Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Rozdział, w którym powstają nowe emocje.


Ten rozdział jak i kolejne o wiele dłuższe od poprzednich, więc zapraszam do czytania ❤️

Następny za tydzień w niedzielę.

------------------------------------------------------

4.

- Nathalie, czy wszystko w porządku? - błękitne oczy Gabriela wpatrywały się z troską w moją osobę, gdy zorientował się, że od dłuższego czasu nie potrafiłam przekroczyć progu sali, skąd dochodziły przytłumione śmiechy oraz dźwięki muzyki klasycznej. Wytężając słuch za drzwiami usłyszałam melancholijną melodię "Deux arabesques", która zawsze wzbudzała we mnie uporczywe pragnienia.

- Tak - wydusiłam jedno słowo.

Stałam tam w wieczorowej sukni niczym posąg, bo zostałam zmuszona do towarzyszenia projektantowi w gali, rozpoczynającej jego najnowszą kolekcję ubrań marki "Gabriel". Co on sobie wyobrażał zapraszając mnie na to przyjęcie? Co chciał osiągnąć tym zachowaniem?

- Więc, dlaczego boisz się iść tam ze mną? Gdzie się podziała nieugięta panna Sancoeur? - zapytał, chociaż wiedział z jakiego powodu nie chciałam wejść do środka. - Przecież sam wybrałem ci ten strój i wyglądasz w nim pięknie. - zilustrował mnie od dołu do góry, wyrażając tym swój podziw, co do stworzonej przez siebie kreacji.

Poczułam niespotykane mrowienie na swym ciele, gdy Gabriel powoli oderwał ode mnie swój wzrok, aby po chwili dokładniej zapiąć mi naszyjnik, który widniał na mej szyi. Srebrny kryształ rzucił blade światło na ścianę w korytarzu posiadłości, sprawiając, że na ułamek sekundy zapomniałam o zaistniałej sytuacji. Jednak niestety musiałam znów wrócić myślami do balu, bo goście zaczęli domagać się obecności gospodarza.

- Tato, wszyscy czekają. - nagle znikąd pojawił się przed nami Adrien, który poinformował nas, że dłuższe zwlekanie może zezłościć przybyłych na modową galę. - O, Nathalie, jak cudownie dziś wyglądasz! - krzyknął, gdy zobaczył moją suknię, mieniącą się sztucznymi piórami. Poczułam, jak zażenowanie odbiera mi mowę, bo tłumaczyłam Gabrielowi, że to zły pomysł, lecz dodanie tego dodatku było po prostu jego kolejną zachcianką, ponieważ inspirował się strojem Mayury.

Po tych słowach młody Agreste opuścił nas, uśmiechając się i posyłając mi kciukiem gest wsparcia. Gdy zniknął w gwarnej sali, zwróciłam swój wzrok na swego towarzysza, który uraczył mnie kpiącym uśmieszkiem zwycięstwa. Rumieniec oblał moja twarz, a ja modliłam się, aby Gabriel tego nie zauważył.

Jednak mimo moich starań dostrzegł mój stan i ostrożnie podał mi swoje ramię. Przez moment wahałam się nad podjęciem decyzji, lecz ostatecznie i tak nie miałam wyboru, obiecując wypełniać wszelkie polecenia swego szefa. Nie chciałam towarzyszyć mu na tym przyjęciu, mając na uwadze swoją anonimowość, a teraz, gdybym pojawiła się obok najsławniejszego projektanta mody cały Paryż, a nawet Francja mogłaby wysnuć niestworzone wnioski z naszej relacji.

- Jako moja asystentka powinnaś pokazywać się na takich galach, zwłaszcza, że to również i twoja zasługa.

- Ale nie w taki sposób. Co, jeśli we wszystkich gazetach i stronach internetowych zamieszczą nasze wspólne zdjęcia? - Wyjaśniłam mu szybko, bo nadal nie zdawał sobie sprawy z powagi całej sytuacji.

Gabriel zaśmiał się tylko cicho, zaciskając moją dłoń na swojej.

- To wszyscy zobaczą, że panna Nathalie Sancoeur jest nie tylko perfekcyjna w zarządzaniu moją firmą, ale i również w byciu przepiękną kobietą. - Odpowiedział ze spokojem, a ja zastanowiłam się, czy, aby na pewno powiedział to świadomie, bo żadna część jego ciała nie zdradziła reakcji na te dość niespotykaną deklarację. - Idziemy?

Zgodziłam się, czując, że o to nadeszła moja klęska, nie mając wyboru się już wycofać.

Gdy Gabriel powoli otworzył ciężkie drzwi, a jego prawa ręką oplotła moją talię, poczułam, jak wszyscy wpatrują się z zaciekawieniem na nasze, dwie sylwetki. Gdzieś w oddali usłyszałam szyderczy śmiech Audrey Bourgeois, lecz, dusząc w sobie chęć ucieczki nie zważałam na jej kpinę i całkowicie poddałam się opanowaniu swego pracodawcy, który tymczasem zaprowadził mnie na środek sali.

Niestety rano, kiedy znów chciałam wrócić myślami do tego wieczoru okazało się, że jedyne, co zapamiętałam, to słodka melodia "Kiss the rain" oraz nasze, wspólnie splecione dłonie.

****

Gdy razem dowiedzieliśmy się, kto tak naprawdę był Strażnikiem Miraculi, ku ogólnemu zdziwieniu nastała między nami szczególna zmiana. Gabriel coraz bardziej martwił się o moje zdrowie, tłumacząc to tym, że nie chciałby, aby któregoś dnia znalazł mnie nieprzytomną w jego domu. Natomiast drugim powodem jego decyzji była moja reakcja w muzeum na kamienny posąg Sentimonster, który został odnaleziony w Tybecie. Wtedy właśnie poczułam niewyobrażalny ból w czaszce tak, jakby ogromna ilość igieł wbijała się w umysł; a zawroty głowy dogłębnie rozmyły mi pole widzenia. Dlatego cieszyłam się, że Adrien, z którym, wtedy przebywałam w pomieszczeniu, przytrzymał mnie przed upadkiem. Chociaż, kiedy wróciliśmy do posiadłości Agrestów potok pytań wydobył się z jego młodych ust, nie dając mi chwili wytchnienia, zanim nie zainterweniował sam Gabriel.

- Nathalie czasem ma zawroty głowy, ale to nie jest nic poważnego. - powiedział mu projektant, bo Adrien nie miał zamiaru opuszczać mojej osoby, gdy z bólem siedziałam na fotelu, pijąc powoli wodę ze szklanki. - Nie musisz się o nią martwić, synu.

- Jeśli tak mówisz, tato. - Rzekł cicho nastolatek, spoglądając na swego ojca, który surowym wzrokiem wpatrywał się w jego stronę, nakazując niewerbalnie, aby zostawić nas samych. Spuściłam wzrok, ponieważ nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, gdy odchodził.

W tym samym czasie, kiedy Adrien wstał i opuścił salon, mogliśmy już normalnie rozmawiać bez obawy, że ktoś usłyszałby o naszym planie. Cisza, która nastała zaraz po tym została zagłuszona moim kolejnym napadem kaszlu.

- Czułam, że to nie posąg, ale zapach uśpionego potwora; bardzo starego i bardzo potężnego. - rzekłam, patrząc na Gabriela, który w tym samym czasie przeglądał wiadomości na temat niespotykanego znaleziska w paryskim Luwrze. Jego oczy z uwagą śledziły kolejne wpisy niezależnej dziennikarki imieniem Alya Césaire na stworzonym przez nią Biedroblogu.

- Co oznacza, że możesz go zniszczyć lub przywrócić do życia. - odezwał się, gdy skończył oglądać wyświetlany materiał.

- Ale ponieważ nie jestem tym, kto go stworzył, nie będę wstanie go kontrolować.

- Pomogę ci. Pochodzi on z regionu, w którym znaleźliśmy nasze miracula. Mam przeczucie, że może okazać się bardzo przydatny w moim zadaniu. - rzekł stanowczo, ale uśmiechnął się. - Wrócisz dzisiaj wieczorem do Luwru.

- Bardzo dobrze. - oznajmiłam z entuzjazmem, lecz kolejny napad kaszlu nie pozwolił mi dokończyć swojej myśli. Nagle poczułam na sobie zmartwiony wzrok Gabriela, który przyglądał mi się badawczo przez dłuższą chwilę.

- Odpocznij przed wyjściem. - przez ułamek sekundy nasze spojrzenia się skrzyżowały, jednak nie mogłam pokazać przy nim swojego bólu. Przecież robiłam to wszystko dla Emilie i tego, aby wreszcie wymazać błąd z przeszłości. Błąd, który kosztował najwyższą cenę, na jaką nas było stać.

Nie potrafiłam się teraz wycofać, chociaż jakaś refleksja z tyłu głowy mówiła mi, żebym wreszcie zrezygnowała z celu, jaki miał Gabriel.

- Nie martw się, nic mi nie będzie. - Zapewniłam go, bo przecież zawsze uważałam, że powinien być szczęśliwy. A moje zdrowie stało się wyłącznie drugorzędną przeszkodą w realizacji naszego planu.

Nigdy nie miałabym odwagi, aby zastąpić mu małżonkę, dlatego tylko swoją ofiarą starałam się zwrócić jego uwagę na to, że moje uczucie, które zakwitło w najmniej odpowiednim momencie odżyło niesłychaną aurą poświęcenia. W rodzinie Agrestów tak naprawdę nigdy nie było dla mnie miejsca i nigdy być nie powinno.

I nawet w świecie miłości nigdy nie było miejsca dla Nathalie Sancoeur. Przynajmniej zawsze tak mi się wydawało.

****

Po dość wyczerpującym dniu, który zmęczył moją osobę nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie, chciałam tylko znaleźć się w swym łóżku i zasnąć, lecz upragniony sen nie miał zamiaru zabrać mnie w ramiona Morfeusza. Od kilku godzin bezskutecznie próbowałam nie myśleć o wspomnieniach z ostatnich miesięcy, jednak, gdy zamykałam oczy one powracały ze zdwojoną siłą, nękając wszystkie moje zmysły. Po raz pierwszy nie miałam gotowej odpowiedzi na własne pytania, co frustrowało mnie każdego dnia i nocy. Zwłaszcza w nocy, snując się po zakamarkach umysłu brnęłam przez drogę, z której już nie było ucieczki. Czasami zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z tej pracy i opuścić rodzinę Agrestów, lecz po chwili przed oczami pojawiał mi się Adrien i smutek; szczery i trzymający za serce. To właśnie dla niego nadal byłam asystentką jego ojca, bo przez te wszystkie lata bardzo przywiązałam się do tego chłopca. Patrzyłam, jak dorastał i, jak stawał się powoli mężczyzną, tak podobnym z charakteru do Emilie.

Gdybym tylko mogła, to powiedziałabym mu całą prawdę...

Wychodząc ze swojego pokoju pomyślałam, że dobrym pomysłem na wyczekiwany sen będzie szklanka mleka, bo nie miałam zamiaru kolejną godzinę leżeć bez celu w łóżku. Bezszelestnie powędrowałam do kuchni, tak, aby nie obudzić przypadkiem domowników, chociaż o tej porze nocy każdy z nich powinien już smacznie spać. Gdy zasmakowałam upragnionego płynu przyjemne zimno wypełniło moje ciało, a ja poczułam, że może tym sposobem zasnę. Odstawiłam pustą szklankę na stół, aby ponownie przekroczyć próg swej sypialni, lecz, przechodząc obok salonu, nagła myśl zasnuła mój umysł. Niepewnie podeszłam do ogromnego portretu Emilie, wiszącego w centralnej części pomieszczenia, gładząc chropowate wypustki farby i smutno przyglądając się sylwetce swej przyjaciółki.

- Ja też za nią tęsknię. - Nagle usłyszałam za sobą cichy, męski głos, który wyrwał mnie z przemyśleń, powodując, że, aż podskoczyłam ze strachu. Gdy się odwróciłam ciemną postać Gabriela oświetliło jasne światło księżyca, wnikając przez ogromne okno. - Przepraszam, że cię przestraszyłem - dodał po chwili, jak wyrównałam swój oddech.

- Nic nie szkodzi. - Odparłam, spoglądając w jego stronę, jednak w tym samym momencie rumieniec zawitał na mej twarzy, widząc, że stał przede mną w piżamie oraz niezawiązanym szlafroku. Miła odmiana, ponieważ zawsze widziałam go wyłącznie w dopasowanym, szytym na miarę garniturze oraz biało-czerwonym krawacie. - To mnie tutaj nie powinno być.

Gabriel podszedł do mnie bliżej, wpatrując się w sylwetkę swej żony, która uśmiechała się do nas z portretu. Jej radosny wyraz twarzy sprawił, że na chwilę zapomnieliśmy o wszelkich problemach i staliśmy tam niczym dwoje, prawdziwych przyjaciół podziwiających niezwykły obraz. Salon oświetlał tylko księżyc, lecz my doskonale widzieliśmy Emilie, która emanowała niezwykłym spokojem oraz szczęściem.

- W tym domu możesz robić, co chcesz i wychodzić, kiedy masz na to ochotę, Nathalie, przecież wiesz o tym - rzekł, kiedy skończył podziwiać portret, by tym razem zatrzymać swój wzrok na mej twarzy.

- Nie mogłam zasnąć. To wszystko. - miałam tylko nadzieję, że mój powód nie był zbyt błahy na samotną wędrówkę po jego posiadłości, i dlatego spuściłam głowę, bo nie chciałam go tu spotkać.

- Spokojnie, ja też cierpię na bezsenność. - oznajmił cicho. - Próbowałem się czymś zająć, aby nie spędzić bezczynnie tej nocy, ale spotkałem ciebie, a teraz, gdy tu jesteś nie mam ochoty na projektowanie. - nagle wyciągnął do mnie swoją dłoń. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale nie odtrąciłam jej.

Gabriel zaprowadził mnie do miejsca, gdzie znajdował się jego, osobisty sejf, wcisnął odpowiednią kombinację cyfr, wyjmując z niego księgę Miraculi i podał mi ją bez słowa. Otworzyłam ją na zaznaczonej stronie, a moim oczom ukazała się Mayura; w swej pawiej postaci, tak prawdziwa i tajemnicza. Zerkała na mnie z ilustracji, trzymając w ręce swój wierny wachlarz. Była piękna.

- Ta księga kryje w sobie wiele sekretów, a ja chciałbym posiąść je wszystkie, tak, by wreszcie móc uratować Emilie.

- Dlatego potrzebny jest ci do tego Strażnik, gdziekolwiek by on nie był - zapewniłam go, poprawiając swój szlafrok na ciele, aby nie ukazywał zbyt wiele. Przecież Gabriel nadal był moim pracodawcą, chociaż każdego dnia chciałam, aby było inaczej.

- Niedługo go znajdziemy, a, wtedy rozszyfruje nam tę książkę. A tymczasem... - spojrzał się na moje rozpuszczone włosy, które zawsze były związane w ciasny kok, a teraz spadały lekko na ramiona. - Powinnaś częściej zostawiać je rozpuszczone, dodają ci uroku. - powiedział z odrobiną wyczuwalnej nieśmiałości, podchodząc do mnie bliżej i wyciągnął dłoń w moją stronę, aby dotknąć policzka.

Odsunęłam się od niego.

Co się stało? To pytanie na ułamek sekundy zagnieździło się w mym umyśle, niczym natrętna mucha.

Nie odpowiedziałam mu na te wyznanie, tylko lekko się uśmiechnęłam, ponieważ, co miałabym rzec, co chciałby ode mnie usłyszeć? Czy wiedział, że nasza relacja zamieniała się w coś większego; zakazanego i niedobrego? Przecież Emilie nadal spała w swym zamkniętym sarkofagu, a my obiecaliśmy jej, że ją uratujemy. Taki był układ. Nic się nie zmieniło, więc, dlaczego my ciągle próbowaliśmy się do siebie zbliżyć? Czy to utracona miłość żony, a może poczucie kobiecego ciepła sprawiło, że Gabriel szukał wsparcia?

- Muszę już iść. Dobranoc - ujrzałam zawiedzenie w jego oczach, lecz szybko minęło, gdy znów przybrał swój znajomy wyraz twarzy. Nie chciałam, aby ta noc zakończyła się czymś, czego potem moglibyśmy żałować, więc po prostu odeszłam, nie czekając na jego reakcję.

Zostawiłam mężczyznę w ciemnym salonie z portretem Emilie, który zajaśniał blaskiem księżyca, tak, jakby sama pani Agreste przyglądała się tej scenie. Dlatego, gdy znalazłam się bezpiecznie we własnym pokoju, uświadomiłam sobie, że uszczęśliwiając Gabriela ranię samą siebie, lecz mimo to nie zwracałam na to uwagi.

Nie potrafiłam.

****

Okazało się, że Władca Ciem kolejny raz potrzebował pomocy, przemieniając mnie w Catalyst.

Marinette, która była przyjaciółką Adriena została wydalona ze szkoły, a jej silne emocje mogły przybliżyć Gabriela do upragnionego celu. Dlatego czym prędzej wysłał do niej swe krwawe Akumy, rozkazując, aby znalazła dla niego dwa miracula, których tak bardzo pragnął. Jednak, kiedy dziewczyna prawie zrównała się z wolą użytkownika motylej ozdoby, przybierając imię Księżniczka Sprawiedliwości, to ja upadłam na kolana, zderzając się z zimną podłogą. Znów poczułam niewyobrażalny ból, gdy próbowałam wstać, rozkazując gestem dłoni, by mężczyzna nie przejmował się moim stanem, lecz dalej kontynuował swe dzieło. Niestety Gabriel podbiegł do mnie, przytulając, tym samym kończąc połączenie z zaakumanizowanymi osobami, znajdującymi się w szkole.

- Może jeszcze uda ci się wykorzystać chaos, jaki wytworzyła Lila Rossi. - Szepnęłam, gdy kilkanaście minut później siedziałam na fotelu, a mój pracodawca przyglądał mi się ze strachem w oczach. Lekarz, który odwiedził dwór Agrestów zakazał mi jakiegokolwiek wysiłku oraz pracy. Miałam odpoczywać, nie przejmując się żadnymi problemami firmy ani przyszłymi modowymi projektami.

- Ten plan nie ma sensu bez ciebie. - Zatrzymał mnie ręką bym nie wstała z siedzenia, po czym uklęknął, trzymając moją dłoń.

- No właśnie, więc muszę... - zaczęłam, lecz zostałam uciszona przez Gabriela, który zabrał mi miraculum Pawia przyczepione na mym czerwonym swetrze. Przez moment przyglądał mu się badawczo, by po chwili schować je do wewnętrznej kieszeni swej marynarki.

- Ostrzegałem cię, że rany miraculum stają się twoimi ranami.

- Nie obchodzi mnie to. Chcę ci pomóc, Gabrielu. - zapewniłam go z całą mocą na, jaką mnie było stać, chociaż każde słowo dawało mi okropny ból. Pragnęłam wreszcie, aby dostał to, czego tak potrzebował, nie zważając na swoje zdrowie. Kaszel nie mógł przeszkodzić nam w realizacji planu oraz złożonej obietnicy. Nie tym razem.

- Nigdy takim kosztem - usłyszałam tylko, gdy wstał, a Nooroo zapiszczał wysokim głosikiem, śledząc emocje swego pana. Byliśmy tak blisko wygranej, a on zamiast krzyczeć, zaczął się o mnie martwić jeszcze bardziej niż dotychczas. To prawda, że w ciągu tych kilku miesięcy staliśmy się sobie bliżsi niż kiedykolwiek przedtem, ale to nie był powód, aby zrezygnować z marzenia, bo ja źle się poczułam.

To zawsze było stosunkowo proste, lecz Gabriel tego nie rozumiał. Mieliśmy uratować Emilie, nieważne, jakim kosztem. Lecz okazało się, że dla mężczyzny, stojącego przede mną ta zapłata była zbyt cenna, aby mógł ją zaakceptować. Więc, jak mogłam pomóc skoro on mi to uniemożliwił? Jak miałam raz jeszcze stać się Mayurą, gdy odebrano mi Duusu? Musiałam odzyskać miraculum Pawia, jak najszybciej.

Szansa na wdrożenie mego pomysłu zakwitła, gdy Gabriel zasnął na fotelu obok, pilnując, abym przypadkiem nie wymknęła się z jego posiadłości.

****

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro