Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rachet POV.

Wziąłem istotkę z rąk Optimusa i zaniosłem do laboratorium. Przeskanowałem ją myśląc, jak ta mała uratowała Prime? O co w tym wszystkim chodzi?! Wszystkie paramet... To znaczy się funkcje życiowe były w normie. Po prostu jakby się nagle zmęczyła... Nie stopniowo, jak to formy organiczne mają w zwyczaju, tylko natychmiastowo. W jednym momencie. Położyłem ją na łużku polowym i usiadłem na krześle. Tylko od niej zależy kiedy się obudzi. Nam pozostaje tylko czekać...

Jazz POV.

-Bumblebee, Sideswaip/nwm jak się pisze/ chodźcie do mnie szybko!-zawołałem.

Po chwili mechy weszły do pokoju Jazza

-Mam dla was informacje... Pojawił się człowiek i...

-Brawo geniuszu, na tej planecie jest ich osiem miliardów!-powiedział kpiąco Sides.

-Dajcie mi skończyć! Ta dziewczyna ocaliła Optimusa od Magsa!

-To niemożliwe!-wrzasnął Bee

-Co jest nie możliwe?-do pokoju wszedł Sunny. Bliźniacy Terroru spojrzeli na siebie.

-A nic ważnego...-powiedziałem zestresowany...

-Gdyby nie było ważne to Bee nie darł by ryja na pół bazy.

-No dobrze. Jakiś węglowiec ocalił Primowi tyłek!

-Coo!!!-wrzasnął Sunny-To niemożliwe!! Bliźniak terroru uśmiechnął się kpiąco- już wiem. Wy mnie wkręcacie!

-Zamknij się Sunny!-Krzyknąłem jeszcze głośniej- widziałem na własne oczy!! A teraz sio i nikomu o tym o tym ani słowa bo mi się oberwie od Obtimusa.

-Noo dobrze..-odpowiedziała reszta botów krzyżując palce za plecami.

-Dzięki, a teraz won mi z tąd!

Mechy wyszły i rozeszły się do swoich pokoi No może nie wszyscy...

Sideswaip POV.

Nie wieżyłem w słowa Jazza i poszedłem do laboratorium upewnić się, że jest tam jakiś człowiek. Nie myliłem się. Na łóżku polowym leżała jakaś kobieta, była ładna. Ubrana w mundur wyglądała jak śpiąca. Co więcej nie znalazłem na niej żadnej krwi... No dobra wierzę ci Jazz.

Po drodze do swojego pokoju spotkałem IronHidea i przekazałem mu wieść. Ten mi nie uwierzył i poszedł sprawdzić. Gdy już się napatrzył postanowiliśmy wracać, lecz natknęliśmy się na Bulkcheda. Sytuacja się powtórzyła. To samo było z WeelJackiem, Arcee, Smogescreenem, Hot Rodem i Skidsem. Przy ostatniej wizycie, gdy pochylaliśmy się w ósemkę pochylaliśmy się nad łużkiem dziewczyny ona ogworzyła oczy i pisnęła przestraszona. 

Floy POV.

Wreszcie odzyskałam świadomość. Ostatnie co pamiętam, to tego niebieskoczerwonego robota. Otworzyłam oczy. W pierwszej chwili oślepiło mnie światło, ale gdy się przyzwyczaiłam zobaczyłam, że nad moim łóżkiem pochyla się z osiem ogromnych robotów! Pisnęłam przestraszona. Zrobiłam to tak głośno, że pewnie pół budynku to słyszało. Natychmiast poderwałam się, chwyciłam w dłoń miecz i przemknęłam pomiędzy nogami jakiegoś bota. Byłam lekko otumaniona, więc nie zdążyłam zwiać, bo jeden z nich mnie złapał. Zauwarzyłam na jego piersi znak identyczny do tego co widziałam na moim niebieskookim olbrzymie. Wysłałam impuls elektryczny przez który poleży sobie z dwie godzinki. Mech mnie wypóścił, a sam runął na glebę. Odwróciłam się do reszty i stanęłam w pozycji obronnej. Czekałam na ich ruch. Moją stuprocentową koncentrację przerwało wejście mojego czerwono niebieskiego bota.

Automatycznie schowałam się za jego nogą, a ten zdziwionym wzrokiem przejeżdżał po pomieszczeniu. Jego wzrok stanoł na leżącym na podłodze bocie.

-Co tu się stało?-zapytał

Bumblebee POV.

-To przez nią.-pokazałem na dziewczynę i wróciłem do gapienia się na omdlałego Jazza.

O co tu chodzi?!

***

Hejo! Dziś szaleje! Macie drugi rozdział! Troszkę krótszy, ale to nic. Mam nadzieję, że się podoba.

Do następnego! Pa!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro