Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Rozdział, w którym, ktoś nie ma wyjścia.

Tak, jak obiecałam.


22.

Teraz, gdy ze łzami w oczach spoglądałam na Gabriela, który wreszcie odzyskał swoją żonę, poczułam upragniony spokój. Byłam szczęśliwa, że chociaż on mógł zaznać tego uczucia, którego ja zawsze się wystrzegałam; tej ulotnej chwili pełnej harmonii.

Uśmiechnęłam się ostatni raz, bo wiedziałam, że moja miłość do niego uczyniła tylko i wyłącznie dobro. Odwróciłam to, co było nieuniknione, błąd przeszłości i echo straconej szansy. Dlatego, widząc zmartwiony wzrok mężczyzny, dla którego tyle wycierpiałam, nie odczuwałam do niego smutku ani obrazy. Po prostu tylko radość z uratowania Emilie i szczęście, że Adrien znów ujrzy swoją mamę.

To zawsze wydawało mi się stosunkowo proste.

Życie za życie.

I nic więcej.

- Nathalie, dlaczego to zrobiłaś?

W tamtym momencie te pytanie wydawało mi się zbyt absurdalne. Przecież on wiedział. Zawsze wiedział, co musiało się stać, aby za cenę chwilowego bólu, zyskać szczęście. W głębi duszy dostrzegał te ryzyko, a ja nie potrafiłam codziennie patrzeć na jego rozpacz, która również i we mnie otworzyła ogromną ranę smutku.

- Tylko ja mogłam ją uratować. - szepnęłam.

- Nie takim kosztem - odpowiedział, a jedna, bezsilna łza popłynęła po jego bladym policzku. - NIE MOGĘ CIĘ TERAZ STRACIĆ! - krzyknął desperacko. - JAK MOGŁAŚ?

Odpowiedź była na wyciągnięcie ręki, i mimo wszystko Gabriel zawsze ją rozumiał. Chociaż przez całe życie próbował wyrwać te emocje z serca, bo nigdy nie mógłby przyznać, że miłość - tak chwalebna oraz piękna - doprowadziła do jego zwycięstwa, a zarazem klęski.

Nie można jednocześnie kochać dwie osoby, bo zawsze jedna z nich stanie się tylko nagrodą pocieszenia; ze świadomością, że jest chwilowym zapomnieniem. Mężczyzna, który właśnie nie mógł pohamować swych łez doznał tego błędu, zderzając się ze skutkami tej decyzji.

- Żebyś był wreszcie szczęśliwy, Gabrielu. - a później nastała tylko ciemność.

Przecież to zawsze było takie proste, prawda?

****

Krzyknęłam, ponieważ ponownie ujrzałam w śnie skutki decyzji, którą chciałam podjąć. Kolejny raz własne obawy stały się bezdenną marą, mającą namieszać mi w psychice oraz zlikwidować wszelką odwagę, a ten koszmar za każdym razem stawał się zbyt realistyczny. Bałam się, tak cholernie się bałam, a mimo, to nie chciałam zawrócić. Dalej trwałam pod wpływem desperackiej nadziei, wierząc w inny koniec; najlepszy dla nas wszystkich, jednak on nigdy nie powinien się wydarzyć. To rodzina Agrestów miała być szczęśliwa, a nie ja. Chociaż czasami zastanawiałam się, co by było, gdyby Gabriel zaniechał swojego planu...

Usiadłam na łóżku i zakryłam twarz dłońmi, bo z niewyjaśnionej przyczyny poczułam pod powiekami wilgoć, która przez ostatnie kilka tygodni pojawiała się zbyt często na moich policzkach. Cicho zaszlochałam, próbując zniszczyć w wyobraźni obraz bolesnego poświęcenia, lecz, kiedy ciepło czyjegoś ciała wypełniła przestrzeń wokół mnie, przylgnęłam do niego niczym bezbronne dziecko. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że byłam w ramionach znajomego mężczyzny; Gabriel przytulił mnie delikatnie, masując włosy, ponieważ znów poddałam się emocjom. Na moment zapomniałam o jego obecności w tym pokoju, a przecież poprzedniej nocy jeszcze długo rozmawialiśmy. Jednak nim szczerze wyjaśniliśmy sobie kilka spraw oraz uzgodniliśmy kroki w zawiłym planie, staliśmy się jednością; w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Dlatego potem projektant uparcie nalegał, aby mógł zostać, oczekując zadośćuczynienia za to, co zrobiliśmy; i za to, co machinalnie wytworzyło się pomiędzy dwojgiem – teoretycznie – obcych sobie ludzi.

- Już wszystko w porządku. – Szepnął mi do ucha. Niestety mimo nabytych umiejętności, które pozwalały mi nie okazywać uczuć w wielu życiowych sytuacjach, to przy nim nadal byłam silna na zewnątrz, lecz krucha w środku. Bo tylko on sprawiał, że panna bez serca na nowo je odzyskiwała. – Cokolwiek widziałaś w tym koszmarze, nigdy się, to nie spełni. Obiecuję ci.

Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.

- Skąd możesz wiedzieć? – Zapytałam, kiedy poczułam, jak przyciągnął moje ciało bliżej.

- Bo ci na to nie pozwolę. – Odparł smutno, a ja zdziwiłam się, ponieważ nigdy mu nie powiedziałam, co takiego widziałam we własnych snach. Natomiast on przez cały ten czas się domyślał, jednak milczał – Nigdy takim kosztem. Nigdy więcej.

Nie odpowiedziałam mu, bo, co takiego mogłam rzec. Jak wytłumaczyć, że jego szczęście było większe od mojego? I, że w głębi serca chciałam zaproponować mu, aby się poddał...

****

Czasami miałam wrażenie, że moje życie od samego początku – a zwłaszcza od momentu, kiedy Gabriel zatrudnił mnie jako swoją asystentkę – było skazane na cierpienie. Niszczyłam samą siebie złudnymi marzeniami, likwidując nadzieję, która paradoksalnie pchała wciąż naprzód. Szukałam pracy, a znalazłam widmo miłości; pełną kłamstw, wyrzeczeń, zdrady oraz naznaczoną tragedią. Te uczucie raniło, pozostawiając na ciele niezabliźnione rany, a w psychice – sprzeczne myśli.

Wczorajsza rozmowa z projektantem okazała się tym, czego potrzebowałam, tak samo, jak wybuch emocji, których już nie potrafiłam ukrywać. Gabriel pocieszał mnie przez długi czas, rozumiejąc wszystko to, co uformowało się w mojej głowie, ponieważ on też zmagał się z podobnymi odczuciami. I mimo tego, że nie mówił o tym otwarcie, to widziałam wahanie w jego gestach, słowach, a nawet mimice... Oczywiście nadal tęsknił za Emilie; za jej bliskością, wsparciem oraz szczerym uczuciem, jednak wiara na uratowanie żony malała z każdym kolejnym dniem, sprawiając, że nawet nasz plan nie potrafił zmienić tego nastawienia.

Oboje cierpieliśmy, ale to właśnie ja nie miałam do kogo wracać, bo, gdyby Gabriel został pokonany przez dwójkę nastoletnich bohaterów, to tym bardziej nie miałabym prawa go kochać, ponieważ w jego sercu zalanym wyrzutami sumienia nie byłoby dla mnie miejsca.

- Czy kiedykolwiek będę mógł zmienić twoją decyzję? – Zapytał mężczyzna, kiedy odsunęłam się od niego, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Poczułam pod własnymi powiekami cholerne łzy, lecz zignorowałam je, wstając z łóżka.

- Nie. – Odpowiedziałam szybko. Czy on właśnie mimo tego, co mu oznajmiłam, nie potrafił tego zaakceptować? Musiałam odejść. To było jedyne wyjście.

Usłyszałam ciche skrzypnięcie mebla, a, wtedy Gabriel pojawił się za mną, jednak nie wykonał żadnego gestu. Jego ciepły oddech drażnił moją szyję, wywołując nieokreślone uczucie pustki.

- Powiedz mi proszę czy już wcześniej rozważałaś, aby opuścić ten dom? – nie dał za wygraną. Dlatego po chwili dotknął mnie delikatnie za ramię, kierując w jego stronę. – Chciałbym, to wiedzieć... - W stalowych oczach zobaczyłam własne odbicie; smutne i wołające o przebaczenie.

- Tak – nie spodziewał się takiej odpowiedzi, ponieważ męskie palce drgnęły. – Odkąd tylko cię spotkałam chciałam uciec. Chciałam oszukać własne serce, ale ono kazało mi zostać. Każdego dnia próbowałam ci powiedzieć, że potrzebuję wypowiedzenia z pracy, aby zapomnieć.... Lecz, jak widzisz nie udało się. Zostałam.

Gabriel próbował dotknąć mojej twarzy, lecz w ostatnim momencie zrezygnował. Dlatego między nami wytworzyło się, coś na kształt nieświadomego napięcia, ponieważ baliśmy się ponownie na siebie spojrzeć, aby nie zepsuć tego, co skłaniało nas nadal do racjonalnego myślenia.

- Z jednej strony dziękuję ci, że się zawahałaś, a z drugiej... - Westchnął – Nie chcę, żebyś niszczyła własne życie, pomagając mi. Mogłaś ułożyć sobie wszystko inaczej; świat stałby przed tobą otworem, ale ty wolałaś przez te kilka lat zmagać się z bólem oraz nieosiągalną nadzieją. I, to w imię czego? Tego, abym był szczęśliwy?

- Tak – szepnęłam.

Nastała między nami cisza.

Widziałam, że zrozumiał. Jednak on zawsze, to rozumiał, gdyż mimo wszystko jedne z nas musiało się poświęcić, by, to drugie mogło żyć dalej.

- Wiesz, że ja.. ja nie mogę ci dać tego, czego byś chciała. I tego, czego oboje byśmy pragnęli...To jest niemożliwe.

- Wiem.

- Więc, dlaczego codziennie decydujesz się cierpieć? Dla pustych marzeń, które nie powinny zakiełkować? Czy dla niewłaściwych fantazji o nas samych?

- Z tego samego powodu, dla którego ty nadal nie opuściłeś tego pokoju. – Rzekłam cicho, wychodząc z sypialni; bez żadnej kłótni, płaczu czy urażonej dumy. Niestety, kiedy zamykałam drzwi, usłyszałam męski szloch, który złamał moje serce. Jednak nie zawróciłam.

Nie mogłam.

Nie teraz.

****

Kilka godzin później, które spędziłam na własnych przemyśleniach oraz próbie zlikwidowania uczucia strachu i smutku, zaczęłam się zastanawiać czy moja walka miała sens? Czy myśl o poświęceniu; sama w sobie dość tragiczna i emocjonalna była potrzebna? Czy kochałam Gabriela tak bardzo, że mogłabym oddać za niego szczęście, miłość, a zwłaszcza swoje życie?

Wątpliwości niszczyły mnie od środka, lecz nie potrafiłam ich zniszczyć, stając w obliczu tego, co mogłam osiągnąć, bo czasem nawet promienie słoneczne dawały cień. Był również inny problem: Gabriel nadal zwlekał z obudzeniem Emilie, tak, jakby pierwszorzędna sprawa stała się dla niego wyłącznie kłopotem odległym w czasie. I tak, jakby w głębi serca nie chciał jej ratować, wiedząc, jakie to przyniesie skutki. Wiedzieliśmy o ryzyku używania mocy absolutnej, a mimo wszystko nigdy nie rozmawialiśmy o tym otwarcie, ufając sobie wzajemnie, że pod wpływem impulsu nie zrobilibyśmy niczego niewłaściwego albo głupiego. Obiecaliśmy to sobie, lecz oboje byliśmy zbyt spontaniczni we własnym zachowaniu, aby długo utrzymać tę słowną deklarację.

Otarłam łzy na policzkach i powoli weszłam do salonu na piętrze, zachowując bezgraniczną ciszę, lecz, kiedy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia zauważyłam osobę, z którą przez pewien czas nie chciałam jeszcze rozmawiać. Na szczęście Gabriel nie zauważył mnie, ponieważ siedział tyłem do wejścia, a jego palce apatycznie naciskały klawisze fortepianu. Przygarbiona sylwetka emanowała nieokreślnym bólem, a potęgował, to również fakt, że na instrumencie stała szklanka wypełniona przezroczystą cieczą oraz butelka, która była już w połowie opróżniona. W ułamek sekundy domyśliłam się, że właśnie takim sposobem projektant chciał zapomnieć o naszej, bolesnej rozmowie.

Podeszłam bliżej, wahając się czy powinnam zainterweniować, czy po prostu zostawić go w spokoju. Jednak, kiedy męskie ciało przeszły dreszcze postanowiłam coś zrobić. Spojrzałam w jego stronę, widząc Nooroo, więc gestem dłoni rozkazałam, aby zostawił nas w spokoju. Kwami posłuchało mnie bez słowa sprzeciwu, aby po chwili polecieć w kierunku drzwi, chowając się za ścianą salonu.

- Przemyślałem wszystko i nie chcę, abyś narażała swoje zdrowie. Musimy znaleźć inny plan – nagle usłyszałam zachrypnięty głos, a, wtedy Gabriel odwrócił się. – Tak, wiedziałem, że tu jesteś – odpowiedział, widząc moje lekkie zdziwienie.

- Twoja Akuma, to jedyne wyjście, by dowiedzieć się czy Marinette jest Biedronką. Nie zmieniaj czegoś, co już ustaliliśmy. – Oburzyłam się, stając obok niego, a on w tym czasie wypił zawartość szklanki, krzywiąc się nieznacznie.

- Dostrzegam niebezpieczeństwo, na które nie mogę cię narazić.

- Ryzyko od zawsze było wpisane w nasz cel. I nie unikniemy tego, nawet, gdybyśmy chcieli.

- Znajdziemy inne rozwiązanie. – Odpowiedział, nalewając sobie kolejny kieliszek alkoholu, co wywołało na mojej twarzy smutny grymas niepokoju. Gabriel nie mógł się teraz poddać, topiąc smutki w używkach, nawet, jeśli było, to spowodowane również osobistymi problemami.

- Już jest za późno. – Westchnęłam, podchodząc bliżej, aż wreszcie postanowiłam, że usiądę przy nim, bo mimo wszystko nie potrafiłam patrzeć na jego słabość, która raniła i moją duszę. Dlatego ta cholerna zależność utrudniała nam jednocześnie wszelkie funkcjonowanie w życiu. – Dobrze, że Adriena nie ma w domu, bo, co by powiedział, widząc ciebie w takim stanie?

- Że jego ojciec jest bezdusznym hipokrytą i zakłamanym idiotą... - Szepnął, a, wtedy ja przyłożyłam własne czoło do jego w geście zaprzeczenia tego, co właśnie powiedział. Moje dłonie wślizgnęły się pod męski krawat, szukając czegoś, co powinno pomóc nam rozwiązać wszelkie nieporozumienia.

- To nie prawda. – Uspokoiłam go, po czym wstałam, zostawiając zrozpaczonego mężczyznę samego z wątpliwościami oraz alkoholem, który w szybkim tempie znikał z butelki. Serce mi krwawiło, widząc ten widok, lecz nie mogłam się zawahać. – Dla mnie zawsze byłeś najlepszym człowiekiem, jakiego spotkałam w swoim życiu. I nic, to nie zmieni. - Ostatni raz spojrzałam w jego stronę, aby cicho zamknąć drzwi.

Kilkanaście sekund później odetchnęłam z ulgą, gdy byłam już na korytarzu, ponieważ Gabriel nie zauważył jednej rzeczy: że we własnej dłoni ściskałam miraculum Motyla.

------------------------------------------------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro