Deszcz.
Kiedy wyszłem ze szkoły zaczął padać deszcz. Zauważyłem Marinette pod drzewem, zacząłem iść w jej kierunku ale to był zły pomysł...
A mianowicie do Marinette podjechały 3 motocykle. Dziewczyna wsiadła na jeden, a ja pełen niechęci do niczego wróciłem do swojego auta aby udać się do domu.
W drodze do domu,Plagg próbował mnie odciągnąć od myśli co zrobiłem, śmiał się, opowiadał żarty, popisywał się, nawet udawał obrażonego. Ja odezwałem się do niego dopiero, gdy już byłem na swojej posesji.
- Plagg chowaj się.-otworzyłem mu kieszeń.
- Adrien..
- No już. Chcę być już u siebie w pokoju..
Powoli do mnie podleciał i schował się w mojej kieszeni. Przed wyjściem z samochodu, spojrzałem na telefon.
- Jest 19:12 i 22 nieodebrane połączenia.-mruknąłem pod nosem.
Na zewnątrz wciąż padało, więc szybko udałem się do środka by nie zniknąć. Miałem spokojnie iść do mojego pokoju i mieć wszystko gdzieś,ale mama mi to uniemożliwiła.
- Adrien!
- Taaak?-specjalnie przeciągnąłem "a".
- Gdzie ona jest w taką pogodę?
- Kto?-nie wiedziałem o co jej chodzi.
- No tej..jak ona miała..-zamknęła na chwilę oczy.- a no tak. Gdzie jest Marinetta?
- Mamo to jest Marinette. Nie Marinetta.
- No dobra, ale gdzie ona jest?
- Jak gdzie?
- No nie ma jej.-kurwa.
- Znajdę ją.
Matka coś mi tam jeszcze mówiła, ale ja jej nie słuchałem. ~Jeśli Marinette się coś stanie to sobie tego nie wybaczę.~pomyślałem i udałem się do łazienki się szybko przebrać.
[MARINETTE P.R.W.]
Po tym co się stało w szatni, szybko wybiegłam ze szkoły. Miałam iść na autobus, ale Jake do mnie napisał że zaraz będzie pod szkołą i też tak było.
- Masz kask i wsiadaj.
Tak zrobiłam. Z racji że padał deszcz nie zauważył że płakałam.
Wsiadając na motocykl, zauważyłam że Adrien zmierzał w moją stronę...
- Jedź!-krzykłam,tak aby Jake mnie usłyszał.
Odpalił i po chwili już byliśmy w korku... TAK KURWA W KORKU! Deszcz pada a my w korku stoimy, co za ironia.
Jake zgasł ślinik i zszedł z motocykla, ściągając kask.
- Jake co ty robisz?-zapytałam robiąc to co on.
- Idziemy.
- Ale..
- No już.
Nie poznawałam go, to nie Jake. To nie mój przyjaciel.
Chcąc, nie chcąc zrobiłam jak chciał. Jake dał mi swoją kurtkę, którą chętnie przyjęłam, i wziął się za prowadzenia pojazdu.
- Idziemy jak najszybciej do najbliższego schronu. To może być nawet sklep.
- Ale po co? Jakee..
- Boże Mari jak ty mnie męczysz.-cco?
Zabolało... Stanęłam w miejscu i zdjęłam jego kurtkę, rzucając ją na ziemię.
- Marinette!
- Wal się! Jeśli cię męczę to na chuj po mnie przyjechałeś!? Na chuj ja się kurwa pytam!
- Mari..to nie tak!
- Zamknij się i wypierdalaj, napisz jak się ogarniesz. Elo.-i ruszyłam w moją stronę.
Zaczęłam biec. Słyszałam jak Jake odpala maszynę. Wybiegłam w uliczkę..
- Szybko! "Tikki Kropkuj!"-przemieniłam się, po czym udałam się szybko na najbliższy dach.
Widziałam Jake'a. Jechał i się rozglądał. Pewnie za mną, ale mam to gdzieś. Zbyt mocno mnie zranił...~ja go męczę..yhym fajnie.~pomyślałam i miałam ruszyć... Właśnie, gdzie mam teraz iść? Deszcz pada, jest ciemno i robi się zimno. Westchnęłam, gdy nagle wpadałam na pomysł.
- Idę do Adriena, ale jako Biedronka. Może mnie nie wyrzuci..-zaśmiałam się. Już któryś raz przyłapuje się na mówieniu do siebie.
Zarzuciłam swoim jojo na jakiś komin, a później znów i znów. Zostało mi do pokonania kilka domów i zaraz bym je pokonała, no właśnie...zaraz. Gdybym tylko na kogoś nie wpadała.
- Co ty robisz!?
- Też cię miło widzieć M'Lady.
- Kot!
- Ja.-rzuciłam mu się w ramiona.
- Hahaha coś się stało?
- Nie nic haha, musi się coś stać?-zapytałam.
- No takie miłe powitanie rzadko co u ciebie się zdarza.-zażartował
- To lepiej korzystaj. Co tu robisz?
- Szukam kogoś, a ty?
- Kogo szukasz?-ciekawe.
- Takiej ślicznej, uroczej, słodkiej, pięknej, utalentowanej, zabawnej, miłej, kochanej dziewczyny.-mhm...
- Uu a co to za szczęściara?
- Znasz ją.-puścił mi oczko.
- Yy no nie wiem, powiedz.
- Marinette Chang.-coooo!?
- Stało się coś że jej szukasz?
- Noo.
- Pomogę ci.-taa pomogę mu znaleźć sama siebie xD.
- Okej, ja idę teraz do parku a ty możesz iść zobaczyć koło Luwru, okej?-jasne.
Kiwnęłam głową i się rozdzieliliśmy. No..tak jakby. Ja ruszyłam inną drogą do parku. ~skoro kotek chce się spotkać to czemu nie?-pomyślałam.
Deszcz nadal padał, a ja już jako Marinette idę obok parku, mając nadzieję że kot już tam jest i że mnie zauważy.
[CZARNY KOT P.R.W.]
Wraz z Biedronką się rozdzieliliśmy, ja udałem się w stronę parku, a ona w stronę Luwru.
Siedzę na pomniku moim i biedronki, Marinette nigdzie nie widzę. Już miałem dzwonić do Biędrąsi czy znalazła Mari, ale zauważyłem osobę w deszczu, która była bez parasola.
- To nie jest odpowiednia pogoda na spacer.-powiedziałem lądując przy przemoczonej osobie.
- Czarny Kot!? Co ty tu robisz?
- Patrol.
- A okej.-i wtedy osoba weszła na światło lampy.
- Marinette!-przytuliłem się do niej- a ja cię szukam. Jesteś cała mokra. Chodź, zaprowadzę cię do domu.-wyciągłem rękę.
- Że niby gdzie? I dlaczego mnie szukasz?
- Każdy się o ciebie martwi, i do domu. Do Adriena.
- Nie wracam tam.-powiedziała stanowczo.
- Dlaczego?
- Nienawidzę go.
- Dlaczego?-w sumie wiem...
- Nie ważne.
- Ważne! Ty jesteś ważna Marinette, już ci mówiłem.
- Yhym..
Wiedziałem że nie pójdę z nią na sojusz, więc wziąłem ją szybko na ręce tak jak pan młody bierze pannę młodą,i ruszyłem do domu.
- Puść mnie! Nie wracam tam!-krzyczała i próbowała się wyrwać.
Ja tylko ją mocniej chwyciłem i przytuliłem do siebie. Lekko się uspokoiła.
Gdy już byliśmy przed bramą willi Agrest'ów (czyli moich rodziców), postawiłem ją na ziemię.
- Nie wracam tam!
- Musisz Marinette.
- Nic nie muszę.
Przekręciłem oczami, po czym wziąłem Marinette na ręce i zaniosłem do pokoju Adriena.(mojego).
- Ty debilu to jest pokój Agrest'a!
- Wiem, i co?
- I to że..-urwała i zaczęła się rozglądać.
- Że?-dopytałem.
- Gdzie on jest? Gdzie jest Adrien?
- No em..-chwyciłem się za kark myśląc co powiedzieć.- szuka cię?
- Po co? Ja pierdole jaki debil.-zbiła piątkę ze swoim czołem.- no nic,-dała ręce na biodra- trzeba go znaleźć.
- Chyba go nie pójdziesz szukać?
Marinette wyszła z pokoju, a ja za nią i tak jak przypuszczałem udała się do swojego pokoju.
[MARINETTE P.R.W.]
- Chyba go nie pójdziesz szukać?
Nie wiem czemu, ale Kot działał mi już na nerwy, więc wyszłam z pokoju Adriena i udałam się do "mojego" pokoju.
Tam od razu wzięłam suche ubrania i poszłam się przebrać. W łazience myślałam nad tym, gdzie może być Agrest'e debil.
Kiedy wyszłam już przebrana z łazienki, kot miał dziwny wyraz twarzy.
- Co?-zapytałam przerywając ciszę.
- Nic.
- Yhym okej.-odpowiedziałam krótko i wyszłam z pokoju.
- Gdzie idziesz?-zapytał widząc że kieruję się w stronę wyjścia.
- Poszukać Adriena.
- Ale on już wrócił i jest w pokoju.
- Idę tam.
- Po co?-zatrzymał mnie.
- Sprawdzić czy nie kłamiesz.
- Nie ufasz mi?-nie wiem w sumie..
- Ufaaam-specjalnie przeciągam "a"- ale nie w stu procentach.
[Czarny Kot P.R.W.]
- Ufaaam-Marinette przeciągała "a"- ale nie w stu procentach.-tak myślałem..
- Dlaczego?
- Eh nie wiem... Może to przez to że nie widzieliśmy się przez długi czas?-obróciła się do mnie plecami.
- Nie wiem, możliwe. Tak czy siak ja ci ufam.
- Nie wiem czy dobrze robisz..
- Trudno.
Marinette zaśmiała się, po czym znów się obróciła, podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Em przepraszam-powiedziała zawstydzona.
- Nic przecież..-przerwała mi.
- Dobra ja idę zobaczyć czy jest Adrien.
- Okej.
- Ale pierwsze idę skorzystać z toalety.
Nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową. ~To moja szansa~pomyślałem, kiedy Mari zniknęła za drzwiami do łazienki.
Po cichu wyszłem z jej pokoju udając się do mojego, a tam znów stałem się Adrienem, a żeby nie było podejrzeń, to położyłem się i włączyłem byle jaki filmik na YouTube.
Po nie długiej chwili przyszła Mari.
- O jesteś..
- Y no?
- Czyli kot miał rację-powiedziała pod nosem, ale ja usłyszałem.
- Chcesz czegoś?
- Zapytać dlaczego mnie szukałeś, i dlaczego kot wiedział o tym że mnie szukasz.
- Wróciłem do domu, matka mi powiedziała że cię nie ma więc poszedłem cię poszukać, a Czarnego Kota spotkałem gdy patrolował miasto.
- I musiałeś mu powiedzieć tak?
- Jak widzisz tak. Wróciłem do domu, gdy tylko ten dachowiec dał mi sygnał że cię znalazł.
- Czy ty go miałeś zamiar obrazić!?-prawie że krzykła.
- A jeśli tak, to co?
Podeszła i dała mi z liścia.
- Nie masz prawa!-krzykła po czym po prostu wyszła.
[MARINETTE P.R.W.]
- Czy ty go miałeś zamiar obrazić?-miałam takie wrażenie że właśnie tak jest.
- A jeśli tak, to co?
Nikt nie będzie obrażał mojego Kota! A poza tym tylko ja mogę mówić do niego "dachowiec"! Nie myśląc nad tym co będzie, podeszłam do niego i dałam mu z liścia.
- Nie masz prawa!-kurwa nie ma.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, napić się wody.
- Debil pierdolony.-powiedziałam pod nosem.
Odłożyłam gwałtownie szklankę o mało jej nie rozbijając, po czym wróciłam do mojego pokoju. Kota już nie było.
[ADRIEN P.R.W.]
Gdy Marinette wyszła z mojego pokoju wyjrzałem za nią, udała się do kuchni. Była zła. Nie rozumiem o co jej chodzi, przecież nic takiego złego nie powiedziałem. Ona zaś broniła Kota, czy to możliwe że jestem nadal w jakimś stopniu dla niej ważny? Jak widać chyba tak.
Miałem znów się przemienić i wrócić do pokoju Marinette, ale stwierdziłem że nie będzie mieć humoru. Jakoś postaram się poprawić jej samopoczucie.
- Plagg!
- Tu jestem, jem ser.
- To szybko, bo musimy do sklepu zajrzeć.
Gdy kwami skończyło swoją wyżerkę, przemieniłem się w Kota i ruszyłem do sklepu. Oczywiście swój pokój zamknąłem na klucz, a wyszłem przez okno.
Najbliższy sklep znajdował się dwie ulice dalej. Będąc w nim udałem się na dział z przekąskami. Postawiłem na żelki, chipsy, czekoladę oraz ciastka i to wszystko brałem po 4 sztuki. Natomiast takie przekąski jak popcorn wziąłem po 1 sztuce.
Kiedy już miałem całe zapakowane ręce, poszedłem jeszcze po 3 soki. Dwa porzeczkowe i jeden jabłkowy.
Ledwo doszedłem z tym wszystkim do kasy, ale się udało.
- To wszystko?-zapytała kasierka z uwodzicielskim wzrokiem.
- Poproszę jeszcze dwie siatki.
- Oczywiście. Widzie że jakaś imprezka się szykuje.. może mogła bym się dołączyć?-oblizała usta. Fuuuj.
- Wybaczy pani,ale tak się składa że chce poprawić humor mojej dziewczynie.-specjalnie tak powiedziałem.
- Aha, no okej rozumiem.-jej mina bezcenna.
Zapłaciłem, spakowałem i jak najszybciej ruszyłem do mojej księżniczki.
[MARINETTE P.R.W.]
Właśnie czytałam sobie książkę przy otwartym oknie, ponieważ było mi duszno, gdy w pokoju zjawił się Kot.
- Nie nauczyli cię pukać Kotku?-nie oderwałam wzroku od książki.
- Jak widzisz okno jest otwarte i uznaję to za zgodę aby wejść.
- Mhm okej.
- Co czytasz?-zapytał siadając koło mnie.
- "Bez Słów".
- Będziesz musiała przestać.-powiedział wstając na nogi.
- A to dla...-zacięłam się- co to za siatki?
Nie odpowiedział tylko podał mi reklamówki z uśmiechem na twarzy.
- Ale po co to..-przerwał mi.
- Pomyślałem że nie będziesz miała humoru przez Adriena i..
- Jesteś kochany!-rzuciłam mu się na szyję.
- Nie tak bardzo jak ty księżniczko.
- Ha ha taaak-na pewno spaliłam buraka, którego chciałam zakryć włosami.
- Uwielbiam jak się rumienisz.
- Spadaj-uderzyłam go lekko w ramię,na co on się zaśmiał.
- Oglądamy coś?-zaproponował.
- Ale ja wybieram.
- Okej.
- To ja idę po miski i szklanki a ty załącz już Netflix'a.
Kiwną głową, a ja poszłam po wymienione wcześniej rzeczy.
Mając już w rękach 2 szklanki i 2 miski, szłam w stronę pokoju,w którym znajdował się Kot. Przystanęłam na moment i spojrzałam na drzwi do pokoju Adriena. ~Dlaczego taki jesteś..~pomyślałam po czym weszłam do pokoju.
- Nie wytrzymam!
- Co się dzieje Kotku?
- Netflix nie chce się włączyć.-odparł zażenowany.
- To włącz CDA.
Przewrócił oczami ale zrobił to, natomiast ja zajęłam się wsypywaniem chipsów do miski oraz nalewania soku.
- Ej kocie jaki nalać ci sok?
- Obojętnie.
- Okej, nalwam ci jabłkowy.
- Dobrze, a jaki włączyć film?-dobrze wiem jaki już ogądniemy.
- Wpisz "Trzy kroki od siebie".
- Filmy dla bab? Okej, dla ciebie wszystko.
- Jasne, jasne. Zobaczymy kto będzie pierwszy płakał.
- Pff oczywiście że ty kwiatuszku.
- Wolę jak mówisz do mnie księżniczko.-zaśmiał się.
Po nie całych 20 minutach wszystko było gotowe i wraz z Kotem leżeliśmy już u mnie na łóżku i oglądaliśmy film.
W pierwszej połowie filmu rozmawialiśmy z Kotem co jakiś czas, lecz w drugiej połowie już nie...
Po nie całych dwóch godzinach film się skończył, a ja miałam w oczach łzy. Kot widząc to przytulił się do mnie. Kiedy na niego spojrzałam w jego kocim oku też było widać łzę.
- Jakie szczęście że mogę cię dotknąć...-powiedział po czym się bardziej przytulił.
- Dobra trzeba się ogarnąć, oglądamy coś jeszcze?
- Okej, ale teraz ja wybieram.
- Się rozumie.-zaśmialiśmy się a z naszych oczu popłynęły łzy.
Wstałam i podeszłam do okna, które od razu zamknęłam.
- Dziś pełnia Kocie.
- Zgadza się Marinette. Gwiazdy też widać.
- Tak... A pomyśl sobie że nie dawno padało.
- Haha no, która jest w ogóle godzina?
Podeszłam do telefonu aby to sprawdzić. Jest...
- Jest przed 22.
- Okej to co robimy?-kot oparł się o ścianę, przymknął oczy i skrzyżował ręce na piersiach.
- A co chcesz?
- Pocałować cię...-co?
- Cco?
- Co?-otworzył oczy oraz się wyprostował.
- Ee nic-czy mi jest smutno z tego powodu?
Obróciłam się i poszłam na łóżko.
- Marinette powiedziałem coś nie tak?
- Jesteś zmęczony.
- Może trochę.
- No właśnie..-starałam się powiedzieć to cicho.
- Marinette-podszedł do mnie i kucnął-co się dzieje?
- Nnic-boże czy ja muszę się jąkać?
- Proszę powiedz..-spojrzał na mnie z troską.
- No bo powiedziałeś wcześniej że...eh...że chcesz mnie pocałować..-zamknęłam oczy.
- Znowu głośno myślałem...-chciał powiedzieć cicho ale ja to usłyszałam...
- Rozumiem..
- Marinette to nie tak..
- A jak!?-podniosłam głos, sama nie wiem dlaczego.
- To wszystko jest...trudne.
- Jak widać dla ciebie wszystko jest trudne.-w oczach poczułam słone łzy, naprawdę nie wiem dlaczego tak się zachowuje. Może jestem zmęczona?
Kot się nie odzywał, a ja czułam że więcej łez napływa mi do oczu...ale kiedy odwrócił wzrok i spojrzał w podłogę, nie wytrzymałam. Szybko pobiegłam do łazienki zamykając się tam i dając moim łzą płynąć swobodnie.
~co się ze mną kurwa mać dzieje?~zapytałam sama siebie w myślach.
Spojrzałam na okno, rolety odsłonięte, więc poszłam je zasłonić. Gdy to zrobiłam usiadłam na ziemi. Kot zaczął pukać do drzwi.
- Księżniczko otwórz...
Słysząc jego smutny głos nie dałam rady odpowiedzieć, a tym bardziej przestać płakać i się ogarnąć.
- Marinette proszę...
- Nie!-nie wiem jak ale się odezwałam.
- Marinette ty płaczesz!? Proszę otwórz kurwa Marinette...
Zrobiło się cicho. Miałam już wychodzić ale wtedy on się odezwał.
- Przepraszam..
Szybko odsunęłam się od drzwi, ale to co usłyszałam zapamiętam na zawsze...
- Przepraszam że o tobie myślę...
Podeszłam cicho do drzwi, ponieważ Kot mówił bardzo cicho.
- Marinette proszę wyjdź!-teraz krzyknął.
Westchnęłam. Nie wiem jak mam określić jego osobę... Jest ważny bo jest, źle mi jeśli daje mi do zrozumienia że między nami nic nie ma...ale dlaczego? Czyżbym coś do niego czuła?
- Księżniczko...kocham cię...
- COOO!??-właśnie teraz otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki.
- Marinette!-przytulił się jakby mnie nie widział kilka lat.
- Kocie puść!
- Ale Marinette..
- Puść!!
Puścił mnie ale odwrócił wzrok.
- Powtórz to.-powiedziałam stanowczo.
- Mari..
- Powtórz!
[CZARNY KOT P.R.W.]
- Powtórz to.-powiedziała stanowczo.
- Mari..
- Powtórz!-krzykła.
Wkopałem się...gdybym głośno nie myślał...
Nie wiem co to za uczucie na prawdę. Zależy mi na niej, czuję zazdrość gdy inni do niej zarywają ale czy to miłość?
A co jeśli ona tego nie czuje? Ale w sumie czy wtedy by płakała?
- Marinette to nie jest łatwe... nie jestem pewny uczuć...
- To po co tak gadasz!?-ona płacze i to przeze mnie, jestem nic nie wart.
- Zasługujesz na kogoś lepszego, na kogoś przez kogo nie będziesz płakać...
- Ale ja nie chcę nikogo innego..-przytuliła się.
- Mari...
- Ja chcę ciebie rozumiesz!?
Zatkało mnie. Czy to możliwe? Czy ona mnie kocha?
- Jesteś pewna?-spojrzałem w jej zapłakane oczy.
- Nie do końca...ale ty chyba też co? To znaczy ja nie wiem czy serio coś do mnie czujesz albo czy coś dla ciebie znacze ale-nie dałem jej skończyć.
- Znaczysz dla mnie dużo Marinette...czy gdyby tak nie było to chciałbym cię pocałować lub myślał bym o tobie za często?
- Ale mój wyjazd...
- Jak cię nie było to umierałem z tęsknoty i myślałem całe dnie o tobie..-tak było.
- Więc co robimy?-przytuliła się do mnie.
W końcu rozdział!
2668 słów! 😙
⭐=motywacja
💬=motywacja
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro