25. Rozdział, w którym następuje moment zapłaty.
25.
Kiedy wróciłam myślami do chwili, w której zrozumieliśmy, że zniknięcie Adriena miało swoją przyczynę, osunęłam się bezwładnie po ścianie, ponieważ wszystkie ścieżki prowadziły właśnie do jednej konkluzji. I chociaż nie mogliśmy w to uwierzyć, bo prawda stała się zbyt przytłaczająca, odkryliśmy tajemnicę nastolatka.
To nie było kłamstwo, lecz cholerne przeznaczenie.
Staliśmy w osłupieniu, przyglądając się na otwarte okno i nie mogąc przestać bezgłośnie krzyczeć, zrozumiawszy, że prawdopodobnie była, to nasza własna nauczka za igranie z mocami, niebezpiecznymi mocami. Jednak przecież walczyliśmy w imię dobra, więc, dlaczego spotkała nas taka kara?
Zrozumieliśmy, to zbyt późno...
Gabriel usiadł zrozpaczony na łóżku swojego syna, ukrywając twarz w dłoniach. Przez długi czas nie odezwał się do mnie ani słowem. Wiedziałam, co przeżywał w tamtej chwili, bo sama nie potrafiłam w to uwierzyć, jednak jakieś niewyjaśnione drżenie w sercu podpowiadało mi, że tajemnica Adriena nie powinna być dla mnie zaskoczeniem.
Podejrzane zachowanie, uciekanie przed ochroniarzem, brak obecności na niektórych zajęciach, czego nigdy nie oznajmiłam projektantowi albo ciągłe kłamstwa, że chłopak ćwiczył grę na fortepianie, a tak naprawdę słyszeliśmy dźwięk muzyki, wydobywającej się z jego telefonu.
Było tego tak wiele, a mimo, to zawsze broniłam nastolatka przed złością jego ojca. Nie mogłam patrzeć, jak oboje coraz bardziej się od siebie oddalali...
A teraz, kiedy jego tożsamość została odkryta mimo wszystko nie umiałam patrzeć na niego z nienawiścią. Przecież nadal był synem mojego pracodawcy; chłopcem, którego kochałam tak samo, jak Gabriela i nic nie potrafiło tego zmienić. Nawet to, że jeden z paryskich bohaterów mieszkał w tej posiadłości przez wiele lat.
Podeszłam ostrożnie w stronę miejsca, gdzie siedział mężczyzna i przytuliłam go delikatnie, a on oparł głowę o moje ramię. Zamknął oczy, a ja dotknęłam mimowolnie jego włosów, aby zająć czymś własne palce, ponieważ z powodu zaistniałej sytuacji lekko mi drżały. Ciepły oddech łaskotał mnie w szyję, lecz, wtedy nie zwracałam na to uwagi.
- Myślę, że w głębi duszy wiedziałeś, co ukrywa twój syn... - pytanie zawisło w przestrzeni, gdyż Gabriel nie odpowiedział, lecz tylko jęknął cicho. Starałam się go przekonać, aby na mnie spojrzał, lecz on za każdym razem obejmował moje ciało jeszcze bardziej.
- Jak mam uratować Emilie, skoro Adrien jest w to zamieszany? Jak mam mu wytłumaczyć, że tak naprawdę przez cały ten czas walczył z własnym ojcem? - zapytał, a kilka jego łez sprawiło, że stałam się bezsilna, gdy ponownie na niego spojrzałam.
- Nie wiemy napewno... - Chciałam dodać mu otuchy i wytłumaczyć, że przecież nieobecność Adriena w domu nie musi oznaczać najgorszej z prawd, która mogła zniwelować nasz plan; skomplikowany, ale teraz już praktycznie niewykonalny.
- Mam tylko nadzieję, że masz rację. - Odpowiedział. Jednak ja sama w to nie wierzyłam, bo było zbyt późno, aby wysnuć przeciwne wnioski.
Nasza rozmowa; bolesna i smutna okazała się wszystkim tym, czego chcieliśmy uniknąć. A mimo, to byliśmy w błędzie, sądząc inaczej.
Tak naprawdę nie mieliśmy dowodów na ujawnienie ukrytej tożsamości Adriena, ale, co mogliśmy zrobić, kiedy przez dłuższy czas nie wracał do posiadłości, a w jego pokoju znaleźliśmy resztki camemberta?
- Co teraz zrobimy?
Gabriel położył się na łóżku własnego syna, a męska twarz wyrażała wyłącznie smutek i żal.
- Jeśli rzeczywiście jest Czarnym Kotem, to nie jestem zaskoczony, że nie chcę wrócić do domu. Sam bym nie wrócił, wiedząc, że przez całe życie byłem okłamywany... - Nie zważał na moje pytanie tylko zaczął swój obwiniający się dialog - Reasumując, pozostało nam poczekać na niego, ponieważ jego telefon również milczy...
- Więc, jaki mamy plan działania? - Nie dałam za wygraną, chociaż moje siły oraz racjonalizm osiągnęły swoje maksimum w tamtej sytuacji, która sprawiła, że emocje kierowały się na mój najwyższy poziom możliwości.
- Żaden. Zobaczymy, jak zareaguje, dowiadując się całkowitej prawdy...
- Twoja prokastrynacja mnie przeraża, ale to rozumiem - usiadłam obok niego, ściskając jego dłoń - Poczekam z tobą i razem stawimy czoło własnym błędom.
Czekaliśmy cała noc, lecz Adrien się nie pojawił.
****
Następnego dnia, kiedy się obudziłam brutalnie zderzyłam się z rzeczywistością, a wszystkie bodźce z otoczenia dotarły do mnie ze zdwojoną siłą. Na początku promienie słoneczne zatańczyły nieznośny taniec na mojej twarzy, by po chwili dostatecznie wyrwać ze snu. Wraz ze zlokalizowaniem swojego żakietu i wyostrzeniem wzroku uświadomiłam sobie, że Gabriel wyszedł z pomieszczenia. Jednak mimo chwilowego szoku, byłam pewna, gdzie mogłabym go znaleźć. Dlatego odnalazłam własne okulary, które prawdopodobnie musiał mi zdjąć projektant, pościelałam łóżko, bo moja pedantyczna natura nawet w takich momentach nie potrafiła zniknąć i ze zrezygnowaniem opuściłam pokój Adriena.
Byłam smutna, zła, a jednocześnie również pełna żalu oraz zrozumienia. Nie potrafiłam podjąć jakiejkolwiek decyzji, gdyż uczucia zasłoniły mi wszelki analityczny osąd, którego chciałam użyć do zlokalizowania źródła problemu.
Zaskakująco szybko zrozumieliśmy, że szesnastolatek ukrywał przed nami coś interesującego, ale mimo niezbitych dowodów, nie byliśmy wstanie w to uwierzyć. Ironia losu właśnie nas nawiedziła, próbując wytłumaczyć absurd zaistniałej sytuacji. Lecz akceptacja wyborów i pogodzenie się z prawdą wiązało się z opuszczeniem nadziei o wspólnym szczęściu z jedyną osobą, mogącą zmienić ten koszmar w przepiękny świat; pełen śmiechu, bez bólu oraz okrucieństwa. Tak musiało być, a ja nigdy nie należałam do tej harmonii.
Oparłam dłoń o framugę drzwi, ponieważ jedna myśl nie dała mi spokoju i dlatego musiałam ochłonąć, lecz, kiedy chciałam pójść dalej, poczułam na policzkach słone łzy.
Moja wina. Moja wina.
Jeśli ukryta tożsamość Adriena była prawdą, to otrzymał cholerne miraculum dzięki mojej osobie. To ja stworzyłam Czarnego Kota, a przedtem i Władcę Ciem, bo to ja poprosiłam Gabriela, aby odnalazł z żoną dwie błyskotki w Tybecie.
Gdyby nie własna głupota nic takiego by się nie stało...
Jak mogłam do tego dopuścić, wiedząc, że rodzina Agreste zawsze była chętna, by zabrać coś, co mogło dać im potęgę? Dlaczego nie przewidziałam takiej wersji wydarzeń?
A teraz zniszczyłam wszystko, będąc w przekonaniu, że tragedia rozgrywana na moich oczach stała się synonimem osobistej klęski. W tamtym momencie musiałam zakończyć wszelki ból, poświęcając się.
Czekałam tylko na odpowiedni moment, w którym ich cierpienie mogłoby się zakończyć.
To musiało się wydarzyć.
Przetarłam ze zmęczeniem swoją twarz i udałam się w poszukiwaniu Gabriela, którego po kilku minutach odnalazłam w pomieszczeniu, gdzie przesiadywał, kiedy musiał przemyśleć swoje dalsze postępowanie. Nie zdziwiłam się, widząc go, klęczącego przy szklanym sarkofagu Emilie. Z oddali widziałam jego nieruchomą postać, sugerującą zmianę w samopoczuciu, co zostało wywołane wczorajszymi wydarzeniami. Dlatego szybko zmniejszyłam odległość, jaka nas dzieliła i położyłam mu dłonie na ramionach, lecz on nie zareagował na mój gest. Po prostu dalej cicho szlochał, mocząc własną rozpaczą miejsce spoczynku śpiącej żony. Rozumiałam go doskonale, ponieważ samo patrzenie na Emilie sprawiało mi ogromny ból, który nikt nie potrafił zniwelować.
- Wszystko będzie dobrze. – Szepnęłam mu do ucha, aby uciszyć echo wyrzutów sumienia we własnej głowie. On sam wymagał słów pocieszenia, ale ja sama nie potrafiłam żyć z myślą, że to mój pomysł doprowadził do zniszczenia radości w tej rodzinie.
- Myślisz, że, co zrobiłaby w takiej sytuacji? Co powiedziałaby Adrienowi, wiedząc o jego problemach? – zapytał Gabriel, odwracając się w moją stronę, a ja wiedziałam, że zwracał się do swojej żony, próbując zrozumieć, jak ona zachowałaby się na jego miejscu.
- Gdyby Emilie była wśród nas, to nic by się takiego nie stało...
Mężczyzna westchnął, analizując wszystkie słowa, aby wreszcie zrozumieć ich sens. Po kilku bardzo długich minutach podniósł się z ziemi i ostatni raz zerknął na nadal uśmiechniętą kobietę, która wciąż czekała na ratunek.
- Bez niej stałem się złym ojcem dla mojego syna, a teraz cierpią na tym wszyscy. I chociaż chciałbym być silny ze względu na nią, to nie potrafię. Nie potrafię dać Adrienowi domu z kochającą rodziną, bo nigdy nie uda mi się obudzić wybranki mojego życia.
Milczałam, gdyż, co takiego mogłam powiedzieć, słysząc, jak tęsknił za Emilie i, jak opisywał jej liczne zalety? Jak miałam zareagować, gdy mimo wszystko zawsze byłabym tą drugą na liście ukochanych kobiet Gabriela? Jednak moja miłość do niego stała się zbyt niszczycielska, a zarazem silna, aby tak po prostu o niej zapomnieć.
- Przetrwamy to razem – odpowiedziałam mu tylko, ponieważ nagle wszelkie deklaracje oraz patetyczne przemówienia straciły swój sens.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś mimo tego, że nie mogę dać ci tego, czego byś chciała. – jego słowa przepełnione były żalem i wyrzutami sumienia. – Bez ciebie nie istniałbym.
Niestety w głębi serca wiedziałam, że miał rację.
****
Opuszczając Gabriela i kierując się do kuchni, aby przygotować skromny posiłek, który w teorii miał dodać nam więcej sił, nie wiedziałam, że będzie mnie czekać kolejna łzawa rozmowa.
Usłyszałam cichy szmer, dochodzący z zewnątrz posiadłości i przez chwilę pomyślałam o ochroniarzu zagubionego nastolatka, lecz, to nie mógł być on, ponieważ projektant wysłał mu dzisiaj wiadomość, aby nie przychodził do pracy. Dlatego moja czujność była wyostrzona ze zdwojoną mocą, ale mimo wszystko przygotowanie się emocjonalnie na to, co zobaczyłam stało się trudne.
Kiedy schodziłam ze schodów ujrzałam w oddali Czarnego Kota, który przyglądał mi się badawczo spod przymrużonych powiek. Jedna, samotna łza rzeźbiła ślad na jego policzku, uświadamiając mi, że w tej całej sytuacji, to właśnie on cierpiał najbardziej. I nadal będzie cierpiał, dopóki razem nie rozwiążemy problemu, i nie uratujemy Emilie.
Oboje wpatrywaliśmy się w siebie, a żadne z nas nie ruszyło nawet palcem w kierunku drugiej osoby, ponieważ nie wiedzieliśmy, jak mamy zareagować. Dlatego powoli próbowałam podejść do niego: krok po kroku.
Przecież, to był chłopak, którego kochałam, więc nie mógł zrobić mi krzywdy, prawda?
- Adrien? – zapytałam, lecz nic nie odpowiedział – Ja... - Po raz pierwszy w życiu naprawdę bałam się każdej reakcji z mojej strony, gdyż nie wiedziałam, jak wytłumaczyć wszystko to, co się zdarzyło.
Nastolatek przybliżył się do mnie, a ja zauważyłam, że jego dłoń emanowała ogromną mocą Kotaklizmu. Przestraszyłam się, lecz nie cofnęłam własnego ciała z miejsca. Zielone tęczówki zajaśniały niewyobrażalnym bólem, który wymieszany z gniewem mógł zamienić naszą konfrontację w jarzmo katastrofy. W tamtym czasie wiedziałam już o osobistej klęsce, ponieważ nie byłam przygotowana na nadchodzącą rozmowę; ani fizycznie, ani psychicznie. Dlatego mimo strachu stawiłam czoła przeznaczeniu oraz lękom.
Adrien musiał poznać prawdę. To był ostatni moment, aby wszystko mu wyznać.
- Jesteś Mayurą? – Cierpki głos, nie pasujący w jakikolwiek sposób do roześmianego szesnastolatka wdarł się do mojego umysłu, drążąc w nim uśpione poczucie winy. – Jesteś nią? – Krzyknął, aż usłyszałam w jego słowach drżenie spowodowane emocjami.
- Chciałam cię przeprosić, ja... ja pragnęłam ci wyznać prawdę już dawno temu... - Zaczęłam, ale Czarny Kot machnął ręką na wysokości mojego wzroku, obnażając rząd białych zębów. Wściekłość ewidentnie nie pomagała Adrienowi racjonalnie ocenić sytuacji.
- ODPOWIEDZ NA PYTANIE!
Musiałam ponieść konsekwencje swoich czynów.
- Tak, to ja. - Szepnęłam, czując, jak nić zrozumienia coraz bardziej gaśnie między nami.
- Dlaczego?
Jedno pytanie, które zniszczyło moje życie raz na zawsze. W tamtym momencie zaczęłam się zastanawiać z jakich pobudek rozpętałam to piekło? "Dlaczego" - słowo zawisło w powietrzu, a ja nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Dla rodziny Agrestów? Dla Gabriela? Dla miłości?
Powodów było wiele, lecz żaden nie zmuszał mnie do takich czynów; nic nie wyjaśniało kłamstw i zdrady.
- Rozumiem, Nathalie. - Rzekł wyzywająco Adrien, widząc, że machinalnie spojrzałam na drzwi gabinetu jego ojca. Nie trudno było zauważyć, że chłopak już dawno temu połączył fakty. - Jednak w jakim celu, to robiliście?
Wszystkiemu winne stało się bezgraniczne oraz cholerne uczucie.
- Z tego samego powodu, dla którego ty codziennie wdziewałeś kostium paryskiego bohatera.
- Czyli? - Zacisnął swoje pięści. - Mam już dość waszych kłamstw! Powiedz mi, co się tutaj stało?!
Kiedy już otworzyłam usta, aby wyjaśnić ten problem, oboje usłyszeliśmy stanowczy głos, który pojawił się nagle w pomieszczeniu. Z bólem spojrzałam w tamtym kierunku, by dostrzec Gabriela, zmierzającego do mnie powoli.
- Ona nie ma z tym nic wspólnego. To tylko i wyłącznie moja wina. – Rzekł spokojnie – Daj mi wszystko wyjaśnić, a, wtedy zrozumiesz. Synu. – Ostatnie słowo wypowiedział cicho, bojąc się samej reakcji, która mogła wywiązać się po tej deklaracji. Rozumiałam go, ponieważ w takich okolicznościach nazwanie Adriena swoim synem było istnym absurdem, biorąc pod uwagę to, co się stało.
- Byłem okłamywany przez tyle lat... Wszyscy, których kochałem nie mówili mi prawdy, więc, jak mam ufać ludziom? Jak mam wytłumaczyć twoje zachowanie? – Mokre łzy płynęły po policzkach chłopca za każdym razem, gdy wpatrywał się w naszą stronę. – A ty, Nathalie? Zawiodłem się na tobie. – Zwrócił się do mnie.
Poczułam w sercu nieokreślone poczucie winy, ale przecież walczyliśmy dla Emilie; dla dobrego celu, prawda? Prawda?
- Adrien, naprawdę każdego dnia starałem się, aby ci wszystko wyznać, ale... - Zaczął Gabriel, jednak Czarny Kot mu przerwał.
- Ale? Powiedź mi coś, co nie będzie kłamstwem! – zażądał. – Przyszedłem tutaj tylko, dlatego, żeby rozwiać swoje wątpliwości, bo w głębi serca wiedziałem, że to nie byłeś ty, ale teraz... kiedy Nathalie opowiedziała mi swoją tajemnicę, nie jestem już pewien. – wraz z wyznaniem szesnastolatka mężczyzna dotknął swojej broszki ukrytej pod krawatem. Czyżby miał plan?
Tak bardzo bałam się tego, co miało nastąpić.
Byliśmy dorośli, a drżeliśmy z niepokoju, jak bezbronne dzieci.
- Jestem Władcą Ciem – ta informacja sprawiła, że Adrien na moment zachwiał się, jednak przed upadkiem niespodziewanie uratowała go Biedronka, która pojawiła się w naszej posiadłości. Lecz chłopak nawet na nią nie spojrzał, nie mogąc pogodzić się z myślą, że własny ojciec jest jego największym wrogiem. Gdybym była na tym samym miejscu, to sama nie mogłabym uwierzyć...
- Nie! – Tym razem, to bohaterka krzyknęła zaraz po tym, jak puściła ramię swojego towarzysza.
Niestety, zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, Gabriel wymówił tak dobrze znaną mi formułkę, a, wtedy przede mną pojawił się Władca Ciem, sprawiając, że jego syn zakrył usta dłońmi. Dlatego chciałam wreszcie zakończyć te przedstawienie, bo domyślałam się, co takiego pragnął zrobić. Jednak było już za późno...
Przecież mieliśmy z nimi tylko porozmawiać, wyjaśniając sytuację, więc tak desperackie kroki nie stały się naszym celem.
Gabriel ku mojemu zdziwieniu otworzył wieko swojej laski, aby po chwili wyjąć z niej granatowego motyla, którego wysłał wprost w kierunku Czarnego Kota. Akuma wchłonęła się w jego kici-kij. Minutę później chłopiec upadł na kolana, krzycząc i walcząc z mocami swojego ojca, aby nie zostać opętanym ciemną potęgą.
Wpatrywałam się z przestrachem na ból nastolatka, którego kochałam, słysząc tylko bezgłośne: „przepraszam" z ust projektanta skierowane w jego kierunku.
- Oszalałeś! – wrzasnęłam do Gabriela, lecz on mnie w ogóle nie słuchał, ponieważ z wahaniem podszedł do młodego Agreste ciągle przeciwstawiającego się akumanizacji. Uklęknął przy nim, spoglądając mu smutno w zielone tęczówki, które zaszkliły się łzami.
- Przepraszam – usłyszałam tylko, kiedy zwracał się do własnego syna. – Ale, to jedyne wyjście. – I zwiększył mentalne połączenie z umysłem Adriena. – Emilie musi zostać uratowana.
- MAMA? – Moje serce właśnie pękło, kiedy uświadomiłam sobie, że nastolatek się poddał, a radosny wyraz twarzy Czarnego Kota wykrzywił się za sprawą siły miraculum motyla. Jego kostium w ogóle nie zmienił swego wygladu, jednak oczy; te szczere i dobre stały się zimne, i puste.
W tym samym momencie Biedronka, która otrząsnęła się z szoku pobiegła z zamiarem uratowania towarzysza, lecz ja byłam szybsza. Nim zdążyła dostrzec niebezpieczeństwo, uderzyłam ją otwartą dłonią w żebra i używając na niej swoich wyuczonych sztuk walki, zacisnęłam mocny uchwyt wokół jej szyi, a jedną rękę dziewczyny wykręciłam do tyłu. Była bezbronna, mogąc tylko patrzeć na cierpienie przyjaciela.
Wiedziałam, że to, co właśnie zrobiłam było złe, ale tylko w taki sposób mogłam pomóc Gabrielowi. I ostatecznie uszczęśliwić tym innych.
Miałam idealną szansę, aby zabrać jej kolczyki, ale w tamtym momencie - dręczona strachem oraz ogromnym żalem - nie wzięłam tej opcji pod uwagę
- Książę Smutku, daje ci moc zwinności oraz sprytu. Podwajam również twoje poprzednie umiejętności. – Oznajmił Władca Ciem, lecz mimo wszystko jego głos drżał z każdym wypowiedzianym słowem – Masz odebrać miraculum Biedronce, a potem oddać mi też swoje, abym mógł wymazać błąd z przeszłości.
Nowy złoczyńca potwierdzająco kiwnął głową, podchodząc szybkim krokiem i gestem pozbawionym emocji ściągnął zdziwionej oraz zszokowanej nastolatce drogocenną biżuterię. Biedronka krzyknęła, kiedy Adrien siłą wyrwał czerwono-czarne kolczyki z uszu. Dopiero po chwili poczułam na własnej dłoni jej krew, spływającą dzięki ranie zadanej przez ostre pazury. Żadne moce czy umiejętności nie były potrzebne w starciu z nieuchwytną obrończynią Paryża, ponieważ prawda i zdrada przyjaciela wystarczyły, by zrozpaczona Marinette osunęła się bezwładnie na ziemię. Nie miała już sił na dalszą walkę, wiedząc, że przegrała.
- Niedługo będziesz szczęśliwy, mój synu. - Cichy szept wypełnił jasny hol, który oświetliło słońce. Nastał dzień nadziei. - Wybacz mi, że okłamywałem cię przez tyle lat... - Zobaczyłam, jak Gabriel pozbył się własnego miraculum, wyrzucając je na podłogę, a po chwili odebrał z ręki swej ofiary kolczyki i pierścień. Zacisnął je mocno w pięści, patrząc na Adriena, który właśnie próbował zniwelować wszelkie skutki akumanizacji.
To była moja jedyna szansa. Byłam gotowa zrobić to, co powinnam zrobić już dawno temu.
W kilka sekund znalazłam się obok projektanta, zostawiając w tyle Adriena oraz Marinette. Dotknęłam czule jego policzka ten ostatni raz i subtelnie musnęłam męskie wargi dekoncentrując mężczyznę.
- Wygrałeś - oznajmiłam, uśmiechając się, a, wtedy z ogromnym wewnętrznym bólem na twarzy i, czując strach w każdej komórce mojego ciała, uderzyłam go w brzuch. Gabriel przewrócił się na ziemię; stalowe oczy wyrażały wyłącznie szok, lecz dostrzegłam w nich panikę, bo prawdopodobnie domyślił się moich zamiarów. - Lecz, to ja jestem gotowa zapłacić największą cenę za nasze błędy.
- Nie, nie możesz tego zrobić! NATHALIE! PROSZĘ! NIE MOGĘ CIĘ TERAZ STRACIĆ! - Krzyknął rozpaczliwie, desperacko, chcąc wyperswadować mi z głowy ten cholerny pomysł.
- Zawsze będę przy tobie. Zawsze. - Podniosłam z ziemi dwa bezcenne miracula, które wypadły mu z dłoni i nagle poczułam widmo mocy absolutnej, która obezwładniła mój umysł. Czym prędzej przywdziałam biżuterię, a Tikki oraz Plagg spojrzeli na siebie, zakrywając usta własnymi łapkami.
Dlatego rozejrzałam się po pomieszczeniu, zapamiętując każdą znajomą rzecz, aż mój wzrok zatrzymał się na błagającym wyrazie twarzy projektanta.
- Nie martw się Gabrielu, bo zaraz zobaczysz swoją Emilie. - Szepnęłam - Powiedz tylko Adrienowi, że go kochałam i, że stał się dla mnie prawdziwym synem. A ty najlepszym marzeniem, jakie mogłam zyskać... - Po tych słowach poczułam w swoich żyłach przepływającą potęgę.
Wypowiedziałam życzenie.
------------------------------------------------------
To jeszcze nie koniec! Niedługo pojawi się epilog, który wyjaśni wszystkie skutki decyzji Nathalie.
Mam tylko nadzieję, że nie płakaliście tak samo, jak ja...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro