Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Rozdział, w którym ktoś ma wyrzuty sumienia.

Dzisiejszy rozdział jest wcześniej, bo w sumie czemu by nie 😊😊

Czy chcielibyście, aby rozdziały były krótsze, ale wstawiane częściej, czy zostaje wszystko tak, jak jest (czyli długie rozdziały, ale co tydzień)?



12.

Cieszyłam się z tego, że wreszcie mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, niestety wraz z przybyciem Biedronki oraz Czarnego Kota, nie byłam już tak pewna naszej wygranej, chociaż bariera Strażnika zaczynała ponownie pękać, a starzec z całych sił próbował zniwelować skutki mojego Sentimonster, które próbowało dostać się do środka zielonej kuli.

- Dodatkowe moce ci nie pomogą! - Krzyknął Gabriel w stronę dwójki nowoprzybyłych obrońców Paryża, lecz osobiście zwracał się do nastolatki, która połączyła dwa miracula, przybierając imię Smocza Biedronka. - Za kilka minut, gdy staruszek osłabnie, a jego bariera ulegnie zniszczeniu, zmuszę go do wyjawienia waszych tożsamości. Dzięki tobie, Biedronko. - Ciągnął dalej, śmiejąc się z głupoty super-bohaterów, bo sami wpadli w pułapkę. - To właśnie ona was na to skazała!

Rozumiałam cel słów projektanta, ponieważ próbował rozdzielić nastoletnich protagonistów, by stracili siły na dalszą walkę, przesuwając szalę na naszą korzyść. Poczucie winy, strach oraz bezsilność, to cechy, które mogły zniszczyć wszelkich wrogów, bo tylko one - były na tyle silne, aby w ich sercach zasiać ziarno porażki.

- Próbuje was rozdzielić! Nie słuchajcie go! - Krzyk Strażnika dotarł do naszych uszu, a, wtedy wiedzieliśmy, że Biedronka i Czarny Kot go posłuchają, wiedząc, że tylko razem zdołają pokonać wszelkie zło.

I tak też się stało.

- Czas działać, moja królowo! - W tym samym czasie Chloé rozkazała swej armii, aby zaatakowała nastolatków. Mieliśmy pod swoją pieczą: Viperiona, René Rouge, Pegasa oraz King Monkey'a, mając nadzieję, że to właśnie oni zdołają zlikwidować nasz cel. Jednak nawet oni zawiedli, jednak, widząc wszystko z dachu budynku, byliśmy przygotowani na taki zwrot wypadków.

Niestety nawet w najlepszych planach zawsze znajdzie się błąd, który zaważy na drodze do upragnionej władzy. W naszym przypadku - czego nigdy się nie spodziewaliśmy - był nim sam Strażnik Miraculi, dodający odwagi oraz nadziei nastolatkom w bohaterskich maskach. Decyzja starca zniwelowała wszelkie pragnienia, mające na celu odzyskanie kolczyków i pierścienia, by z okrutnym rozczarowaniem odsunąć nas od własnych marzeń. Jego rozdzierający serce wybór wymalował szok na twarzach wszystkich zgromadzonych, sprawiając, że w tej jednej chwili wstrzymaliśmy oddech.

- Ja Wang Fu wyrzekam się funkcji Strażnika Miraculi, przekazując ją Biedronce. - Słowa mężczyzny odbiły się echem w mojej głowie, a, gdy się odwróciłam zobaczyłam, że Gabriel również nie mógł uwierzyć w tę sytuację, stojąc obok, zaciskając dłonie w pięść.

Jak on mógł wyrzec się swojej władzy, oddając ją w ręce Biedronki? Dlaczego tak postąpił, wiedząc, że taka ogromna odpowiedzialność nie powinna spoczywać na zbyt młodych barkach? A co najważniejsze, co my zrobimy, skoro szkatułka zyskała nowego właściciela?

W tamtym momencie wszystkie miracula, jakie spoczywały na ciele Chloé za sprawą pradawnej mocy wróciły z powrotem do zamkniętego pudełka, które tym razem zyskało czarno-czerwony kolor, a tylko obecna Strażniczka mogła je ponownie otworzyć.

- Władco Ciem, powiedz Biedronce, że szkatułka jest moja! – Zawołała desperacko córka Bourgeois, budząc nas ze zdziwienia, kiedy bariera chroniąca starca po prostu zniknęła, a on sam upadł na ziemię, tracąc przytomność.

Spojrzałam na Gabriela, który kurczowo próbował znaleźć wyjście z tego problemu; jego usta ze złości drżały z każdą chwilą, aż wreszcie po prostu zamknął oczy, a, gdy je ponownie otworzył poczułam dotyk dłoni na własnym ciele. Mężczyzna wziął mnie w ramiona kolejny raz tego pamiętnego dnia, by wskoczyć na moje Sentimonster, posłusznie, czekające na każdy rozkaz. Objęłam go za szyję, dotykając delikatnie kciukiem jego twarzy, lecz nawet ten gest nie sprawił, że mogłam zobaczyć męski uśmiech.

- Jestem rozczarowany. – Westchnął.

****

Kiedy bezpiecznie wylądowaliśmy na ziemi, aby uciec z pola bitwy, zostawiając za sobą problemy związane z dwójką, paryskich bohaterów, schowaliśmy się w niewielkiej szczelinie pomiędzy budynkami. Po chwili pstryknęłam palcami, aby Sentimonster zniknęło, a, wtedy mogliśmy bez przeszkód zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Oboje byliśmy zmęczeni – nie tylko fizycznie, lecz przede wszystkim psychicznie – czując w sercach niewyobrażalny ból, bo znów częściowo przegraliśmy. Jednak mimo tego, że nie udało nam się odzyskać kolczyków Biedronki oraz pierścienia Czarnego Kota, zyskaliśmy coś innego: tablet Strażnika, na którym posiadał rozszyfrowaną księgę Miraculi; leżącą obecnie w sejfie za portretem Emilie. Trzymałam urządzenie kurczowo w dłoni, niczym najskrytszy skarb, będąc świadoma tego, co mogliśmy zyskać dzięki tej pradawnej mocy.

- Wszystko w porządku? – Zapytał Gabriel, gdy oswobodziłam się z jego ramion, aby oprzeć swe plecy o chłodną ścianę budynku, bo nagle ponownie uciążliwe kłucie w klatce piersiowej sprawiło, że poczułam na policzkach świeże łzy. – Poczekaj, zaraz przyjadę po ciebie samochodem – po czym użył przemiany zwrotnej, znikając za zakrętem, a Nooroo z zakłopotaniem schował się w jego kieszeni marynarki.

Nie zostało mi nic innego, jak zaczekać na powrót mężczyzny.

- Duusu, złóż moje pióra. – Szepnęłam w przestrzeń, kiedy projektant opuścił tymczasowe miejsce naszej, wspólnej kryjówki. Natomiast kilka sekund później moje kwami zapiszczało cienkim głosem, lecz oprócz tego okrzyku, nie wypowiedziało już żadnego słowa, widząc mój stan, w którym się znalazłam. Byłam jej wdzięczna, że tym razem Duusu nie skomentowała w, jaki sposób musiałam użyć jej potęgi. Dlatego po prostu usiadłam na ziemi i ukryłam twarz w dłoniach, aż wreszcie usłyszałam pisk opon, gdy Gabriel przyjechał po mnie swoim samochodem.

- Mam nadzieję, że nikt nas nie widział... - rzekł cicho, by chwilę później po prostu wziąć mnie w ramiona, niosąc ostrożnie na tylne siedzenie.

Zamknęłam oczy, bo ból rozrywał mi wszelkie części ciała, a ja mogłam tylko oddychać wolno, próbując go zniwelować. Straciłam resztki sił, dlatego, gdy mężczyzna dotknął mojego policzka, poczułam, że również i jego dłonie drżały, tak jak i moje.

- Moja Nathalie, nie potrafię wyrazić w słowach tego, jak bardzo mi przykro. Ponownie przegrałem, a ty wykorzystałaś wszystkie swoje moce. – Powiedział, patrząc w moją stronę z żalem, którego tym razem nie potrafił ukryć. Znów obwiniał się za moje samopoczucie, a ja wciąż próbowałam wyjaśnić mu, że te poświęcenie przyniesie nam wyłącznie wygraną w przyszłości. Tym bardziej, mając w pamięci to, że jakaś nieznana siła cały czas na ku sobie zbliżała, nie zważając na żadne konsekwencje.

- Nie, to nieprawda. – Szepnęłam, bo nadal każde słowo wywoływało w mojej głowie niewyobrażalne cierpienie. Próbowałam zacisnąć zęby, aby odrzucić od siebie słabość, lecz, zanim zdołałam to uczynić, Gabriel odgarnął mi włosy ze spoconego czoła, wpatrując się we mnie smutnym wzrokiem – Bo dzięki Strażnikowi mamy rozszyfrowaną księgę, więc możesz naprawić miraculum Pawia.

- To wygrana osiągnięta zbyt dużym kosztem, bo zobacz, co się z tobą dzieje... Nigdy nie widziałem cię w takim stanie, Nathalie. – uścisnął moją dłoń – Obiecuję, że już nigdy nie pozwolę, abyś tak cierpiała.

- Gabrielu, sami wiemy, że to obietnica bez pokrycia. – Uśmiechnęłam się, czując, jak ból rozrywał mi wszelkie komórki, paląc żywym ogniem do tego stopnia, że kilka łez pojawiło się na mej twarzy. Mężczyzna wytarł mi je z twarzy, aby po chwili pocałować delikatnie w rozpalony policzek.

- Wracamy do domu.

****

Kiedy z powrotem dotarliśmy do posiadłości Agrestów, Gabriel ponownie delikatnie wziął mnie w swe ramiona, transportując do środka, a ja z tej kilkuminutowej podróży zapamiętałam wyłącznie jego zdeterminowany wzrok oraz echo donośnych kroków. Niestety, kiedy znów zobaczyłam znajome ściany, poczułam, że moja świadomość w niewyjaśniony sposób płatała mi figle, bo, zamykając oczy ujrzałam naszą porażkę; która ewidentnie nie była tym, co chciałam uzyskać. Jednak, co, gdy wraz z częściową wygraną, czułam się niczym ciało bez duszy, które za cenę miłości starało się poświęcić najwyższą cenę...

Byłam głupia i ślepa, obdarowując go swoim uczuciem, lecz czasu nie potrafiłam cofnąć, a nawet, mając taką moc – w sumie nigdy bym nie chciała niczego zmienić. Bo, jak miałam o tym zapomnieć, a, co gorsza zniszczyć, widząc przed oczami poświęcenie oraz wyrzuty sumienia Gabriela? Nigdy mi tego nie powiedział, ale ja wiedziałam, że on też zaczął coś dostrzegać w moim zachowaniu, a to niszczyło go od środka; rozpoczynając gesty, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Te wspólne uśmiechy, niby przypadkowy dotyk dłoni, ramienia czy twarzy – były zarezerwowane wyłącznie dla Emilie. Nawet myślenie o „nas" w innej kategorii skazywało wszystkich na ból.

Dlatego musiałam to zakończyć.

****

- Panie Agreste wiem, że pacjentka nie wyraża zgody, aby dobrowolnie skorzystać z pomocy szpitalnej, lecz, czy mógłby ją pan do tego przekonać? Chcielibyśmy zabrać pannę Sancoeur na badania w celu zdiagnozowania jej choroby, która owszem powoli zanika, ale nadal jest ryzyko ponownych symptomów – usłyszałam stłumiony głos lekarza, który stał nad moim łóżkiem, rozmawiając z Gabrielem.

Próbowałam otworzyć oczy, jednak nie miałam dość siły, aby to zrobić. Poczułam tylko, że ktoś wcześniej musiał otulić mnie satynową pościelą, gdyż nie czułam zimna; tylko ciepło puchowej kołdry. Gardło nadal bolało, tak, jakby tysiące niewielkich igieł wbijało się w moje ciało, a uporczywe bodźce z otoczenia nie pozwalały mi zainterweniować w tej konwersacji, która dotyczyła mojej osoby. Chciałam zapewnić, że obejdzie się bez pomocy, potrzebowałam tylko kilku dni na odpoczynek.

Dlatego, gdy uświadomiłam sobie, że i tak nie potrafiłam wydusić z zachrypniętego gardła żadnego słowa, wróciłam myślami do momentu, kiedy po wojnie o Miracula znaleźliśmy się ponownie w posiadłości Agrestów. Mieliśmy również szczęście, nie widząc na swej drodze Adriena ani jego ochroniarza, bo, co by powiedzieli, widząc najsłynniejszego, francuskiego projektanta mody, niosącego na rękach swoją asystentkę? Na pewno byliby bardzo zaciekawieni całą tą sytuacją.

- Nie potrzebuję skorzystać z usług lekarza. – Zawołałam słabo, kaszląc oraz wydobywając niewyraźne zdanie z ust, zwracając tym uwagę dwóch mężczyzn, wpatrujących się we mnie, słysząc, że się obudziłam.

Po chwili usłyszałam dźwięk kroków, aby zobaczyć przejętą twarz Gabriela, siadającego obok na łóżku.

- Nic nie mów, oszczędzaj siły. – Szepnął. – Widzi pan, doktorze, Nathalie nie wyraża zgody na obserwację medyczną, więc, czy mógłby pan uszanować jej wybór? – Zapytał projektant, odwracając się w stronę lekarza, który nerwowo zaczął przeglądać plik dokumentów, trzymających w dłoni.

- No cóż, jeśli pacjentka nie chce, to nie mogę jej do niczego zmusić. Jednak, gdyby choroba się pogłębiła lub symptomy powróciły, to proszę mnie informować, dobrze? – Rzekł doktor, a projektant kiwnął twierdząco głową na znak, że zrozumiał jego intencję. – Niech pan dopilnuję, aby porządnie odpoczęła. Żadnej pracy ani forsownych czynności. – Podał mu małe pudełko. – To są tabletki, które mają zniwelować ból, proszę podawać pannie Sancoeur je dwa razy dziennie; rano i wieczorem.

- Dobrze, zapamiętam. Do widzenia. – Odpowiedział mu Gabriel, wstając i kierując go w stronę drzwi, aby za moment ochroniarz mógł go wyprowadzić z domu.

Kilka sekund później mężczyzna kolejny raz usiadł obok mnie na łóżku, podając mi szklankę wody, którą wzięłam z wdzięcznością, lecz mimo tego, że minimalnie odzyskiwałam już nadwątlone siły, musiał mi pomóc, abym nie wylała całej zawartości naczynia. Dzięki temu mogłam zobaczyć, że nadal na jego twarzy malował się smutek oraz poczucie winy, bo przypominałam mu Emilie, która, aż do tej pory spoczywała w szklanej trumnie. Dlatego, kiedy Gabriel odstawił na miejsce szklankę, nie dostrzegając żadnego sprzeciwu z mojej strony, położył swoją głowę na pościeli, a ja pogłaskałam go delikatnie po włosach; z trudem podnosząc dłoń. Zamknęłam oczy, widząc w wyobraźni wszystko to, o czym chciałam, jak najszybciej zapomnieć; czarne zjawy, które rozrywały moją duszę oraz projektanta, który nie potrafił uratować swojej ukochanej małżonki. Kilka łez pojawiło się na poduszce, gdy otworzyłam powieki, bo nigdy nie sądziłam, że ja i on staniemy się dla siebie, kimś więcej niż przewidywała to umowa podpisana przeze mnie na początku pracy jako asystentka. Byłam w błędzie, mając nadzieję na stabilną oraz dobrze płatną posadę, znaczy posiadała te wszystkie epitety, ale nigdy nie uwierzyłabym w to, że Gabriel stał się katalizatorem, potrafiącym spiąć wszystkie obawy oraz poświęcenie. Z jednej strony nadal pragnęłam być przy nim i go wspierać, a z drugiej ta relacja niszczyła mnie od środka.

- O czym tak myślisz? – zapytał, gdy wpatrywałam się bez celu w sufit, a on gładził moją dłoń.

- Myślałam nad przyszłością... - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, odwracając się w jego stronę.

Stwierdziłam, że właśnie nastała odpowiednia chwila, aby wszystko sobie szczerze wyjaśnić, gdyż taki moment mógłby się już więcej nie zdarzyć. Nie myślałam, wtedy zbyt racjonalnie przez ból w czaszce, jednak moja determinacja okazała się silniejsza.

- Mieliśmy porozmawiać już dawno temu. – Szepnęłam, zmieniając temat.

- Teraz? Nadal jesteś słaba na takie rzeczy! – Zawołał Gabriel, lecz, widząc mój upór oraz błękitne oczy, które intensywnie się w niego wpatrywały, odpuścił, stając za rozpoczęciem rozmowy.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, krzywiąc się z bólu, lecz próbowałam tego nie okazywać.

- Naprawiłeś już miraculum Pawia?

- Nie miałem czasu, aby przeczytać tę księgę, a co dopiero naprawić miraculum – rzekł cicho, wzruszając ramionami. – Teraz, kiedy Biedronka została nową Strażniczką mamy czas, zanim pozna swoje nowe funkcje. Obecnie bardziej martwi mnie twój stan zdrowia niż naprawienie uszkodzonej broszki.

- Nie chciałabym, abyś przeze mnie znów zderzył się z porażką, ponieważ zamiast uzyskać nowe moce, ty ponownie spędzasz czas tutaj. Przecież już to sobie wyjaśniliśmy; najważniejsza jest Emilie. – Dałam mu do zrozumienia, że przecież powinien kierować się priorytetami, a nie cały czas mieszać mi w głowie swoim przywiązaniem do mojej osoby. To było zbyt samolubne w stosunku do jego żony.

- Uratujemy ją, gdyż nasza nadzieja z każdym kolejnym dniem powiększa się.

- Jestem pewna, że wreszcie odzyskasz to, co utraciłeś. Wierzę w to...

Gabriel zamyślił się na kilka minut, spoglądając na mnie, a ja próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, aby przekazać mu pewną wiadomość. Teraz, kiedy leżałam w łóżku mogłam mu wszystko wyznać, wiedząc, że nie wybuchłby złością, słysząc te wyznanie, bo jego dżentelmeńska duma mu by to uniemożliwiła.

- Chciałabym ci coś powiedzieć... - Zaczęłam, obawiając się, że tym sposobem zniszczę już i tak naszą skomplikowaną oraz kruchą relację. Jednak, co mogłam sądzić po tym, jak w trakcie trwania wojny o szkatułkę to właśnie on trzymał mnie desperacko w ramionach? Albo, wtedy, gdy wspólnie spędziliśmy noc kilka tygodni temu? Albo te wszystkie momenty, kiedy zamiast skupić się na własnym planie, myślał, jak mógł mi pomóc?

- Tak, Nathalie? – W jego oczach zobaczyłam niezrozumienie, więc dotknęłam wyciągniętej dłoni, kaszląc.

Westchnęłam.

- Musimy zachowywać się wreszcie, jak dorośli. Ja... mam dosyć, że traktujesz mnie niczym nagrodę pocieszenia, jak zabawkę, którą można wyrzucić... Poczekaj. – Uciszyłam go gestem ręki, bo chciał przerwać moje wyznanie. – Słyszałam twoją rozmowę z Adrienem i sądzę, że powinniśmy przestać udawać, że to, co się między nami nieumyślnie wytworzyło ma rację na przetrwanie. Nigdy nie zastąpię ci Emilie i nigdy nią nie będę, nawet, gdybyś kiedykolwiek zmienił zdanie. Oczywiście nadal będę twoją asystentką, ale nikim więcej, bo wiem, że to nigdy nie mogło się wydarzyć. Potrzebowałeś pocieszenia i to rozumiem, ale to ja ułatwiłam ci to zadanie, wpędzając nas w sieć pełną kłamstw oraz moich wyidealizowanych marzeń. Nie chcę być tą, która każdego dnia goni za czymś, co od początku było niewłaściwe.... – Każde słowo wywoływało na mej twarzy kolejne, niewidzialne łzy, a Gabriel, widząc to po prostu siedział tam bez żadnej reakcji, patrząc na mnie ze smutkiem, zdenerwowaniem oraz zrozumieniem.

- Rozumiem – było to jedyne słowo, które do mnie wypowiedział, po czym wstał z łóżka ze stoickim wyrazem twarzy, lecz jego oczy go zdradzały. Podszedł do wyjścia, a, gdy ostatni raz się do mnie odwrócił, poczułam, że moje serce właśnie pękło. – Wiesz doskonale, że to nigdy by się nie udało, my... nie możemy marzyć o takim życiu...

- I teraz wiem, że popełniłam błąd – szepnęłam, a, wtedy ujrzałam, jak jego dłoń na klamce drgnęła, słysząc te zdanie, po czym zamknął drzwi; odchodząc i, sprawiając, że ciche łkanie wypełniło wnętrze mojej sypialni.

****

Serio, poryczałam się nad własnym opowiadaniem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro