi jeszcze zanim poznałaś miłość swojego życia. - Powiedział w żartach i uśmiechnął się do mnie.

-Oh, zaplanowałeś beze mnie jeszcze coś po za ślubem? - Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam droczyć się z brunetem.

-W moich wyobrażeniach mamy już po osiemdziesiąt lat. - Odpowiedział na co skrzywiłam się i przeniosłam wzrok na niego.
-Oo! - Krzyknął wciąż patrząc na drogę.

-Co? - Zapytałam wystraszona jego nagłym zachowaniem.

-W wyobrażeniach właśnie wywaliłaś się pomimo balkoniku. - Zaśmiał się zwycięsko i zaparkował przed swoim domem.

-Wystraszyłeś mnie! - Krzyknęłam kładąc ręce na klatce piersiowej.
-Kretyn. - Westchnęłam z ulgą, że nic się nie stało.
-W sumie brzmi jak ja. Potrafię wywalić się na prostej drodze nawet teraz.

-Przepraszam, nie chciałem. - Przytulił mnie delikatnie.
-No może trochę. - Przyznał rozbawiony i objął mnie mocniej.

-Udusisz mnie. - Sapnęłam próbując uwolnić się z uścisku.

-Nic tylko marudzisz. - Przewrócił oczami puszczając mnie z objęcia.

Posłałam chłopakowi groźne spojrzenie więc powstrzymał się od następnych komentarzy i zaprowadził mnie do środka.

-Oprowadzę cię innym razem bo teraz mamy misję dyskretnego przedostania się do mojego pokoju. -Szepnął i wskazał na schody prowadzące na wyższe piętro.

Zdjęłam buty i zaczęłam powoli wchodzić na drewniane schodki, które wydawały przy tym niemiłosiernie głośne skrzypnięcia i jęki.

-Przydał by się drobny remont. - Zaśmiałam się cicho.

-Jeszcze nie mieliśmy na to czasu. Teraz i tak wyglada to o niebo lepiej niż na początku. - Wyjaśnił.
-Te schody mają takie miejsca, które skrzypią. Widzisz te wgniecenia w drewnie? - Zapytał wskazując na jeden ze stopni.

-Szczerze powiedziawszy nie bardzo. - Skrzywiłam się i przymrużyłam oczy próbując wypatrzeć coś w ciemności.

-Mam pomysł. - Shane powiedział nagle i stanął za mną.

-Co ty... - Zaczęłam, ale już sekundę później znajdowałam się na rękach bruneta.

-Cicho. - Szepnął gdy pisnęłam z zaskoczenia.

Gdy weszliśmy do jego pokoju posadził mnie na łóżku, a następnie włączył lampkę nocną. Nachylił się przy niewielkiej małej skrzynce i zaczął szukać czegoś w środku.

-Czy to... - Zaczęłam, ale zobaczyłam, że Shane trzyma w ręce pudełko lodów.
-Nie gadaj! - Powiedziałam już głośniej.
-Masz lodówkę w pokoju? - Zaśmiałam się zszokowana.

-Lubię jeść ok? Nie oceniaj. - Powiedział rozbawiony i usiadł obok mnie.

-Jaki to smak? - Zapytałam wskazując na lody.

-Ciasteczkowy czy coś. - Skrzywił się próbując wyczytać nazwę z opakowania.

-Czy coś. - Powtórzyłam nie mogąc opanować śmiechu.

-Spróbuj i wszystkiego się dowiesz. - Wręczył mi łyżeczkę.

Zrobiłam jak zasugerował. Lody faktycznie były ciasteczkowe.

-Dobre. - Oznajmiłam.
-Co będziemy robić? - Opadłam ze zmęczeniem na poduszkę.

-Nie mam pojęcia. Możemy włączyć jakiś film albo podyskutować o... Życiu. - Zawahał się przez co sam się zaśmiał.

-Widzę, że masz piankę wygłuszającą na ścianie. Dlaczego? - Rozejrzałam się po pokoju.

-Żeby rodzice nie słyszeli krzyków tych wszystkich panienek, które tu przychodzą. - Powiedział rozbawiony, ale gdy spojrzałam na niego znacząco, przestał i spoważniał.
-Czasem gram na gitarze elektrycznej. - Wyjaśnił i podszedł do szafki, na której stał sporych rozmiarów gramofon.
-Przynajmniej mogę słuchać głośno muzyki. - Powiedział, po czym wybrał pierwszą lepszą płytę winylową z pułki.

Po pokoju zaczęła roznosić się muzyka. Shane ponownie usiadł obok mnie, ale po chwili poszedł w moje ślady i położył się na poduszcze obok.

-Jazz? - Zdziwiłam się.

-Jakiś problem młoda damo? - Zaśmiał się i przekręcił na brzuch, a następnie podparł się na rękach w taki sposób, że mógł patrzeć na moją twarz.

-Skądże. - Uśmiechnęłam się subtelnie.

-Jestem dość staroświecki. - Oznajmił spuszczając wzrok na pościel.

-To dobrze. - Złapałam chłopaka za podbródek i podniosłam jego twarz do poprzedniej pozycji.

-To co, film?

-Mam lepszy pomysł. - Szepnęłam i podniosłam się lekko.

-Jaki? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.

-To tylko propozycja. - Zażartowałam i złączyłam ze sobą nasze usta.

Shane na początku był zdziwiony więc miałam nad pocałunkiem całkowitą kontrolę. Jednak nie trwało to zbyt długo bo już po kilku sekundach przejąć inicjatywę i położył mnie mocniej na łóżku, a następnie przygryzł moją dolną wargę. Chwycił dłońmi moje nadgarstki i przytrzymał je nieruchomo nad moją głową. Zaczął schodzić pocałunkami na szyję, przez co całe moje ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Wpił się w skórę pozostawiając niewielkie zaczerwienienie, po czym wrócił do moich warg i wypuścił nadgarstki z uścisku. Od razu zarzuciłam ręce na jego kark i zaczęłam bawić się końcówkami jego włosów, zaplatając je na palcach. Gdy oderwał się ode mnie spojrzałam prosto w jego oczy. Wróciłam do pozycji siedzącej, a następnie uniosłam ręce do góry by mógł zdjąć mój sweter.

-Na pewno? - Zapytał cicho i ponownie pocałował moją szyję.

Kiwnęłam głową więc uśmiechnął się i szybkim ruchem pozbył się materiału pozostawiając mnie w samym staniku. Zaczął składać pocałunki na moim dekolcie. Każdy z nich sprawiał, że z moich ust wydobywały się ciche pojękiwania, a ja odchylałam się delikatnie do tyłu. Shane przestał na chwilę i ściągnął swoją koszulkę. Przejechałam ręką po jego umięśnionym brzuchu i zatrzymałam palce na skórzanym pasku. Wtedy usłyszeliśmy dziwne stukanie dobiegające z niższego piętra. Od razu podniosłam z podłogi sweter i ubrałam szybko. Brunet pozostał bez koszulki i wsłuchiwał się tylko w hałas. Zmarszczył brwi i położył ręce na moich udach przyciągając mnie do siebie. Odgarnął moje włosy na jeden bok i zaczął muskać wargami mój policzek.

-Przestań. - Szepnęłam.

-Nikt tu nie wejdzie. - Zapewnił zasmucony.

-Wolę nie ryzykować. - Odsunęłam się.

-Alyssa. - Jęknął i oparł głowę na moim ramieniu.

-Przepraszam, przez ten hałas jakiekolwiek podniecenie zniknęło. - Zaśmiałam się cicho.

-Szkoda. - Westchnął i pocałował mnie szybko.
-Sprawdzę co to. - Ubrał koszulkę i podszedł do drzwi gdy dźwięk się nasilił.

Gdy wyszedł odetchnęłam z ulgą. Byłam pewna, że ktoś nas nakryje i przez moment przeszłam migotanie przedsionków. Spojrzałam na telefon, było już po pierwszej. Postanowiłam zejść do Shane'a i poprosić żeby odwiózł mnie do domu. Włączyłam latarkę w telefonie i zaczęłam schodzić na palcach ze schodów omijając przy tym wgniecenia w drewnie, o których mówił chłopak. Na samym dole wpadłam na kogoś, przez co od razu przysunęłam się do ściany i zatkałam usta dłonią.

-Chryste! - Brunet położył rękę na klatce piersiowej.

-Przepraszam, chciałam tylko... - Zaczęłam.

-Cicho. - Położył palec na ustach i zaczął wsłuchiwać się w stukanie.

Przyglądałam się uważnie co robi. Dźwięk był o wiele głośniejszy niż na górze.

-Słyszysz? - Szepnął.

-Ciężko byłoby nie. - Powiedziałam głośniej niż planowałam.

-Nie chodzi o to. - Pokręcił głową
-To dobiega jakby z piwnicy. - Oznajmił.

-Może któreś z twoich rodziców coś robi?

-Piwnica jest zamknięta. Poprzedni mieszkańcy nie zostawili nam kluczy. Wielokrotnie tata próbował otworzyć kłódki, ale jest ich bardzo dużo i zwyczajnie odpuścił gdy popsuły się obcęgi. Przynajmniej tak mówił. - Wytłumaczył.

-Może szczury? Szczury są wszędzie i są głośne. - Uspokoiłam bruneta.

-Tak myślisz? - Skrzywił się.

-Co innego? Przecież nikt nie zamknął tam więźnia. - Zaśmiałam się, ale mina mi zrzedła gdy przypomniałam sobie jak trzymaliśmy z Alanem uwięzionego w piwnicy Jamesa.

-No nic. Odwieźć cię? - Zapytał już spokojniej.

-Jak możesz. Już bardzo późno.

-Jasne. - Kiwnął głową.

~*~

Cała droga minęła nam w ciszy, nie wiem o czym myślał chłopak, ale ja w głowie miałam tylko to, że kilkanaście minut temu prawie uprawialiśmy seks.

Kretynka...

-Jesteśmy. - Brunet zatrzymał się przed moim domem.

-Dziękuję za podwózkę i w ogóle za całą tą randkę. Świetnie się bawiłam. - Powiedziałam gdy wysiedliśmy.

-Ja też dobrze się bawiłem chociaż nie wszystko poszło po mojej myśli. Mam nadzieję, że następnym razem zaplanuję to lepiej. - Shane odprowadził mnie pod same drzwi.

-A więc będzie następny raz? - Uśmiechnęłam się zalotnie.

-Jeśli mi nie uciekniesz. - Odwzajemnił uśmiech.

-Nigdzie się nie wybieram. - Powiedziałam i podeszłam do niego bliżej, a następnie pocałowałam go delikatnie.

-Nie spieszmy się tak jak dziś. Mamy dużo czasu i nie chciałbym żebyśmy to zepsuli. - Oznajmił zamykając mnie w szczelnym uścisku.

-Masz rację. - Odpowiedziałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.

-Dobrej nocy mała. - Pocałował mnie w czoło.

-Zepsułeś tym ,,mała,, - Nakreśliłam cudzysłów w powietrzu i zaśmiałam się.

-Wiem, kocham cię.

-Ja ciebie...też. - Odpowiedziałam lekko wahając się pod koniec i patrząc prosto w jego oczy, w których odbijały się światła z latarni ulicznych.

Weszłam do domu i ostatni raz spojrzałam w stronę chłopaka, który właśnie odjeżdżał.

-Gdzie byłaś? - Usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam.

-Chryste! Czy musisz mnie tak zawsze straszyć? - Krzyknęłam gdy zobaczyłam twarz ojca.

-A czy ty musisz wiecznie szlajać się po nocach? - Zapytał zdenerwowany.

-Jak ja ciebie nie znoszę. - Spojrzałam na niego spod byka i zaczęłam wchodzić na górę.

-I vice versa. - Burknął pod nosem.

Shane POV

Przez całą drogę do domu Alyssy i powrotną, myślałem o dźwiękach dochodzących z piwnicy.

Wydawały się dość... ludzkie. Jeśli to szczury to i tak musimy je wytępić zanim narobią szkód.

Po cichu wszedłem do domu i delikatnie zamknąłem za sobą drzwi.

-Późno wracasz do domu. - Usłyszałem głos taty dobiegający z kuchni.

-Byłem już w domu, ale musiałem jeszcze wyjść. - Wytłumaczyłem gdy przypomniałem sobie, że nie mogę powiedzieć o Aly w naszym domu.

-Jak to byłeś? - Spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu i przełknął głośno ślinę.

-Jakiś czas temu. - Wzruszyłem ramionami.

-Nie słyszałem jak wchodziłeś. - Pokręcił głową.

-Nie pierwszy raz, masz mocny sen. - Zaśmiałem się.
-Nie słyszałeś też dziwnych odgłosów dobiegających z piwnicy.

-Z piwnicy? - Zdziwił się.
-Przecież jest zamknięta.

-Też mnie to zastanawia. Dźwięk był dziwny, trochę stukania, trochę skrobania. - Wskazałem ręką w stronę podłogi.

-Trzeba będzie to sprawdzić. Postaram się to ogarnąć na dniach. Na razie nic nie słychać więc wracam do łóżka. - Powiedział spokojniej niż powinien, przetarł mocno ręce ścierką i zabrał z blatu szklankę wody.
-Dobranoc. - Powiedział gdy zaczął wchodzić po schodach.

-Dobranoc. - Odpowiedziałem i zacząłem rozbierać się z wyjściowych ubrań.

Otworzyłem szafkę żeby schować do niej moje niewyobrażalnie ubłocone buty. Schyliłem się i wtedy zauważyłem, że dolna deska odstaje w jednym miejscu. Podważyłem delikatnie drewno i włożyłem rękę w szczelinę. Natknąłem się palcami na coś twardego więc szybkim ruchem pociągnąłem za to i po chwili moim oczom ukazał się pęk kluczy.

Bingo! Poprzedni właściciel musiał dbać o to by nikt nie dostał się do piwnicy.

Schowałem wszystko na miejsce tak jak było wcześniej żeby rano pokazać tacie co odkryłem. Poszedłem do swojego pokoju i opadłem zmęczony na łóżko. Nawet nie wiem, w którym momencie zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro