Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 - Złoty jaguar i rudy lis

Szare ściany. Szara metalowa szafa. Szare ciężkie drzwi. Gdyby w pokoju było okno, widok za nim na pewno też drażniłby swoją szarością. Trzyletnia Taejin błądziła wzrokiem po różnych popielatych odcieniach. Siedziała w miękkim uścisku czyichś rąk. Odwróciła małą główkę. Kobieta z kocimi uszami uśmiechała się do niej łagodnie. Ręką czule gładziła policzek dziewczynki. Taejin skupiła się na wpatrzonych w nią oczach. Ciemne. Prawie czarne. W przeciwieństwie do uśmiechu na tej samej twarzy wyrażały pustkę, zrezygnowanie. W pewien sposób były jak wszechobecna szarość. Gdzieś już widziała te oczy. Znała je bardzo dobrze, ale skąd? Ach, no tak. Ona miała takie same.

Taejin podniosła się gwałtownie, budząc się ze snu. Pełnia kolorów uderzyła ją w opozycji do bezbarwnej scenerii jeszcze sprzed chwili. Od zdezorientowania dostała aż zawrotów głowy. Przypomnienie sobie gdzie jest i jak się tu znalazła, zajęło jej parę minut. Leżała w wielkim, miękkim łóżku w małym, ale przytulnie urządzonym pokoju. Nie spodziewała się odzyskać świadomości w takiej scenerii. Przez chwilę zastanawiała się, czy aby wciąż nie śni.

Po otrząśnięciu się z resztek szoku, zaczęła myśleć o swojej sytuacji. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru spowodowały dreszcz niepokoju przebiegający po jej kręgosłupie. Odrzuciła miękką kołdrę i zbadała szybko swoje ciało. Żadnej obroży ani bransolety z chipem. Zamiast nich jej ręce i stopy otulały świeże bandaże. Spod nich tętnił nieznaczny tępy ból, ale czuła, że ranami ktoś się porządnie zaopiekował i dzięki temu powinny szybko się zagoić. Kiedy przyglądała się swoim dłoniom, zauważyła, że jej czarna, poszarpana sukienka zniknęła. Na sobie miała luźne dresy i o wiele za duży T-shirt. Wciągnęła parę razy zapach ubrań do nosa. Na bluzce unosił się zapach telepaty, a spodnie pachniały jak mężczyzna, który wczoraj ją obezwładnił. Szybko przesunęła palcami po twarzy i włosach. Na skórze nie wyczuła żadnych resztek makijażu, a jej włosy zostały rozczesane i związane w luźnego warkocza. Taejin miała mętlik w głowie. Pierwszy raz w życiu ktoś się nią zaopiekował i to w dodatku ktoś zupełnie nieznajomy.

Była obcą hybrydą włamującą się na posesję. Czemu po prostu jej nie zabili albo nie wrzucili do piwnicy i nie zadzwonili po policję? Co zyskiwali, pomagając jej? Taejin miała nadzieję, że nic. Liczyła na to, że zrobili to, bo zobaczyli w niej człowieka i z czystego człowieczeństwa chcieli jej pomóc. Wiedziała, że ta naiwność może ją zgubić, ale mimo to cieszyła się z niej, bo był to ułamek rzeczywistości, o jakiej zawsze marzyła. Mimo że nie ufała domownikom, nie bała się ich. Pierwszy raz od piętnastu lat, od kiedy trafiła do Albina, nie bała się. To błogie uczucie rozlało się ciepłem po jej ciele.

Po chwili uciechy z upragnionego spokoju dotarła do niej pewna niesamowita myśl. Udało się. Uciekła Albinowi. Z ekscytacji Taejin aż wyskoczyła z łóżka i zaśmiała się głośno pomimo bólu w poranionych stopach. Wiedziała, że to nie koniec jej kłopotów, ale wykonała pierwszy udany krok w stronę jej wolności. Czuła się silna i dumna z samej siebie.

Jej dobry nastrój pobudził w niej ciekawość miejsca, w którym się znalazła. Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Zamknięte. Nie zdziwiło jej to i bynajmniej nie zmniejszyło jej wesołości. Nie mogąc opanować podekscytowania, zaczęła szperać we wszystkich możliwych szafkach i szufladach, jakie zmieściły się na małym metrażu pokoju. Większość z nich świeciła pustkami, ale znalazła parę książek i czasopism oraz zdobioną szczotkę do włosów w starym stylu. Nie mogąc skupić się na tyle, by cokolwiek przeczytać, usiadła na łóżku i zaczęła czesać swoje długie włosy.

Zastanawiała się, czy Albin bardzo wyżywał się wczoraj na dziewczynach. Miał to w zwyczaju, gdy był zły. Żałowała, że żadna z hybryd nie chciała z nią uciec. Kiedy próbowała poruszyć ten temat w burdelu, jej przyjaciółki odpowiadały jej tylko zimnym "nie". Nie rozumiała ich przerażenia. Co mogły stracić? Przecież życia i tak nie posiadały, jedynie egzystencję.

Kwadranse mijały, a Taejin rozmyślała o tym, co się wydarzyło i wyobrażała sobie, jak to wszystko się dalej potoczy. Do rzeczywistości przywołało ją delikatne pukanie do drzwi. Dziewczyna została wzięta z zaskoczenia. Dosunęła się do oparcia łóżka i nakryła po nos kołdrą. Po chwili ciszy zamek wydał chrzęst i drzwi lekko się uchyliły. W pokoju pojawiła się najpierw taca z jedzeniem, a za nią wszedł niski chłopak. Widząc na wpół schowaną Taejin, nieznajomy uśmiechnął się delikatnie, a w jego ciemnych oczach zamigotało rozbawienie.

— Cześć. Już nie śpisz, to dobrze. Przyniosłem ci śniadanie — powiedział, wskazując głową stos naczyń. — Na pewno jesteś głodna.

Podszedł powoli do łóżka i postawił tacę na stoliku nocnym, po czym przysunął sobie krzesło z rogu pokoju. Usiadł, nie przestając się uśmiechać, i popatrzył wyczekująco na Taejin. Jego zapach przypominał jej wewnętrznej panterze coś znajomego, ale hybryda i tak nieufnie zerkała na przemian na jajka z bekonem i na obcą osobę, wobec której nie wiedziała, jak się zachować. Mimo dokuczliwej pustki w żołądku wahała się zacząć jeść. Albin już nie raz nafaszerował ją jakimś świństwem w tym, co nazywał obiadem. Jej wewnętrzna walka trwała dobrą chwilę. Chłopak w końcu ściągnął brwi i przeczesał dłonią złote włosy.

— Coś nie tak? Nic z tego ci nie zasmakuje? Chcesz, żebym przyniósł coś innego?

Jego smutny ton głosu z jakiegoś powodu ścisnął ją za serce. Nieznajomy wydawał się jej najmilszą osobą, jaką dotąd spotkała, ale nie potrafiła się przełamać. Nie wiedząc, co odpowiedzieć, pokręciła lekko głową i ścisnęła kołdrę. Chłopak widocznie zastanawiał się, co zrobić, by nakłonić ją do posiłku. W końcu nachylił się w kierunku tacy.

— Może będzie ci raźniej, gdy zjem z tobą.

Sięgnął po tosta z serem i zaczął jeść go ze smakiem.

— Zaufaj mi, Ania robi najlepsze śniadania w tym domu.

Taejin widząc, że chłopak nie zawahał się przełknąć kęsa, poczuła się prawie przekonana do jedzenia. Potrzebowała jeszcze jednego dowodu, tak dla pewności. Nalała pełną szklankę soku pomarańczowego i podała ją bez słowa nieznajomemu. Ten najpierw otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale od razu po tym wziął napój, śmiejąc się cicho. Wypił wszystko duszkiem, nie zostawiając nawet kropelki.

— I jak? - spytał, wycierając usta dłonią. — Teraz się skusisz?

Taejin pokiwała energicznie głową i zabrała się do jedzenia. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła takie rarytasy. Jajka, wędliny, tosty i parę innych smakołyków czekało wciąż ciepłe na talerzach. Czuła się jak rozpieszczana księżniczka. Chłopak siedział cicho obok niej i, opierając brodę na dłoni, przypatrywał się jej z zadowolonym uśmiechem.

Kiedy ostatnie kęsy śniadania zniknęły z talerza, Taejin strząsnęła parę okruszków z ust i cicho podziękowała za jedzenie.

— Nie ma za co. — Uśmiechnął się chłopak. — Nie przedstawiłem się wcześniej, ale nie miałem serca ci przeszkadzać. Jestem Takara.

Dziewczyna dopiero słysząc egzotyczne imię, zwróciła uwagę na oczy z pojedynczą powieką i płaski nos. Zastanawiały ją jego złote włosy. Ma europejskie korzenie, czy może je farbuje? Mimo swojego koloru, w pewien sposób idealnie komponowały się z azjatyckimi rysami twarzy.

— Nie jesteś z Polski — powiedziała bez namysłu Taejin, po czym od razu poczuła się zawstydzona swoim oczywistym komentarzem.

Chłopak na szczęście odpowiedział sympatycznym śmiechem i przytaknął jej.

— Trafne spostrzeżenie, nie jestem z Polski. Urodziłem się w Japonii, ale mieszkam tutaj, odkąd skończyłem dwanaście lat, więc czuję się, jakbym miał tak naprawdę dwie ojczyzny. A ty? — Uśmiechnął się Takara. — Też nie wyglądasz mi na Słowiankę. Skąd jesteś?

Taejin spięła się, słysząc pytanie dotyczące jej osoby. Nie czuła się swobodnie, mówiąc o sobie. Życie nauczyło ją, że każda informacja, jakiej komuś udzieli, może zostać wykorzystana przeciwko niej, ale chłopak opowiedział jej o sobie bez oporów. Do tego widziała w jego ciemnych oczach jedynie przyjacielską ciekawość. Poczuła się zobowiązana do odpowiedzi.

— Moja matka była Koreanką...

Tylko tyle mogła z siebie wykrztusić. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że niewiele więcej wie. Trafiła do Albina za dzieciaka. Nie posiadała żadnych informacji o swoich rodzicach. Mogła się tylko domyślać, że jej ojciec był hybrydą pantery, w końcu musiała to po kimś odziedziczyć. Myśli o rodzinie sprowadziły depresyjne chmury na jej dobry humor. Chciała szybko zmienić temat, rozwodzenie się nad przeszłością nie mogło przynieść nic dobrego.

— Podobają mi się twoje włosy — powiedziała hybryda z wymuszonym uśmiechem. — Kiedyś też chciałam pofarbować się na blond.

Jej rozmówca zrozumiał, że zadał niewygodne pytanie i pozwolił Taejin na szybką zmianę tematu.

— Dziękuję, ale to moje naturalne włosy.

Oczy dziewczyny zrobiły się prawie okrągłe ze zdziwienia, a Takara, widząc jej minę, wesoło się roześmiał.

— Wiem, nikt mi na początku nie wierzy. Ja też jestem istotą mutacyjną — wyznał szczerze chłopak. — Złote włosy to efekt uboczny moich zwierzęcych genów. Wyobraź sobie, jak dzieciaki w podstawówce się na mnie gapiły.

Zwierzęcych genów? Taejin nie do końca rozumiała, co właśnie do niej powiedział. Czy to znaczy, że on też był hybrydą? Miał ludzkie uszy, a nie zauważyła ogona, ani żadnych innych cech typowo zwierzęcych.

— To dlaczego nie masz innych mutacji?

— Co? — Takara wydawał się równie zdezorientowany co jego rozmówczyni. — Ach, to nie tak. Nie jestem hybrydą. Chociaż mam z wami dużo wspólnego. Moja rasa wyewoluowała z twojej. Jestem shifterem.

W głowie młodej pantery już nic do siebie nie pasowało. Nigdy wcześniej nie słyszała o czymś takim jak shifter. Co to w ogóle znaczyło? I dlaczego poczuła ukłucie w klatce piersiowej, gdy powiedział, że jego rasa wyewoluowała z hybryd? To zabrzmiało, jakby była gorsza. Jakby stała niżej od niego.

Takara zobaczył na twarzy dziewczyny kompletne zmieszanie i coś, co wydawało mu się swego rodzaju goryczą. Chyba niezbyt udanie dobrał swoje słowa. W każdym razie nie dziwił się jej, że rozumiała, o czym mówił. W końcu o shifterach wiedziała niewielka część społeczeństwa. W tej rezydencji ich obecność była tak naturalna, że czasami zapominał, że większość ludzi nie wierzyła w ich istnienie.

— Wybacz. Pewnie dla ciebie bredzę nonsensy. Wytłumaczę ci wszystko, co ty na to? —Uśmiechnął się do Taejin przepraszająco, a ta delikatnie pokiwała głową.

— Tak jak ci pewnie wiadomo, podczas drugiej wojny światowej prowadzono badania nad syntezą ludzkiego DNA ze zwierzęcym. Wtedy powstały pierwsze hybrydy. Po wojnie ograniczono samowolkę, jaka miała miejsce w dziedzinie tych badań. Wprowadzono wiele regulacji i norm. Tylko parę ośrodków naukowych dostało pozwolenia na kontynuowanie testów. Postawiono im warunek, że muszą spełniać pewne wymogi i być stuprocentowo transparentne. Te zasady obowiązywały jednak jedynie przy badaniach nad hybrydami. Dlatego część naukowców rozpoczęła nowe, które udało im się utrzymać w cieniu. Opierały się na wcześniejszych zdobyczach eksperymentów nad mutacją hybrydową, ale próbowano otrzymać inne rezultaty. Celem było wprowadzenie genu zwierzęcego, ale zakamuflowanego, objawiającego się tylko przy świadomych impulsach w organizmie. Tak powstali shifterzy i dlatego jedyne mutacje, jakie wystąpiły w naszych ciałach to na przykład zmiana koloru włosów czy oczu. Nie jest nas wiele na świecie i mało kto o nas wie. Nasze DNA jest w pewnym sensie stale zmienne, dlatego łatwo nam ukryć nasze zwierzęce geny podczas testów, a przy tym udawać, że jesteśmy zwykłymi ludźmi.

Oczy Taejin rozbłysły szczerą fascynacją. Dziewczyna znała podstawowe informacje o początkach swojej rasy, ale wychowywanie się w burdelu, nie bardzo pomagało w edukacji. Narodziła się w niej chęć poznania lepiej swojej historii i dowiedzenia się, czym tak właściwie jest.

— Ech, mam nadzieję, że mój wywód nie był zbyt chaotyczny. — Chłopak patrzył się na hybrydę, niepewny czy udało mu się dobrze ubrać w słowa swoje myśli.

— Nie, nie. Wszystko zrozumiałam. Jestem po prostu zaskoczona. Nie miałam pojęcia o tych wszystkich rzeczach, a są tak szalenie interesujące.

— Cóż, jeśli byś chciała, opowiem ci wszystko co wiem, a jeśli mi zabraknie wiedzy, by zaspokoić twoją ciekawość, to Wiktor ma masę książek na ten temat.

Blondyn uśmiechnął się promiennie, a Taejin odpłaciła się tym samym. Nie pytała na razie, kim jest Wiktor i nie myślała, czy jeszcze kiedyś pogawędzi z Takarą tak jak tego dnia. Cieszyła się chwilą.

— Mam jeszcze jedno pytanie.

— Tak?

— Skoro posiadacie zwierzęce DNA, to co ono właściwie wam daje?

Na twarzy chłopaka pojawił się zuchwały uśmieszek.

— Chyba będzie najlepiej, gdy ci po prostu pokażę — powiedział dumnie.

Wstał z krzesła, a jego twarz przybrała wyraz lekkiego zakłopotania.

— Tylko się nie przestrasz, czy coś — dodał niepewnie z lekkim śmiechem.

— Jasne — odpowiedziała zainteresowana Taejin.

Takara zdjął buty i skarpetki. Zastygł na chwilę w bezruchu, zastanawiając się nad czymś intensywnie, trzymając kraniec swojej bluzki, ale po chwili zrezygnował ze swojego niewyartykułowanego pomysłu i puścił materiał. Oglądająca go dziewczyna uznała, że nie będzie na razie zadawać żadnych pytań.

— No to zaczynam - powiedział chłopak, patrząc jej prosto w oczy.

Ułamek sekundy później jego ciało zaczęło się zmieniać, lecz robiło to tak płynnie i naturalnie, że Taejin nawet nie zauważyła, kiedy jego postać całkowicie się przeobraziła. Obok łóżka stał teraz jaguar o złotym futrze w ciemne plamy. Mimo że był w ludzkich ubraniach, roztaczał aurę siły i drapieżności. Oczy młodej hybrydy zamigotały z podekscytowania.

— Niesamowite! Nie wiedziałam, że takie rzeczy są w ogóle możliwe!

Twarz Taejin nie mogła przestać uśmiechać się z zachwytu. Wielki kot wskoczył na łóżko i położył się na nogach dziewczyny. Ta wyciągnęła niepewnie rękę, ale już po chwili głaskała zwierzę po puchatych uszach, machając przy tym wesoło ogonem. Została absolutnie oczarowana zdolnościami Takary. Masywny łeb jaguara zbliżył się do twarzy dziewczyny, a ta spojrzała mu prosto w oczy. Zanim się zorientowała, chłopak powrócił do swojej ludzkiej postaci. Był bardzo blisko. Zbyt blisko. Taejin została wzięta z zaskoczenia. Męska twarz kilka centymetrów od jej własnej wywołała w niej reakcję obronną. Jej mózg przyswoił sobie, że kiedy ktoś zbliżał się do niej, oznaczało to, że znów zostanie skrzywdzona i wykorzystana. Przerażona hybryda odruchowo krzyknęła i mocno odepchnęła od siebie shiftera. Ten upadł na podłogę sam przestraszony i zdezorientowany. Taejin oddychała ciężko, trzymając się za ramiona. Parę łez spłynęło po jej policzkach. Gdy Takara wyszedł z szoku i zobaczył stan dziewczyny, w pierwszym odruchu chciał ją dotknąć i pocieszyć, ale szybko się opanował i odsunął. Stał w znacznej odległości od łóżka niepewny, co robić. Winił siebie, że zrobił taką głupotę. Chciał tylko zażartować, ale nie przewidział, jaką reakcję mogło to wywołać.

— Przepraszam, nie chciałem. Czasami działam, zanim pomyślę. Jestem kompletnym idiotą.

Taejin spojrzała na niego zza łez. Jej twarz wyrażała wiele emocji, ale ciężko było którąkolwiek z nich opisać słowami.

— Dlaczego ty mnie przepraszasz? Przecież tak naprawdę nie zrobiłeś nic złego. To ja zrzuciłam cię z łóżka - wykrztusiła z siebie Taejin.

Shifter zawahał się przy swojej odpowiedzi, ale postanowił być szczery.

— Ja... My... My wiemy, kim jesteś.

Twarz młodej dziewczyny była uosobieniem przerażenia. Takara bał się, że hybryda znowu wpadnie w panikę taką jak wczoraj. Czuł się bezsilny. Nie wiedział co zrobić, żeby ją uspokoić. Każde jego kolejne zdanie dawało odwrotny skutek od zamierzonego.

Z pomocą przyszła mu niczego nieświadoma Ania, która właśnie pojawiła się w pokoju.

— Hej, hej! Coś długo nie wracałeś Takara, więc przyszłam sprawdzić, jak się sprawy mają i przyniosłam ubrania... na... zmianę...

Widząc napiętą atmosferę w pokoju, lisica stanęła kompletnie skołowana.

— W-wszystko w porządku? — zapytała.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Takara patrzył się na podłogę zły na siebie, że doprowadził do tej sytuacji.

— Pójdę po Wiktora. Powinnaś z nim porozmawiać. — rzucił w stronę Taejin, po czym chwycił swoje buty i szybko wybiegł z pokoju.

Anna nawet nie miała czasu, żeby go zatrzymać. Rozzłościło ją to, że tak po prostu uciekł, nic nie tłumacząc. Chciała dowiedzieć, co się stało, ale na pewno nie będzie tego wyciągać od nieznajomej po przejściach. Odwróciła się w stronę Taejin z przepraszającym uśmiechem.

— Em... Nie wiem, jak cię zdenerwował, ale jestem pewna, że nie chciał tego. To miły chłopak. Chyba najmilszy jakiego spotkasz w tym domu — powiedziała ciepło. — Jestem Ania. Jak łatwo zauważyć, jestem hybrydą lisa.

Mówiąc, to zaśmiała się lekko i poruszyła sterczącymi uszami.

— Jestem też jedną z mieszkańców rezydencji. Przyniosłam ci ubrania na zmianę. Te, które teraz masz na sobie, są trochę za duże. Wczoraj, kiedy straciłaś przytomność, Wiktor i Adam przynieśli swoje ubrania i każdy z nich upierał się, że w jego będzie Ci wygodniej. Więc, żeby żaden się nie obraził, ubrałam cię w bluzkę Wiktora i spodnie Adama.

Taejin zdążyła się już uspokoić, a żartobliwy ton lisicy pomógł jej w tym. Dziękowała w duchu, że Anna nie próbowała dowiedzieć się, co zaszło między nią a Takarą, a do tego nieświadomie sprzedała jej ważną informację o tym, kim jest Wiktor. Skoro jego bluzkę miała na sobie, to on musiał być telepatą, jeśli ufać jej zmysłowi węchu. Sądząc po wypowiedziach mieszkańców, piastował w tym domu ważne stanowisko.

— Więc to ty się mną zajęłaś? Dziękuję. Jestem ogromnie wdzięczna — powiedziała cicho Taejin.

— Ah, nie nie. Ja jedynie pomagałam. Całą robotę odwalił Filip. Jest lekarzem, więc nie musisz się bać o swoje rany. Zaopiekujemy się tobą.

Siostrzany uśmiech Ani prawie doprowadził panterę do łez. Mimo wielkiej wdzięczności czuła się przytłoczona życzliwością, jaką ją obdarzono. Nie wiedziała, jak reagować. Bała się, że to wszystko zaraz okaże się kłamstwem, założą jej obrożę i odeślą do Albina. Takara i Ania zwracali się do niej, jakby została uznana już za jedną z nich, składali jej obietnice. Ale co powie Wiktor, który wydawał się tutaj głosem decydującym. Przerażenie stawało gulą w gardle Taejin. To wszystko wydawało się zbyt dobre, żeby było prawdziwe.

— Jesteś bardzo szczupła, więc moje ubrania pewnie by na tobie wisiały. Dlatego wzięłam parę rzeczy od Kornelii. Jesteście podobnej budowy. Ona też tu mieszka, ale jest zwykłym człowiekiem. Nie wiedziałam, w czym ci będzie wygodnie, więc przyniosłam parę spodni, bluzek, swetrów. Mam też spódniczkę, gdybyś chciała...

Ania zaczęła wypluwać z siebie potok słów odnośnie do przyniesionych ubrań i nie wyglądała, jakby oczekiwała odpowiedzi. Taejin nie wiedziała, czy słowotok wynikał ze zdenerwowania, czy z czystej natury dziewczyny, ale w danej chwili był on jej na rękę. Nie miała siły, by prowadzić rozmowę. Pozwoliła, by monolog ją zalał, co zadziałało na nią bardzo uspokajająco. 

...

Dziękuję bardzo wszystkim, którzy poświęcili mojej historii chwilę swojego czasu! Do obsady zostały dodane nowe postacie, więc nie zapomnijcie do niej zajrzeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro