Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Floy POV.

Obudziłam się z małym bólem głowy. No dobra, nie małym delikatnie rzecz ujmójąc głowa mi pękała. Mam kaca, czy co? Pomyślałam zagubiona patrząc się w biały sufit, po chwili wspomnienia wróciły. Achh... roboty i ten cały Jazz. Muszę go przprosić. Wstałam z łużka i sięgnęłam do kieszonki w moim pasie. Były tam bandarze, gazy i różne tabletki. Przezorny zawsze ubezpieczony. Zarzyłam coś na ból głowy i usiadłam na moim łużku. Nie pamiętam jak się tam znalazłam. Pewnie Optimus mnie zaniusł. To by wyjaśniało sprawę. Po kilkunastu minutach tabletka zaczęła działać. Nie czując już bólu wstałam i zauważyłam drzwi otwierane na kod. Teraz dziękowałam za swoje lekcje chakowania. Zauwarzyłam, że jedne przyciski są bardziej wysłużone niż inne. Nacisnęłam je i drzwi stanęły otworem. ~Ha!~ucieszyłam się. Porucznik Arek byłby ze mnie dumny... Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam ogroomnym korytarzem. Był tak wielki, że mogłyby tu mieszkać ogroomne roboty, a fakt. Już mieszkają.

Widziałam drzwi, jeszcze większe, niż te z których wyszłam. Pewnie prowadziły do głównego changaru. Pewnie zapytacie: Skąd ja to wiem?! To proste dla osoby, która pół swojego życia spędziła w wojsku. Tak, pół. W wieku ośmiu lat zostałam oddana do szkoły wojskowej z internatem. Moi rozdzice się mnie wyparli. Pewnie mi nie wieżycie, ale to prawda... Zła i gorzka, ale prawda. No trudno się mówi. Wchodzę.

Zblirzyłam się do drzwi, które samoczynnie się otworzyły. Miałam racje. Znajdował się tam główny changar. Tylko zamiast samolotów i tym podobnych było tam pełno robotów! Moje wejście zaskoczyło wszystkich. Skierowali na mnie swoje optyki, ale ja jak gdyby nigdy nic podeszłam do Jazza i powiedziałam.

-Proszę, wybacz mi. Nie chciałam cię ogłuszyć. To był odruch, a żadko mogę potrenować. Wybaczysz mi kiedyś?

-Spokojnie Floy. Nawet nie kiedyś, tylko teraz.-Na jego słowa automatycznie się rozpromieniłam.

Ten wyciągną rękę, na której niepewnie stanęłam. Posadził mnie na ramie i zapytał.

-Co byś powiedziała na małą przejażdżkę seniorita? Wytłumaczę ci wszystko...

-Możemy Optimusie?-mech wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na boty które na mnie patrzyły. Jedne z zaciekawieniem inne z pogardą? Ciekawe o co im chodzi. W końcu Prime się odezwał.

-Dobrze, ale wrócie szybko.

Jazz przetransformował się w swojgo alt-moda (zdążyłam się tego dowiedzieć), wsiadłam do niego i pojechaliśmy. Dowiedziałam się w między czasie, że podczas mojego snu przenieśli się do bazy głównej.

*Kto zna chistorię Cybertronu itp. omija, bo nudne*

Po chwili Jazz zaczął opowiadać:

-Jak wiesz, to pochodzimy z Cybertronu. Dawno, dawno temu żyło sobie dwóch braci. Jeden uosobieniem dobra-Primus, oraz drugi uosobieniem zła-Unicorn. Cały czas walczyli, ale szala naprzemian zdobywając przewagę w niekończącej się bitwie, do czasu. Primus stworzył pierwszych siedmiu primów. Z czasem doszło jeszcze sześciu, ale nie w tym rzecz. Oni pomogli mu przezwyciężyć Unicorna i wygrać bitwę. Teraz Unicron dryfuje sobie gdzieś tam knując zemstę. Po tym czynie Primus stworzył planetę o nazwie Cybertron, a sam zamieszkał w niej jako jądro. To on był jej siłą życiową. No właśnie. Był. Po pewnym czasie primowie odeszli i na ich miejsce zostali wybrani kolejni.

-Jaki to ma związek z waszą obecnością na Ziemi?

-Właśnie do tego zmierzam. Na dość spokojnym Cybertronie pewnego dnia został stwożony bot o imieniu Megatronus. Dostał imię po jednym z primeów. Postanowił, że z postanie najsłynniejszym gladiatorem Cybertronu. Razem z jego najlepszym przyjacielem, Orionem Paxiem, młodym archwistą w diakońskich archiwach(masło maślane, wiem), którego traktował jak młodszego brata zdobył sławę i wiele fanek. Niedługo po tym jak osiągną szczyt popularności zszedł na drogę polityczną. Stanął przed dwunastoma primami (jeden połączył się z wszechiskrą, czyli umarł) i zarządał aby uczyniono go jednym z nich. Przedstawił także swoją wizję przyszłości. Wtedy ukazało się jego prawdziwe oblicze. Chciał wprowadzić dyktaturę i całkowicie stłamsić prawa i obowiązki. Primowie widząc to odmówili Megatronusowi. Już mieli odchodzić, gdy Orion Pax poprosił o głos. Wygłosił przemowę, która poruszyła iskry Primów, postanowili dać mu szansę. Młody archwista stanął przed samym primusem w jądrze planety, ten widząc czyste i szlachetne serce młodzika nadał mu tytuł i obdarował bardzo cenną rzeczą. Matrycą Dowodzenia. Gdy Megatronus usłyszał o tym wszystkim zazdrość, złość i rządza władzy przyćmiły inne uczucia. Zebrał sprzymieżeńców i odwrócił się od cybertronu wszczynając rebelię, oraz zakładając frakcję deceptikonów. Swoje imię zmienił i nazywał się...-tu mu przerwałam, to było trochę niegrzeczne, ale ja to wszystko wiem. To dziwne, ale jest o nich film. Ciekawe czy wiedzą. Nie rozpoznałam Optimusa, ale gdy mi ich wszystkich przedstawił wspomnienia sprzed ponad ośmiu lat wróciły...

-Megatron. Tak, tak wiem. Zniszczył waszą planetę i zaczął się wyścig o energon. Wyczuliście tu jego sygnał, a jesteście na ziemi, bo wasz statek się rozpierniczył. Racja?

-Tak?-powiedział zdumiony i zdziwiony Jazz.-Skąd ty to wiesz?

*Koniec nudów*

-Wiesz, że jest o was pięć filmów, i ponad trzy kreskówki?

-Coo?!?!-zapytał zdziwiony.

-Dziwne... naprawdę nie wiedziałeś?

-Nie... Mniejsza o to. Musimy już wracać, bo inaczej Rachet walnie mnie kuczem francuzkim i nawet nie pytaj o co chodzi...

-Dobrze wracajmy-powiedziałam spokojnie.

Pojevhaliśmy w stronę bazy...

***

Hej! Rozdział dziś trochę nudny, ale obiecuję, że za niedługo akcja będzie się rozkręcać. Na główny plan wkroczy Dino i Sides, a to oznacza kłopoty...

Na dziś tyle... PA!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro