8. Rozdział, w którym dwa serca stają się jednością.
Kolejny rozdział, tak wiem jestem niesamowita XD. Następny będzie, jak zwykle za tydzień w niedzielę.
****
8.
Tak naprawdę oboje nie potrafiliśmy zrozumieć, jakim sposobem nasza relacja zamieniła się w coś na kształt... no właśnie czego? Nie była to ani miłość, ani próba rozładowania emocji, więc czym była właściwie ta chwila? Jak miałam ją nazwać? Jak zdefiniować?
I właśnie, wtedy, kiedy próbowałam rozwikłać tę zagadkę, Gabriel przykrył nas kocem, leżącym na mym łóżku. Poczułam, jak otulił mnie miękki materiał, lecz nawet to nie pozwoliło uciszyć wszystkich wyrzutów sumienia, które nagle zbudowałam wokół siebie. Zamknęłam oczy, a po chwili męska dłoń odruchowo zaczęła gładzić mój policzek, a ja znów zadrżałam. Boże, czy on musiał wszystko utrudniać?
Jednak mimo tej myśli złapałam jego palce i otwierając powieki, wtuliłam się w nie.
- Co myśmy zrobili? - Szepnęłam w jego stronę, lecz nie patrząc na niego.
Nie odpowiedział, tylko uśmiechając się smutno, pocałował mnie kolejny raz tego dnia.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że tak naprawdę tego chciałam, że za wszelką cenę pragnęłam mu pomóc, że wspomnienie każdego jego uśmiechu rozświetlało moje dni. Że tylko dzięki niemu jeszcze nie zrezygnowałam z tej pracy, chociaż powinnam i, że w ciągu jednej sekundy potrafiłam ukoić wszystkie lęki, z którymi przyszło mu żyć. A co najważniejsze, że sama świadomość tej bliskości sprawiała mi niewyobrażalny ból.
Nadal czułam ciepło obok siebie, bo mimo późnej pory on nadal pozostał przy mnie. Jedyne słowo, jakie uformowało się w mej głowie, widząc jego potargane włosy i jasne oczy, to - zaskakujący. Taki był w tamtym momencie. Czuły, kochający; tak odmienny od tego, jakim widział go cały Paryż. Dlatego okazało się, że ta miłość paradoksalnie oznaczała coś innego, coś, co było warte zapamiętania.
Oddałam delikatnie pocałunek, a ręce Gabriela wplotły się w moje włosy, masując je w odpowiedzi.
- Wydaję mi się, że musimy już wracać. - Powiedział cicho, odsuwając swe usta od moich, aby były to jego pierwsze słowa, które do mnie wypowiedział od pamiętnego pytania zadanego kilka minut wcześniej.
- Tak - oznajmiłam, chociaż nie chciałam jeszcze opuszczać męskich ramion, bo tylko w nich czułam szczęście oraz bezpieczeństwo. Jednak na, co liczyłam po tym zbliżeniu? Że Gabriel nagle zapomni o Emilie?
W naszym układzie nie mogło być miłości. I nigdy być nie powinno.
Dlatego, gdy mężczyzna ostatni raz spojrzał mi w oczy, nagle usłyszeliśmy donośne nawoływanie, dochodzące z wnętrza posiadłości. Oboje przestraszeni odsunęliśmy się od siebie, bo wiedzieliśmy, co oznaczał ten krzyk. To Adrien wrócił ze szkoły i pragnął nas odnaleźć. Miałam nadzieję, że młody Agreste po bezskutecznym szukaniu, zrezygnuje z tego zajęcia.
- Zamknęłaś drzwi? - Zapytał Gabriel, wstając z łóżka. Skinęłam głową na znak potwierdzenia, co wywołało na jego twarzy wyraz ulgi. Nie musieliśmy bać się tego, że Adrien mógł niespodziewanie wejść do mojego pokoju. Bo, jak mógłby się zachować, widząc swojego ojca oraz jego asystentkę nagich w łóżku?
- Chodź, Nathalie. - Poczułam dotyk dłoni na ramieniu bym wreszcie podniosła obolałe ciało. - Naprawdę musimy już iść.
Ubieraliśmy się w ciszy, nie wypowiadając do siebie już żadnego słowa, onieśmieleni tym, co zaszło między nami, a po kilku minutach, gdy mieliśmy na sobie wszystkie części garderoby, na naszych twarzach znów zawitał wyuczony profesjonalizm.
****
Gdy byliśmy już gotowi, aby opuścić moją sypialnię, Gabriel otworzył drzwi, lecz zanim zdążyłam zrobić krok w stronę wyjścia, delikatnie wygładził moje ubranie, po czym oboje podążyliśmy we własnych kierunkach, nie odwracając się za siebie. Nie dlatego, że byliśmy zbyt speszeni tym co zaszło, ale tym, że nie chcieliśmy, aby kolejna fala słabości znów nas zniszczyła.
Moje stopy zaprowadziły mnie do gabinetu projektanta, gdzie chciałam skończyć dalsze porządki na półkach, jednak, gdy próbowałam się skupić przed oczami pojawiała mi się jego twarz, a ja czułam dreszcze, myśląc o męskim dotyku na swym ciele. To nie było właściwe; mając na uwadze uczucia innych domowników. Czułam, że tym sposobem okłamywałam samą siebie, a mimo to nadal trwałam w tym kłamstwie, szydząc z głupoty oraz sentymentalizmu, który mnie pochłonął. Usprawiedliwiając to zajście, nie sądziłam, że tak naprawdę w głębi swych najskrytszych pragnień będę tego potrzebować. Dlatego, kiedy układałam książki, miałam mętlik w głowie, nie wiedząc, co musiałam zrobić, aby zagłuszyć wyrzuty sumienia.
- Nathalie! Szukałem cię! - Usłyszałam chłopięcy głos, który rozbrzmiewał mi w uszach. To Adrien postanowił przerwać moje uporczywe myśli, śledzące każdy ruch jego ojca. - Chciałem ci raz jeszcze podziękować za radę w sprawie Kagami.
- Nie ma za co, Adrienie. Przecież po to tu jestem, aby pomagać twojej rodzinie, prawda? - Uśmiechnęłam się do niego na moment zapominając o problemie z Gabrielem.
Młody Agreste podszedł kilka kroków bliżej, aby po krótkiej chwili po prostu przytulić moje ciało. Naprawdę wzruszył mnie ten gest; szczery oraz prawdziwy, który emanował wyłącznie prawdziwym uczuciem, ponieważ wraz z biegiem wielu lat ten chłopiec stał się nie tylko synem pracodawcy, ale przede wszystkim osobą, za którą oddałabym swoje życie.
- Jesteś kimś więcej niż tylko asystentką mojego taty, bo dzięki tobie czuję, że mama wciąż jest ze mną. - Szepnął, tuląc się do mojego ramienia.
Co miałam mu odpowiedzieć, gdy tak wiele tajemnic wciąż nie dotarło do jego umysłu? Okłamywałam go za każdym razem, a on nieświadomie obdarzył mnie tym samym uczuciem, co Emilie; nadal zaprzątająca jego serce. Zostałam uwikłana w wir tajemnic, którym kreatorem był sam Gabriel, a ja mimo tego, że mogłam odejść nigdy tego nie zrobiłam. Wbrew pozorom nawet tego nie chciałam.
Nigdy tego nie chciałam.
- Cieszę się, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem - odpowiedziałam mu, gdy odsunął się od mej sylwetki. Znów spróbowałam się uśmiechnąć, aby nie dostrzegł mojego smutku, lecz tylko dotknęłam go delikatnie w ramię i kiwnęłam głową.
Żadne kolejne słowo nie mogło wyjść z ust, kiedy Adrien jaśniał wszystkimi uczuciami, z którymi walczyłam, wierząc, że któregoś dnia będę potrafiła spłacić ten dług szczęścia. Bo przecież, jak miałam wyjaśnić mu to, że kocham jego ojca i, że ostatnią godzinę spędziliśmy w mojej sypialni? Jak miałam mu wyjaśnić również to, że Gabriel zdradził swoją żonę z własną asystentką, mając świadomość, że Emilie wciąż czekała na ratunek?
****
- Niestety znów będę potrzebował pomocy Mayury. - Nie zdziwiłam się na dźwięk słów mężczyzny, siedzącego przede mną na kanapie w salonie.
Jasny księżyc oświetlał nasze twarze, a płomień w kominku ogrzewał pomieszczenie, dając przyjemne uczucie spokoju. Moją bladą twarz zdobił wyuczony uśmiech, gdy Gabriel spojrzał się w moją stronę, a ja przeglądałam księgę, którą wcześniej mi podał.
- Oczywiście. - Rzekłam, nie racząc go spojrzeniem, zatrzymując swój wzrok na pradawnych, tajemniczych kartach i myśląc nad planem przejęcia absolutnej władzy nad dwoma miraculami.
Przecież od początku taki był nasz cel, prawda?
Kilka minut póżniej poczułam ciepło męskiego ciała, kiedy projektant usiadł obok, naruszając moją przestrzeń osobistą, a ja wiedziałam, że chciał mi coś powiedzieć, bo nieusatysfakcjonowała go odpowiedź, która wydostała się z mych ust.
- Chcę wiedzieć, dlaczego się ode mnie dystansujesz? Od tygodnia nie widziałem twojego prawdziwego i szczerego uśmiechu. - Zapytał, przerywając ciszę.
To pytanie wydawało mi się takie oczywiste, a zarazem skomplikowane. Przecież wiedział, co się takiego stało i skąd moje wahanie. Jak miałam ponownie rzucać się w jego ramiona, gdy przed oczami widziałam zawiedzioną twarz Emilie? Jak miałam utrzymać swoje emocje w sobie, widząc, że on tak bardzo potrzebował wsparcia oraz pocieszenia?
- Nie dystansuję się, po prostu nie wiem, co mam o tym mysleć, Gabrielu. - Utkwiłam swe błękitne oczy w jego sylwetce, a, wtedy ujrzałam zrozumienie, bo prawdopodobnie on też zmagał się z podobnymi rozterkami. - Sama nie wiem...
- Potrzebowałaś osoby, która się tobą zaopiekuje. - zaczął - Potrzebowałaś też bliskości i wsparcia...
- Ja? To raczej ty tego potrzebowałeś. Moje uczucia się nie liczą. - odpowiedziałam na jego słowa.
- Liczą się. Zawsze się liczyły. - dotknął mojego ramienia. - Zawsze przy mnie byłaś i, zawsze mnie wspierałaś w moich najgorszych planach. Słuchałaś, gdy mówiłem ci o marzeniach, a nawet pocieszałaś, kiedy je utraciłem. Stałaś się moją... przyjaciółką.
Ukryłam twarz w dłoniach, słysząc te wyznanie.
Gabriel mimo wszystko dalej nie zdawał sobie sprawy, że takim postępowaniem ranił moje serce jeszcze bardziej niż wcześniej, bo gdyby mnie zostawił w spokoju albo nie zaprzatał sobie mną głowy, nasze życie byłoby o wiele prostsze.
Dawał mi nadzieję w świecie, gdzie nie potrafiłam żyć.
- Nie mogę być nawet przyjaciółką. Jestem twoją asystentką.
- Tak, masz rację. - oznajmił, zabierając rękę z mojego ciała.
Czułość z jego strony wywiązana w trakcie ostatniego zbliżenia nie musiała oznaczać niczego nowego w naszej relacji. Bylismy tylko partnerami w zbrodni, nie czuliśmy nic, co mogłoby mówić inaczej. Jednak jakaś część mojejgo serca miała nadzieję na zgoła coś przeciwnego...
Przymknęłam oczy, próbując dobrać odpowiednie słowa.
- Dobrze, że się rozumiemy, Gabrielu. Nie chciałam, aby między nami doszło do jakiś niejasności czy nieporozumień.
- Nathalie... - zaczął, lecz nim usłyszałam co takiego pragnął mi powiedzieć po prostu wstałam z kanapy, odłożyłam księgę i szybko opuściłam pomieszczenie. Ponownie, starając się, aby nie uraczyć mężczyzny ani jednym spojrzeniem, bo, gdybym to zrobiła, poczułabym chęć zanurzenia się w jego ramionach.
- Dobranoc. - I tyle, jeśli chodzi o naszą relację, gdyż nadal nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytania.
W sumie nawet nie dowiedziałam się, jak miałam mu pomóc.
****
Po szybkim wyjściu z salonu udałam się do mojego, własnego pokoju, gdzie w spokoju mogłam pomyśleć nad wszystkimi słowami, które tej nocy wypowiedział Gabriel. Jak on mógł w ogóle insynuować, że nasza współpraca wykraczała po za służbowe obowiązki?
I chociaż starałam się z całych sił, aby uczucie, którym go darzyłam nie zaczęło kiełkować, to mimo wszystko nic z tego nie wyszło. Każdego dnia - próbując wyrwać te ranę z serca - kochałam Gabriela jeszcze bardziej, a moja miłość raniła nas oboje. Jednak najgorsze w całej sytuacji było to, że projektant nie próbował tego zatrzymać.
Czy musiało to tak boleć?
Desperacko przylgnęłam do miękkiej poduszki i upadając na łóżko, rozpłakałam się; bezsilnie, tracąc chęć do dalszej analizy jego zachowania. I właśnie, wtedy nie zauważyłam, jak mężczyzna kolejny raz nie dał za wygraną, wchodząc do mojej sypialni. Poczułam na sobie męską dłoń, lecz nie odwróciłam się do niego, nawet w tym samym momencie, kiedy Gabriel położył się obok. Trwaliśmy w ciszy kilka minut, a ja próbowałam nie pokazywać przed nim, że jego słowa w jakikolwiek sposób mnie poruszyły.
- Nie powinieneś skupić się na swoim nowym planie, zamiast przychodzić tutaj? - zapytałam wciąż nie patrząc na niego. - Masz tak mało czasu.
- Ten plan nie ma sensu bez ciebie. Potrzebuję cię, Nathalie. - szepnął w ciemność.
Westchnęłam, ocierając łzy z twarzy.
- Zawsze ci pomogę, więc nie musisz za każdym razem szukać potwierdzenia moich słów - odpowiedziałam, czując, że Gabriel spiął się na chwilę i chociaż tego nie widziałam, oczami wyobraźni ujrzałam jego smutny wzrok.
- Nie byłem tego pewien po tym, co się ostatnio wydarzyło...
Odwróciłam się w jego stronę, dotykając wyciągniętej dłoni, którą ścisnęłam lekko.
- To nic nie znaczyło. - powiedziałam z ukrytym bólem, pełnym sprzecznych emocji oraz, widząc przed sobą zagubionego mężczyznę.
- Masz rację. - Zgodził się na moją odpowiedź, a mimo to pocałował mnie czule w usta.
Hipokryzja, której nie potrafiłam zakończyć, a wręcz przeciwnie - poddałam się jej doszczętnie.
****
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro