~Rozdział 2
Obudziłam się koło 7 rano, nie wiem dlaczego wstaję o tak absurdalnej godzinie w sobotę mimo, że nie ustawiłam budzika. Może to przyzwyczajenie, w końcu pięć dni w tygodniu budzik dzwoni o komicznej porze żebym przypadkiem nie spóźniła się do Azkabanu.
Najgorsze, że nadal jestem cholernie zmęczona.
Po szybkim przeglądnięciu instagrama udało mi się zwlec z łóżka. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłonę, od razu oślepiło mnie jaskrawo żółte słońce. Uznałam, że to może być naprawdę dobry dzień skoro nawet pogoda się rozweseliła.
Zabrałam z biurka głośnik i połączyłam go z telefonem, puściłam swoją ulubioną playlistę na spotify i zaczęłam przeglądać zawartość szafy w celu znalezienia czegoś w czym dawno nie chodziłam przez deszczową pogodę. Okazało się, że zapomniałam o istnieniu kilku rzeczy.
Chyba częściej powinnam przeglądać i porządkować moją szafę zważywszy na to co w niej znalazłam...
Ostatecznie na dziś wybrałam biały, obcisły, krótki top i szaro-czarną, spódniczkę w kratę, trzymającą się na szelkach z falbankami.
Wzięłam szybki, orzeźwiajacy prysznic, umyłam zęby, wyczyściłam twarz żelem i ogarnęłam plątaninę włosów na mojej głowie związując je w luźnego koczka z wystającymi po bokach kosmykami. Przebrałam się i założyłam ulubioną biżuterię. Gdy skończyłam było koło 9:30.
Chyba należałoby coś zjeść.
Zeszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wczoraj zakupy miał zrobić Kevin więc w lodówce znajdę tylko chłód i światło. Na szczęście w takich chwilach mam swoje tajne wyjście ewakuacyjne, czyli placki z kilku podstawowych składników. Mąka, cynamon, syrop klonowy i olej są w szafce, banana powinnam mieć w plecaku, a świeże jajka codziennie przynosi nam znajoma babci, która zajmuje się sprzątaniem salonu, kuchni i gabinetu ojca podczas jego nieobecności.
Jak gdyby podczas jego pobytu w domu to on sprzątał.
Dla mnie te porządki pani May to szerzej planowana intryga, słabo obmyślana przez naszego ojca. Kobieta nie tylko ma dbać o porządek w domu, ale też pilnować czy nie robimy z Kevinem głupot. Zapewne zdaje tacie relacje z każdego dnia.
Przełożyłam ostatnie placki na talerz i wzięłam z szafki szklankę. Odwróciłam się do wyspy kuchennej i zobaczyłam stojącą przede mną postać. Szklanka uderzyła z hukiem o podłogę rozbijając się na miliony kawałków.
-Chryste, Kevin! Przestań się do jasnej cholery teleportować i zacznij wydawać dźwięki jak normalna, żyjąca istota! - Moje serce odpowiadało rytmem podkładowi muzycznemu do najszybszego rapu świata. Oparłam się o blat i starałam uspokoić oddech.
-Wiem, że bez koszulki wyglądam powalająco, ale żeby aż tak? - Chłopak zaczął zbierać szkło nie wytrzymując ze śmiechu.
W końcu i ja zaczęłam się śmiać i nie mogliśmy przestać.
Faktycznie dopiero teraz zorientowałam się, że Kevin nie ma koszulki.
Pozbieraliśmy resztki szklanki z podłogi. Usiadłam przy wyspie kuchennej i nałożyłam sobie kilka naleśników. Wtedy przypomniałam sobie, że chciałam się napić.
-Podasz mi szklankę? - Zapytałam chłopaka, który akurat wyciągał talerz ze zmywarki.
Kevin zaczął się śmiać i otworzył zupełnie inną szafkę niż tą, w której znajdowały się szklanki. Po chwili wyjął z niej papierowy kubeczek i podał mi do ręki.
-Proszę. Z tym mniej boję się o swoje życie. -Powiedział na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po raz pierwszy od bardzo dawna Kevin jest dla mnie... miły?
-Mogę? - Wskazał na placki leżące na talerzu.
-Jasne. - Odpowiedziałam bez zastanowienia i podałam chłopakowi syrop klonowy.
-Masła nie ma? - Zapytał robiąc minę smutnego szczeniaczka.
-A kupiłeś wczoraj jak byłeś na ,,zakupach,, - Pokreśliłam ostatnie słowo i zaznaczyłam je w cudzysłów rękami, na co Kevin się uśmiechnął.
-Ok, rozumiem aluzję. Możemy zaraz po coś pojechać, jak chcesz? - Spytał mnie niepewnie i dokładnie przyglądał się mojej reakcji.
-Hmm, o 11 jestem umówiona z Joshem. Wyrobisz się żebyśmy zaraz pojechali? - Uśmiechnęłam się do brata nie chcąc psuć wyjątkowo pozytywnej atmosfery.
-Dobra, lecę! - Krzyknął i pobiegł na schody trzymając naleśnika w dłoni.
Kevin brał prysznic , a ja w tym czasie posprzątałam brudne naczynia uważając żeby tym razem niczego nie rozbić. Wciąż denerwowałam się sprawą, o której chciał rozmawiać Josh. Miałam cichą nadzieję, że nie jest związana z Veroniką.
Pojechaliśmy do sklepu i wybrałam kilka najpotrzebniejszych produktów, cały czas się wygłupialiśmy i prawie wyrzucili nas ze sklepu. Byłam zadowolona, że udało nam się w końcu dogadać, ale może to być jedynie cisza przed burzą. Nie sądzę by ta sielanka trwała dłużej niż do końca dnia.
Podjechaliśmy pod dom o 11:02. Zobaczyłam samochód Josha i czekającego przy nim chłopaka.
-Idę. Poradzisz sobie z zakupami? - Spytałam Kevina i wygramoliłam się z samochodu.
-Ta. - Rzucił oschle chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
Czyżby sielanka już się skończyła?
Nie zwracając uwagi na fochy mojego ,,kochanego,, braciszka, udałam się w kierunku przyjaciela. Josh uśmiechnął się szeroko gdy tylko mnie zobaczył. Przytuliłam go na powitanie, a on pocałował mnie w czoło.
-Cześć Aly. - Przywitał mnie radośnie i otworzył drzwi samochodu bym usiadła na miejscu obok kierowcy.
Tak też zrobiłam i od razu zapięłam pasy.
Josh jest strasznie przewrażliwiony na tym punkcie, musi być najbezpieczniej jak się da.
Chłopak obszedł samochód i usiadł na miejscu kierowcy, zapiął pasy i kątem oka sprawdził czy ja zapięłam swoje. Ruszył w kierunku parku, za którym znajduje się dom Veroniki i od razu wiedziałam, że jedziemy do niej.
-Gdzie jedziemy? - Spytałam by się upewnić. W moim głosie słychać było niezadowolenie, które Josh chyba wyczuł.
-Właśnie, zanim dojedziemy chciałbym wytłumaczyć o co chodzi. - Powiedział niepewnie i zacisnął mocniej ręce na kierownicy, cały czas patrząc na drogę.
Bałam się przerwać jego wypowiedź i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi więc tylko kiwnęłam głową.
-Gdy wracaliśmy wczoraj z Veroniką ze szpitala ta zrobiła mi awanturę. Niepotrzebnie powiedziałem, że nic jej nie jest, a ja przez to odwołałem spotkanie z tobą. W każdym razie stwierdziła, że spędzam z tobą za dużo czasu i nie skupiam się na naszym związku czy coś w tym stylu. Ostatecznie zaproponowałem spotkanie we trójkę, może gdy szczerze porozmawiamy to i ty zmienisz o niej zdanie. - Powiedział niemalże na jednym wdechu, pod koniec spojrzał w moim kierunku żeby ocenić czy jestem zła.
Mimo, że spodziewałam się gorszej wiadomości, nie chciałam widzieć się z tą suką, a tym bardziej z nią rozmawiać. Wiedziałam jednak, że sprawię Joshowi przykrość odmawiając spotkania z jego dziewczyną, a ostatnie czego teraz bym chciała to stracić mojego najlepszego przyjaciela.
-A więc? - Zapytał nerwowo po chwili gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.
-Jasne. Myślę, że to całkiem dobry pomysł. - Starałam się uspokoić chłopaka. Na końcu zmusiłam się nawet do uśmiechu.
Po dłuższej chwili staliśmy już pod wielkimi drzwiami do ,,pałacu,, Olsenów. Gdy przyjaciel je otworzył uświadomiłam sobie jak bardzo ten pomysł ssie.
Nie dam rady...
W środku było przerażająco biało i z każdej możliwej strony otaczały mnie cenne przedmioty, których wolałabym nie rozwalić. Stanęłam w bezpiecznej odległości od wszystkiego i oparłam się o ścianę.
-Roni, jesteśmy! - Josh krzyknął, a ja podskoczyłam jak idiotka ze strachu.
-Idę! - Zrobiło mi się niedobrze gdy usłyszałam ten pisk.
Veronika zbiegła ze schodów stąpając na paluszkach i wymachując rękami jak jakaś pierdolona wróżka rozsypująca magiczny pyłek.
Miałam ochotę wystawić przed siebie pięść by walnęła o nią w biegu...
Dziewczyna rzuciła się w ramiona bruneta i pocałowała go mocno w usta. Jakby chciała mi pokazać, że jest jej. Odniosłam wrażenie, że gram role w filmie o dzikich zwierzętach na Animal Planet.
Dobrze, że nie oznaczyła swojej własności sikając na chłopaka.
Odsunęłam się od ściany i chrząknęłam głośno.
-Hej Alyssa, miło cie widzieć. - Powiedziała fałszywie jak na wredną osobę przystało i uśmiechnęła się najsztuczniej jak potrafiła.
,,Miło cie widzieć,, chyba sobie jaja robisz...
-Cześć! - Zapiszczałam prześmiewczo i obdarzyłam dziewczynę równie sztucznym uśmiechem.
Ruszyliśmy w stronę samochodu Josha i wiedziałam już co będzie dalej.
Ani się waż siadać z przodu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro