Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Floy POV.

Co robić, co robić, co robić??? Mam się ujawnić, czy nie?

Nie rób tego Floy, musisz poczekać na dobry moment. Powiem ci kiedy...

Ta, bo akurat ciebie posłucham. 

Proszę Speedspark, moja córko.

Echh, ostatni raz. W sumie dobrze jest mieć asa w rękawie... Echh trzeba się tymi maluchami zająć...

-Megatronik! Breddi! Malinka! Shocki! Sondi! Cadei! Poczekajcie tu na ciocię Floy, musi zająć się złym panem! 

Podeszłam do Starscreema. Próbowałam go pociągnąć za nogę, ale był za ciężki. Cholera, Starscreem ile ty ważysz?! Musisz przejść na dietę. Chociaż i tak nie będzie czego z ciebie zbierać, gdy Megi z tobą skończy... Dobra, skoro Starscreem nie chce przyjść do celi, to niech cela przyjdzie do Starscreema! Skupiłam się i metal z podłogi mostka uformowałam w łańcuchy i celę. To powinno wystarczyć.

-Chodźcie dzieciaczki, pójdziemy do pokoiku. Skkerowałam się do wyjścia z sali, lecz nikt za mną nie podążał. Wtedy waczęły się schody. -Dzieci!

-Aaale mi się nie chce...-zaczął miniBreddi.

-Jjeesstemm glodny-dodał miniMegi

-Ja tes...-poparł lorda miniMalinka

-Pójdziemy po energonik, choćcie moje conki-Po wzmiance o jedzeniu cała szóstka podążyła za mną. Jak ja się cieszę, że wiem mniejwięcwj co gdzie jest na nemezis. Zostawiłam dzieci w pokoju lordziątka, mam nadzieję, że nic nie zniszczę, inaczej gdy Megi znów będzie duży to mnie zabije. Weszłam do składziku. Cholera. Ale to wszystko ogromne. Nie dam rady tego przenieść. Dobra, zamienię się w Speedspark i przeniosę kostki pod drzwi. Potem włącze chloroformę i chłopcy mnie nie zauważą. Myślę, że Primus zrozumie. Zrobiłam jak pomyślałam. Jako femme wzięłam trzy kostki, powinny wystarczyć. Zaniosłam je pod drzwi i wtedy znów stałam się chloroformą. Otworzyłam drzwi do pokoju i zastałam śmieszny widok. Weszłam dokładnie w momencie gdy MiniMegi krzyknął.

-Jesem Optims Prime i wsyfam wsystkie atopfobty! 

-A ja zosane lordzim Megatronim!-krzyknął miniCade

-A potem zrobimy sojus i pocomamy Unicrona!-wrzasnął miniMegi

Dziękuję, za swoją niezgrabność! Przez przypadek włączyłam nagrywanie i mam to wszystko na filmie! Będę miała czym szantażować Megsa!

-Chłopaki Energon!

Natychmiast po moich słowach wybiegli na korytarz i wręcz rzucili się na kostki. Gdy były one puste, a miniCony(xd) syte postanowiłam z nimi w coś zagrać. 

-Chcecie w coś zagrać?

-W chopwanego! W chopwanego!

Ciekawe skąd znają tą grę!

-Dobrze, kto liczy?

-Ty!-krzyknęli równicześnie, a ja tylko pokręciłam głową. Stanęłam przodem do ściany. Cuż. Czyję, że będę tego żałować.

-Jeden, dwa, trzy...

Słyszałam ich tuptanie, ogólnie wyglądali bardzo słodko. Oprócz tego filmu z Megatronusiem w roli głównej muszę popstrykać kilka fotek. 

Kroki ucichły, a ja stwierdziłam, że ta gra, to był jakichś koszmarny pomysł. Przecież ja ledwo orętuje się na Nemezis, a co dopiero znać zakamarki?! Jak ja ich znajdę??? Skończyłam liczyć.

-99...100! Gotowi, czy nie... SZUKAM!!

Wybiegłam z pomieszczenia. Najpierw pognałam w znane sobie miejsca. Ok. Cel sładzik z energonem. Weszłam do pomieszczenia i zastałam miniBreddiego wyżerającego energon!

-Mam cię Breddi!

Ten mnie zauważył, natychmiast przestał jeść. Podszedł do mnie ze spuszczoną głową. 

-Nie martw się. Po prostu nie miałeś szczęścia. A teraz chodźmy szukać innych!

-Dobzie-odpowiedział mały z już lekkim uśmiechem. Pstryknęłam mu fotkę.

Ten przestraszył się błysku i przylgnął do mojej talii. (Małe transformery mają ok. 145wzrostu)

-Hej, nie bój się! Idziemy szukać reszty!

Ten tylko potaknął i wyszliśmy z pomieszczenia. Dobra. Cel Mostek

Pomijając rzecz, że troszkę się zgubiliśmy dotarliśmy bezproblemowo. Na mostku za tronem ukrywał się Sondi! Wzięliśmy go ze sobą i mijając zdziwione wechikony szukaliśmy dalej. Postanowiliśmy iść sprawdzić jeszcze w pokoju medycznym. Tam pod blatem chował się Shoki i Cadei. Uznałam, że niewygodnie będzie chodzić po statku z czterema maluchami, więc znowu poszłam do pokoju Megiego. Puściłam im na datpadzie My little pony, a oni patrzyli w ekran jak zaczarowani. Po chwili wpadłam na jeszcze jeden pomysł. 

-STEVE!!!-wołałam, nie przepraszam, ja DARŁAM się na całego.

Po chwili przyszedł wechikon którego szukałam.

-Pomożesz mi?-spytałam.

-Jasne. Wiszę ci przysługę, za naprwienie mojej ręki! W czym mogę ci pomóc?

Pociągnęłam mecha do pokoju Megsa. Maluchy dalej oglądały. Pstryknęłam im trzy fotki, oni byli tacy słodcyyyy... Steve natomiast patrzył na mnie pytająco.

-Zostań tu z nimi. Pilnuj aby się nie pozabijali. Starscream zamienił ich w dzieci. To ja szukam reszty, zajmiesz się nimi?

-Dobrze Floy. Idź już.

-To pa!-odbiegłam. Ciekawe, gdzie może się chować Knockout. Chodziłam po korytażach, ale nie mogłam znaleźć ani Knockiego, ani Megusia. Uchh. Biegałam w tę i z powrotem. Nagle naszła mnie myśl... Lądowisko i jama insectikonów! W tych dwóch miejscach mnie nie było! Pognałam na lądowisko. Weszłam na górny pokład i z niego dostałam się do mojego celu podróży... Uchh Nigdy Wiecej Chowanego Na Nemezis! Mam dość! Przeszukałam pomieszczenie dokładnie, co wiązało się z przewaleniem wszystkich stert rzeczy. Ludziee, gdzie ten wasz magazynn... Właśnie, magazyn! Nie byłam tam! Lotnisko okazało się kompletną klapą. Jakoś do insectikonów mi się nie śpieszyło, to wybrałam się do magazynu. Kurna. Jeszcze więcej rzeczy. No proszę was! Nie róbcie ze statku graciarni!! Będę musiała koniecznie porozmawiać o tym  z Megim. Chciałam przewalić wszystkie regały, lecz nie mogłam, bo i tak na podłodze różnorakie rzeczy przewalały się z prawa na lewo, a przepełnione regały ledwo wytrzymywały ciężar rzeczy. Bałam się, że jeśli wyjmę chociaż igłę, to wszystko się zawali. 

Tak więc uważając, gdzie staję doszłam na sam koniec pomieszczenia i wiecie co zastałam??? Knockouta polerującego się!!! Achaaa, czyli Knocki ma tak od zawsze. Po prostu: Lakier ponad wszystko... echh. 

Zgarnęłam małego rozrabiakę i zabrałam go do kwatery lordusia. Stał tam Steve też wciągnięty w losy kucyków, które walczyły z chaosem. MiniKnocki usiadł koło miniBreddiego i zaczął oglądać. Dobra. Muszę iść szukać Megiego. Wszędzie już byłam, no prawie... Insectikony, nadchodzę... 

Otworzyłam drzwi do ich kwatery i popełniłam zasadniczy błąd. Zapaliłam światło. Robale natychmiast się zbudziły, aby zobaczyć kto to zrobił. Myślałam, że już po mnie, gdy do pomieszczenia wszedł Starscreem. Cóż. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale bardzo cieszę się na twój widok Starscreem! Nie obchodzi mnie jak się uwolniłeś! Dobrze, że masz takiego pecha, albo ja takie szczęście. Zjawiłeś się w cudnym miejscu o jeszcze lepszym czasie. Brawo! Insectikony mnie nie zauważyły i pomyślały, że to Starscreem jest winowajcą. Rzuciły się na niego. Cóż. Nie jest mi go żal. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale MiniMegusia nie było. Wybiegłam z tamtąd zostawiając Starscreema. To tchuż. Pewnie i tak się wykaraska, ale nie żal mi go. Za Bee. Właśnie, autoboty są na misji. Muszę podpytać o to Megusia jak dorośnie, jeśli go znajdę. Oby mi się udało...

Wracałam zrezygnowana do pokoju Megusia, przetrząsnęłam całe Nemezis, lecz ani śladu lordziątka. Lecz teraz do moich uszu dobiegł cichy płacz. Podążyłam w tamtym kierunku i wiecie co zobaczyłam?! Puste kostki po energonie, z jedną małą różnicą. Jedna była odwrócona dołem do góry. Podniosłam właśnie tą, a moim oczom ukazał się chlipiący cicho Megi. Na mój widok momentalnie się rozpromienił i przytulił.

-Ciocia Floy! Ja, ja siem balemm... myslałem, ze mnie zostawilas...-powiedział smutno

-Nigdy Megusiu. Nigdy.-przycisnęłam go jeszcze mocniej do mojej klatki piersiowej. Mały wsłuchał się w bicie mojego serca. Gdy się uspokoił zaprowadziłam go do reszty. Dobra. Dzieciaki znalezione. Teraz pora na Steva.

-Steve!-krzyknęłam

-Tak Floy?

-Na mostku leży taka broń, przynieś ją tutaj.

-Dobrze.-odparł i wyszedł zostawiając mnie ze słodziakami. Zauważyłam, że zaczynają im się kleić oczka. Pomogłam im wejść na dość wysokie łużko lorda i zaczęli hibernować. Tymczasem Steve przyniósł broń. Podziękowałam mu i go odprawiłam. Sama podeszłam do niej. Skomplikowane wzory i przewody nic mi nie mówiły. Po blisko godzinie oględzin rzekłam:

-A chrzanić to!-i kopnęłam w obudowę. Okazało się, że w kopnięcie władowałam dobrą ilość energi pobieranej ze złości, wywołałam zwarcie i zapadanie się do siebie metalu. Po przeszło pięciu minutach na podłodze leżała zmniejszona wersja pisotoletu. Wzięłam go i wycelowałam w dzieciaczki. Pstryknęłam śpiącym ostatnią fotkę i nacisnęłam spust... A byli tacy słodcy... Pomyślałam... no trudno. Cony otoczyła biała poświata i po chwili stało przedemną już sześć pełnowymiarowych conów. Patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu odezwał się Megi.

-Co się tu do cholery jasnej stało?!

***

Hejo! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Prawie jednogłośnie wybraliście opcje numer trzy, więc macie. Uznałam, że nie chce mi się czekać do jutra, więc wstawiam dziś. Proszę wybacznie orty, część nie sprawdzona. Ten rozdział ma 1340 słów. Jestem z siebie dumna, alee... NIGDY WIĘCEJ! Xd no to ja się żegnam... to PA!

Magda:D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro