Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{Oferta}

🔥🏜️🔥
Ponownie shot przerzucony z Oleandra.

Spojlery: brak

Au: oleandryczne

Postacie: oc

Ship: brak

Słowa: 456
🔥🏜️🔥

Oleander patrzył nieufnie na smoczycę. Był głodny, bardzo głodny. Nie jadł od prawie tygodnia i miał pewność, że długo tak jeszcze nie wytrzyma.

Jednak życie na ulicy nauczyło go ostrożności, a był przekonany, że Piaskoskrzydła nie jest bezinteresowna. Spotykał już dobroczyńców, którzy za darmo dokarmiali uliczne smoczęta, co z jakiegoś powodu bardzo ich satysfakcjonowało i choć naprawdę ich lubił, to ona była inna. Z jej oczu patrzyła zahartowana bystrość, a nie urocza naiwność i wiara w sprawiedliwą wizję świata. Wyglądała na spokojną, siedziała na przeciw niego rozluźniona, patrząc nieruchomymi, czarnymi ślepiami. Jej pierś prawie niewidocznie unosiła się przy każdym cichym oddechu, a końcówka ogona drgała lekko, przypominając mu trochę świerszcza. Zdawało się jednak, że w ułamku sekundy potrafiłaby zerwać się i rzucić na przeciwnika, zdzierając zasłonę odprężenia ze swojego prawdziwego oblicza. Chudy pysk i kremowobiałe łuski skrywały pod sobą duszę bestii.

Mimo to pieczone mięso pachniało tak mocno, że nie mógł się jej oprzeć. To było aż bolesne. Żołądek skręcał mu się w środku, a osłabione mięśnie drżały, nie mogąc znieść takiej tortury. Zrobił krok do przodu, nie odwracając rozpaczliwego spojrzenia od smoczycy. Ta lekko skinęła głową, ponawiając tym samym ofertę, a wtedy Oleander skoczył do przodu. W mgnieniu oka chwycił w pysk kawał mięsa i czując już na języku pyszny smak pieczeni, odciągnął zdobycz w kąt pomieszczenia. Wbił w nią zęby i wyszarpując łapczywie spore kęsy, zaczął jeść. Jednocześnie wciąż nie spuszczał wzroku z Piaskoskrzydłej. Ogon zwinął przy lewym boku, w gotowości do obrony, gdyby ta nagle zmieniła zdanie. Ona jednak nie ruszyła się z miejsca, jedynie przechyliła głowę, obserwując wynędzniałe smoczę.

— Mogę ci dać więcej, jeśli chcesz — jej głos go zaskoczył. Z trudem oderwał się od posiłku i zamarł, zaniepokojony. To było to, czego się obawiał. Ile będzie go to kosztować? Czy będzie musiał dla niej kraść? Może to nie najgorszy układ, sam ledwie sobie radził od śmierci siostry, a ostatnio przepędzono go jeszcze z okolicy, w której wcześniej żył. Jednak nie potrafił dobrze kraść w pojedynkę. Może dostałby wspólnika, gdyby poprosił?

Smoczyca przyglądała się jego reakcji, zadowolona. Powoli wstała i podeszła bliżej. Oleander odruchowo zacisnął drobne szpony na jedzeniu.

— Zaprzyjaźnimy się. Wyszkolę cię. I nie tylko ciebie.

Zatrzymała się ogon od niego i czekała na odpowiedź. Smoczę żarliwie pokiwało głową, zerkając rozpaczliwie na niedojedzone mięso. Nagle zapłata przestała go obchodzić. Chciał tylko jeść.

Piaskoskrzydła podniosła głowę w triumfie i uśmiechnęła się, a w tym uśmiechu miała coś okrutnego, coś, przez co Oleandra mimowolnie przeszedł dreszcz niepokoju. Skulił się nieco, choć nie chciał okazywać słabości.

Smoczyca cofnęła się i na powrót usiadła przy wejściu, obserwując go.

— Jedz. Potem zaprowadzę cię do reszty, musisz poznać innych.

Mały smok już jej nie słuchał. Zatracił się znów w pysznym jedzeniu, nie myśląc nawet o tym, kim mogą być ci „inni“.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro